Dotarłam do wioski Ban Ta Klang, celu mojej podróży. Ziemia była wypalona od słońca i czerwona jak cegła. Drewniane domki, stojące na długich cienkich nogach, wyglądały jak złowrogie wieże strażnicze. Ale w stan zdziwienia nie wprawiała mnie ogniście zabarwiona gleba czy widok dziwacznych budynków, lecz to, że przy każdej chacie przywiązany na łańcuchu stał słoń.
Słonie wyciągały w moją stronę węszące trąby i rozkładały uszy. Długo wpatrywałam się w ich inteligentnie spoglądające oczy. Cudowne chwile kontemplacji w ich towarzystwie przerwał mi jednak Wills, koordynator Surin Project. Pokazał mi bardzo skromny pokój. Na drewnianej podłodze leżał materac przykryty dziurawą moskitierą, obok stał biały elektryczny wiatrak. Ściany oraz sufit pokrywały nieszczelne deski. Łazienka stała na dworze, wyposażona w małą ubikację i beczkę z zimną wodą.
Znajdowałam się na terenie występowania dengi, choroby wirusowej roznoszonej przez lokalne komary. Lniana koszula i spodnie nasączone repelentem musiały stać się nieodłącznymi towarzyszami mojej codzienności. W takim stroju duszny i gorący klimat Tajlandii był nie lada wyzwaniem, więc chłodzące kąpiele w lodowatej wodzie z beczki stawały się ukojeniem.
Dostępny PDF
PRZYWIĄZANY DO CZŁOWIEKA
Łańcuch uwiązany do nogi, a czasem do dwóch, wydeptana ziemia, sterta trzciny cukrowej pod nogami i wiecznie prażące słońce – tyle słoniowi w Azji oferuje człowiek, dla którego ciężko pracuje, często utrzymując całą jego rodzinę.
PRZEZ ŻOŁĄDEK DO RĘKI
Słonie uwielbiają jeść dużo i ciągle. Czas karmienia to okazja do nawiązania bliskiej relacji ze zwierzęciem, zapoznania go z zapachem i delikatnością ludzkiej dłoni. Jeśli wolontariusz dobrze się spisze, słoń będzie poszukiwał jego ręki nie tylko dla przysmaku.
SŁONIE GĘSIEGO
Zwierzęta z Surin Project codziennie podejmowały godzinny marsz w stronę rzeki. Idąc gęsiego, od czasu do czasu posypywały się piaskiem oraz zrywały smakowite liście z drzew, a gdy wyczuwały zbliżającą się kąpiel, przyspieszały kroku.
DUŻA RODZINA
Dzień wolontariusza opiekującego się słoniami w Ban Ta Klang rozpoczynało porządkowanie ich stanowisk z niedojedzonej nocą trawy i trzciny cukrowej. Kolejne czynności dnia wiązały się już tylko z zapewnianiem zwierzętom przyjemności – wypięciem z łańcuchów, karmieniem owocami, spacerami po lesie oraz kąpielami błotnymi i rzecznymi. Słonie zgłoszone przez swoich mahoutów – trenerów i hodowców – do Surin Project mają szczęście. Życie pozostałych zwierząt ogranicza się tutaj do metrowego łańcucha, areny cyrkowej i turystycznych usług na ulicach.
Dziś umiejętność tresury słoni i dostarczanie przy ich udziale atrakcji turystom stanowi często jedyne źródło utrzymania rodzin w wiosce. Część mieszkańców obsługuje niewielki cyrk, zlokalizowany na jej środku. Inni wczesnym rankiem wyruszają na grzbiecie słonia w kierunku większych miast. Słonie wożą turystów za dnia, a zabawiają sztuczkami nocą.
Niegdyś wolno żyjące, liczne słoniowe rodziny zamieszkiwały ogromne obszary tropikalnych lasów, dziś ich widok należy do rzadkości. Są to bardzo inteligentne zwierzęta, a ich poziom odczuwania i wyrażania emocji przyrównuje się do ludzkiego. Najbardziej emocjonalnym wydarzeniem w słoniowym klanie jest przyjście na świat słoniątka. Wszystkie ciotki, babki i rodzeństwo nie mogą wtedy powstrzymać ciekawości i chęci dotknięcia maleństwa. W wychowaniu malca matka może liczyć na pomoc wszystkich w klanie. Przy takiej liczbie niań słoniątko czuje się bezpiecznie.
Słonie znają się doskonale i są ze sobą uczuciowo związane. Mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Gdy ktoś zgubi się, natychmiast wszczynany jest alarm, po którym rozpoczynają się energiczne poszukiwania. W stadzie narasta wyraźny niepokój, a odnalezienie zguby zawsze wiąże się z niepohamowaną radością, rodzina wita wtedy delikwenta głośnym trąbieniem.
Ogromną tragedią jest dla nich śmierć. Słonie opłakują zmarłych. Godzinami stoją w zadumie nad ciałem. Matki wpadają w depresję po stracie swoich dzieci, a słoniątka umierają z tęsknoty za utraconą matką. Znane są przypadki słonic, które przez kilkanaście dni stały w bezruchu nad ciałem swoich maleństw, nie jedząc i próbując je podnieść. Stado w takich chwilach wspiera matkę, przynosi jej kawałki owoców, usiłując nakarmić.
