Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2017-04-01

Artykuł opublikowany w numerze 04.2017 na stronie nr. 22.

Tekst i zdjęcia: Marta Legieć,

Wertykalne miasto


Wieżowce dotykają chmur niczym w Miami, a może nawet w Nowym Jorku. Z jednej strony przyklejone do plaży, z drugiej ocierają się o góry. Benidorm nie wygląda jak typowa turystyczna miejscowość, przynajmniej nie na pierwszy rzut oka.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

PION Z POZIOMU 52.

Gąszcz wieżowców nad piękną plażą w malowniczej zatoce. Z tarasu na 52. piętrze Gran Hotel Bali szczegółów nie widać, panorama jest jednak urzekająca.

ZŁOTO BIAŁEGO WYBRZEŻA

Kilometry złocistego piasku. Szczególnie warte uwagi są plaże Levante i La Poniente, które są uznawane za jedne z ładniejszych na całym Costa Blanca.

PLAŻOWICZKI Z KARAIBÓW

Popularność Benidormu wciąż rośnie. Na promenadzie z hałaśliwymi barami można spotkać wczasowiczów nawet z dalekiej Jamajki.

 

Podnoszę głowę i zerkam w górę. Budynek jest naprawdę wysoki – mierzący 186 m Gran Hotel Bali to najwyższy hotel w całej Europie. Przez ogromne szklane drzwi wchodzę do środka. Mam zamiar wjechać na samą górę, na dach, bo wiem, że stamtąd roztaczają się niepowtarzalne widoki na wybrzeże Costa Blanca, złocące się w słońcu klify, szerokie, upstrzone ludźmi plaże i urocze skaliste zatoczki z krystaliczną, turkusową wodą.
Zanim jednak dopcham się do windy, muszę przedrzeć się przez szpaler uczestników rozgrywających się właśnie zawodów w biegu po schodach. Śmiałkowie, wśród których są też Polacy, do pokonania mają 52 piętra i 924 stopnie. Podziwiam ich kondycję, jednak nie rezygnuję z wjechania windą na szczyt grafitowego budynku. Moment i jestem na górze. Na dachu zastaję wszystko, czego oczekiwałam. Wspaniała panorama, która niczym nie przypomina tego, co znam z innych europejskich kurortów. W żadnym nie widziałam tylu strzelających w górę wieżowców. Proste, raczej bez zbędnych udziwnień. Stoją obok siebie niczym klocki Lego, na tle malowniczej zatoki zamkniętej skałami. Całość wygląda jak dobra mieszanka Dubaju, Las Vegas i Dominikany. Jak na dłoni widać też Levante, jedną z najsłynniejszych plaż w Europie, z niebiesko-
-białymi leżakami. Podobno jest ich 4600. Moim zdaniem – znacznie więcej.
 

NA DANCING I NA DISCO


Jeśli wierzyć przewodnikom, region Costa Blanca nie jest tak licznie odwiedzany przez turystów jak Barcelona, Costa Brava czy Wyspy Kanaryjskie, dzięki czemu oferuje wypoczynek w bardziej kameralnej atmosferze. Trudno mi w to uwierzyć. Spaceruję długim deptakiem, jest wiosna, a między ludźmi trzeba się wręcz przeciskać.
Benidorm jest pełen wczasowiczów w każdym wieku, choć najbardziej rzucają się w oczy ludzie starsi, w większości na emeryturze, oraz bardzo młodzi. Pierwsi przyjeżdżają do kurortu ze względu na atrakcyjne ceny i zniżki, jakie im się tutaj oferuje. Najliczniejszą grupę tworzą seniorzy z Wielkiej Brytanii. Pod ich gusta dostosowano jedzenie. Łatwo znaleźć bary, w których króluje bekon, tosty i fasolka, nawet fish and chips. Oczywiście nie brakuje tradycyjnych tapas i wykwintnych restauracji serwujących owoce morza. Przed hotelami parkują komfortowe, czterokołowe wózki elektryczne z koszykiem na zakupy, którymi można się poruszać po mieście. Czasami mam wrażenie, że jest ich więcej niż rowerów. Seniorzy są wszędzie. Na plażach poustawiano dla nich place rekreacyjne z urządzeniami do ćwiczeń.
Dla równowagi miasto jest pełne także młodych wielbicieli zabawy. I ci mają tu swój raj. Kiedy starsi opuszczają teren i udają się na wieczorne potańcówki, małolaty wypełniają restauracje i kluby tętniące muzyką do białego rana. Dosłownie. Impreza, szczególnie w lokalach przy plażach, trwa zwykle do świtu kolejnego dnia. Grające głośną muzykę przybytki codziennie są pełne ludzi. Przez ulicę, na której znajdują się wyłącznie bary tapas, przed północą nie sposób się przecisnąć. Później tłok nieco ustępuje, choć i tak trudno mówić o pustkach. Kiedy doświadczam tego na własnej skórze, nie dziwię się, że według ankiety przeprowadzonej przez sunshine.co.uk Benidorm to ulubione miejsce, jakie wskazują Brytyjczycy, którzy planują wieczór panieński lub kawalerski.

