Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2015-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2015 na stronie nr. 76.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Błażyca,

Abrakadabra makabra


W Tanzanii czarownicy wykorzystują ludzkie szczątki. W Buhembie gość kursował po wiosce i nocami okaleczał dziewczęta. Krew miała być ofiarowana w miejscach, gdzie szukają złota. Z czarownictwem wiążą się rytualne morderstwa. No i jeszcze jest krwawe yowe…

Z Edwinem Soko, szefem tutejszej asocjacji żurnalistów OJADACT podejmującej sprawy kryminalne, spotykamy się w House of Media, w malowniczej Mwanzie. Miasto, dziś jedno z czołowych dla gospodarki kraju, przez mieszkańców określane jest jako Rock Town – tak od bajecznego budownictwa na okalających je skałach, jak i od Skały Bismarcka, przypominającej o niemieckich zakusach na te ziemie na przełomie XIX i XX wieku.
Edwin w szarym uniformie à la Juliusz Nyerere wprowadza mnie w temat działalności OJADACT, prezentując slajdy i artykuły. Do pokoju wchodzą co jakiś czas kolejne osoby zaangażowane w projekt. Następują ceremoniały pozdrowień, wymiana informacji. Do pamiątkowego zdjęcia ustawiają się dziennikarze z różnych mediów. Filigranowa Michelle Mwanahamisi mówi o częstych tu przypadkach zaszywania kobietom narkotyków w macicy. I pyta, czy w Polsce też to się zdarza. I co ja mam ci, Michelle, odpowiedzieć?

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

 

MAJI MAJI I ZULUS CZAKA

 

Wieczór spędzamy w Butiamie, kilkaset metrów od rodzinnego domu Juliusa Nyerere, pierwszego prezydenta Tanzanii, ojca narodu, syna wodza plemienia Wazanaki, Nyerere Burito, i jego piętnastej żony Mgayi, zmarłej w wieku 108 lat, w 1997 roku. To Juliusowi, który do pamięci potomnych przeszedł jako Mwalimu, kraj zawdzięcza silne poczucie tożsamości narodowej i suahili jako wspólny język dla 127 grup etnicznych. Mwalimu, co znaczy nauczyciel, to postać barwna. Ceniony i kochany przez swoich, nie do końca rozumiany poza Afryką, był człowiekiem wizji, ideałów i – co nie tak oczywiste u polityków – pokory i prostoty. Jego ascetyczny styl życia wzbudzał szacunek, a za zdecydowane odrzucenie bogactw i obrzydzenie do wszelkich przejawów korupcji nazywano go „Pan czyste ręce”.
Wyjątkowo jak na burzliwe lata sześćdziesiąte, proces odzyskiwania niepodległości przez Tanzanię odbywał się w miarę pokojowo. Był to czas dyskusji o tym, czy jest możliwe dla Afrykanina, aby był przywódcą kraju, i czy dla Tanganiki możliwa jest niepodległość. – Fakt odzyskania niepodległości przez Indie w 1949 r. był wielką inspiracją dla ojca. Podobnie spotkania z ludźmi z Ghany, która jako pierwsza odzyskała niepodległość 6 marca 1957 r. – mówił podczas naszego wcześniejszego spotkania jego syn Madaraka.

 

BRYGADA KRYMINALNA

Dziennikarze z Mwanzy, członkowie OJADACT, organizacji podejmującej sprawy kryminalne.

NAUCZYCIEL I PIERWSZA DAMA

Julius Nyerere – Mwalimu, czyli nauczyciel, ojciec narodu, pierwszy prezydent Tanzanii, z małżonką Marią w tradycyjnych strojach ludu Zanaki. Zdjęcie z kolekcji pamiątek w muzeum w Butiamie.

JEDŹCIE Z BOGIEM

Tanzańskie drogi, jak choćby ta z Musomy do Aruszy, do bezpiecznych nie należą, ale podróżni wierzą, że zawsze czuwa nad nimi Siła Wyższa.


