Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2015-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2015 na stronie nr. 86.

Tekst i zdjęcia: Witold Repetowicz,

Szczęśliwi wyjeżdżać nie muszą


Taki kraj to raj na ziemi. Gaz i energia za darmo, a czynsz płacą tylko bogaci, mieszkający w apartamentach. Litr benzyny kosztuje złotówkę. Bilety na komunikację publiczną też bardzo mało. No i jedzenie jest tanie. Szczęśliwi w szczęśliwym kraju… Więc po co stąd wyjeżdżać?

Tutejsza władza ma na to pytanie odpowiedź i tylko nieliczni obywatele tego kraju dostają paszport, nawet jeśli upadek Związku Radzieckiego spowodował, że czyjaś rodzina została na przykład w Kazachstanie. Turkmenistan to jeden z najbardziej zamkniętych krajów na świecie.
– My chętnie dajemy wizy, ale oni ich nie wypuszczają – opowiadała mi Irina, Rosjanka z Kazachstanu, pracująca w tamtejszym MSZ, z którą podróżowałem z miasta Turkmenbaszy do Kazachstanu. – Tu jest jak w „Ojcu chrzestnym” – władza im daje, co trzeba, ale nic więcej, i żąda posłuszeństwa – dodaje. – Pensje Turkmenów też są niskie, bo po co im wyższe, skoro wszystko mają za darmo? Tylko jeśliby jednak wyjechali, to za granicą będą dziadami.
Irina jest trochę do Turkmenistanu uprzedzona, bo poprzedni wódz tego państwa, Turkmenbasza, wygnał prawie wszystkich Rosjan i zlikwidował naukę rosyjskiego w szkołach, zmienił też alfabet na łaciński. Jednak obecny prezydent Berdymuchammedow wycofał to zarządzenie, i teraz w szkołach uczą i rosyjskiego, i angielskiego, choć pokolenie 20– czy 30-latków zna właściwie tylko turkmeński.
Do Turkmenistanu nie jest też łatwo wjechać. Aby otrzymać wizę turystyczną, trzeba mieć zapewnionego przewodnika na cały okres pobytu i poruszać się tylko z nim. Ale jest pewna luka – wiza tranzytowa. Można ją dostać nawet na pięć dni. Pozwala na przemieszczanie się po tym kraju bez ograniczeń. Warunkiem jej uzyskania jest oczywiście posiadanie wiz dwóch krajów ościennych.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

TU SPOCZYWA IMPERIUM

Mauzoleum seldżuckiego władcy Ahmeda Sandżara zbudowane w połowie XII w. Stało się także grobowcem imperium, które zostało podbite jeszcze za jego życia.

W CZTERY OCZY

Złoty Saparmurat Nijazow – Turkmenbasza spogląda na portret swojego następcy, prezydenta Berdymuchammedowa, radośnie machającego do pustych ulic Berzengi – nowej dzielnicy Aszchabadu.

DLA KOGO TE CHUSTECZKI?

Zawiązywanie chustek przed grobowcami świętych mężów to stary zwyczaj tureckich ludów stepowych, tutaj – przed mauzoleum Mohammeda ibn Zajda w Merwie. Tak naprawdę jednak nie wiadomo, czyje szczątki zawiera. Turkmeni utrzymują, że nauczającego w VIII w. zajdyckiego imama.

 

TURKMEN KŁOPOTLIWIE ŻYCZLIWY

 

