Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2016-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2016 na stronie nr. 28.

Tekst i zdjęcia: Marek Tomaszewski,

Nie ma spokoju pod Araratem


Dawna zachodnia Armenia, leżąca w dzisiejszej Turcji, to piękny starożytny region, ciężko doświadczony przez historię. O ludobójstwie na Ormianach wie prawie cały świat, ale kto wie o rzezi Turków? Na tym terenie dochodziło bowiem do wzajemnych pogromów. Potrzeba dużo dobrej woli, aby granica turecko-ormiańska, wciąż zamknięta, została znów otwarta. Szkoda, bo jest to ziemia, której niezwykłe dzieje i bogata kultura powinny dziś łączyć, a nie dzielić.

We wschodniej Turcji na każdym kroku widać ormiańskie ślady. Jednym z najważniejszych są pozostałości średniowiecznego Ani, zwanego „miastem tysiąca i jednego kościołów”, które w X wieku stało się nawet stolicą Armenii. Ale zanim do niego dotrzemy, lądujemy w Kars. Autor polskich przewodników po Turcji opisuje to miasto jako szare, nieciekawe, stanowiące jedynie punkt wypadowy do Ani. Jest to całkowita nieprawda.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

KAR Z KARS

Zabytkowe i wielokulturowe miasto Kars należało już do Rosji, Gruzji i Armenii. Teraz jego urodę oraz mieszkańców opisuje w swojej powieści „Kar” („Śnieg”) turecki laureat Nagrody Nobla z 2006 roku, Orhan Pamuk.

KONIEC LANIA WODY

Stare łaźnie tureckie w Kars. Niegdyś tętniące życiem miejsce spotkań i dyskusji, dziś niszczeje i odchodzi w zapomnienie.

TRZYMAJĄ SIĘ MOCNO

Ta budowla z X w. była ormiańskim kościołem. Obecnie pełni funkcję meczetu, ale na fasadzie nadal tkwią płaskorzeźby apostołów.

 

MIŁY, SŁODKI KARS

 

Kars nie jest typowym ośrodkiem turystycznym, pełnym kolorowych wystaw i neonów, ale w tym właśnie tkwi jego atrakcyjność. Turysta wciąż stanowi tu rzadkość, na podróżnika patrzy się nie przez pryzmat zawartości jego portfela, ale jak na przybysza z dalekiego kraju, z którym można ciekawie porozmawiać i napić się herbaty. Na każdym kroku daje się odczuć przychylność i sympatię. Uśmiechnięte dzieci krzyczą hello, przechodzący obok staruszek wita potocznym merhaba (cześć), a kierowcy samochodów i furmanek machają do nas przyjacielsko. W restauracjach ceny są o połowę niższe niż na zachodzie kraju, sprzedawcy zaś uczciwsi.
Poza tym Kars to bardzo ciekawe miasto pod względem kulturowym. Obecnie leży w granicach Turcji, wcześniej było strategicznym miastem carskiej Rosji. Jeszcze wcześniej znajdowało się pod panowaniem Armenii i Gruzji. Tę wielokulturowość widać zwłaszcza w architekturze. Najpierw rzuca się w oczy potężna osmańska twierdza Kars Kalesi. Rozciąga się z niej fantastyczna panorama miasta oraz dalekiej, równinnej okolicy otoczonej górzystym horyzontem. Pod twierdzą znajdują się inne zabytki miasta – kamienny most, ruiny łaźni, a przede wszystkim ormiański kościół z X wieku, przy którym dobudowano minaret. Kościół został zbudowany w klasycznym dla Armenii i Gruzji stylu. Na fasadzie owalnego zwieńczenia widoczne są wyrzeźbione postacie dwunastu apostołów. Wewnątrz znajduje się ołtarz oraz pozostałości ormiańskich zdobień i rzeźb. Gdyby nie półksiężyc na szczycie i stojący minbar (islamska kazalnica), można by pomyśleć, że znajdujemy się na starożytnym chrześcijańskim Kaukazie.
Kars słynie na całą Turcję z wyrabianych tu miodów i serów, które można zakupić w wielu sklepach w mieście. Jednak tym, co przyciąga tu najbardziej, są wspomniane już odległe o 45 km na wschód ruiny miasta Ani. Z uwagi na strategiczne położenie przy granicy z Armenią jeszcze niedawno, aby je zwiedzić, należało uzyskać specjalną przepustkę. Dziś można się tam dostać bez problemu.