Lecz teraz jestem z Edwinem, z którym rozmawiamy o nieco starszej historii kraju, a nawet bratamy się bezczelnie z legendą samego Zulusa Czaki, twórcy i władcy jednego z największych imperiów podrównikowej Afryki, który dysponował ponad czterdziestotysięczną dobrze zorganizowaną armią. Mój przyjaciel opowiada o rebelii Maji Maji, co w lokalnym języku oznacza „woda, woda”. Była to rewolta, jaką dwanaście plemion wznieciło w 1905 roku przeciw niemieckim kolonizatorom, którzy wkroczyli tu w 1885 roku, roszcząc sobie prawo do ziem dumnych ludów Ruguru, Zanaki, Bena, Yao i jeszcze kilku innych, których nazwy nie pomnę.
Na czele powstania stanął wówczas król Mkwawa. Miał on umysł stratega i intuicję czarownika. Błogosławił wodę, którą podawał do wypicia wojownikom, zapewniając, że dzięki temu kule białego człowieka krzywdy im nie wyrządzą, bo przemienią się w wodę.
Tak o tych wydarzeniach mówił Nyerere na forum ONZ 20 grudnia 1956 r.:
 „Przez piętnaście lat, pomiędzy rokiem 1885 i 1900, mój lud, z łukami i strzałami, dzidami i tarczami, nożami i zardzewiałymi muszkietami, walczył desperacko, by przepędzić Niemców. Ale przewaga sił była przeciw nim. W 1905 roku, w słynnej rebelii Maji Maji, spróbowali ponownie po raz ostatni przepędzić Niemców. I ponownie przewaga sił była na ich niekorzyść. Niemcy z charakterystycznym okrucieństwem zdławili rebelię, dokonując masakry blisko 120 tysięcy osób”.
Ale i niemieckie panowanie rozpłynęło się w ferworze wydarzeń historii wskutek klęski Niemiec na frontach I wojny światowej. I tym sposobem plemiona Tanganiki, pomimo że niektóre z nich zawierzyły magicznej właściwości wody, wpadły z deszczu pod rynnę kilkudziesięciu kolejnych lat pod protektoratem Korony Brytyjskiej, konsekwentnie wdrażającej zachłanną maksymę „dziel i rządź”.
W swojej opowieści Edwin prowadzi mnie dalej poprzez historię kraju, aż zaczyna mówić o korzeniach swojej rodziny. – Rodzice pochodzili z plemienia Ngoni, które przybyło na te tereny Tanzanii z Afryki Południowej. To czas podbojów tych ziem przez oddziały Czaki. Osiedlili się w rejonie Songea, w południowej części kraju. Król Ngoni nazywał się Mpambaliyoto Soko – mówi dumnie Edwin Soko, który w wyborach w październiku 2015 r. chce kandydować do parlamentu, mając już za sobą doświadczenie bycia lokalnym liderem opozycyjnej partii demokratów CHADEMA.
– Dziś opozycja zwycięża. W 2010 roku mieliśmy 26 procent głosów, teraz już 43 – mówi Edwin o królewskim nazwisku. – Ludzie są niezadowoleni z powodu braku pracy, ubóstwa, korupcji, skandali w sektorze energetycznym. My wierzymy w transformację w sektorze edukacji, pomocy społecznej, prywatyzacji, wolnego rynku. Wygramy te wybory.

 

 

ZAKOCHANY CAP

 

Usłane malowniczymi wzgórzami Mara (Mara Magaribi) okolice Butiama, Magurombe, Buhemba, Bumnagi, Buturu, Kiabakari, Sababa to ziemie Uzanakini, zamieszkane przez społeczność Wazanaki. Od wschodu otoczone Jeziorem Wiktorii, od zachodu bezkresną przestrzenią Serengeti. Wazanaki to społeczność rolnicza. Uprawiają kukurydzę, fasolę, maniok, proso, bataty i ziemniaki. Dawniej funkcjonowały tu kopalnie złota, ale od kiedy państwo zaprzestało wydobywania kruszcu na tym terenie, interes przejęła szara strefa. I tak co jakiś czas na czerwonoziemnym lotnisku ląduje samolot, a mieszkańcy za 10 gramów złota otrzymują równowartość 50 dolarów, jak mówi Joseph, poszukiwacz, do którego rodzinnego „biznesu” trafiam podczas eksplorowania okolicy.
Stosunki między ludźmi są tu oparte na lokalnych prawach i zwyczajach stojących ponad prawem stanowionym, o którego egzekwowanie specjalnie nikt nie zabiega. Mężczyźni mają wciąż łuki i strzały nasączone trucizną, a lincze za kradzież, wypadek oraz palenie ludzi posądzonych o czary stanowią praktykę „codzienną”, regulowaną przez yowe, czyli zgromadzenia starszych. – Gdyby ci się zdarzyło kogoś potrącić na ciemnej drodze, nie zatrzymuj się, lecz jedź dalej, dopóki tego nie zgłosisz. Inaczej zatłuką cię maczetami – słyszę. Ofiarą takiego linczu padł kilka lat temu polski misjonarz. Ostrzegano i jego.
Poznaję lokalne słowa: kijiji – wioska, kabila – klan, mchawi – czarownik, mganga wa miti shamba – znachor, mganga wa kienwyeji – zły czarownik. Pomagają poruszać się w świecie obcych tradycji i zwyczajów. Jak spadnie grad, nie wolno iść na pole przez trzy dni, bo jak pójdziesz, to starcy odbiorą krowę za to, że nie usłuchałeś czarownika. Wazanaki mają też jeden dzień w roku, gdy idą się modlić przed skałą, gdzie czczą Rioba – jak nazywają Słońce. Inną praktyką jest dokonywany również przed skałą obrzęd wywoływania deszczu za pomocą dzid.

 

DROGA DO WIKTORII

Musoma, główny ośrodek administracyjny regionu Mara, położony jest nad Jeziorem Wiktorii i liczy 140 tysięcy mieszkańców. Jego nazwa pochodzi od słowa omusoma, co w suahili znaczy mierzeja.