Pociąg z Serhetabad wtoczył się na stację w Mary tuż przed północą. Po ośmiogodzinnej podróży, poprzedzonej kilkoma godzinami na afgańsko-turkmeńskiej granicy, zależało mi na tym, by jak najszybciej dostać się do hotelu. Wybrałem go z przewodnika i spytałem taksówkarza, czy wie, gdzie to jest. – Oczywiście – odparł bez wahania. Wkrótce się jednak okazało, że nie ma bladego pojęcia, którędy jechać. Krążyliśmy po mieście pogrążonym w mroku już przeszło godzinę, gdy po raz kolejny postanowiłem zapytać o drogę policjanta. – Oszukał was? Jeśli złożycie skargę, to ja się tym zajmę i wam pomogę – powiedział młody mundurowy, widząc moje zniecierpliwienie. Gdy w końcu dojechaliśmy do hotelu, taksówkarz stwierdził: – Bez urazy, brat. Nic nie płacisz i nie myśl o mnie źle.
Zdębiałem, ale wkrótce przekonałem się, że takie zachowanie jest typowe dla Turkmenów. To bardzo życzliwi i grzeczni ludzie, choć nie zawsze można polegać na tym, co mówią. I to nie dlatego, że chcą oszukać, ale dlatego, że… za bardzo chcą pomóc.
Turkmeni są też bardzo religijni, choć radykalnego islamu tu nie widać. Co więcej, gigantyczne meczety w stylu pseudootomańskim, budowane jeszcze niedawno przez Turków za rządów Nijazowa-Turkmenbaszy, stoją puste albo zamknięte. Ten styl wybrano, aby podkreślić tureckie korzenie Turkmenów. Problem jednak w tym, że historycznie Turkmenistan nie miał nigdy nic wspólnego z Imperium Otomańskim, i takich budowli tu nie było, a islam Turkmenów, ludu koczowniczego, miał zupełnie inny charakter.
Gdy jechałem zbiorową taksówką z Mary do Aszchabadu, kierowca podniósł nagle obie dłonie do góry, tak jakby coś w nich trzymał, i pomamrotał, a pasażerowie powtórzyli za nim te same ruchy i słowa. Kierowca i pasażerowie potarli dłońmi twarz. Ta sama sytuacja powtórzyła się kilka razy. Wcale się przy tym nie zatrzymywaliśmy. To była dua, modlitewna prośba o łaskę boską, zmawiana za każdym razem, gdy mijaliśmy któryś z licznych tu grobowców świętych mężów, sufickich mędrców. O zmroku wcale też nie stawaliśmy na wieczorny namaz.

 

GLINIANA POTĘGA

Wielka Kyz Kala w Merwie, forteca perskich wojowników z VII w. Unikalną formę architektoniczną tworzą wielkie gliniane „bale”. Fortecę zbudowano pod koniec panowania dynastii Sasanidów (224–651 r.), a służyła jeszcze 600 lat później, za panowania Turków seldżuckich.

ON JEST WSZĘDZIE

Złote pomniki Turkmenbaszy wyrosły nie tylko w stolicy, ale również w innych miastach. Ten postawiono w Mary, przed budynkiem biblioteki wzniesionej jeszcze za jego rządów.

PREZYDENT W KWIATACH

Kurbankuł Berdymuchammedow od złotych pomników woli stosy kwiatów. Na zdjęciu ich układanie związane z jego wizytą w Mary z okazji święta konstytucji.

 

NA SKRZYŻOWANIU DZIEJÓW

 

Do ważniejszych grobowców Turkmeni oczywiście pielgrzymują. A jednym z takich miejsc jest grobowiec Jusufa Hamadaniego, derwisza żyjącego w XII wieku. Mauzoleum znajduje się na terenie starego Merwu – miejsca najważniejszego w Turkmenistanie pod względem turystycznym, archeologicznym i religijnym. Zderzyły się tu dwie cywilizacyjne tradycje: irańska i turecka. W czasach starożytnych Merw był ważnym fortem irańskiego imperium Achemenidów oraz miastem, w którym przecinały się szlaki handlowe z Chorezmu do Indii i z Chin do Iranu. Po podboju przez Aleksandra Macedońskiego powstała tu Aleksandria Margiana. Później rządzili w Merwie partyjscy Arsacydzi, perscy Sasanidzi, a po podboju islamskim przez krótki czas arabscy kalifowie. W IX wieku miasto wróciło pod rządy perskich dynastii, a dwieście lat później znalazło się w rękach Turków – najpierw Ghaznawidów, a następnie Seldżuków.
W Merwie z jednej strony jest starożytna, irańska część kompleksu Giaur Kala, z drugiej – muzułmańsko-turecka Sultan Kala, choć i w tej części znajdują się przedislamskie imponujące ruiny dwóch sasanidzkich twierdz, znanych dziś jako Wielka i Mała Kyz Kala. Najważniejszym zabytkiem Sultan Kala, widocznym z każdego miejsca tego gigantycznego kompleksu, jest mauzoleum ostatniego seldżuckiego władcy, sułtana Sandżara. Budowla została zaprojektowana tak, by była widoczna o jeden dzień drogi karawaną wcześniej. Musiała też być odporna na trzęsienia ziemi. Architekt, który ją zaprojektował, został oczywiście zgładzony po wybudowaniu tego arcydzieła, gdyż sułtan obawiał się, aby nie zbudował czegoś doskonalszego innemu władcy. Sandżar został pochowany w budowli, o którą był tak zazdrosny, ale jeszcze za życia zobaczył upadek swego państwa, podbitego przez Chorezm. Wkrótce nastąpił koniec dwudziestu wieków świetności miasta, choć na moment, w XV wieku, odzyskało jeszcze znaczenie za Timurydów.
Giaur Kala, a zwłaszcza najstarsza jej część Erk Kala, jest rzadziej odwiedzana. W pustkowiu otoczonym ruinami murów i bastionów hula wiatr. Gdy stałem pośrodku Erk Kala, tam gdzie przed 2500 laty wznosił się achemenidzki fort, a potem Aleksander Macedoński zbudował swoją kolejną Aleksandrię; gdy patrzyłem na zarysy murów obronnych, płynącą rzekę i całkowite pustkowie, z majaczącym na horyzoncie mauzoleum Sandżara – czuć było magię tego miejsca.
Centralny Turkmenistan, w tym Aszhabad, to z kolei kolebka irańskich koczowników – Partów, którzy w III wieku opanowali większość terenów Iranu. Zanim to jednak zrobili, zbudowali sobie stolicę w Nisie, której ruiny znajdują się na przedmieściach Aszhabadu. Miejsce to jest bezcenne z punktu widzenia archeologii, choć przeciętny turysta niewiele tu dziś zobaczy. Mimo to z całą pewnością nie będzie żałował przyjazdu, choćby ze względu na piękne widoki rozciągające się z tego miejsca: na góry oraz surrealistyczne, współczesne budowle Turkmenbaszy wyrastające z okolicznych wzgórz.

