Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2016-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2016 na stronie nr. 66.

Tekst i zdjęcia: Katarzyna Korczak,

Fiesta! Cały rok


Meksykanie kochają fiesty. Ich tradycje sięgają jeszcze czasów przedhiszpańskich i wczesnokolonialnych. Jeśli od podróżowania oczekujesz więcej niż pięknych widoków, to daj się porwać fiestom! To najlepszy sposób na poznanie żywej, barwnej i wesołej kultury tego kraju.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

 

Daj się obsypać mąką

PODCZAS NAJDZIWNIEJSZEGO KARNAWAŁU W TENOSIQUE W STANIE TABASCO

 

Kolorowe kapelusze z ciętych kwiatów zdobią głowy pięknych meksykańskich kobiet. Kwiaciaste spódnice wirują w tańcu, a twarze rozpromieniają uśmiechy. Mężczyźni natomiast wyglądają groźnie. Ich twarze ukryte są pod drewnianymi maskami o ostrych rysach. Mają spodnie zrobione z liści kasztana, które szeleszczą głośno przy każdym kroku. Panowie dobierają się w małe grupki i grożą gapiom, mocno potrząsając laskami lub wielkimi grzechotkami, zwanymi shiquis. Do tego wykonują obsceniczne ruchy i obrzucają publiczność mąką. Podczas karnawału w Tenosique w stanie Tabasco na zgromadzonych tutaj widzów corocznie spadają dwie tony mąki.
Korzenie tej fiesty sięgają czasów przedhiszpańskich. Cojóes to „mężczyźni z kukurydzy” (według mitologii Majów pierwsi ludzie powstali właśnie z kukurydzy), którzy obrazili jednego z bogów, dlatego teraz muszą nosić przebrania, w tym drewniane maski. Kobiety – Pochoveras to strażniczki świętego ognia i ołtarza, kapłanki. W pewnym momencie pomiędzy Cojóes i Pochoveras wkraczają Jaguary (podczas fiesty może zostać nim zarówno mężczyzna, jak i kobieta, a nawet dziecko). Ciało osoby przebranej za Jaguara pokrywa specjalna glinka, a jaguarowe łaty namalowane są węglem. Na plecy naciąga prawdziwą skórę dzikiego kota. Według legendy Jaguary zeszły na ziemię, aby zniszczyć ludzi z kukurydzy, i są chronione przez Pochoveras. Ale mężczyźni w drewnianych maskach zdołają poskromić Jaguary, a nawet przeciągnąć je na swoją stronę w walce ze złośliwym bogiem – Pochó. Ostatecznie Cojóes pokonują także zło, które rosło w nich samych, i na znak oczyszczenia zdejmują maski.
Fiesta rozpoczyna się 20 stycznia, w dzień Świętego Sebastiana, a swój finał, czyli pokonanie złośliwego boga Pochó, ma w ostatni wtorek karnawału.

 

CZŁOWIEK Z KUKURYDZY

Postać z festiwalu w Tenosique, czyli jeden z Cojóes – mężczyzn z kukurydzy, którzy obsypują mąką. Ukryty jest za drewnianą maską, a spodnie ma z liści kasztana.

NA CHWAŁĘ DOBRODZIEJKI

Przebierańcy Parachicos w czasie La Fiesta Grande. Ucharakteryzowani są na hiszpańskich służących legendarnej doñii Marii de Angulo, dobrodziejki z Chiapa de Corzo.

MATKA BOSKA NA WODZIE

Największy w Meksyku festiwal muzyki son jarocho w Tlacotalpan towarzyszy świętu Matki Boskiej Gromnicznej. Z tej okazji odbywa się uroczysta rzeczna procesja z figurą patronki miasta.

 

Zatańcz w kościele

W TŁUMIE PRZEBIERAŃCÓW NA WIELKIEJ FIEŚCIE W CHIAPA DE CORZO W CHIAPAS

 