 

ZERWANE MOSTY

Turcję od Armenii dzieli rzeka Arpa (na zdjęciu widok od strony starożytnego miasta Ani), a symbolem relacji między obydwoma państwami są zerwane mosty.

MOWA KAMIENI

Z Ani, dawnej stolicy Armenii, pozostały tylko średniowieczne kamienie, zniszczone budowle i wyobrażenie o potędze.

 

PIĘKNO ANI

 

Trudno uwierzyć, że Ani było „miastem tysiąca i jednego kościołów”. Na rozległym terenie znaleźć można pozostałości zaledwie kilku świątyń, ale dają one wyobrażenie o potędze dawnej stolicy Armenii. Do miasta wkraczamy przez fragmenty okazałych murów miejskich. Od razu zwracają uwagę ruiny kościoła św. Grzegorza, zwanego też kościołem Gagika I, pochodzące z początku XI wieku. Świątynia została zniszczona przez trzęsienie ziemi zaraz po zakończeniu budowy. Do dzisiaj zachowały się tylko fundamenty i fragmenty ścian. Leżące wewnątrz elementy bogato zdobionych kolumn świadczą o jej wspaniałości.
Dochodzimy do kościoła rodziny Abughamirów pw. św. Grzegorza, z końca X wieku. Zachował się on praktycznie w całości. Na zewnątrz widać misterne zdobienia i ormiańskie inskrypcje. Z terenu świątyni widoczna jest wioska wykuta w skale, leżąca już na terenie Armenii.
Dalej ścieżka prowadzi do topornej budowli z czerwonego i czarnego kamienia, z której wyrasta tajemnicza baszta. To pierwszy meczet w Anatolii, wybudowany w 1072 roku. Z okien widoczna jest „granica przyjaźni” między Turcją a Armenią, która biegnie środkiem rzeki Arpa. Niegdyś jej brzegi spinał most stanowiący fragment Jedwabnego Szlaku. Dziś widoczne są tylko pozostałości kamiennych podpór.
Po wyjściu z meczetu kierujemy się w stronę cytadeli, która jeszcze niedawno była bazą wojskową, zamkniętą dla zwiedzających. Przy ścieżce stoi odwrócona tablica, informująca, że to nadal teren militarny. Tablica obraca się na wietrze, więc może weszliśmy tam nielegalnie? Z wierzchołka twierdzy widzimy Armenię, od której dzieli nas zaledwie kilkadziesiąt metrów. Przez lornetki obserwują nas stamtąd ormiańscy pogranicznicy. Pełnią służbę wspólnie z rosyjskimi kolegami, o czym świadczą łopoczące na wietrze flagi obu państw.

 

Z lewej jeden ze śladów chrześcijańskiej przeszłości. Zanim zadziałał klimat i wandale, w XIV w. miasto nawiedziło trzęsienie ziemi.

 

