Kiedy 7 lipca 2007 r. ogłoszono siedem nowych cudów świata, Portugalczycy wybrali również swoją siódemkę największych atrakcji turystycznych. Trzy z nich znajdziemy w Lizbonie i pobliskiej Sintrze, a kolejne trzy – w regionie Centrum, nie dalej niż 140 km na północ od stolicy.
Leżące na skraju Europy nadmorskie Centrum to doskonałe miejsce na bliskie spotkanie z naturą i historią. Na spokojne poszwendanie się z dala od miejskiego gwaru i tłumu turystów. Na odkrywanie lokalnych smaków i perełek architektury w niewielkich miejscowościach, przez wieki oszczędzanych nawet w trakcie zawieruch wojennych, a poruszanych co najwyżej wstrząsami ziemi.
Dostępny PDF
RAJ DLA MOLI
W Óbidos wciąż są otwierane kolejne księgarnie. Ta na zdjęciu powstała w miejscu targu. Nadal też można tu kupić ekologiczną żywność.
PÓŁ Z WYSPY
Skalisty półwysep Peniche był niegdyś wyspą. Piaski naniesione przez atlantyckie prądy połączyły ją w XVIII w. z lądem i utworzyły po obu stronach piękne plaże z wysokimi falami. To ulubione miejsce surferów.
OBIAD Z TRUSKAWKI
Naczynia z Caldas da Rainha w formie truskawek, arbuzów czy pomidorów wyglądają tak apetycznie, że chciałoby się je zjeść.
NOC Z PISARZEM
Przyjeżdżamy wieczorem do Óbidos – średniowiecznego miasteczka liczącego niecałe 3 tysiące mieszkańców. Góruje nad nim zamek – pierwszy z siedmiu cudów Portugalii. Zanim obejrzymy go z bliska, spędzimy noc w niezwykłym hotelu.
The Literary Man to raj dla miłośników książek. Zgromadzono w nim ponad czterdzieści tysięcy tomów, głównie bestsellerów w języku angielskim, które stopniowo wypełniają wszystkie ściany i zakamarki. Menu restauracji jest inspirowane tradycyjnymi portugalskimi przepisami, a drinki w barze mają literackie pierwowzory. Każdy pokój będzie poświęcony innemu pisarzowi. Trafiam idealnie – na półkach stoją wszystkie książki mojej ulubionej Jane Austen. I jak tu zasnąć?
W Óbidos domy są białe, mają czerwone dachówki i często żółte, niebieskie lub czerwone pasy. Na ścianach wiją się kwieciste pnącza, bugenwille i fuksje, a nad głowami przechodniów wiszą doniczki z pelargoniami. Skupione ciasno budynki są otoczone murami, po których można obejść miasteczko. Początki Óbidos sięgają czasów Celtów, później byli tu Rzymianie, Wizygoci i Maurowie. Jednak mury powstały dopiero w XIV w., kiedy przebudowano zamek i wzmocniono jego obronny charakter. Przez sześć wieków Óbidos było prezentem ślubnym, jaki królowie dawali małżonkom. Władczynie ufundowały liczne kościoły (jest ich aż osiem) oraz akwedukt, który doprowadzał wodę do miejskich fontann.
Miasteczko najbardziej ucierpiało podczas trzęsienia ziemi z 1755 r., które zmiotło niemal całą Lizbonę. Odtworzono ulice i domy, ale zamek odbudowano dopiero w XX w., po czym urządzono w nim pousadę – luksusowy hotel.
Nie tylko The Literary Man świadczy o literackim charakterze miasta. Tę nową stronę Óbidos przybliża nam José Pinho z lizbońskiej księgarni Ler Devagar, która wraz z księgarnią dla dzieci Histórias com Bicho i tutejszym ratuszem zapoczątkowała literackie miasteczko. Gdy w 2013 r. lizbończycy zgłosili propozycję stworzenia „świątyni książek” w miejscu dawnego kościoła, burmistrz powiedział, że chce nie jednej, ale jedenastu.
