Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2016-01-01

Artykuł opublikowany w numerze 01.2016 na stronie nr. 14.

Wspinaczkę drzewną uprawiamy od kilku lat. Tym razem udaliśmy się do Boliwii, by pomóc ekipie naukowców i w koronach amazońskiej dżungli szukać nieznanych gatunków zwierząt.

Świat flory i fauny w lasach Amazonii jest niezwykle bogaty i różnorodny. O tym się mówi, o tym się pisze, ale skąd właściwie o tym wiadomo? Wildlife Conservation Society (WCS) to najstarsza organizacja na świecie zajmująca się badaniami przyrody (założona w 1895 roku w Nowym Jorku), prowadząca ponad 500 projektów ochrony przyrody i mająca swoje oddziały w ponad 60 krajach. To między innymi dzięki nim dowiadujemy się, jak bioróżnorodny jest dany obszar. Ale o tym wszystkim można przeczytać w Wikipedii.
Nie można za to przeczytać o tym, kim są ludzie prowadzący badania, jak odkrywa się nowe gatunki ani jak naprawdę przebiega taka wyprawa. Na jakiś czas przyłączyliśmy się do ekipy naukowców prowadzących badania w Amazonii i mogliśmy przekonać się, jak to wszystko wygląda „od kuchni”.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

POROŚLA W ZAROŚLACH

Drzewa w lesie amazońskim pełne są epifitów – to porośla, które rosną na innych roślinach, jednak zazwyczaj na nich nie pasożytują. Wspinacze przy okazji zbierali je dla obecnego w grupie botanika.

WSPINACZKA CIĄŻOWA

Puchowiec wspaniały (Ceiba speciosa) nazywany jest też drzewem butelkowym albo pijanym, a w Boliwii nosi miano Toborochi – drzewa ciążowego.

SILNA GRUPA PRZED WYZWANIEM

Pierwszy obóz i część ekipy realizującej projekt Identidad Madidi. W jej skład wchodzili zarówno naukowcy różnych specjalizacji, jak i lokalni przewodnicy.

 

TOŻSAMOŚĆ MADIDI

 

ID Madidi (Idendidad – tożsamość) to jeden z projektów WCS-u, który rozpoczął się w 2015 roku w Parku Narodowym Madidi. To miejsce wyjątkowe i niezwykle różnorodne. Położone w dorzeczu Amazonki, zajmujące powierzchnię prawie 19 tys. km2 – od 180 do 6000 m n.p.m. Obejmuje bagniste pampy, rozległe sawanny, las suchy, lasy górskie, gęstą dżunglę i andyjskie ośnieżone szczyty. W obliczu tak urozmaiconego terenu oczywiste wydaje się, że musi występować tu tak dużo gatunków roślin i zwierząt, że potrzeba wielu lat, by poznać choć ich ułamek.
W pewnym filmie przyrodniczym usłyszałam, że na jednym hektarze Amazonii może rosnąć więcej gatunków roślin niż w całej Europie, a na jednym drzewie można spotkać więcej gatunków mrówek niż w Wielkiej Brytanii. Nie znam Wielkiej Brytanii, ale znam niejedno drzewo w Amazonii. Na samo wspomnienie czuję wszystkie bolesne ugryzienia, których miałam okazję doświadczyć.
Wspinaczką drzewną wraz z mężem Krzyśkiem zajmujemy się w Polsce od kilku lat, jednak dopiero w 2014 roku wyjechaliśmy w tym celu do amazońskiej dżungli. Wspinaczka na potężne, oplecione lianami drzewa, dostarczyła nam ogromu emocji. Rok później, dzięki wygranej w Memoriale Piotra Morawskiego „Miej Odwagę!”, znów byliśmy w drodze do Boliwii. Nawiązaliśmy kontakt z mieszkającym tam fotografem przyrody Mileniuszem Spanowiczem, który z kolei współpracuje z WCS-em. Takim zbiegiem okoliczności wylądowaliśmy z naukowcami w boliwijskim lesie, by prowadzić eksperymentalne, bo nigdy wcześniej nieprowadzone tutaj, badania w koronach drzew.
Dwa lata temu na wspinaczkę drzewną wybraliśmy miejsce nad rzeką Hondo, gdzie zwierząt widzieliśmy więcej niż w całym swoim życiu. Z kolei z naukowcami wybraliśmy się w rejony, gdzie na pierwszy rzut oka zwierząt nie widać za wiele. Naszą przygodę rozpoczęliśmy w La Paz, kiedy po tygodniu czekania na pozwolenia wyruszyliśmy, by w kilkanaście godzin dotrzeć do pierwszego miejsca badań – na sawannę.
Wyprawa naukowa to ogromne przedsięwzięcie, na które pracuje kilkadziesiąt osób. Kilka terenówek zapakowanych po brzegi, ciężarówka pełna skrzyń ze sprzętem naukowym, duży obóz, w którym oprócz prywatnych namiotów znajdują się polowe laboratoria, centrum komunikacyjne i jadalnia. Ekipa liczyła około 30 osób, w których skład wchodziły: głowa projektu Rob Wallace (Anglia), ekipa naukowców różnych specjalizacji (Boliwia), dziennikarka magazynu naukowego (USA), lokalni przewodnicy i kucharz (Boliwia), fotograf przyrodniczy i my (Polska).