Najpotężniejszą budowlą Ani jest jednak nie cytadela, lecz katedra pw. Matki Bożej, z przełomu X i XI wieku, wielokrotnie przemieniana w meczet i z powrotem w świątynię chrześcijańską – w zależności od tego, kto władał tym terenem. Katedra, pozbawiona wprawdzie stożkowatej kopuły, zachwyca precyzją i kunsztem dawnych architektów. Jej ogromne wnętrze oraz smukłe, łukowato zakończone kolumny były wzorem dla późniejszych świątyń gotyckich. Wspaniale rzeźbione wejście kryje ormiańską inskrypcję. Trafiamy tu nawet na szkolną wycieczkę, a ponieważ turystów bywa w mieście niewielu, stajemy się atrakcją na równi z ruinami – dzieci proszą o wspólne zdjęcie.
Zdecydowanie najwspanialszym obiektem na terenie Ani jest usytuowany na skalnym tarasie kościół św. Grzegorza, zwany też Tigran Honents, od imienia jego fundatora. Powstał on w 1215 roku, w czasach gdy miasto znajdowało się pod panowaniem Gruzji. Widoczny jest stąd wiecznie ośnieżony, najwyższy szczyt Armenii – Aragac (4?090 m n.p.m.). Najcenniejsze w tym kościele są wspaniała rzeźbiona fasada oraz doskonale zachowane gruzińskie freski. Choć częściowo odrapane (postacie pozbawiono twarzy, bo islam zabrania przedstawiania ludzi i zwierząt), wciąż zachowują żywe barwy. Chyba tutejszy klimat sprawia, że pomimo braku jakiejkolwiek ochrony i konserwacji można nadal podziwiać te rysunki.
Kierując się do wyjścia, miniemy jeszcze, przepołowiony piorunem, kościół Odkupiciela, sprawiający wrażenie, że niebawem rozsypie się jak wieża z klocków. Miała być w nim przechowywana drzazga z krzyża Chrystusa.
Ani oczekuje obecnie na wpisanie na listę UNESCO. To miasto ze swoimi niesamowitymi zabytkami mogłoby być jednym ze źródeł zgody pomiędzy Turcją i Armenią. Mogłoby...

 

 

W STYLU WOJSKOWYM I BAŚNIOWYM

 

Jeszcze doskonalszym symbolem pojednania stałaby się góra Ararat – święta zarówno dla Turków, jak i Ormian. Armenia jest chyba jedynym państwem na świecie mającym w swoim herbie obiekt znajdujący się na obcym terytorium, czyli właśnie Ararat. Od strony ormiańskiej widoczny jest on w całej okazałości ze stolicy, Erywania. W Turcji najlepiej podziwiać go z Do?ubeyaz?t – miasta leżącego tuż przy granicy z Iranem. Ararat to nieczynny wulkan, majestatyczny, rozciągający się u podstawy na ponad 40 kilometrów, z wiecznie ośnieżonym szczytem. To źródło legend i mitów – tutaj właśnie miała się zatrzymać Arka Noego po biblijnym potopie. Warto przypomnieć, że Armenia jako pierwsze państwo na świecie uznała chrześcijaństwo za religię państwową. Obecnie Ormianom, do których góra niegdyś należała, pozostaje tylko zazdrośnie podziwiać ją z daleka, pijąc pięciogwiazdkowy koniak o nazwie Ararat.

 

Wnętrze kościoła Tigran Honents z XIII w. Freski powstały w czasach, kiedy miasto należało do Gruzji. Po prawej katedra Matki Bożej zbudowana przez Ormian (X-XI w.) – najokazalsza budowla Ani i wzorzec dla wielu gotyckich świątyń.

PYSZNY PAŁAC PASZY

Niedaleko miejscowości Doguabayazit leży górujący nad równiną pałac z tysiąca i jednej nocy. To XV-wieczna eklektyczna rezydencja wielkiego wezyra Ishaka Paszy.

 