 

ZŁOTE DZIECIĘ ASZCHABADU

...czyli mały Nijazow, przyszły wódz Turkmenów, cudem ocalały z wielkiego trzęsienia ziemi w 1948 roku, któremu poświęcony jest pomnik. Wyraźnie sugeruje, że już wtedy wodzowi towarzyszyły zjawiska nadprzyrodzone.

OJCIEC NARODU

 

Gdy wjeżdżałem w nocy do Aszchabadu, stolicy gazowego imperium, ukazał się las świateł, a właściwie słupy jasności utworzone przez wielorzędowe ciągi latarń oraz jednakowo oświetlone nowe budynki. (Bo przecież gdyby w jednym oknie się paliło, a w innym nie, zburzyłoby to harmonię). To dzielnica Berzengi, czyli nowy Aszchabad z jego Zakazanym Miastem – częścią rządową zaprojektowaną przez najlepszych francuskich architektów.
Francuzów sprowadził do Aszchabadu poprzedni władca, Saparmurat Nijazow. To nazwisko zresztą niewielu już w Turkmenistanie kojarzy, bo Nijazow stał się Turkmenbaszą – ojcem Turkmenów, ogłaszając i wprowadzając w życie kult swojej osoby. Złote kopuły Pałacu Turkmenbaszy i białe marmurowe fasady budynków rządowych oślepiają zwiedzającego. Ale tylko na chwilę. Przytomność przywracają wszechobecni tu policjanci, którzy wyganiają intruzów. Policjantów wspomagają kamery – to na wypadek, gdyby za „wziatkę” chcieli przymknąć oko na plączących się ciekawskich.
Za kompleksem rządowym rozpoczyna się właśnie Berzengi, które za dnia wygląda równie kosmicznie co w nocy. Najbardziej rzuca się tu w oczy pustka, brak ludzi, jeśli nie liczyć policjantów. Budynki lśnią w słońcu, a między nimi znajdują się liczne parki pełne pomników. Wśród nich stoi złoty Nijazow, vis-à-vis otoczonego kwiatami, dynamicznie kroczącego i przyjaźnie machającego pustym ulicom obecnego władcy, Berdymuchammedowa.
Niedaleko stoi pomnik nieco odmienny w charakterze – dwóch jeźdźców, kobieta i mężczyzna w turkmeńskich strojach na zdumiewająco smukłych i zgrabnych koniach. To rasa akhal-teke, niezwykle silny i wytrzymały koń achał-tekiński, duma i legenda Turkmenów.
Po drugiej stronie Pałacu Turkmenbaszy leży Plac Niepodległości. To tu wznosił się ów pomnik Turkmenbaszy, który obracał się tak, aby o każdej porze dnia na oblicze wodza padały promienie słońca. Ale został przeniesiony podobno w lepsze miejsce, którym jest jedno ze wzgórz otaczających Aszchabad. A na placu, naprzeciw pustego cokołu po pomniku solarnego Turkmenbaszy, wzbija się w powietrze byk, unoszący na sobie pękający glob, na którym siedzi nagi, kilkuletni chłopczyk. To pomnik ku czci ofiar trzęsienia ziemi, jakie nawiedziło miasto w 1948 roku. A ten chłopczyk to kto? Oczywiście Turkmenbasza, który, jeszcze jako Nijazow, jedyny ze swojej rodziny przeżył ten wielki kataklizm.