 

MONTERKA W LESIE

Kilkadziesiąt czułych na ruch kamer zostało zainstalowanych na drzewach w różnych częściach parku Madidi. Dzięki nim udało się zarejestrować nowe gatunki zwierząt.

PRAWIE JAK KOLIBER

Nietoperz Anoura fistulata żywi się nektarem kwiatów. Podobnie jak koliber „zastyga” w powietrzu, tyle że ruchy jego skrzydeł są dużo wolniejsze.

KAKTUS I TU WYROŚNIE

Ogromne kaktusy to częsty widok w lesie suchym – niektóre z nich rosły nawet w koronach drzew, co nie ułatwiało wspinaczki.

 

DRZEWIASTA SAWANNA, KOLCZASTY LAS

 

Wydawałoby się, że nie można znaleźć gorszych miejsc na nadrzewne badania niż sawanna lub las zwany suchym. Jak mamy prowadzić badania w koronach drzew na sawannie? Przecież tam prawie nie ma drzew! – takie myśli naszły nas, gdy dotarliśmy na miejsce pierwszego obozu. Pagórki, trawy i krzaki to przeważający widok na sawannie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Patrząc po raz drugi, zauważasz, że w dolinach pomiędzy tymi pagórkami znajdują się małe lasy zwane wyspami. A gdy do nich wkraczasz, nagle okazują się dużo rozleglejsze i gęstsze, niż się wydawało.
Las suchy z kolei nie oznacza, że drzewa, które się w nim znajdują, są martwe. Nazwa wywodzi się stąd, że okresowo, w porze suchej, większość drzew zrzuca liście. Dzieje się tak dlatego, że pobliskie góry tworzą tzw. cień opadowy i przez kilka miesięcy prawie w ogóle nie pada. Choć przyczyny są inne, tutejsze drzewa zachowują się jak nasze gatunki liściaste na zimę.
W lesie suchym trzeba przygotować się na liczne zadrapania i późniejsze wyciąganie kolców, ponieważ rosną tam kaktusy, kłujące bromelie, a wiele drzew ma korę pokrytą kolcami. Chciałoby się uciec od tego wszystkiego na drzewo, ale tam wcale nie jest lżej, kaktusy rosną nawet w koronach! Zdaje się, że flora w lesie suchym chce nas pogonić.

 

CZESZĄ RZEKĘ

Praca ichtiologów to ciężki kawałek chleba: duża ilość sprzętu, specjalne kombinezony i cały dzień spędzony na przeczesywaniu rzecznych wód.