Kolejne księgarnie są otwierane w zaskakujących lokalizacjach, czasem niewielkim kosztem, jak w przypadku Livraria do Mercado, która powstała w budynku dawnego targowiska. Półki zbudowano ze skrzynek po owocach, a koszt adaptacji wyniósł niewiele ponad tysiąc euro. Można też, jak niegdyś, zaopatrzyć się tu w ekologiczne produkty: oliwę, miód, owoce.
W dawnej winiarni półki na książki zrobiono ze skrzynek po winach, a butelki tego trunku stoją obok dzieł Pessoi. Otwierane są nowe księgarnie, a każda z nich ma inny charakter i księgozbiór. W uznaniu tych działań UNESCO nadało Óbidos w 2015 r. tytuł Miasta Literatury (wcześniej otrzymały go m.in. Kraków, Praga czy Edynburg) i włączyło je do Sieci Miast Kreatywnych.
Zimą można zajrzeć do Miasteczka Bożonarodzeniowego, w czasie Wielkanocy są organizowane inscenizacje Męki Pańskiej. Wiosną pod murami zamku odbywa się Międzynarodowy Festiwal Czekolady. Towarzyszą mu konkursy (m.in. czekoladowych rzeźb i na przepis z wykorzystaniem czekolady), pokaz mody z czekoladowymi elementami, a przede wszystkim stoiska ze słodkościami. Z czekolady wykonuje się w Óbidos także małe czarki do wiśniówki, zwanej zdrobniale ginjinha (czyt. żinżinia). Po wypiciu likieru kieliszek zjadamy. Książki, czekolada i wiśniówka – czego więcej potrzeba?
Latem tereny wokół zamku przez dwa tygodnie zajmuje Jarmark Średniowieczny. Jesienią do atrakcji dołączył Międzynarodowy Festiwal Literacki Fólio. To okazja do spotkań z pisarzami (również noblistami) oraz do wzięcia udziału w warsztatach literackich.
Chciałoby się zostać tu dłużej. Jest na to sposób! Miasto wraz z księgarnią Ler Devagar oferuje nieodpłatnie... cztery mieszkania, z sypialnią, ogrodem, atelier do pracy i miejscem na wystawę. Jedynym warunkiem jest stworzenie dzieła, które będzie związane z Óbidos i zostanie wydane w formie książki (proza, tomik wierszy, skatalogowane dzieła malarstwa lub rzeźby itp.).
WIECZNIE NA FALI
W rankingu Lonely Planet z 2015 r. plaże półwyspu Peniche znalazły się na drugim miejscu wśród 10 najpiękniejszych w Europie. Nic dziwnego: szeroka przestrzeń, dzikie wydmy, czysta woda, dwie zatoki otaczające wysunięty na zachód półwysep w kształcie łezki. Dzięki takiemu ułożeniu brzegu można tu uprawiać sporty wodne niezależnie od kierunku wiatru. Plaże na południe od półwyspu są nazywane Supertubos, od rurowych fal kilkumetrowej wysokości. To miejsce dla najbardziej doświadczonych surferów, uchodzące za jedno z najlepszych w Europie. Jeszcze większe fale, sięgające 30 m wysokości, można obserwować zimą w położonym 60 km na północ Nazaré. Został tam pobity rekord Guinnessa w zjeździe na desce z najwyższej ściany wody.
Zaglądamy do Peniche, najbardziej na zachód wysuniętej miejscowości kontynentalnej Europy. To miejsce naznaczone ponurą historią. Twierdzę z XVI w. zamieniono bowiem w czasach dyktatury Salazara i jego Nowego Państwa (od 1933 r. do rewolucji goździków w 1974 r.) w jedno z najcięższych więzień politycznych kraju. Obecnie w fortecy mieści się muzeum etnograficzne, m.in. z wytwarzanymi tu koronkami klockowymi. Z drugiej strony niewielkiego urwiska przycupnęły różnokolorowe domy. Na niemal każdym znajdziemy płytki azulejos (azuleżusz), najczęściej z postaciami świętych lub z nazwiskiem gospodarzy. Mozaiki ubarwiają też ściany, schody i podwórka.