ŁAMANIE CIAŁA I DUSZY
Żaden słoń nie godzi się na życie w niewoli dobrowolnie. Tresura do pokazów cyrkowych, do wożenia turystów na grzbiecie czy wyciągania pni drzew z lasu rozpoczyna się już w wieku dwóch lat. Wtedy też odbiera się słoniątko matce. Samicę unieruchamia się w poskromie, a słoniątko odciąga od niej za pomocą łańcucha. Towarzyszą temu przeraźliwe krzyki i rozpaczliwe nawoływania oraz okropny brzęk łańcuchów zawieszonych na stawiającym opór malcu. „Najwartościowszym” dla treserów łupem są słoniątka dziko żyjące, więc wolne od wad genetycznych, na które mogą cierpieć te rodzące się w niewoli. Aby wykraść je dzikiej słonicy, trzeba jej odebrać życie, gdyż nie odda ona swego dziecka dobrowolnie. Kłusownicy stosują więc ziemne pułapki, trucizny, broń palną.
Tresura zaczyna się od rytuału „przełamania duszy słonia”. Słoniątko, unieruchomione w drewnianym poskromie, jest poddawane pięciodniowemu głodzeniu oraz zapoznawaniu z bólem zadawanym ostrą częścią metalowego haka do tresury. Słonik doznaje po tym głębokich ran na uszach, głowie, karku, trąbie, w pachwinach i innych wrażliwych okolicach ciała. Pierwszy etap tresury przeżywają tylko najsilniejsze osobniki. Jego celem jest uświadomienie zwierzęciu, że nieposłuszeństwo będzie wiązać się z bolesną karą. Kolejnym etapem jest tresura właściwa. Odpowiednio przewiązując zwierzę i pociągając za liny, treser uzyskuje pożądaną przez siebie pozycję ciała zwierzęcia – stanie na głowie, siadanie na piłce, kłanianie się. W trakcie tych czynności słoń uczony jest kojarzenia wymuszonej pozycji z miejscem ucisku hakiem – za uchem, pod okiem, na grzbiecie, pod pachą.
Wytresowane zwierzęta trafiają do punktów trekkingowych na ulicach azjatyckich miast oraz wykorzystywane są do pozyskiwania drewna z lasów Azji, które następnie kierowane jest na międzynarodowy handel oraz produkcję papieru. W ten sam sposób tresuje się też słonie do cyrków na całym świecie.
Warunki życia w niewoli nie są nawet zbliżone do tych na wolności. Słonie w naturze poświęcają 20 godzin dziennie na poszukiwanie pokarmu i posilanie się. Do takiego trybu życia przystosowany jest ich organizm i przewód pokarmowy. Pokonują przy tym olbrzymie odległości, zużywając na bieżąco swoje zasoby energetyczne i sukcesywnie dostarczając nowych. W niewoli natomiast większość czasu stoją przywiązane do słupa. Właściciele pętają im łańcuchem stopy, co całkowicie uniemożliwia poruszanie się.
Ważnym warunkiem zachowania dobrego samopoczucia zwierzęcia jest kontakt z innymi osobnikami, możliwość uczestniczenia w życiu rodzinnym daje zwierzęciu poczucie komfortu psychicznego. Tymczasem zbyt wczesne odłączenie od matki, odosobnienie, niemożność wydatkowania nadmiaru energii oraz permanentny stres w warunkach hodowlanych doprowadza zwierzęta do zaburzeń psychicznych. Frustracja objawia się napadami szału i agresji, które nie są obserwowane w naturze. Pojawia się stereotypia, charakteryzująca się powtarzaniem przez dłuższy czas tych samych czynności (wahadłowe ruchy głowy, kręcenie trąbą), zwierzęta popadają w depresję.
Brudny słoń to zdrowy słoń. Błotna kąpiel usuwa pasożyty z ich skóry, chłodzi oraz chroni przed poparzeniami słonecznymi. Dlatego te dzikie nigdy nie zapominają o prozdrowotnej czynności, którą jest wizyta w błotnej sadzawce. Podczas wypraw trekkingowych zamiast kąpieli błotnych słoniom „gwarantuje się” całodzienną kąpiel słoneczną, toteż zwierzęta często zapadają na udar lub cierpią z powodu przegrzania i ran pooparzeniowych.
Pomimo wielkich gabarytów kręgosłup tego zwierzęcia jest bardzo wrażliwy na obciążenia. Przesilenie kręgosłupa podczas dźwigania turystów czy wyciągania pni z lasu może wiązać się z jego poważnymi uszkodzeniami, wywołującymi nawet złamania, które uniemożliwiają poruszanie się.