NADRZEWNY JEŻOZWIERZ

Tak zwyczajowo nazywany jest urson, gryzoń występujący w obu Amerykach.

INSTALACJA SHERMANA

Kolejny dzień wspinaczki drzewnej. Tu instalowanie pułapek typu Sherman – na małe ssaki (m.in. gryzonie i torbacze).

 

W PUŁAPCE CHANEL N° 5

 

W obozie głośno zaczyna być jeszcze przed świtem. Część ekipy wstaje, krząta się, przygotowuje do pracy. Pierwszy wychodzi zazwyczaj ornitolog, by z lornetką i dyktafonem czaić się na ptaki i ich trele. Ichtiolodzy i limnolodzy zakładają kombinezony rodem z „Ghostbusters” i ruszają w kierunku rzek, by badać życie pod wodą. Z kolei herpetolodzy wybierają się na długie spacery zazwyczaj popołudniami, kiedy wychodzi więcej jaszczurek i węży.
Specjalistka od małych ssaków naziemnych do lasu wraca wielokrotnie, by sprawdzać, czy w pułapki nie wpadł gryzoń lub torbacz. Z kolei botanik znika na całe dnie i wraca z siatkami liści i owoców – do ich zrywania używa długiego sekatora, by sięgnąć jak najwyżej. Specjaliści od dużych zwierzaków najwięcej pracy mają w pierwszych dniach, szukając ścieżek zwierząt i montując na nich kamery czułe na ruch. Entomolodzy za dnia łapią motyle i chrabąszcze, a wieczorami nocne owady. Dzień zamyka chiropterolog – pracuje w nocy, łapiąc w siatki nietoperze i niejednokrotnie wraca grubo po północy.
My z kolei wybieramy się zawsze tam, gdzie są drzewa. Z kilkunastokilogramowymi worami, w których mieści się sprzęt wspinaczkowy, z kamerami czułymi na ruch i pułapkami na gryzonie szukamy odpowiednich drzew. Na wstępie dostajemy instrukcje od naszego koordynatora i prawej ręki szefa, Guido, które brzmią zaskakująco krótko: – Myślcie jak małpy! – Reszta zależy od naszej wyobraźni. Szukamy więc drzew z poziomymi gałęziami, na których wygodnie byłoby usiąść. Najlepiej z owocami, które można by było przegryźć, oraz by stykały się z innymi drzewami, na które będziemy mogli przeskoczyć. W efekcie zakładamy po kilkadziesiąt kamer w różnych częściach parku.
Oprócz kamer na gałęziach przywiązujemy wabik – przyciągający zwierzęta zapach, stosowany na całym świecie przez różne organizacje badające przyrodę. Jakież było nasze zdziwienie, gdy dostaliśmy fiolki pachnące... Chanel N° 5! Okazuje się, że nie tylko ludzie lubują się w ekskluzywnych perfumach. Co roku producenci przekazują dla każdego kraju, w którym prowadzone są badania, specjalną przesyłkę ze swoimi pachnącymi produktami.
Jest już ciemno i, jak to w miejscach oddalonych od cywilizacji, widać miliony gwiazd. Biała płachta wisi koło polowej jadalni, oświetlona mocnym światłem żarówki. Do tego kawałka materiału, podobnie jak owady do światła, ściągają ludzie z całego obozu. Wpatrują się w niego niczym w kinowy ekran, wybuchając śmiechem, zachwytem lub przerażeniem. „Owadzi film” wciąga i nas, do późnych godzin nocnych. Nie sposób się nudzić, bo co chwilę przylatują nowe zaskakujące okazy, przysiadając na białej płachcie i pozując do zdjęć. Czy można wyobrazić sobie lepsze spędzanie wolnego czasu niż w kinie pod gwiazdami, oglądając film 7D, który skończy się dopiero wraz ze wschodem słońca?

