Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2005-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2005 na stronie nr. 32.

Tekst i zdjęcia: Hanna Libura,

Masajowie

Komandosi plemiennego świata

Spośród wielu plemion afrykańskich szczególne zainteresowanie od zawsze wzbudzali Masajowie – nilocki lud zamieszkujący sawannowy obszar Afryki Wschodniej, rozciągający się na ponad 160 tysiącach kilometrów kwadratowych, przecięty granicą Kenii i Tanzanii. Większość plemiennych klanów żyje w Kenii, tylko nieliczne w Tanzanii. Dokładna liczba Masajów nie jest znana, ale szacuje się, że w Masajlandzie żyje ich około pół miliona.

 

Jest taka scena w filmie „Pożegnanie z Afryką”: strudzona uciążliwą podróżą karawana zatrzymuje się, widząc zbliżających się masajskich wojowników. Z niewyraźnej początkowo plamy wyłaniają się postacie odziane w bordowe, krótkie tuniki i strojne czapy sporządzone z lwich grzyw. Twarze i ciała pomalowane czerwoną ochrą zmieszaną ze zwierzęcym tłuszczem lśnią w słońcu.
Gdy wojownicy zrównują się z karawaną, przebiegają w zwartym szyku tuż obok, nie zwolniwszy ani na moment, nie obdarzywszy najmniejszym spojrzeniem oczekujących na spotkanie. Przebiegają pogrążeni we własnych myślach. Widoczne początkowo na twarzach podróżnych napięcie i niepokój zamieniają się w osłupienie. Po chwili Masajowie są znowu niewielkim znikającym punktem na bezkresnych równinach sawanny.
Ta zapadająca w pamięci scena, rozgrywająca się gdzieś w 1914 roku, do dziś dobrze oddaje ducha wzajemnych relacji pomiędzy Masajami a białymi. Zresztą nie tylko białymi, lecz także innymi rdzennymi mieszkańcami Afryki Wschodniej.

 

 

Inni

 

Spośród plemion Afryki Wschodniej wyróżnia ich wrodzona godność i duma. Te cechy sprawiły, że do dzisiaj zachowali silne poczucie odrębności kulturowej i etnicznej. Przez wiele lat byli zupełnie nieczuli na pokusy, jakie oferowała biała cywilizacja. Większość ludów Afryki po okresie podejrzliwości i nieufności sięgnęła po zdobycze zachodniej cywilizacji: technologię, medycynę, oświatę. To wśród ludów Bantu, a szczególnie Kikujów zrodziła się świadomość wolnościowa. To oni organizowali powstania wyzwoleńcze spod panowania kolonialnego. Ich przywódcy zostawali pierwszymi prezydentami niepodległych państw Kenii i Tanzanii. Masajowie trzymali się z daleka, zajęci pielęgnowaniem własnej tradycji, kultury i religii. Ani 70 lat kolonializmu, ani ponad 40 lat niepodległych rządów nie zmieniły wiele w ich obyczajach, tradycji i wierzeniach, nie zerodowały jedności etnicznej. Ale z tych samych powodów do dzisiaj pozostają oni na marginesie życia społecznego krajów Afryki Wschodniej. Stanowią żywy skansen.

 

 

Komandosi plemiennego świata

 

Wszystko wskazuje na to, że na bezkresne sawanny Afryki Wschodniej przybyli około sześciuset lat temu gdzieś z północy, prawdopodobnie z doliny Nilu. Gdy pierwsi kolonizatorzy pojawili się na tych terenach, uderzyły ich obyczaje, religia i wierzenia odmienne od innych plemion zamieszkujących te obszary.
Cechą charakterystyczną wszystkich opisów Masajów z tego pionierskiego okresu jest hardy, zamknięty charakter, połączony ze skłonnością do bitki. Opisywano ich jako bezwzględne, wojownicze plemię. Wszystkie potyczki i bitwy poprzedzały uczty z używkami, które wprawiały Masajów w trans. Po uczcie zabierali broń (włócznie, krótkie miecze – ol alem, drewniane pałki – orinki), pożywienie: bydlęce głowy, mleko zmieszane z krwią i – odziani w krótkie tuniki koloru zakrzepłej krwi – wyruszali w zdyscyplinowanym szyku. Prawdopodobnie w takim stanie spotkała ich na swojej drodze baronowa Blixen.
W burzliwej historii walk międzyplemiennych pełnili funkcję wojsk zaciężnych. Wodzowie innych plemion nieraz korzystali z ich usług Byli tak samo nieodłącznym elementem krajobrazu Afryki Wschodniej jak samuraje w Japonii.