Pracując na miejskich ulicach, pod wpływem ekspozycji na ciągły hałas i nadmierne oświetlenie nocą, słonie tracą wzrok i słuch. Z kolei nienaturalne podłoże, jakim jest twardy i gorący asfalt, doprowadza do poważnych urazów stóp. Słonie występujące w cyrkach mają ropnie skórne powstałe w miejscach dziur po uderzeniach hakiem używanym do tresury, mają też zespół stresowy i izolacyjny.
Po tym dramatycznym opisie nasuwa się tylko jeden wniosek: dzikie zwierzęta nie są przystosowane do życia obok człowieka.
OCH, JAKIE PIĘKNE ZDJĘCIE...
Wielu przybywa tu tylko po to, aby odbyć egzotyczną przejażdżkę na słoniu, uwiecznioną wspaniałym zdjęciem. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że kiedyś ten sam las był domem zwierzęcia, gdzie chodziło ono wolne i nieograniczone ludzkim pragnieniem posiadania.
MOKRY SŁOŃ TO SZCZĘŚLIWY SŁOŃ
Są wspaniałymi pływakami, a woda daje im możliwość ochłody, oczyszczenia skóry oraz zabawy w stadzie. Na zdjęciu – słonice Fah Sai i Euang Luang podczas kąpieli nieopodal Ba Ta Klang. Ich gabaryty nie pozwalały tu na pełne zanurzenie, ale one rozwiązywały ten problem, kładąc się lub wzajemnie ochlapując.
WYJŚCIE Z PUŁAPKI
Słonie, z którymi współpracowałam w Surin Project, miały za sobą przykre doświadczenia, a pracę z nimi porównuję do resocjalizacji polegającej na ponownym przystosowywaniu do życia podobnego temu w naturze. Codzienne spacery i kąpiele stwarzały im możliwość zaznania wolności. Dawaliśmy im też po kilka godzin na samodzielne decyzje i naturalne zachowania. Wtedy same wyznaczały sobie granice, na przykład same wybierały rodzaje zrywanych liści czy kierunki spacerów. Obserwacja zmian zachodzących w ich osobowości była czymś niezwykłym. Znowu poznawały, jak to jest być słoniem – prawdziwym, niezależnym, wolnym. Wybuchy radości, żywe zainteresowanie terenem, ale jednocześnie spokój i delikatność podczas wykonywanych czynności – tak wygląda wzorzec zdrowego zachowania słoni. To życie, jakiego potrzebują!
Najlepszym więc rozwiązaniem byłoby przywracanie ich naturze. Lecz istnieje pewien problem. Otóż w Azji powierzchnia leśna znika w zastraszającym tempie. W samej Tajlandii wykarczowano ponad 70 proc. terenów zielonych. W przyrodzie brakuje dla słoni miejsca. Ich obecność u boku człowieka przyjęto zatem za normę, którą być nie powinna. Zniewolone i wytresowane stanowią też nie lada przynętę dla głodnych egzotyki turystów. Przejażdżki na słoniach, cyrkowe sztuczki z udziałem zwierząt to jedne z najpopularniejszych rozrywek w Azji. Walka o poprawę warunków życia tych zwierząt w Azji mogłaby się wydawać syzyfową pracą. Wydrukowane na ekologicznym papierze i przytwierdzone do słupa w miejscu spotkań wolontariuszy mądre słowa: „Bądź zmianą, którą chcesz widzieć w świecie” dodawały jednak otuchy i sensu mojej osobistej walce o przyszłość azjatyckiego słonia. Codziennie, z dwunastoma słoniami zgłoszonymi do projektu Surin, starałam się przekonać pozostałych mieszkańców wioski do włączenia się w tę ekologiczną, korzystną dla zwierząt działalność.
Akcentowałam to przede wszystkim swoją postawą – wrażliwością, opiekuńczością i delikatnością w obchodzeniu się ze zwierzętami. Spacerowałam wśród leśnej gęstwiny obok nich, obserwowałam je i nadzorowałam, czyściłam w wodzie, karmiłam owocami i liśćmi bambusa. Nigdy nie wsiadałam na żadnego słonia! Produkowałam ekologiczny papier ze słoniowych odchodów. Moje podejście miało być przykładem dla opiekunów słoni w wiosce, zachęcającym ich do polepszania warunków życia zwierząt i rozumienia ich potrzeb.
Wśród wielu motywujących cytatów znalazłam jeszcze jeden: „Edukacja jest najpotężniejszą bronią mogącą zmienić świat”. W myśl tej sentencji sporą część swojej pracy poświęciłam rozmowom z turystami zwiedzającymi Tajlandię. W konfrontacji ze słoniową rzeczywistością wyrażali zdziwienie i zakłopotanie, a ponad połowa z nich nie znała faktów związanych z warunkami utrzymania, przebiegiem tresury i statusem gatunku.
Ze względu na brak możliwości przywracania zwierząt naturze, spowodowanej nieustannym karczowaniem powierzchni zielonych głównie na papier, działania edukacyjno-ekologiczne są obecnie jedną z niewielu możliwych form ochrony słonia azjatyckiego. Został on wpisany na listę gatunków zagrożonych wyginięciem we wszystkich krajach występowania.