Tysiące przebierańców w drewnianych maskach, mężczyźni, którym ciuchów i makijażu mogłaby pozazdrościć niejedna kobieta, wielogodzinne parady, tańce na ulicach i w kościołach, muzyka, piwko i śpiew. A to wcale nie finał karnawału. To dopiero początek, czyli dwutygodniowa fiesta w małym miasteczku na południu Meksyku. Od 8 do 23 stycznia ulice Chiapa de Corzo, na co dzień przyciągającego turystów przepięknym kanionem (Cañon del Sumidero), wypełniają się kolorami, dźwiękiem bębnów oraz tańczącymi przebierańcami. Tysiące mieszkańców codziennie wychodzi na ulice w przebraniach Chuntaes lub Parachicos. Kim są i dlaczego to robią? Po złożeniu w całość fragmentów legend otrzymamy taką historię:
Dawno, dawno temu pewna dystyngowana, piękna i zamożna Hiszpanka, doña Maria de Angulo, żyjąca w Gwatemali, zasłyszawszy, że w Chiapa de Corzo żyje słynny indiański uzdrowiciel, przybyła do miasteczka, aby uleczył jej syna, ofiarę przedziwnej choroby. Uzdrowiciel uleczył chłopca za pomocą cudownych kąpieli. Kilka lat później na Chiapa de Corzo spadła plaga szarańczy, niszcząc plony kukurydzy, pszenicy i warzyw. Głód zdziesiątkował populację. Dowiedziawszy się o tym, Maria de Angulo powróciła do miasteczka z ogromnymi zapasami jedzenia, którymi jej służący obdzielali wszystkich. Do Chiapa de Corzo przybywały muły objuczone kukurydzą, fasolą, owocami, warzywami oraz zwierzętami domowymi. Wieczorami jej służący, na pamiątkę uzdrowionego syna, tańczyli, zabawiając dzieci z miasteczka. Stąd wzięli później swoją nazwę Parachicospara los chicos, czyli „dla dzieci”.
Przez pierwszy tydzień fiesty miasto należy do Chuntaes – czyli mężczyzn przebranych za służące Marii Angulo, przywdzianych w tradycyjne meksykańskie stroje kobiece i upiększonych makijażami. Roześmiani i rozbujani w tańcu Chuntaes wędrują sporą grupą od kościoła do kościoła, w każdym odprawiając radosne tańce, których finał ma miejsce w katedrze przy głównym placu miasteczka.
Mniej więcej w połowie Wielkiej Fiesty na ulice zaczynają wychodzić Parachicos. Mieszkańcy Chiapa tym razem przywdziewają maski mężczyzn o hiszpańskich rysach, z brodami, przybranych w dziwne szczeciniaste nakrycia głowy, pasiaste poncza oraz przepięknie haftowane spodnie. Za Parachicos przebierają się wszyscy – od malutkich dzieci po starszyznę miasteczka, ale choć strój ten nie jest zarezerwowany tylko dla płci męskiej, kobiety zdecydowanie wolą piękne tradycyjne suknie, pełne haftowanych kwiatów i falban.
Każdy dzień fiesty urozmaicają też inne atrakcje: pokazy alegorycznych pojazdów, koncerty, sztuczne ognie. Jest także dzień „wielkiego jedzenia”, w którym mieszkańcy Chiapa de Corzo zapraszają przechodniów do swoich domów na posiłek. Meksykanie za kołnierz nie wylewają i praktycznie co kilka metrów można kupić micheladas (piwo z pikantnymi przyprawami). Można też zjeść tutejszy odpowiednik polskiej białej kiełbasy, ukryty pod tajemniczym pseudonimem butifarra.

 

Spal zły humor

W MEKSYKAŃSKIM PORCIE VERACRUZ

 

Karnawał w Veracruz, portowym mieście na wschodnim wybrzeżu Meksyku, zyskał miano najweselszego karnawału świata i jest drugim najważniejszym karnawałem w Ameryce Łacińskiej, po tym najsłynniejszym w Rio de Janeiro.
Jego dziewięciodniowy cykl rozpoczyna symboliczne spalenie... złego humoru. Zły humor jest zazwyczaj spersonifikowany i reprezentuje go aktor przebrany za znienawidzoną publicznie osobę. Paleniu towarzyszą imponujące pokazy sztucznych ogni. W kolejnych dniach następuje koronacja dziecięcych królów, Króla Wesołości oraz oczywiście Królowej Karnawału. Pierwsza Wielka Parada odbywa się w karnawałową sobotę i trwa kilka godzin. Przez prawie cztery kilometry nadmorskiego bulwaru, między trybunami po brzegi wypełnionymi widzami z całego Meksyku oraz innych zakątków świata defilują tysiące przebierańców, tańcząc salsę. Przejeżdżają alegoryczne platformy wiozące roztańczonych ludzi i maszerują orkiestry. Tłum szaleje, a przeciwległe trybuny komunikują się ze sobą, to pozdrawiając, to żartobliwie się wyzywając.
Parady powtarzają się do wtorku, aby zakończyć karnawał pogrzebem Jana Karnawała (Juan Carnaval) i przejść w okres wyciszenia i zadumy. Podczas tej ceremonii odczytywany jest tzw. testament Jana Karnawała, naszpikowany ironią i sarkazmem, krytykujący meksykańskich polityków oraz zawierający dla nich rady.

