Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2006-10-01

Artykuł opublikowany w numerze 10.2006 na stronie nr. 50.

Europa ma piramidę. Nawet nie jedną, ale od razu trzy. Tak przynajmniej twierdzi Semir Osmanagić, serbski archeolog od lat mieszkający w USA, który w miejscowości Visoko, trzydzieści pięć kilometrów na północ od Sarajewa, od kwietnia prowadzi prace wykopaliskowe. Uważa, iż natrafił na ślady największej prehistorycznej sensacji starego kontynentu.

– Jestem przekonany, że wzgórze Visocica było kiedyś piramidą – mówił Osmanagić pod koniec marca, przed przystąpieniem do wykopalisk. – Już sam kształt góry jest wielce podejrzany: jej stożek jest bowiem nadzwyczaj regularny, szczyt natomiast nienaturalnie płaski, tak jakby miała to być szczytowa platforma. Ponadto góra jest dokładnie zorientowana względem stron świata, co jest regułą wśród konstrukcji megalitycznych, do których zaliczają się piramidy. Jakby tego było mało – towarzyszą jej dwa nieco mniejsze wzgórza o podobnie regularnych kształtach, tworzące wraz z Visocicą trójkąt równoboczny. To wszystko nie może być tylko przypadek, bo – jak na jeden raz – byłoby ich zdecydowanie za dużo.
Tak było przed czterema miesiącami. Od tego czasu zaszły pewne zmiany. Teksański badacz wraz ekipą, na którą składa się dwóch archeologów, geolog i entuzjastycznie nastawieni wolontariusze, zaczął się stopniowo wgryzać w domniemane zbocze piramidy. To, co ukazało się jego oczom, jeszcze bardziej utwierdziło go w poprzednich przypuszczeniach.
– Już pierwszego dnia wykopalisk – co wprost niewiarygodne! – natrafiliśmy na wylot podziemnego tunelu, który zaczyna się u podnóża piramidy – opowiada. – Następnie, po zdjęciu darni i niewielkiej warstwy ziemi, odsłoniliśmy kilkanaście regularnie obciosanych kamiennych bloków, które w moim przekonaniu niegdyś stanowiły warstwę licującą powierzchnię boczną piramidy. Po pierwszym miesiącu prac potrafiliśmy zlokalizować też domniemane strefy wejść do wnętrza piramidy. Jesteśmy przekonani, że tworzy ją sieć podziemnych komór i korytarzy, które są odpowiedzialne za wiele anomalii, obserwowanych tu od niepamiętnych czasów. Gdy zaczynaliśmy prace mieliśmy w rękach tylko poszlaki. Teraz zmieniły się one w dowody. W miarę postępu prac, na pewno będzie ich przybywało.
45-letni Semir Osmanagić jest w pełni świadom, że jak tak dalej pójdzie, ma wielkie szanse wprawić w wielkie zakłopotanie niejednego sędziwego archeologa. Dlatego nie zamierza poprzestać tylko na wstępnych sondażach archeologicznych i już dziś deklaruje, iż wykopaliska będą trwały co najmniej kilka lat, jeśli nie dłużej. Teren, który chce objąć badaniami, jest bowiem ogromny, tak samo jak ogromna – w piramidalnej skali – jest Visocica. Jej wysokość – licząc od podstawy – wynosi 220 metrów, podczas gdy wysokość największej dotąd znanej piramidy – piramidy Cheopsa z Gizy – to 146,6 metra. Gdyby więc góra ta rzeczywiście miała się okazać piramidą, natychmiast stałaby się piramidą największą.

 

 

Anomalii...


...związanych z Visocicą rzeczywiście było zawsze wiele. Na przykład – śnieg, jeśli spadł, to na jej zboczach zwykle utrzymywał się dłużej niż na innych wzgórzach. Wnioskowano z tego, że góra bardziej wychładza się niż inne wzniesienia w okolicy. Dlaczego? Bo pewnie w jej wnętrzu są jakieś nieznane korytarze i przejścia – tłumaczyli sobie mieszkańcy pobliskiego miasteczka Visoko. Przytaczali też pewne zdarzenia z czasów drugiej wojny światowej, które utkwiły im w pamięci. Na przykład, gdy w pobliżu góry spadały bomby lotnicze, odgłos ich wybuchu dochodził jakby spod ziemi – jakby cała góra była w środku pusta i działała jak pudło rezonansowe jakiegoś gigantycznego instrumentu. To, na co od kwietnia natrafił tu Osmanagić, zdaje się to potwierdzać.
- Do tej pory, posługując się georadarem, we wnętrzu góry namierzyliśmy około czterech kilometrów wewnętrznych tuneli – mówi archeolog, który z uwagi na kapelusz z szerokim rondem przez miejscowych nazywany jest Indiana Jonesem. – Jestem pewny, że jest ich jeszcze więcej, a także – jak przypuszczam – prowadzą one do jakichś większych komór i pomieszczeń. Odnalezione przez nas ślady ludzkiej ingerencji w ten masyw są w tej chwili oczywiste. Już to jest sensacją. A przecież to dopiero początek.
Faktu, iż mimo wszystko jest zbyt wcześnie, by Visocice nazywać piramidą, Osmanagić nie przyjmuje do wiadomości: – Przecież to wzgórze zawsze tak tu było nazywane. Widać, jak wiele razy w historii i tym razem intuicja ludzi nie zawiodła. Wystarczy przypomnieć Heinricha Schliemanna, który zawierzył legendzie. I co? Tylko dzięki temu odkrył mityczną Troję!