 

Jeszcze do niedawna inicjacja młodego masajskiego wojownika wymagała zabicia lwa w walce wręcz. Jego trofeum, o ile potyczka zakończy się dla niego zwycięsko, to grzywa, łapy oraz ogon. Czapę z grzywy ma prawo nosić do momentu, gdy przestanie być wojownikiem.

Masajowie w burzliwej historii walk międzyplemiennych pełnili funkcję wojsk zaciężnych. Wodzowie innych plemion nieraz korzystali z ich usług. Masajowie byli tak samo nieodłącznym elementem krajobrazu Afryki Wschodniej jak samuraje w Japonii.

Środek wioski pozostaje pusty – to klepisko, do którego na noc zaganiane jest bydło. Wokół, jak pierzeje kamieniczek otaczających rynek, stoją niewielkie chaty, na zewnątrz otoczone płotem z wyschniętych gałęzi sawannowych krzewów.

 

Czas świetności i upadku

 

Ostatnim wielkim władcą na terytorium Masajów był Mbatian. Jego terytorium rozciągało się na powierzchni ponad dwustu tysięcy kilometrów kwadratowych pomiędzy Jeziorem Wiktorii a wybrzeżem. Zjednoczył plemienne odłamy i panował nad nimi dziesięć lat. Stworzył, pierwszy, choć ulotny „naród masajski”. Kiedy zmarł, natychmiast rozpoczął się rozłam. Najpierw przez walki wewnętrzne, potem zdziesiątkowanie ludzi i bydła plagami, a na koniec wkroczeniem upraw na tradycyjne tereny wypasu Masajów.
W 1895 roku epidemie wygasły, a Brytyjczycy uczynili syna Mbatiana przywódcą Masajów.
Jednak w tym czasie na konferencji w Berlinie dokonano podziału brytyjskich i niemieckich stref wpływów w Afryce Wschodniej. Cesarz Wilhelm otrzymał obszar wokół Kilimandżaro. Królowa Wiktoria – część północną z ośnieżonym szczytem Mt. Kenya. Boleśnie dotknęło to Masajów, powodując podziały w najważniejszej strukturze społecznej – męskiej grupie wojowników zjednoczonej ceremonią Eunato.

 

 

Zwyczaje

 

Masajowie wytworzyli ciekawą i specyficzną kulturę wynikającą z ich nomadycznego trybu życia w niezbyt sprzyjającym środowisku. Pogardzając stałym osadnictwem, bez żalu porzucają wybudowane domostwa, ciągną dalej ze swoim bydłem, nie obrastając w rzeczy i dobra doczesne. Rytm wędrówek wyznaczają pory roku: sucha i deszczowa. Ich życiem jest ich bydło. Obowiązkiem wojownika – opieka nad stadem, prawdziwą dumą natomiast porywanie i kradzież bydła.
Tak, w rozumieniu białych są bydłokradami. Zgodnie z tradycją Bóg – Enkai uczynił ich panami wszelkiego bydła na ziemi. Świadomość ta zawsze stanowiła podstawę ich egzystencji W tym kontekście znana z dzieciństwa wszystkim miłośnikom „W pustyni i puszczy” wykładnia dobra i zła Kalego nabiera zupełnie innego wymiaru kulturowego.
Większość zwyczajów i ceremonii masajskich dotyczy mężczyzn i związana jest z pasowaniem na wojownika oraz dochodzeniem do samodzielności poprzez założenie rodziny i własnego gospodarstwa. Tylko nieliczne obrzędy (obrzezanie, zaślubiny) dotyczą kobiet. Najbardziej charakterystycznym społecznym wyróżnikiem spośród innych plemion Afryki jest tworzenie chłopięcych grup wiekowych, które celem jest przygotowanie do najważniejszego w życiu Masaja obrzędu – Eunato. Wspólnie przeżyta ceremonia Eunato wytwarza wśród wojowników, którzy dostąpili ceremonii w tym samym czasie, nieuchwytne i trudne do określenia poczucie braterstwa.
Pierwszy w życiu chłopca obrzęd to Enkipaata przygotowująca do obrzezania. Obrzęd obrzezania – Emuratare – jest przejściem z okresu beztroskiego dzieciństwa w odpowiedzialne życie i nadaje status dorosłego. Sam zabieg obrzezania odbywa się wczesnym rankiem tuż przed wschodem słońca.
Przez warunki higieniczne, w których odbywa się zabieg, okres gojenia zabiera do czterech miesięcy. W tym czasie chłopcy noszą czarne odzienie o kroju tuniki. Gdy wszystkie rany zagoją się, otrzymują status nowego wojownika – morana. Nowo pasowani wojownicy tworzą obóz, w którym przebywają wspólnie do wieku dziesięciu lat, ucząc się przede wszystkim hodowli bydła.
Wspólne życie w obozie kończy się uroczystością zwaną Eunato. Każdy wojownik poddający się ceremonii Eunato musi obciąć włosy. Długie, wysmarowane ochrą i tłuszczem zwierzęcym włosy są ścinane przez matkę wojownika. Odbycie tej uroczystości daje wojownikowi prawo do ożenku i założenia własnego gospodarstwa.
Pod wpływem napierającej cywilizacji obrzędy masajskie ulegają erozji. Szczególnie krytykowana i spotykająca się ze złym przyjęciem jest, równoległa do męskiej, ceremonia obrzezania młodych dziewcząt osiągających dojrzałość płciową. Dlatego o tym obrzędzie Masajowie mówią bardzo niechętnie.

