Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2015-04-01

Artykuł opublikowany w numerze 04.2015 na stronie nr. 12.

Tekst i zdjęcia: Anita Demianowicz,

Sacrum w zgodzie z profanum


Ulice obsypane barwionymi wiórami i kwiatami ułożonymi w finezyjne wzory tworzące wizerunek Matki Boskiej, krzyża bądź Chrystusowego serca. Różnobarwne stroje mieszkańców jednego dnia symbolizujące boleść i żałobę, innego zwiastują radość i nadzieję. Przez miasto, przy wtórze orkiestry dętej, niczym barwne strumienie, przepływają liczne rozmodlone procesje.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

W powietrzu roznosi się zapach wonnych kadzideł. Słychać bicie dzwonów. Tłum zebrany wokół placu w Parque Central w gwatemalskim mieście Quetzaltenango cichnie. Ustają rozmowy i śmiechy. Milkną nawet małe dzwoneczki, przyczepione do wózków z lodami. Ruch na ulicach zastyga. Ci, którzy jeszcze przed chwilą podążali drogą, schodzą z niej, ustępując miejsca maszerującemu rytmicznie pochodowi.

 

 

KWIETNY DAR DLA BOGA

 

Ulicą majestatycznie kroczą mężczyźni ubrani w eleganckie ciemne garnitury. Na barkach, podtrzymując rękami, niosą ogromną platformę z figurą Jezusa Chrystusa odzianego w długi szkarłatny płaszcz ze złotymi haftami, uginającego się pod ciężarem srebrno-złotego krzyża. W dźwiganiu ciężaru ma pomóc mężczyznom miarowy, kołyszący krok. Zdradza ich jednak wyraz zmęczenia na twarzach i pot, który zwilża białe kołnierzyki eleganckich koszul, zapiętych na ostatni guzik pod szyją.
Za nimi podążają kobiety w tradycyjnych kolorowych gwatemalskich strojach. One też dźwigają platformę, na której króluje Matka Boska w ciemnoniebieskim długim płaszczu haftowanym w złote róże. W dłoniach trzyma różaniec, a na policzkach błyszczą zastygłe łzy. To jedna z pierwszych procesji, które mają miejsce w ciągu dwóch najważniejszych dla Gwatemalczyków dni podczas Wielkiego Tygodnia – Wielkiego Czwartku i Piątku. Procesja upamiętniająca ustanowienie przez Chrystusa sakramentów kapłaństwa i Eucharystii. Następna, jeszcze tego samego dnia, odbędzie się już po zachodzie słońca. Kolejna rozpocznie się z samego rana w Wielki Piątek.
Wielki Tydzień to czas niezwykły dla mieszkańców Gwatemali. Środowe popołudnie, Wielki Czwartek oraz Wielki Piątek są wolne od pracy. Życie toczy się wokół przygotowań do obchodów najważniejszych dni Wielkiego Tygodnia. Wszyscy, niezależnie od roli, jaką pełnią, każdego dnia aktywnie uczestniczą w przemarszu ulicami miasta. Jedni budują święte korowody, inni grają w orkiestrze, sunącej za pochodem, jeszcze inni tworzą las alfombras. – Jutro od rana układamy dywany w naszej dzielnicy, razem z sąsiadami. Będzie miło, jeśli zechcesz nam pomóc. – Wizytówka z nazwiskiem i szczegółowymi danymi zostaje wepchnięta w moją dłoń. Ochoczo przyjmuję zaproszenie.
Las alfombras, zwane kwiatowymi dywanami, wbrew nazwie wcale nie są skomponowane jedynie z kwiatów. W głównej mierze tło dla różnorodnych wzorów tworzą usypane zgodnie z wcześniej przygotowanym tekturowym szablonem farbowane drewniane wióry. Dopiero na nich powstają zachwycające symbole i obrazy z kwiatów, owoców, łodyg, liści oraz traw. Kwiatowe dywany przygotowuje się godzinami, by w zaledwie kilka sekund obróciła je w pył krocząca po nich procesja. Wiara, oddanie i miłość wyrażone w krótkotrwałej sztuce to dar dla Boga. Dar, który w hołdzie składają wspólnie całe rodziny.

