Znaki rozpoznawcze: cukierkowy zamek, parady kreskówkowych postaci i wszechobecna Myszka Miki. Raj dla dzieci. Ale Disneyland to coś więcej niż park rozrywki. To fascynująca wyprawa w świat wyobraźni, baśni i kina. Ekstrakt z tego, co najlepsze w całej historii popkultury.
Los Angeles, 1955 r. Szerokim bulwarem przecinającym pomarańczowe gaje jedzie kabriolet z dachem opuszczonym mimo chłodu kwietniowego poranka. Wyjeżdża za miasto i zatrzymuje się w Anaheim na wylanym asfaltem pustkowiu, na którego krańcach pracują walce drogowe. Kierowca parkuje między świeżo malowanymi białymi liniami, na jednym z setek wyznaczonych miejsc. Z samochodu wysiada dwóch mężczyzn. Walt Disney oprowadza biografa po powstającym parku swojego imienia. – Disneyland przeznaczony jest nie tylko dla dzieci. Kiedy człowiek przestaje być dzieckiem? Czy można z całą pewnością stwierdzić, że z dorosłego całkiem wygnano już dziecko? Wierzę, że dobra rozrywka trafia do wszystkich – tłumaczy.
Opisuje plan imponującego przedsięwzięcia. Roztacza wizje fantazyjnie zainscenizowanych bajkowych krain, pokazuje nowoczesne kolejki i karuzele, stylowe kawiarenki i sklepiki ze słodyczami. Zastrzega jednak: – Największej atrakcji jeszcze tu nie ma. – A cóż to takiego? – pyta zaciekawiony biograf. – Ludzie. Wyobraź tu sobie tłumy ludzi. To dopiero będzie widok.
Dostępny PDF
WSPOMNIENIE DZIECIŃSTWA
Jak w typowym amerykańskim miasteczku, życie skupia się na Main Street. Tak Walt Disney zapamiętał Marceline, gdzie spędził najmłodsze lata.
ZDZIWNIEJ I ZDZIWNIEJ...
Zgubić się w Labiryncie Alicji to sama przyjemność. Fantazyjne żywopłoty, kwiatowe klomby i tęczowe fontanny to efekt pracy kilkudziesięciu ogrodników.
DRUŻYNA DISNEYA
Pluszowe postacie z kultowych kreskówek to uroczy gospodarze Disneylandu. Pozują do zdjęć, rozdają autografy i chętnie się przytulają.
WITAJCIE W MOJEJ BAJCE
Dokładnie sześćdziesiąt lat później stoję przed bramą Disneylandu pod Paryżem. Jest siódma trzydzieści rano, a do wejścia ustawiła się już spora kolejka. Rodzice trzymają za ręce dzieci w strojach postaci z najpopularniejszych kreskówek. W takim miejscu wypada mieć na sobie chociaż jeden bajkowy detal, na przykład opaskę z uszami myszki Minnie z czerwoną kokardą w groszki. Podziwiam poranną dyscyplinę maluchów, które w nocy pewnie nie spały z przejęcia. Na taki wyjazd czeka się długo, a wspomina przez całe życie.
Przyszłam wcześnie, żeby uniknąć spełnionej przepowiedni Disneya. Wymarzone przez niego tłumy z całego świata szturmują park codziennie przez cały rok. Pięć zbudowanych do tej pory Disneylandów – w Kalifornii, na Florydzie, we Francji, Hongkongu i Japonii – co roku odwiedzają miliony gości. Wkrótce kolejne wielkie otwarcie – tym razem w Szanghaju.
Rozkładam mapę francuskiego parku i dostrzegam uderzające podobieństwo do planu kalifornijskiego Disneylandu z 1953 r. Wszystko jest dokładnie tak, jak życzył sobie założyciel. Wprowadza się nowe rozwiązania techniczne, lokalne smaczki i atrakcje z postaciami z najnowszych bajek, ale ogólna koncepcja pozostaje niezmienna od czasów życia genialnego twórcy. Dzięki temu stale czuć tutaj jego obecność, a goście mają iluzję ponadczasowej podróży przez zakamarki jego wyobraźni.
Walt Disney był znudzony tradycyjnymi wesołymi miasteczkami, które odwiedzał ze swoimi dziećmi, więc kiedy znalazł się u szczytu kariery, postanowił stworzyć doskonałe miejsce rodzinnej rozrywki. Chciał wyeliminować wszelkie niedogodności. Po pierwsze, wszędzie miało być blisko. Goście mieli świetnie się bawić, a nie cierpieć z powodu bolących nóg. Dlatego do wszystkich zakątków parku można szybko dojść z jego centralnej części.