W tureckim Do?ubeyaz?t jeszcze niedawno był zakaz robienia zdjęć, w tym spornego szczytu. Miało to związek z tutejszą bazą wojskową do walki z kurdyjską partyzantką. Przed terenem ogrodzonym drutem kolczastym nadal stoją wozy opancerzone. Co kilkadziesiąt metrów ulokowane są budki wartownicze obłożone workami z piachem. Dodatkowo na głównych ulicach wyjazdowych ustawione są posterunki sprawdzające dokumenty podróżnych. Bliskość granicy z Iranem, obecność wojska, kontrole, górujący nad miastem Ararat – wszystko to tworzy specyficzny klimat.
Siedem kilometrów od centrum miasta w stronę Iranu znajduje się niezwykły pałac Ishaka Paszy. Pałac z Do?ubeyaz?t wydaje się idealnym odzwierciedleniem marzeń towarzyszących lekturze „Baśni 1001 nocy”. Brakuje tylko latającego dywanu i lampy Aladyna. Trudno określić styl, w jakim go wybudowano, łączy bowiem ze sobą elementy ormiańskie, gruzińskie, perskie i osmańskie. Najlepsze określenie, jakiego można by użyć, to „styl baśniowy”. Brama wejściowa zakończona jest stalaktytowym zdobieniem. Kiedyś były tu nawet złocone wrota, zostały jednak skradzione przez wojska radzieckie i znajdują się w petersburskim Ermitażu. Wokół dziedzińca widać mury zdobione misternymi rzeźbami. Wykuty w ścianie ryczący lew wyciąga do nas łapę, a kamienna winorośl wije się pod sam dach, który wieńczy gładka, brązowa kopuła i strzelisty minaret.
Wewnątrz znajdowało się 366 pomieszczeń. Niezwykłe wrażenie robi kuchnia, w której wciąż czuć zapach dymu, oraz meczet nakryty wspomnianą kamienną kopułą, która od wewnątrz jest udekorowana kolistym malunkiem. Zwiedzić można także lochy, pomieszczenia haremu, jadalnię, bibliotekę. Niestety do tego baśniowego świata wkradł się element współczesny: dla ochrony przed opadami atmosferycznymi pałac został nakryty... przeźroczystym, plastikowym dachem.

 

GÓRA NIEZGODY

Roszczą sobie do niej prawo obie strony. Ararat – święta góra dwóch narodów i dwóch religii. Jest nieczynnym wulkanem, i w tej sprawie na razie milczy.

MAS-KOTY

W okolicach jeziora Wan żyje wyjątkowa rasa kotów, będących symbolem regionu. Są atrakcją turystyczną, a ich podobizny sprzedawane są w formie maskotek, zabawek czy ulicznych dekoracji. W mieście Wan stoi ich rzeźba.

KOTY ZNAD JEZIORA WAN

 

Kolejna ormiańska pamiątka znajduje się na wyspie Ahtamar położonej na turkusowym jeziorze Wan. Powstało ono na skutek wybuchu wulkanu, w związku z czym ma wyjątkowy skład chemiczny, pozwalający na przykład zrobić pranie bez użycia detergentów. Na wyspie znajduje się ormiański kościół z X wieku, który jest miejscem pielgrzymek Ormian z całego świata. Na jego fasadzie wykute są postacie i sceny z Biblii, jak również rzeźba króla Gagika, za którego panowania zbudowano świątynię. Przy kościele znajdziemy doskonale zachowane chaczkary, czyli kamienne płyty z wyrzeźbionymi krzyżami.
Zadziwiające, że świątynia nie została zamieniona w meczet... Co więcej, czasami odbywają się tu nabożeństwa, a sam kościół w 2005 roku przeszedł gruntowną renowację. Jego wnętrze oświetlają rozproszone promienie słoneczne, nieśmiało wpadające przez niewielkie okna. Ściany ozdobione są wspaniałymi malowidłami, które choć poniszczone, wciąż robią wrażenie. Sama wyspa, która usiana jest drzewkami migdałowymi, to miejsce, gdzie okoliczni mieszkańcy przypływają całymi rodzinami na pikniki. Okolica jest doprawdy wspaniała i sprzyja wypoczynkowi.
W rejonie jeziora Wan żyje rasa kotów o tej nazwie. Są one wyjątkowe z dwóch powodów: po pierwsze, nie boją się wody i umieją pływać, a po drugie, mają jedno oko niebieskie, a drugie zielone. W mieście Wan postawiono im nawet pomnik. Na każdym kroku znaleźć tu można zabawki, pocztówki czy mozaiki na budynkach, przedstawiające te sympatyczne zwierzęta.
Turcja jest niezwykle zróżnicowanym krajem. Liczne podboje spowodowały, że jej rozległe terytorium stanowi bogatą mieszankę narodów i tradycji. Aby poznać jej prawdziwe oblicze, najlepiej wyruszyć na nieodkryte, pełne tajemnic tereny na skrzyżowaniu kultur. Zachodnia Armenia jest niewątpliwie takim miejscem.