 

 

Lew a sprawa masajska

 

Jesteśmy w Parku Narodowym Masai Mara. Gdy bladym świtem wychodzę z namiotu wsłuchać się w odgłosy budzącej się sawanny, potykam się pod nim o śpiącego Masaja, owiniętego tradycyjnym jaskrawoczerwonym odzieniem – shukas. Pełni on funkcję strażnika przed dzikimi zwierzętami, przede wszystkim lwami.
Na obszarach, gdzie żyją rolnicze i myśliwskie ludy Bantu, istnieje problem kłusownictwa. Tam, gdzie żyją Masajowie, problemu nie ma. Zgodnie z ich religijnymi wyobrażeniami dzikie zwierzęta są nieczyste, nie mogą zatem być źródłem pożywienia. Młody mężczyzna mierzy się z królem sawanny tylko z przyczyn rytualnych, aby dowieść swego męstwa i odwagi. W ten sposób Masajowie regulowali równowagę w ekosystemie, gdzie lew praktycznie nie miał naturalnych wrogów.
Trofeum wojownika, o ile potyczka zakończy się dla niego zwycięsko, to grzywa, łapy oraz ogon. Czapę z grzywy ma prawo nosić do momentu, gdy przestanie być wojownikiem.
Kiedyś Masajowie staczali walkę z lwem w pojedynkę. Dziś, o ile się to zdarza, tworzą kilkuosobowe grupy i atakują niczym sfora hien. Powodem takiej zmiany jest przede wszystkim zmniejszenie się liczby lwów oraz ich ścisła ochrona. Jest to proceder zakazany i grożący więzieniem. Inna rzecz, że Masaja rzadko odsyła się do więzienia, gdyż panuje dość powszechne przekonanie, że uwięziony Masaj bez wolności i przestrzeni szybko umiera.

 

Wchodzą mężczyźni. Rozpoczyna się taniec, podczas którego chłopcy popisują się umiejętnościami prawie lekkoatletycznymi, wykonując na wyprostowanych nogach wysokie wyskoki do góry.

Dumni i hardzi Masajowie gotowi są do pozowania za pieniądze!

 

Erozja

 

Czasy jednak zmieniają się w coraz szybszym tempie. Napór cywilizacyjny jest potężny i wszechogarniający. Kenia i Tanzania, nadal biedne kraje Trzeciego Świata, żyją w dużej mierze z turystyki, sprzedając morze, plaże, rafy koralowe, parki narodowe. Masowy ruch turystyczny przyczynił się do częściowego otwarcia i innego spojrzenia na życie. Masajowie, żyjąc w swoim Masajlandzie, dopiero teraz tak naprawdę rozpoczynają koegzystencję z innymi. Ich stosunek do cywilizacji zmienia się.
Jesteśmy w jednym z nadmorskich kurortów w pobliżu Mombasy. Patrzę na stojących na plaży Masajów, którym nie wolno przekroczyć progu ośrodka. Jeden z nich, w stroju wojownika, sprzedaje hebanowe pamiątki. Rozmawiamy dość długo. Pochodzi z północy, znad jeziora Turkana. Do Mombasy przygnały go – jak większość współplemieńców – bieda i chęć odmienienia losu. Mówi, że tradycja i solidarność plemienna są dla niego najwyższą wartością. Otaczająca grupka białych słucha z przejęciem jego opowieści o poczuciu tożsamości plemiennej i poszanowaniu tradycji. Chętnie kupujemy pamiątki, nie targując zbytnio ceny. W końcu młody mężczyzna musi zarobić na utrzymanie całej pozostawionej na północy rodziny, a szczególnie chorej matki… Wieczorem, idąc gwarną ulicą Mombasy, niespodziewanie spotykamy naszego znajomego z plaży. Macha do nas przyjaźnie. Ubrany w modną koszulkę polo z metką Kevina Kleina i dżinsy jest trudny do rozpoznania.