 

 

Piramida w Europie!


Dla wielu brzmi to jak herezja. Optymizm pod tym względem panuje w zasadzie tylko u samego podnóża Vicocicy, gdzie na tym, żeby to odkrycie okazało się prawdziwe, ludziom najbardziej zależy. Wiadomo. Jest bezrobocie. Rany niedawnej wojny jeszcze dalekie są do zaleczenia. Nawet jeśli na samej powierzchni ich nie widać, tkwią głęboko w duszy. By się ich pozbyć – piramida, na dodatek piramida największa, mogłaby się bardzo przydać.
Słowem – nawet gdyby piramidy nie było, trzeba by ją... wymyślić! Niektórzy nawet twierdzą, że tak właśnie jest – że to wszystko to tylko genialny pomysł miejscowego mera...
W sprzedaży pojawiła się już trójkątna – przypominająca piramidę – pizza i gliniane, wypalane modele Visocicy, ochrzczone mianem Piramidy Słońca. Już – jak grzyby po deszczu wyrastają pensjonaty i bary szybkiej obsługi. Trzykrotnie wzrosła też frekwencja w miejscowym muzeum archeologicznym. Zaczyna się piramidalny boom?
Owo muzeum to ważne miejsce. Prawdę mówiąc, to właśnie w nim zaczęła się ta cała piramidalna historia. Bo to Senad Hodovic – jego dyrektor – pierwszy zwrócił uwagę Osmangicia na tajemniczy, regularny stożek Visocicy i skłonił go do przyjazdu do Bośni w 2005 roku. Gdy razem wdrapali się na wierzchołek domniemanej piramidy i gdy Osmanagic w oddali ujrzał drugie bliźniacze wzniesienie, przypomniało mu się to, co widział w Ameryce Środkowej.
Przez lata wyspecjalizowałem się w rozpoznawaniu zdemolowanych i zasypanych piramid, kryjących się pod powierzchnią różnych wzgórz – opowiada. – Widziałem ich setki – głównie w Ameryce Środkowej, ale nie tylko. Także w Peru, w Chinach i nad Środkowym Wschodzie.
Charakterystyczne jest to, iż piramidy, o których opowiada Osmanagić, rzadko kiedy występują w pojedynkę. Najczęściej budowano je grupowo. To, co ujrzał w Visokiem, przywiodło mu na myśl piramidy Quetzalcoatla, Słońca i Księżyca z meksykańskiego Teotihuacan. Właśnie dlatego trzy domniemane piramidy z Bośni nazwał piramidami Smoka, Słońca i Księżyca.
Nie mógł nie pomyśleć jeszcze o jednej piramidzie – o pochodzącym z tego samego regionu świata, doskonale sobie znanym wzgórzu Tepanapa z Choluli nieopodal Puebli. Na jego szczycie Hiszpanie, po konkwiście, nie wiedząc, że budują na szczycie dawnej prekolumbijskie piramidy, wznieśli Sanktuarium Matki Boskiej Boleściwej! Dopiero w wiele lat później, gdy Indianie z podnóża góry zaczęli wydobywać kamienne bloki potrzebne do rozbudowy miasta potwierdziły się pogłoski, które na ten temat krążyły po okolicy od dziesięcioleci.

 

 

Czy tu, w Visocicy, będzie podobnie?


Takiego zdania, oprócz Hodovica i Osmanagicia, jest także Nadja Nukić – geolog która w masywie góry odnalazła piętnaście anomalii, wskazujących na to, iż przynajmniej niektóre partie wzgórza nie są tworem natury, ale dziełem rąk ludzkich. – Razem z Nadją natrafiliśmy na warstwy, które nazwaliśmy fałszywym betonem - opowiada Osmanagić. – Była to nienaturalna mieszanka żwiru, z którego zostały uformowane bloki pokrywające podstawę wzgórza. Być może góra istniała tu już zawsze, a jakaś starożytna cywilizacja tylko ją... udoskonaliła i – pokrywając prymitywnym betonem – nadała jej bardziej regularne kształty. Być może właśnie tak ta piramida powstała.