 

PROCESJA ZA PROCESJĄ

Tradycyjnie obchody Wielkiego Czwartku rozpoczynają się wieczorem. W Quetzaltenango procesja rusza już za dnia spod katedry Espiritu Santo. Wieczorem przejdzie kolejna.

LAS ALFOMBRAS

...czyli misternie układane kwiatowe dywany, gotowe na nadejście piątkowej procesji.

NA NIEWIEŚCICH BARKACH

Platformę z Matką Boską niesie zawsze grupa kobiet. Cała konstrukcja waży nawet kilkaset kilogramów.

 

RUCHOME STACJE

 

Wielki Piątek. Młodzi chłopcy w fioletowych szatach, w kapturach na głowach, opierają się o platformę z postacią anioła. Tuż za nimi w oczekiwaniu stoi kolejna z postacią Chrystusa. – Modli się w Ogrodzie Oliwnym – szepcze ktoś z mieszkańców. Dopiero po chwili daje się zauważyć, że kolejne platformy obrazują następujące po sobie stacje drogi krzyżowej. Jest Judasz, składający fałszywy pocałunek, i zapierający się swego mistrza Piotr, jest Poncjusz Piłat i Jezus upadający pod ciężarem krzyża. – To najważniejsza z procesji – odzywa się z tłumu ten sam mężczyzna. – Jezus Nazarejczyk i Matka Bolesna (Jesús Nazareno y Virgen de Dolores) z kościoła San Juan de Dios – tłumaczy skupionym wokół turystom. – Uwielbiani w Quetzaltenango.
Po obu stronach ulicy, wzdłuż kilkusetmetrowego orszaku, zbici w rzędach, stoją mieszkańcy miasta i turyści. Wszyscy już nieco znudzeni oczekiwaniem i zmęczeni palącym słońcem, z niecierpliwością czekają na sygnał, by zmieszać się z tłumem i ruszyć z barwnym rozmodlonym korowodem.
Z drugiej strony placu grupa kilkunastu osób całą swoją wiarę przelewa w zaangażowanie, z jakim przykłada się do idealnego wyglądu kwiatowych dywanów. Z precyzją dopasowują poszczególne elementy. Są zwarci i gotowi na nadejście procesji. W zacienionych kątach stoją kosze z czerwonymi truskawkami, niewielkimi jabłkami, skoszoną trawą. Wszystko gotowe, by tuż po przemarszu sprawnie przywrócić dywanom ich pierwotny wygląd.
Wreszcie do uszu docierają dudniące odgłosy instrumentów dętych. Znak, że procesja ruszyła. Wszyscy zbliżyli się do krawędzi chodników, oczekując w skupieniu na jej nadejście. W świetle słońca połyskuje fiolet strojów i radosne uśmiechy chłopców, którzy wraz ze swoim przewodnikiem kroczą środkiem ulicy, niosąc proporzec zapowiadający nadejście Jezusa Nazarejczyka. Tuż za nimi podążają kilkunastoletnie dziewczynki w czerwonych sukniach z białymi komżami założonymi na wierzch, torując drogę ogromnej platformie z Jezusem dźwigającym krzyż, która wyłania się z obłoków dymu o żywicznym zapachu. Ponad sześćdziesięciu mężczyzn kołysze się w rytm nostalgicznej melodii, wygrywanej przez orkiestrę dętą. Wokół dominuje purpura, kolor wielkopostnych szat.
To jednak nie koniec procesji. Zza zakrętu wyłania się kilka anielskich postaci. Białe szaty, roześmiane buzie, drobne skrzydełka u ramion. Kilkuletnie dziewczynki, prowadzone przez kobiety w purpurowych szatach, w żałobnych czarnych koronkowych chustach na głowach dzierżą w dłoniach proporzec Matki Bolesnej. I po chwili jest też Ona. Niesiona na platformie, nieco mniejszej, możliwej do uniesienia przez kilkanaście kobiet. Długo oczekiwana procesja minęła Parque Central. Zamykał ją pochód ulicznych sprzedawców.
Napięta i uroczysta atmosfera została przerwana dzwoneczkami mobilnych lodziarni. Na ulicę wrócił harmider i codzienna wrzawa. Dywanowi artyści rzucili się do naprawy swoich dzieł. Część gapiów ruszyła z tłumem, który jeszcze do czternastej będzie wędrował ulicami miasta. Kolejna grupa rozpoczęła przygotowania do wieczornego orszaku pogrzebowego.