Za bramą wejściową zaczyna się Main Street, stylizowana na epokę wiktoriańską uliczka wzorowana na Marceline w stanie Missouri, gdzie Walt spędził najszczęśliwsze lata dzieciństwa. Drewniane domy w pastelowych kolorach, latarnie przystrojone kwietnikami, błyszczące szyldy sklepów i zakładów, stylowy ratusz i stacja kolejki do złudzenia przypominają prawdziwe miasteczko, tylko w mniejszej i ładniejszej wersji.
Główna aleja prowadzi do różowo-błękitnego zamku o spiczastych wieżyczkach, który zdaje się wycięty z czołówek disneyowskich bajek. Ten górujący nad całym parkiem punkt orientacyjny nawiązuje do bawarskiego zamku Neuschwanstein. Otoczona fosą i zadbanym ogrodem budowla spełni wymagania nawet najbardziej wybrednej księżniczki.
Zamek dzieli zaledwie kilka minut spaceru od czterech części parku, tematycznie nawiązujących do kultowych bajek. Jest Fantasyland – zakątek czarów, w którym znajdziemy baśniowe chatki, pawilon księżniczek i labirynt Alicji, a kolejka Piotrusia Pana zabierze w podniebną podróż z Londynu do Nibylandii. Po drugiej stronie rozciąga się Adventureland – tropikalne królestwo bezludnych wysp i ukrytych skarbów, w którym władzę sprawują Piraci z Karaibów i Indiana Jones. Tuż obok leży skalisty Frontierland – kraina Indian, kowbojów i kopalni złota. Stąd niedaleko do wycieczki w przyszłość, czyli naukowo–badawczego Discoveryland, gdzie można wzbić się w niebo i eksplorować kosmos.
Każda z krain oferuje atrakcje zróżnicowane pod kątem intensywności przeżyć. Najmłodsi mogą łagodnie wirować w filiżankach Alicji lub pojechać cyrkowym pociągiem Dumbo, a starsi i odważniejsi – dać się nastraszyć w nawiedzonej willi lub pomknąć szaloną kolejką poszukiwaczy złota.
AHOJ, PRZYGODO!
Adventureland spodoba się miłośnikom wrażeń na miarę odkryć Indiany Jonesa i podbojów Piratów z Karaibów.
WALT W DWÓCH WCIELENIACH
Disney wita gości w towarzystwie Myszki Miki – swojego alter ego, a zarazem postaci, która przyniosła mu największą sławę.
KRAINA CZARÓW
Aby zadowolić małych gości, wszystkie budynki w Fantasyland muszą być niewielkie i dokładnie odzwierciedlać scenografię ulubionych bajek.
RYSUNKOWY HOLLYWOOD
W 2002 roku obok tradycyjnego parku Disneyland otwarto drugą atrakcję – centrum filmowe Walt Disney Studios. Teren, który na mapie łudząco przypomina kształt głowy Myszki Miki, to prawdziwa gratka dla miłośników X muzy, niezależnie od wieku.
Szykowni bileterzy w muszkach i kamizelkach wpuszczają na główny dziedziniec, gdzie można przenieść się do słonecznej Kalifornii. Obsadzony palmami plac otaczają zabudowania w stylu kolonialnym. Tuż za nim biegnie pasaż barów, a dalej – elegancki Hollywood Boulevard. Na horyzoncie wznoszą się zielone wzgórza z najbardziej rozpoznawalnym napisem z białych liter. Po obu stronach szerokiej alei wyrastają butiki, kina i studia nagrań, a w centralnym punkcie lśni złoty pomnik Walta Disneya, trzymającego pod rękę Myszkę Miki. Wyglądają, jakby właśnie wybierali się na spacer po świecie filmu i zapraszali, by do nich dołączyć. Ruszajmy więc.
Na początek: Art of Disney Animation, centrum edukacyjne, w którym można rysować własne kreskówki i nagrać dialogi. Po przeciwnej stronie wznosi się inspirowany mrocznym serialem „The Twilight Zone” hotel Hollywood Tower, w którym, jak głosi legenda, zatrzymywały się największe gwiazdy kina. Do czasu, kiedy nie pochłonęła ich złowieszcza winda, którą można pojechać, by na własnej skórze doświadczyć tajemniczego zniknięcia.
Dalej: CineMagique, czyli przegląd ponadczasowych scen z filmów, oraz Armagedon – galeria efektów specjalnych, angażujących obraz, dźwięk i wstrząsy. W pawilonie Ratatouille czeka karkołomna przejażdżka w 3D połączona z doznaniami zmysłowymi – to najnowszy punkt programu francuskiego Disneylandu, dowodzący magii filmowej iluzji.