 

 

Za i przeciw


Ten scenariusz wydaje się najbardziej prawdopodobny. W historii działo się tak zresztą niejednokrotnie. Przykładem tego mogą być chociażby gigantyczne rzeźby z płaskowyżu Marcahuasi w Peru, których pochodzenie przez wiele dziesięcioleci spędzało sen z powiek i eksplorerom, i naukowcom.
W tym dzikim zakątku Andów, na ogromnej górze stołowej, zachowały się bowiem kamienne giganty, o których przez długi czas nie było wiadomo, czy są silnie zerodowanymi rzeźbami – tworami jakiejś nieznanej kultury i cywilizacji, czy też naturalnym owocem wietrzenia. Dopiero kilka lat temu, w 1998 roku, udało się jednoznacznie rozstrzygnąć ten dylemat. Okazało się, że giganty z Marcahuasi są skalnymi ostańcami, które kilka tysięcy lat przed naszą erą poddano starannemu retuszowi – nadając im fantazyjne kształty ręką człowieka.
Znów trzeba powtórzyć pytanie – czy tu mogło być podobnie? Czy zadziałały tu zbliżone mechanizmy? Czy Visocica istniała już zawsze i jest tworem w pełni naturalnym i tylko nieco ją w przeszłości „udoskonalono”? – To chyba...

najbardziej prawdopodobna hipoteza – przyznaje Osmanagić. – Choć, rzecz jasna, jest jeszcze stanowczo za wcześnie, żeby cokolwiek jednoznacznie wyrokować... Z drugiej strony Silbery Hill – datowany na przeszło dwa i pół tysiąca lat przed naszą erą gigantyczny kurhan z okolic Avebury w Wielkiej Brytanii – w całości został usypany rękoma człowieka! Kto więc wie, czy i tu, w Vosokiem, nie czeka nas podobna niespodzianka!
Skala przedsięwzięcia w Bośni musiałaby być jednak nieporównywalnie większa. Ziemny stożek Silbury Hill liczy niewiele ponad czterdzieści metrów wysokości, tu natomiast mamy dwieście dwadzieścia. Kubatura Visocicy przekracza więc w sumie kilkadziesiąt razy objętość wzgórza z Avebury. Jej datowanie zapewne też musi być całkiem inne.
Moim zdaniem – mówi Osmanagić – czas powstania bośniackiej Piramidy Słońca sięga kilkunastu tysięcy lat przed naszą erą. Visocicę wiązać trzeba chyba z obecnością na tych terenach Ilirów – ludów znacznie wcześniejszych niż Słowianie. Rzecz w tym, że o Ilirach wiemy naprawdę niewiele. Być może okaże się, że plemiona te były znacznie wyżej rozwinięte, niż do tej chwili byliśmy skłonni przypuszczać.
Jest jeszcze jeden szkopuł – bo jeśli piramida miałaby być tylko modelowana w istniejącym wzgórzu, to co począć z jej – ponoć – perfekcyjnym astronomicznym usytuowaniem?

 

 

...Dajcie mi górę....?


Bardzo sceptycznie na możliwość wznoszenia – czy choćby „retuszowania” – piramid w Bośni, zapatrują się na co dzień obcujący z piramidami egiptolodzy. – Nie wydaje mi się to zbyt prawdopodobne – mówi profesor Karol Myśliwiec – szef polsko-egipskiej misji archeologicznej w Sakkarze. – Żeby coś takiego potwierdzić, trzeba by wykonać bardzo długie i skrupulatne badania terenowe. Podobnego zdania jest profesor Krzysztof Makowski, znawca archeologii prekolumbijskiej. – Ci panowie – stwierdza – mówią: „Dajcie mi górę, a udowodnię wam, że kiedyś była to piramida”. Niestety, to nie takie proste.
Inaczej na problem patrzy amerykański filozof Ken Wilber. Uważa, iż piramidy są podświadomie odtwarzanymi przez ludzi wszystkich ras i wszystkich kręgów kulturowych modelami ludzkiej duchowości.
Są materializacją ludzkiego dążenia do transcendencjido przebijania się i pięcia na coraz wyższe piętra świadomości. Właśnie dlatego wznoszono je zawsze i wszędzie. Imperatyw ich budowania jest głęboko zakorzeniony w naszej psychice. Dlaczego więc nie miałoby być ich także w Europie? Prawdę mówiąc, ich brak na tym kontynencie zawsze mnie niepokoił...
Takie postawienie sprawy bardzo cieszy Semira Osmanagicia i mobilizuje go do pracy.
Kopie dalej.