Na zachodnim krańcu półwyspu Peniche jest przylądek Cabo Carvoeio, a na nim – restauracja Nau dos Corvos (Statek Kruków), polecona w 2016 r. przez przewodnik Michelin. Nazwa lokalu pochodzi od skalnego ostańca, o który rozbijają się fale i na którym lubią przysiadać kruki. Stąd też doskonale widać archipelag Berlengas, z fortem św. Jana Chrzciciela i miejscem gniazdowania mew i nurzyków.
Wracajmy jednak do restauracji. Przeszklone ściany, z trzech stron widok na ocean, wnętrze bez nadmiernego przepychu czy elegancji, które mogłyby krępować podczas wakacyjnego lunchu. Jeśli ktoś nie ma ochoty na doskonale doprawioną tradycyjną kremową zupę rybną czy okonia morskiego z warzywami, zapiekanego w cieście zwiniętym w wielkiego cukierka, popijanego znakomitym białym winem, to niech wpadnie chociaż na kawę i deser. Wybieramy profiterolki – okrągłe ptysiowe ciasteczka wypełnione lodowym kremem, polane czekoladą z prażonymi migdałami.
MALOWANE WROTA
Porta da Vila, czyli południowa brama obronna w Óbidos, pochodzi z XIV w. Kaplicę poświęconą Matce Boskiej Bolesnej, patronce miasta, dekorują kafle azulejos z XVIII w.
WIELKA UCIECZKA
W więzieniu Peniche znany komunistyczny działacz Álvaro Cunhal spędził 13 lat. Uciekł stąd w klasycznym stylu, po prześcieradłach spuszczonych z murów.
PASY DLA KLASY
W Óbidos kolorowe barras chroniły przed złymi duchami oraz określały granice i przynależność klasową mieszkańców. Niebieskie pasy malowano na budynkach użyteczności publicznej, żółte – na domach zwykłych ludzi, a czerwone – na szlacheckich. Czarne i szare były zarezerwowane dla obiektów sakralnych.
JÓZEK Z LUDU
Caldas da Rainha (Ciepłe Źródła Królowej) to miejscowość uzdrowiskowa, założona w XV w. przez królową Eleonorę. Słynie z leczniczych wód siarkowych, ale przede wszystkim z ceramiki. Pierwsze jej ślady zauważamy na budynkach w postaci figurek żab i jaskółek oraz ozdobnych tabliczek z nazwami ulic. Na innych widzimy malowane płytki azulejos z postacią brodatego mężczyzny przypominającego rozbójnika Rumcajsa.
Pochodzenia figurek i wyjaśnienia, kim był brodacz, należy szukać w fabryce fajansu braci Pinherio, założonej w 1884 r. Rafael Bordalo Pinherio stworzył postać prostego Zé Povinho (Józka z Ludu), wyzyskiwanego przez wszystkich wokół. On potrafił jednak się z tego śmiać, dowcipnie krytykował problemy społeczne, polityczne i gospodarcze kraju. Figura Zé naturalnej wielkości stoi przed ratuszem. Postać rozkłada dłonie, a na koszuli ma napis „Impostos” („Podatki”). Równie często jest przedstawiany z ręką zgiętą w geście Kozakiewicza i napisem „Toma” („A bierz sobie”). Wkrótce zaczęli mu towarzyszyć przedstawiciele innych grup społecznych – jak ksiądz, niania czy policjant. Ich rzeźb oraz figur zwierząt, owadów i grzybów można szukać w różnych punktach miasta.
W sklepiku przy fabryce znajdziemy tradycyjną zastawę stołową w różnych kolorach. Znacznie ciekawsze są jednak miseczki, wazy, dzbany i talerze w formie pofałdowanych liści kapusty, przekrojonych arbuzów z wypukłymi pestkami, chropowatych truskawek, obłych bakłażanów lub apetycznych melonów. Na maselniczce mysz chrupie ser, a po liściastych paterach wspinają się ślimaki i jaszczurki.