NIESTRUDZONY ZMARTWYCHWSTANIEC

Ojciec Maciej Braun po kilku latach pracy w Butiamie rozkręca placówkę misyjną w Buhembie. Organizuje m.in. adopcje na odległość, redaguje pismo „Habari njemaa” („Wiadomości”), jest autorem kilku książek i prowadzi bloga: mbcr.pl.

KRATER Z MASAJAMI

W kraterze Ngorongoro czas jakby się zatrzymał, a Masajowie zdają się funkcjonować w niekończącym się „tu i teraz”. A jednak pod niejednym kolorowym okryciem znajdzie się telefon komórkowy.


– Ludzie boją się czarów. Jak wchodzisz na teren zamieszkany przez czarownika, to musisz zdjąć buty, bo to święta ziemia. I każe sobie przynieść konkretną rzecz: skarpetę, koszulę albo czarnego koguta, co ma białe pióro. – Maciek Braun, zmartwychwstaniec prowadzący misję w Buhembie, o czarach opowiada od ręki. Historie potrafią być zabawne, jak ta o kobiecie, która udała się do czarownika, chcąc, by pomógł zwrócić uwagę jej męża. Czarownik sporządził płyn, który kobieta miała dolać mężowi do kąpieli. Ale zanim ten się umył, wodę wypił kozioł. I od tego czasu nieświadomy czarów cap latał za kobietą.
Nie wszystkie sprawki czarowników przynoszą powód do śmiechu. Bo czarownicy również sprawią, że stracisz mowę albo jedzenia nie strawisz, i wtedy brzuch puchnie, a to już może być śmiertelne. Wykorzystują również ludzkie szczątki albo kawałki ciała… – Gdy ktoś umrze, czarownicy zabierają ciało – mówi Maciek. – A jak chcesz być bogaty, to każą ci poszukać piersi młodej kobiety albo przynieść genitalia młodego mężczyzny.

 

 

JAK SIĘ MAJĄ CZARY DO WIARY

 

W styczniu 2015 rząd wydał rozporządzenie penalizujące uprawianie czarów. Reakcja władz nastąpiła po tym, jak 27 grudnia 2014 roku w prowincji Mwanza uzbrojeni w maczety mężczyźni uprowadzili 4-letnią dziewczynkę albinoskę. Zatrzymano wtedy 15 osób, w tym ojca i dwóch wujków dziewczynki. Według mrocznych wierzeń, wywar sporządzony z części ciała albinosa zapewnia bogactwo, dobrobyt, a nawet leczy z AIDS. Od 2000 roku w Tanzanii, gdzie szacuje się, że jedna na 1400 osób jest dotknięta albinizmem, odnotowano aż 70 przypadków rytualnych zabójstw.
W marcu 2015 sąd orzekł wyrok śmierci dla czterech osób zamieszanych w zamordowanie kobiety w związku z wiarą w czary. Do zabójstwa doszło w 2008 roku w mieście Geita, w północno-zachodniej części kraju. Ofiarą była 22-letnia Zawadi Mangidu, która osierociła 9-letnie dziecko. Jednym z winnych zbrodni jest mąż zamordowanej kobiety. W lutym 2015 w tym samym regionie doszło również do zamordowania rocznego albinoskiego chłopca. Prezydent Jakaya Kikwete nazwał te praktyki „nieustającym złem”, które przynosi hańbę narodom Afryki Wschodniej.
Ale czarownictwo to jeden z wielu problemów. Nie brak też napięć na tle religijnym. – W Mwanzie wszyscy rzeźnicy muszą być muzułmanami. Nie można jeść mięsa niepobłogosławionego przez imama. – Maciek z rezerwą myśli o październikowych wyborach. – W Mwanzie był też imam, który nawoływał do zabijania chrześcijan. Policja nie interweniowała. Zamknięto za to chrześcijan, którzy zareagowali, a imam się ulotnił do Kenii. W parlamencie o miejsce zabiegają teraz radykalne środowiska muzułmańskie. A rząd podniósł opłaty dla misjonarzy pracujących w Tanzanii.
W 2013 roku podczas obchodów Świąt Wielkanocnych doszło do oblewania chrześcijan kwasem. A w Aruszy, w katedrze eksplodowała bomba. Incydentów było więcej. – Za Nyererego nic takiego nie miałoby się prawa wydarzyć – słyszę. On sam, choć katolik, jako prezydent dał ziemię na meczet w Butamie, by pokazać, że można współistnieć ponad podziałami. Budowę meczetu sfinansował wtedy Muammar Kaddafi.
Na zakończenie dnia słyszę jeszcze, że ci, co się babrają czarami, kiedy przychodzą do kościoła, padają na twarze, wyją, wiją się i płaczą lub drą wniebogłosy. – Jedna dziewczyna zwymiotowała gąsienicę i żabę. Na własne oczy widziałem – zapewnia misjonarz. – A poza tym ludzie tu mówią, że Bóg jest jeden. Mungu ni mmoja. A skoro jeden, to... łatwo zmieniają wiarę.