 

KARNAWAŁ Z HAPPY ENDEM

Taniec Pochoveras, Cojóes i Jaguarów – symbolicznych postaci „najdziwniejszego karnawału świata” w Tenosique. Po licznych komplikacjach wspólnie pokonują zło.

FANDANGO

Występy na festiwalu w Tlacotalpan. Na drewnianym podeście pod kościołem zmieniają się muzycy oraz tancerze, pozostaje jednak – łączące ich na zawsze – fandango.

Zaśpiewaj la bambę

NA FESTIWALU W TLACOTALPAN W STANIE VERACRUZ

 

Chyba każdy kojarzy pierwsze słowa najsłynniejszej piosenki son jarocho, które brzmią „para bailar la bamba”. Ale nie każdy wie, że piosenka ta, jak i cały ten muzyczny styl, powstała w meksykańskim stanie Veracruz. To tutaj odbywa się największy w Meksyku festiwal son jarocho, towarzyszący obchodom święta patronki miasteczka Tlacotalpan, Matki Boskiej Gromnicznej. Muzyka son jarocho powstała w wyniku spotkania i połączenia trzech kultur – afrykańskiej, europejskiej i oczywiście lokalnej. Najpopularniejszym instrumentem strunowym jest tu jarana, natomiast najbardziej zaskakującym instrumentem perkusyjnym jest quijada, czyli... ośla szczęka. Nieodzownym elementem są też specjalne buty, głośno wystukujące rytm podczas tańca fandango.
W mieście jest kilka scen muzycznych, funkcjonujących równolegle i prezentujących gwiazdy oraz lokalnych wykonawców. Wieczorami muzycy i tancerki gromadzą się na placyku pod kościołem, zwanym Miguelito, gdzie rozstawiony jest spory drewniany podest. Zaczyna się fandango – kolejni muzycy przychodzą ze swoimi instrumentami, grają, śpiewają, a dziewczyny pantoflami wzbijają tumany kurzu. W dzień również ze skwerów i placów dobiegają dźwięki i rytmy muzyki. Son jarocho to także poezja i freestyle. Kiedy ludzie zbierają się i zaczynają grać, każdy dokłada nowe zwrotki, czasem wymyślając je na bieżąco i rozbawiając słuchaczy do łez. Grają wszyscy – młodzi i starzy, dumni ze swego dziedzictwa. Dumni i radośni. Wszystko to składa się na niezwykle ciepłą i swobodną atmosferę festiwalu.
Fiesta de la Candelaria – bo tak brzmi właściwa nazwa święta, hucznie obchodzonego w Tlacotalpan – rozpoczyna się 31 stycznia wielkim wyścigiem konnym i trwa do 9 lutego. Jej kulminacja przypada oczywiście na święto Matki Boskiej Gromnicznej 2 lutego, kiedy to pielgrzymka z jej figurą wyrusza na wodną procesję. Tak! Procesja odbywa się na rzece. Na niesioną w przepięknie ozdobionej lektyce figurę czeka przystrojona zielonymi liśćmi i kwiatami barka. Figura odbywa rejs w otoczeniu małych łódeczek, którymi poruszają się uczestnicy procesji. W Meksyku święto Matki Boskiej Gromnicznej zbiega się z początkiem pierwszego miesiąca w kalendarzu Azteków oraz z początkiem okresu wegetacji. W niektórych miejscach do kościoła przynosi się kukurydzę, aby jej ziarna zostały pobłogosławione na obfite plony w nowym roku.
To tylko cztery przykłady meksykańskich fiest, które dają szansę obcowania z tutejszą żywą tradycją. Łączy je dobra zabawa i radość uczestników. Zawsze towarzyszą im tańce i śpiewy, a krew w żyłach przyspiesza od wielości wrażeń. Meksyk żyje fiestą. Wystarczy oderwać się od utartych szlaków z przewodnika, aby się o tym przekonać.