 

 

Komercjalizacja

 

Rdzenne ziemie Masajów to obszary parków narodowych i rezerwatów, takich jak Amboseli i Masai Mara w Kenii czy Serengeti i Ngorongoro w Tanzanii. Masajowie zostali przesiedleni z terenów parków na ich obrzeża. W połowie lat osiemdziesiątych założono nowe osady przy granicy parków, gdy zmniejszono ich obszar na korzyść nowych pastwisk i źródeł wody dla Masajów.
Typowa osada to ciągnące się ulicówką, pokryte falistą blachą kamienne domki, w których są bary i małe sklepiki, zwane dukas. Obok tego stworzono bomas – wioski odtwarzające tradycyjną masajską zagrodę – manyattę. Idea bomas jest przez wielu bardziej światłych Masajów krytykowana. Twierdzą, że od bomas już tylko jeden krok do życia w rezerwacie.
Miejscowi zapraszają do odwiedzenia takiej wioski. Młody przywódca lokalnej społeczności masajskiej zbiera opłatę (po 2 dolary od łebka) za możliwość fotografowania ludzi i zagrody. Dumni i hardzi Masajowie gotowi są do pozowania za pieniądze! Cóż, jest to jedna z nielicznych możliwości zarobkowania. Na rdzenne tereny, na których obecnie znajdują się parki narodowe i rezerwaty, mają właściwie zakaz wstępu. Cały przemysł turystyczny, łącznie z wyrobami pamiątkarskimi opanowany jest już przez inne, łatwiej adaptujące się do nowej rzeczywistości plemiona. Starsze, zniszczone ciężką pracą kobiety i dzieci tłoczą się więc przy bramach wjazdowych do parków narodowych, usiłując sprzedać pamiątki wjeżdżającym na ich teren turystom. Ich determinacja jest ogromna i często odbierana przez turystów jako nachalność. Masajowie pojawiają się w rozlokowanych wokół parków lodge’ach jedynie w roli tancerzy przedstawiających krótkie programy folklorystyczne.
Czekamy przed prowadzącą na wewnętrzne klepisko furtką w ogrodzeniu. Ogrodzenie uplecione jest z suchych gałęzi krzewów porastających sawannę. Budowa ogrodzenia to zadanie wojowników, którzy odpowiadają za wypas i ochronę bydła, natomiast budowa domów to już zadanie kobiet, wynikające z tradycyjnej roli opieki nad domostwem.
Mieszkańcy chcą nas godnie przywitać tańcem. Najpierw pojawia się sznur dziesięciu młodych kobiet, które wykonując rytmiczne ruchy, przechodzą przez furtę. Noszą kolorowe spódnice i bluzy. Dominuje – jak zawsze u Masajów – czerwień. Stroju dopełniają ozdoby wykonane z koralików. Są to misternie nanizane kolorowe, malutkie koraliczki, tworzące naszyjniki założone wokół szyi tańczących kobiet. Wchodzą mężczyźni. Rozpoczyna się taniec, podczas którego młodzi mężczyźni popisują się umiejętnościami prawie lekkoatletycznymi, wykonując na wyprostowanych nogach wysokie wyskoki do góry.
Dopiero po tym widowisku wchodzimy na teren manyatty. Tu czeka nas jeszcze jedna atrakcja. Miejscowi pokażą nam umiejętność rozpalania ognia bez zapałek. Narzędzia, które służą do rozpalenia ognia, to kupka sawannowgo siana, płaski masajski miecz i drewniany patyk. Twarze młodych Masajów są skupione. Gdy po krótkiej chwili pojawia się anemiczny dymek, pozostali Masajowie zaczynają delikatnie na niego dmuchać. Dosłownie w sekundę ogień trawi kupkę zeschłej trawy.
Wioska jest typową manyattą. Środek pozostaje pusty – to klepisko, do którego na noc zaganiane jest bydło. Wokół, jak pierzeje kamieniczek otaczających rynek, stoją niewielkie chaty, na zewnątrz otoczone płotem z wyschniętych gałęzi sawannowych krzewów. Chaty wraz z płotem tworzą podwójny kordon broniący nocą dostępu do największego dobra – bydła, owiec i kóz.
Podstawowy budulec to krowie łajno, uryna oraz glina. Konstrukcja domów wzmocniona jest gałęziami, prześwitującymi niczym pruski mur poprzez wyschnięte łajno, które przybiera szary, matowy kolor. Przez plac biegną wąskie na szerokość jednej stopy ścieżki, prowadzące od chat i krzyżujące w różnych miejscach klepiska.

