Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2014-11-01

Artykuł opublikowany w numerze 11.2014 na stronie nr. 76.

Tekst i zdjęcia: Małgorzata Jarmułowicz, Zygmunt Leśniak,

Zaduszki w krainie Torajów


Indonezja Indonezja / Azja
Poznaj zwyczaj

Rytuał ma’nene, odprawiany w górzystej krainie Tana Toraja na wyspie Sulawesi, to jedno z najdziwniejszych świąt ku czci zmarłych. Groza otwartych grobów miesza się tu z sielską atmosferą rodzinnego pikniku, a spotkanie żywych z nieżyjącymi przodkami nabiera szokująco bezpośredniego charakteru.

Niezwykłość ceremoniałów, jakimi lud Toraja od wieków oswaja tajemnicę śmierci, jest jedną z przyczyn turystycznej popularności tego regionu Indonezji. Przybywający tu obcokrajowcy obowiązkowo wizytują miejsca pochówków tutejszych mieszkańców, a gwoździem programu każdej wycieczki jest obserwacja niesamowitych rytuałów pogrzebowych. Nietrudno wziąć w nich udział, mają bowiem nie tylko świetną reklamę, ale też przewidywalny, sezonowy charakter. Wystarczy wybrać się tutaj w porze zbiorów ryżu, trwającej od lipca do września. Właśnie wtedy rodziny Torajów dojrzewają – duchowo i finansowo – do organizacji wystawnych i kosztownych uroczystości pogrzebowych. Zmarli przechowywani do tego czasu w rodzinnych domach na prawach „chorych”. Na pochówek czekają często długie lata.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

DZIEŃ OTWARTYCH GROBÓW...

...we wsi Lokomata. To część rytuałów pogrzebowych ma’nene, w trakcie których rodziny odwiedzają wnętrza grobów przodków. Cmentarz mieści się w wielkim głazie, w którym wykuto nisze.

PIĘKNI, NIEŚMIERTELNI

Święto zmarłych u Torajów wiąże się z obdarowywaniem bliskich prezentami oraz bardziej lub mniej bezpośrednią pielęgnacją ich szczątków. Czasami wystarczy rodzinna wizja lokalna i troskliwy dotyk, a czasami jest to kompleksowy zabieg kosmetyczny.

 

ZAPROSZENIE DO ŚWIATA ŻYWYCH

 

Jest połowa września i miejscowy przewodnik, Benny pozytywnie odpowiada na nasze pytanie o rytuał ma’nene: – Owszem, przedwczoraj cztery wsie na północy regionu rozpoczęły pięciodniową celebrację… Odbywa się ona zaledwie raz na 3-4 lata, nieregularnie i bez oficjalnej zapowiedzi, więc niewiele wiadomo, co danego dnia można zobaczyć, ale jedziemy tam.
Ma’nene, choć stanowi istotne dopełnienie tak ważnego dla Torajów kultu zmarłych, pozostaje tradycją niemal niezbadaną, a przy tym konsekwentnie od wieku zwalczaną przez duchownych chrześcijańskich. Toteż kontrowersyjny rytuał praktykowany jest już tylko na północnych, wysokogórskich rubieżach regionu, gdzie wpływy Kościoła są najsłabsze. Na czym polega jego „pogański” charakter, przekonujemy się naocznie następnego ranka, po pokonaniu drogi pełnej serpentyn i dotarciu na wysokość 1700 m n.p.m., w rejon wsi Lokomata. Okolica usłana jest wielkimi jak domy głazami wulkanicznymi. To one pełnią tu funkcję cmentarzy. Toraje powierzają swoich zmarłych litej skale, wykuwając w niej nisze grobowe ulokowane nierzadko nawet kilka metrów nad ziemią. W trakcie trwania ma’nene drewniane odrzwia, broniące dostępu do kamiennych krypt, są otwierane, a zmarli na krótki czas powracają do świata żywych, by przyjąć od swych rodzin wyrazy hołdu, pamięci i miłości, należne świętym przodkom.
Przy każdym z mijanych głazów-grobowców trwa krzątanina przypominająca porządkowanie nagrobków przed naszym Dniem Wszystkich Świętych. Tyle tylko że tutaj czynności te wymagają karkołomnej wspinaczki po pionowej skale albo po dostawionych bambusowych drabinach. Nie ma też znajomej symboliki płonących świeczek czy zniczy – w zamian jest pragmatyczna dosłowność innych darów pamięci: papierosów, betelu czy cukierków, składanych na progach odwiedzanych grobów. Zaświaty Torajów, zwane puya, są wszak wiernym odbiciem świata doczesnego, więc potrzeby zmarłych nie różnią się od potrzeb żyjących ludzi.