Głodni nie tylko wrażeń? Zanim się obejrzymy, filmowy obraz staje się rzeczywistością i kończymy wycieczkę we wnętrzu restauracji, w której meble zrobione są z nienaturalnie dużych kapsli, korków i szpulek do nici. Kto oglądał bajkę o szczurku Remim, rozpozna to miejsce. Fani „Piratów z Karaibów” mogą wybrać tawernę serwującą owoce morza, a miłośnicy Dzikiego Zachodu – steakhouse specjalizujący się w potrawach z grilla.
Zasada „dla każdego coś miłego” obowiązuje również noclegi. Ponieważ atrakcji Disneylandu starczy na co najmniej kilka dni, warto zarezerwować hotel przy samym parku. Do wyboru są różne przedziały cenowe i style: południowy motel Santa Fe, nadmorski Newport Bay Club, imitujący Dziki Zachód zajazd Cheyenne lub Sequoia Logde dla ceniących przyrodę amerykańskich parków narodowych.
BAJKOWO I BAJECZNIE
Tłumy widzów, muzyka, tancerze w barwnych kostiumach i ruchome platformy z bajkowymi scenami – widowiskowe parady odbywają się kilka razy dziennie.
NIEKOŃCZĄCA SIĘ OPOWIEŚĆ
Disneyowi, mistrzowi animacji, zależało, aby jego goście czuli się jak w filmie, płynnie poruszając się między scenami i niepostrzeżenie zmieniając scenografię. To wrażenie udało się osiągnąć dzięki połączeniu kilku czynników.
Poza dobrą komunikacją i dopracowanymi makietami gościom towarzyszy starannie dobrana muzyka. Dźwięki zaczarowanego lasu przechodzą w karaibskie rytmy, a te w takty nowojorskiej orkiestry. Architekci i dekoratorzy wnętrz zapewniają wierne przeniesienie scenografii z filmów, stosując odpowiednie kolory oraz fałszywą perspektywę, czyli wznoszenie coraz mniejszych kondygnacji, przez co budynek wydaje się dużo wyższy niż w rzeczywistości.
O oprawę roślinną dba siedemdziesięciu ogrodników, którzy strzygą żywopłoty w kształty baśniowych postaci, a drzewka porastające miniaturowe aleje przycinają do wysokości proporcjonalnej do zabudowań. Każda z krain ma swoją strefę klimatyczną, pozorowaną przez wyselekcjonowane gatunki roślin. Mamy więc kaktusy i karłowate krzewy wśród rudych skał Arizony, bambusy, rośliny znad Morza Śródziemnego i wytrzymałe, odporne na mróz palmy w strefie wysp skarbów, a wokół nawiedzonego domu sztucznie zapuszczony ogród i pochyłe cedry przypominające duchy.
Park zatrudnia cały sztab kostiumografów, choreografów i tancerzy. Kilka razy dziennie odbywają się parady, przedstawienia i pokazy taneczne. O różnych porach dnia alejkami przechadzają się Pluto, Goofy, Donald, Daisy i Minnie. Największa gwiazda, Miki, przyjmuje indywidualne wizyty w swojej prywatnej garderobie.
Disneyland to perfekcyjnie funkcjonujące przedsiębiorstwo, w którym nie ma miejsca na przypadek. Ani na wypadek, bo wszystkie atrakcje przechodzą badania techniczne dwa razy dziennie. Nocą, kiedy bramy się zamykają, światła nie gasną. Po zmroku park ponownie się zaludnia: technicy, ogrodnicy i sprzątacze przystępują do dzieła, żeby rano wszystko znów było jak w bajce.
Zanim wybije godzina zamknięcia parku i goście jak Kopciuszek będą musieli opuścić bal, wszyscy gromadzą się wokół zamku. Codziennie po zmroku zaczyna się przedstawienie Disney Dreams – popisowy show z udziałem świateł, fontann i fajerwerków. Zamek ożywa muzyką, głosami i animowanymi wizerunkami postaci, które przewijają się w międzypokoleniowym kalejdoskopie wspomnień ulubionych bajek. Jest słodko, dziecinnie i kiczowato, ale wzruszająco.
– Ten park wiele dla mnie znaczy – powiedział Disney w jednym z wywiadów. – To coś, co nigdy nie zostanie definitywnie zakończone, coś, co wciąż będę mógł rozbudowywać, poszerzać i doskonalić. Coś, co żyje.
Moment, kiedy tłumy wiwatują pod rozświetlonym zamkiem, doskonale oddaje, do czego dążył. Udało mu się. Bajka nigdy się nie kończy.