W Caldas da Rainha codziennie odbywa się największy w regionie targ owocowo-warzywny. Można kupić pyszne oliwki (2 € za 1 kg), kilka rodzajów fig i orzechów lub pomarańczowe owoce nieszpułki (nêspera) – przypominającej morelę. Nietypowe są też podobne do bobu żółte nasiona łubinu (tremoços), będące przekąską do piwa. Do regionalnych zakupów dołóżmy pyszną oliwę z lokalnej spółdzielni, doskonałe wino, podstawki z azulejos, misterną biżuterię ze srebra i złota (filigrana) oraz torebkę lub buty z korka.
CUDNA NIEDOSKONAŁOŚĆ
Kolejny z siedmiu cudów Portugalii zachwyca. Wpisany na listę UNESCO klasztor ku czci Matki Boskiej Zwycięskiej został wzniesiony przez króla Jana I Dobrego w podziękowaniu za wygraną w 1385 r. bitwę pod Aljubarrotą: Portugalczycy odparli wtedy ponad dwa razy liczniejszych Kastylijczyków. Nazwa klasztoru, Batalha, oznacza bitwę. Obok imponującej budowli stoi pomnik konnego rycerza – to Noniusz Álvares Pereira, główny dowódca i pomysłodawca zwycięskiej strategii, późniejszy karmelita, a od niedawna święty.
Zobaczymy tu: przepiękny portal z postaciami biblijnymi; strzelistą, gotycką bazylikę; ozdobne krużganki zakończone ostrymi pinaklami oraz Grób Nieznanego Żołnierza z figurą Jezusa znalezioną w okopach Flandrii w czasie I wojny światowej. W bogato rzeźbionej kaplicy Fundatora spoczęli sam król z małżonką oraz ich potomkowie.
Największe wrażenie robią jednak monumentalne Niedokończone Kaplice, zwane przez Portugalczyków Niedoskonałymi (Capelas Imperfeitas). Nie zostały ukończone, nie pokryto ich dachem, nie uzupełniono figurami świętych i z wyjątkiem jednej królewskiej pary – nie pochowano w nich władców. A jednak pozostawiają odwiedzających w niemym podziwie. W misternych rzeźbieniach odnajdziemy plecione liny z żaglowców i ślady skarbów przywiezionych z wielkiego świata: ziarenka pieprzu, kolby kukurydzy, owoce ananasa. Zachowane na wieki dowody potęgi kraju odkrywców.
Po wyjściu zauważamy świętującą młodzież z czarnymi pelerynami. To studenckie capas negras. Jedna z dziewcząt pokazuje nam płaszcz. Od spodu ma kolorowe naszywki – obowiązkowe są emblematy kraju i miasta jej urodzenia oraz miasta, w którym studiuje, a także macierzystego wydziału. Pozostałe są dodawane według upodobań – na pamiątkę otrzęsin, jako prezent od przyjaciół itp. Studenci noszą też rozkładane czarne teczki ze wstążkami w kolorze swojego wydziału. W maju absolwenci palą te wstążki podczas święta Queima das Fitas na zakończenie studiów.
NAJSŁYNNIEJSZE OKNO PORTUGALII
Oryginał można podziwiać w klasztorze w Tomarze, a na uliczkach miasta – kopie w wersji z niebieskich kafli azulejos.
PIĘKNA I NIEDOSTĘPNA
Twierdza w Almourol, położona na niewielkiej wyspie na Tagu, należała do linii fortyfikacji stworzonej przez templariuszy w XII w. Można się do niej dostać tylko promem, ale przy wysokim stanie wód jest całkowicie odcięta od lądu.
ŻEGLARZ, KTÓRY NIE PŁYWAŁ
Gdy w XII w. templariusze wybierali lokalizację klasztoru, szukali miejsca magicznego. Znaleźli takie w Tomarze – położonym na tym samym południku co Santiago de Compostela, na wzgórzu otoczonym czterema rzekami, w symbolicznym ułożeniu w stosunku do Paryża i gwiazdozbioru Bliźniąt (na pieczęci zakonu widniała dwójka rycerzy na koniu).