 

RADOŚĆ ŻAŁOBNIKÓW

Ci chłopcy cieszą się z możliwości wzięcia udziału w żałobnej procesji wielkopiątkowej.

BAŃKI WIELKANOCNE

Ze świątecznej atmosfery korzysta też sprzedawca płynu do robienia baniek.

OCZEKIWANIE NA ŚWIĘTOWANIE

Mieszkańcy Quetzaltenango czekają nadejścia procesji w Parque Central, czyli głównym placu miasta.

 

PAN JEZUS I PUCHATEK

 

W gwatemalskie obchody Wielkiej Nocy nie są wpisane wielogodzinne posiedzenia przy rodzinnym suto zastawionym stole. Nie w głowie im pisanki czy chadzanie do kościoła ze święconką. Strawą dla ducha jest modlitwa. Jednak gdy za zakrętem znikają wierzchołki proporców czy fragmenty rzeźb przedstawiających świętych i cichnie nieco muzyka, ulice zapełniają się sprzedawcami i chętnymi do zrobienia zakupów.
Wielkanoc to czas wolny od pracy, ale nie dla każdego. Do gwatemalskich miast – najbardziej popularnej wśród turystów Antigua czy spokojniejszego Quetzaltenango – zjeżdżają tłumy turystów, którzy stają się potencjalnymi kupcami. Zresztą nie tylko oni są oblegani przez dziesiątki straganiarzy. Miejscowi równie chętnie dają się wciągnąć w szał zakupów: lody domowej roboty, pokrojone i upchane w plastikowych woreczkach owoce oblane miodem, wata cukrowa. Część mobilnych sprzedawców podąża krok w krok za procesją. Z niedowierzaniem dostrzegam sprzedawców pizzy. W jaskrawopomarańczowych koszulkach zachęcają uczestników korowodu do zakupienia ciepłego jeszcze trójkąta posypanego serem.
Nikt nie dostrzega w tym niczego niewłaściwego. Nikomu nie przeszkadza balonikowy Kubuś Puchatek czy Papa Smurf unoszący się w pobliżu ukrzyżowanego Jezusa, choć mam wrażenie, że w pewien sposób naruszają harmonię. – Każdy wykorzystuje okazję, żeby zarobić – podsumowuje moja gospodyni Doña Elena. – To normalne. – I dodaje: – Idź koniecznie wieczorem na procesję. Procesja pogrzebowa jest naprawdę niesamowita.
Nikłe czerwonawe światła latarni bledną w blasku lampionów trzymanych przez setki kobiecych dłoni. Pejzaż miejski wypełnia czerń, nie tylko nocy, ale i strojów. Wszystko, łącznie z muzyką, obwieszcza śmierć. Tylko On w białych szatach. – Jak prawdziwy – szepcze staruszka koło mnie. Kobiety obok przytakują. Trudno się z nimi nie zgodzić. Przez tę chwilę, gdy przezroczysta trumna przesuwa się przed oczami, ma się wrażenie cofnięcia w czasie o dwa tysiące lat. W ułamku sekundy zaczyna brakować mi tchu, a łzy same cisną się do oczu. Przejmujące widowisko przenosi wszystkich w zupełnie inny świat. Niemilknąca żałosna melodia pogłębia podniosły nastrój. Tłumom pochłoniętym modlitwą towarzyszy głęboka cisza. Jakby ludzie bali się powiedzieć słowo, by nie odrzeć tej chwili z należnej jej świętości i mistycyzmu.
Ten natchniony korowód zamykają jednak sprzedawcy baloników, barwnych wiatraczków, baniek mydlanych i świeżej pizzy. Jakby kurtyna opadła i zabłysły światła zapowiadające koniec przedstawienia i czas powrotu do rzeczywistości.
Tak właśnie wygląda najważniejsze święto kościelne w Gwatemali, obchodzone z rozmachem i fantazją. Chyba w żadnym zakątku świata obchody Wielkanocy nie balansują tak silnie między świętością a powszedniością. Między sacrum profanum. I może dlatego są tak bardzo poruszające.