 

Pojawia się sznur dziesięciu młodych kobiet, które wykonując rytmiczne ruchy, przechodzą przez furtę. Noszą kolorowe spódnice i bluzy. Dominuje – jak zawsze u Masajów – czerwień. Stroju dopełniają ozdoby wykonane z koralików.

Kobiety skupiły się w jednym miejscu wraz z dziećmi, a właściwie schowały pomiędzy zabudowania, nie biorąc udziału w oprowadzaniu po wiosce ani w rozmowach.

Serce boli, ale odwracam głowę, aby nie ulec pokusie i nie podarować garści cukierków. Dla maluchów to chwila radości, ale cukierki w połączeniu z ubogą w witaminy dietą to prosta droga to powszechnej wśród masajskich dzieci próchnicy.

 

Konflikt

 

Tworzenie parków narodowych, rezerwatów czy tradycyjnych farm nie mieści się w filozofii życia Masajów. Prawnie tworzone struktury dla ochrony przyrody są w głębokiej sprzeczności z ich filozofią współżycia z naturą. Zwyczajowe prawo masajskie stwarzało warunki do naturalnej ochrony środowiska. Zabraniało na przykład grodzenia źródeł wody i pastwisk, umożliwiając tym samym dostęp dzikiej zwierzynie. Ponadto Masajowie mają odmienne poczucie własności. Ziemia zawiera pierwiastek astralny i nie jest na sprzedaż. Dlatego nie mogą pogodzić się z decyzją zepchnięcia ich poza obszar parków. Są głęboko przekonani, że ich tradycyjny sposób życia zapewniał właściwą koegzystencję człowieka z przyrodą. O ile w Tanzanii Masajowie mogą częściowo wypasać swoje bydło na terenie rezerwatu Ngorongoro, o tyle w Kenii nie mają dostępu do dawnych pastwisk i naturalnych ujęć wody.
Konflikt pomiędzy Masajami a próbującym być nowoczesnym i demokratycznym społeczeństwem nasila się coraz bardziej. Nabrzmiałym problemem jest przede wszystkim poczucie niesprawiedliwego rozdziału dochodów czerpanych przez parki narodowe zajmujące pradawne terytoria Masajów.
Największe problemy, z którymi borykają się Masajowie, to edukacja, opieka medyczna i dostęp do pitnej wody. W czasie pory deszczowej Masajowie są skazani na te same źródła wody co inwentarz i dzikie zwierzęta. Mieszkańcy wielu wiosek muszą pokonywać odległość nawet do dziesięciu kilometrów w poszukiwaniu wody. Wiele dzieci cierpi nie tyle z głodu, ile z pragnienia. Jeden z największych zbiorników wody pitnej w Kenii, wybudowany przez rząd włoski, znajduje się na obszarze Masajlandu. Wodociąg wije się przez kraj Masajów do miejscowości Machakos, pozostawiając Masajów bez możliwości korzystania z tego źródła wody. Jak mówią sami Masajowie, problem braku wody w Masajlandzie to nie brak wody, tylko demokracji.
Ale w tym bolesnym konflikcie druga strona też ma swoje racje. Tak bardzo podziwiane cechy Masajów jak brawura i odwaga mają swoje drugie oblicze w hardości, zawziętości i swego rodzaju arogancji do świata zewnętrznego. To samo wzbudzające szczególnie wśród białych skrytą zazdrość poczucie wolności sprawia, że trudno jest wdrażać zakrojone na dużą skalę projekty wprowadzające nowe uprawy na terenach pasterskich. Regułą jest, że Masajowie odmawiają współpracy w realizacji programów pomocowych agend ONZ, zwłaszcza w tak trudnych sprawach jak ochrona środowiska. To samo podziwiane przywiązanie do własnych tradycji i zwyczajów sprawia, że nie asymilują się społecznie i nie pomagają rządom swoich krajów tworzyć jednolitego, nowoczesnego społeczeństwa ponad podziałami plemiennymi.