Kiedy w Europie rozwiązano zakon templariuszy, w Portugalii utworzono w jego miejsce Zakon Rycerzy Chrystusa, który przejął ich majątek, a swoją siedzibę przeniósł do Tomaru. Jeden z wielkich mistrzów zakonu, królewski syn, z tego majątku zaczął finansować w XV w. wyprawy odkrywcze w kierunku Afryki. To jemu przypisuje się stworzenie portugalskiego imperium kolonialnego. Mimo że sam nie pływał za wiele, został po śmierci nazwany Henrykiem Żeglarzem.
Najsłynniejsze okno Portugalii wygląda jak wyciągnięte z atlantyckich głębin, gdzie leżało przez wieki i zarastało mułem. Po bokach widać maszty statku, w grubych splotach lin – wodorosty, koralowce, kotwice i... karczochy, które jako źródło witaminy C były zabierane przez żeglarzy w podróż. Całość podpiera na ramionach omszały marynarz. Bogate w symbolikę klasztorne okno jest charakterystyczne dla stylu manuelińskiego. Jego nazwa pochodzi od króla Manuela I Szczęśliwego, za którego panowania Portugalczycy opłynęli Afrykę, odkryli drogę do Indii, a przez przypadek – również Brazylię.
Najpiękniejsza w Tomarze jest Charola, kaplica z ośmiokątnym polichromowanym ołtarzem pośrodku, zbudowana na wzór kaplicy Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Rycerze przybywali tu po błogosławieństwo przed bitwami, a do kościoła... wjeżdżali na koniach. Wodę do klasztoru doprowadzał sześciokilometrowy Aqueduto dos Pegões, który jest wpisany, podobnie jak kompleks klasztorny Tomaru, na listę UNESCO.
W Tomarze warto wybrać się na petiscos (dania w formie przystawek). Pysznie jest w tawernie Casa Das Ratas (Dom Szczurów) i nie powinny nas zniechęcać ani mało elegancki wystrój, ani nieco wulgarne zdjęcia czy fotografie drużyn sportowych, które prawdopodobnie wiszą tam od dziesiątków lat. Tu restauracje nie muszą wyglądać, ma w nich dobrze smakować.
Próbujemy orzeźwiającej sangrii i kawałków kaczki zapiekanych w ryżu z chrupiącymi plasterkami kiełbasy chouriço. Uwagę przykuwają dziwne czerwone owoce serwowane na deser, które wyglądają jak buraki. To spotykana głównie w Centrum gruszka pera rocha, podawana w czerwonym winie.
Tomar słynie ze Święta Tac i barwnej procesji, podczas której dziewczęta niosą na głowach wysokie ukwiecone konstrukcje z bochenkami chleba. Jedną z takich tac można zobaczyć w kościele św. Jana Chrzciciela. Na święto trzeba poczekać, bo odbywa się co cztery lata, a najbliższe przypada dopiero na 2019 r.
TRZECIE F
Portugalię określa się mianem trzech F: to futbol, fado i Fatima. Każda miejscowość ma patrona i święto ku jego czci. Najpowszechniejszy jednak jest kult Matki Boskiej Fatimskiej, obecnej niemal w każdym kościele w kraju.
Fatima, mimo że jest niewielkim miasteczkiem, należy do najważniejszych sanktuariów maryjnych na świecie. To tu między majem a październikiem 1917 r. Matka Boska ukazywała się trójce dzieci. Odwiedzamy Fatimę akurat 13 maja, w 99. rocznicę pierwszego objawienia. Co wieczór odbywa się procesja ze świecami, która tego dnia gromadzi wyjątkowo dużo wiernych. Z jednej strony ogromnego placu wznosi się bazylika Matki Boskiej Różańcowej oraz stoi mała kaplica Objawień. Z drugiej – kościół Trójcy Przenajświętszej, przypominający olbrzymie, nowoczesne centrum kongresowe. Warto zajrzeć do wioski Aljustrel, w której zrekonstruowano domy pastuszków, i pójść Drogą Krzyżową, wiodącą wśród oliwnych gajów.
Podróżowanie po Centrum jest jak wyszukiwanie bakalii w czekoladzie. Co chwilę znajdujemy tu coś smakowitego i wyjątkowego. Można podążać tropem rekomendacji Portugalczyków lub poszukiwać cudów samodzielnie. W Centrum na pewno nie braknie ku temu okazji.