 

WSZYSCY NA PLAN!

Entomolog wszedł w rolę reżysera idealnego. Rozwieszając białą płachtę oświetloną mocnym światłem żarówki, sprawił, że zlecieli się na nią najlepsi aktorzy w Amazonii.

PARCIE NA SZKŁO

Małpa kapucynka (Sapajus apella) wydaje się zainteresowana obiektywem kamery zamontowanej w koronie.

 

HIPERMARKET Z NOWYMI GATUNKAMI

 

Żeby odkryć nowy gatunek, zwierzę trzeba złapać. To jest główne zadanie naukowców prowadzących badania w terenie. Jeśli zwierzę nie jest znane, dalsza praca przebiega w laboratorium, a często dokładne badania przeprowadzane są po powrocie do siedziby w mieście. Dopiero wtedy, gdy nie ma już żadnych wątpliwości, można zatwierdzić odkrycie. Najbardziej pożądane są gatunki nowe dla nauki. Ale również niezwykle ważne i wzbudzające ogromną radość wśród ekipy są gatunki nowe dla Boliwii lub dla parku Madidi. Każdy nowy rejestr przyczynia się do ochrony parku. Dzięki temu obszar uznawany jest za bioróżnorodny i wart dalszych starań, by go nie niszczyć.
Do naszych zadań, oprócz umieszczania kamer w koronach drzew, należało również instalowanie pułapek na małe ssaki. Do środka trzeba było wsypać pokarm składający się z płatków owsianych, wanilii i masła orzechowego. Pułapki musieliśmy sprawdzać dwa razy dziennie, żeby złapane zwierzęta nie męczyły się niepotrzebnie. Oczywiście nie my byliśmy od oceniania, czy dany gatunek jest nowy, czy nie, czasami liczyły się detale, których nie byliśmy w stanie dostrzec. Zawsze więc zwierzak musiał zostać dostarczony do Nurii (specjalistki od małych ssaków), która albo go po wcześniejszym oznaczeniu wypuszczała (wycinając kawałek sierści, ważąc i zapisując płeć), albo zabierała do laboratorium.
Porównanie Parku Narodowego Madidi z hipermarketem z nowymi gatunkami jest jak najbardziej trafne. Już drugiego dnia naszej przygody, podczas gdy pomagaliśmy w pracy Nurii, wpadła do jej pułapki żabka. Jako że Nuria jest innej specjalizacji, oddaliśmy żabkę herpetologom. Po kilku tygodniach badań okazało się, że jest to nowy gatunek, niezarejestrowany nigdy wcześniej na świecie. Nauczyliśmy się, że tutaj nawet niepozorny robak może nie być zwykłym robakiem i że trzeba mieć oczy dookoła głowy.
Kamery, które ściągnęliśmy z drzew, zarejestrowały różne zwierzęta, takie jak: małpy kapucynki, jeżozwierza, papugi, małe torbacze i różne gryzonie. A w pułapkę na drzewie wpadła myszka, która okazała się nowym gatunkiem dla Madidi – southern climbing mouse (Rhipidomys cf. austrinus), czyli wspinająca się mysz. Wciąż czekamy na ostateczne badania, bo może się nawet okazać gatunkiem jeszcze nieznanym nauce. Jedna z naszych kamer również ją zarejestrowała – na gałęzi, aż 30 metrów nad ziemią. Tylko w tych dwóch miejscach ekipie ID Madidi udało się odnaleźć 60 nowych gatunków dla parku: 15 gatunków ryb, 5 gatunków płazów, 11 gatunków gadów, 4 gatunków ptaków i 25 gatunków ssaków.
Po ponad miesiącu badań naukowcy wyruszyli w drogę powrotną do La Paz, by zebrać siły na kolejne wyjazdy badawcze. A my wyruszyliśmy dalej, by przez kolejne dwa miesiące eksplorować korony drzew w innych, jeszcze nieznanych nam częściach Madidi.