 

POWRÓT W ZAŚWIATY

Po spotkaniu z rodziną, czasami na zewnątrz krypty, trumna z nieboszczykiem wraca na swoje miejsce.

ODŚWIEŻYĆ PRZODKA

 

O tym, że to właśnie materialność świata żywych podpowiada Torajom strategię „dogadywania” się z duchami przodków, przekonuje nas najjaskrawiej to, co stanowi zarazem najbardziej szokujący element rytuału ma’nene. Otóż troska o dobrostan zmarłych objawia się również poprzez staranne pielęgnowanie ich materialnych szczątków. Ledwo zdążyliśmy się oswoić z widokiem otwartych grobów, a już nabieramy pewności, że nie chodzi tu tylko o ich zwyczajne uporządkowanie. Powód jest bardziej radykalny: zawartość wielu krypt zostaje wydobyta na zewnątrz i przez dwa dni staje się przedmiotem troskliwych zabiegów „odświeżających” i upiększających, stanowiąc przez ten czas cel pielgrzymek i centrum uwagi tłumnie przybywających rodzin.
W większości przypadków rzecz kończy się na opakowaniu zawiniętych w całuny zwłok w dodatkowe warstwy świeżego materiału albo na włożeniu ich do nowoczesnej drewnianej trumny (co zresztą spotyka się z krytyką starców tradycjonalistów). Część rodzin idzie o krok dalej i odsłania twarze zmarłych, by przypomnieć sobie ich wygląd oraz sprawdzić, jak znoszą upływ czasu. Kamienne wnętrza grobowców sprzyjają procesowi mumifikacji, co w niektórych przypadkach umożliwia jeszcze dalej posuniętą ingerencję, czyli po prostu… przebranie mumii w nowe ubranie. Cały ten rytuał obwarowany jest licznymi ograniczeniami, nie uczestniczą w nim na przykład kobiety w ciąży (bo kontakt z „tamtym światem” może zaszkodzić nienarodzonemu dziecku), osoby o „nieczystych sercach” i rodziny zmarłych, którzy jeszcze nie doczekali się pogrzebu.
Ma’nene stwarza również okazję do uporządkowania kwestii miejsca pochówku: jeśli członek rodziny umarł poza własną wsią, to tylko teraz można przenieść jego ciało z obcej ziemi do rodzinnego grobowca.
Przy całej niesamowitości obserwowanego święta ani przez chwilę nie łapiemy się na uczuciu odrazy czy zgrozy, jaką mogłoby wywoływać tak bezpośrednie obcowanie z dziełem śmierci. Tutaj bowiem groza śmierci podlega dyktaturze życia. Reguły doczesnego świata narzucone zostają nawet tym, którzy już do niego nie należą. Ten przewrotny triumf życia widać tu i czuć na każdym kroku: w radości wspólnego biesiadowania przy otwartych kryptach, w swojskim gwarze i piknikowym nastroju rodzinnych spotkań, a także w nieodświętnych ubraniach uczestników rytuału.
W tłumie pochylonym nad odsłoniętymi szczątkami początkowe przejawy wzruszenia i zadumy ustępują też miejsca potrzebie… sfotografowania mumii telefonem komórkowym lub tabletem. Ta nowoczesna metoda zatrzymywania zmarłych w naszym świecie ma zresztą u Torajów ciekawy i bardzo sędziwy pierwowzór w postaci drewnianych kukieł tau tau, ustawianych jako wizerunki zmarłych obok miejsc ich pochówku. Te, których nie zdołali jeszcze skraść zachodni kolekcjonerzy, wciąż pilnują co znamienitszych grobów.

 

 

JEST ŻYCIE PO ŻYCIU

 

Jak potwierdza lokalna legenda, troska o godny wygląd zmarłych ma ścisły związek z wiarą Torajów w realny wpływ przodków na losy ich żywych potomków. Bohater legendy, myśliwy Pong Rumasek, miał doświadczyć wielu dobrodziejstw od duszy zmarłego, którego ciało znalazł w lesie i z litości odział je we własne ubranie…
Naśladowanie tego gestu przez kolejne pokolenia Torajów to jednak nie tylko metoda na utrzymanie dobrych stosunków z zaświatami. To przede wszystkim sposób, by zapanować nad lękiem, jaki budzi jego tajemnicza obcość.
Opuszczamy wsie świętujące ma’nene w dniu, w którym okiennice grobowców znów zostaną zamknięte. Wyjeżdżamy z wrażeniem, że w krainie Torajów silniej niż gdziekolwiek indziej trwa wiara w to, że po drugiej stronie też jest życie. I to wcale nie tak różne od naszego, ziemskiego.