 

DRINK Z I POD PALEMKĄ

Od wczesnej wiosny plaże zapełniają się turystami. Słońce, szumiące palmy i sprzedawcy kolorowych drinków kuszą, by wygodnie rozłożyć się na niebieskich leżakach.

;">

 

KARMIENIE DZIKICH ZWIERZĄT

W Mundomar każdy chętnie zamyka się w klatce z dzikimi zwierzętami. Karmienie tych maluchów to frajda i przygoda, którą wspomina się długie lata.


 

JULIO W BENIJORKU


Benidorm zadziwia. Głównie dlatego, że w krótkim czasie z niewielkiej osady, a raczej rybackiej wsi, przeistoczył się w popularną miejscowość wypoczynkową. Kiedy patrzę na archiwalne zdjęcia z lat 50. ubiegłego wieku, ze zdziwienia przecieram oczy. Piękna plaża, góry i pustka po horyzont. Jednak ten raj na ziemi szybko zaczął zmieniać oblicze. Na porośniętych trawą wydmach wkrótce miał stanąć tętniący życiem kurort.
Jeszcze w latach 50., kiedy Hiszpania zaczynała stawać się turystyczną potęgą, w nadmorskiej miejscowości dostrzeżono potencjał. Plan zagospodarowania uwzględniał stworzenie dobrze zaprojektowanych ulic i szerokich alej, nieburzących naturalnego kształtu plaż. Był jednak problem – zbliżone do morza góry nie pozwalały rozrastać się miastu tak, jak to się zazwyczaj dzieje. Benidorm zaczął więc piąć się w górę. Międzynarodowe statystyki podają, że miejscowość zajmuje drugie po Manhattanie miejsce na świecie pod względem liczby drapaczy chmur przypadających na 1 km2 powierzchni i pierwsze w przeliczeniu na jednego mieszkańca! Nie dziwi więc, że nazywany bywa często Nowym Jorkiem Morza Śródziemnego, albo w skrócie BeniJorkiem.
Kurort od początku był więc oryginalny. Ale było coś jeszcze – tutejszy burmistrz Pedro Zaragoza Orts był pierwszym w Hiszpanii, który zezwolił paniom na pojawianie się na plaży w bikini. Prawdziwa obyczajowa rewolucja! Strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o promocję miasta, był też festiwal, na którym brylował Julio Iglesias. Później poszło już z górki. W drugiej połowie lat 60. zaczęli pracować w Benidormie pierwsi brytyjscy touroperatorzy. Są tu do dziś. W sumie miasto odwiedza 3–4 mln gości rocznie. Jeśli chodzi o Hiszpanię, więcej przyjeżdża tylko do Barcelony i Madrytu.
 

WIĘCEJ SMAKU

Paella w wersji maksi. Smakuje tak dobrze, jak wygląda. Restauracji i barów, w których można dobrze zjeść, jest tu bez liku.

PIASEK, WODA, WINO


Słońce i złoty piasek to wciąż najlepsze produkty proponowane przez Benidorm. W konkursie na najbardziej wyjątkowe plaże na świecie portal podróżniczy Trip Advisor wielokrotnie wyróżniał właśnie tutejsze kąpieliska – czyste, z drobnym, złotym piaskiem i przezroczystą wodą. W zestawieniu przygotowanym na podstawie milionów recenzji użytkowników ze wszystkich kontynentów Benidorm znajdowało się w pierwszej piątce. Trudno się temu dziwić, plaże są szerokie i zadbane, od 1987 r. nagradzane tzw. błękitną flagą – znakiem najwyższej jakości przyznawanym kąpieliskom przez Unię Europejską.
Jest też w czym wybierać. Na północnym krańcu miasta usadowiły się dwie niewielkie piaszczyste i kamienne zatoki, idealne dla wielbicieli nurkowania i samotnych kąpieli. Za nimi rozpoczyna się gwarna nadmorska promenada popularnej Playa de Levante, która tętni życiem przez cały rok. Na południe od portu leży Playa de Poniente, mocno współzawodnicząca pod względem urody i usług z poprzedniczką. Pomiędzy nimi, na odcinku przylegającym do starego miasta i osłonięta wzniesieniem Canfali, mieści się zatoka Mal Pas, a naprzeciw niej – niewielka wyspa, kolejny raj dla miłośników nurkowania. Wiele sloganów głosi, że to „oaza spokoju” i „miejsce ucieczki przed gwarem miasta”, choć spokój mogą tu zakłócać skrzeczące mewy, petrele i pawie.
Jest też malowniczy kamienisty cypel Punta Canfali, serce dawnej osady. Tu przed wiekami biło tętno Benidormu, gdy Maurowie zakładali twierdzę będącą świetnym punktem obserwacyjnym. Jest co zwiedzać i gdzie wypoczywać, jednak komu znudzi się leżenie plackiem na plaży, może wypożyczyć rower elektryczny i odwiedzić wzniesienia Narodowego Parku Sierra Helada albo wyruszyć na zwiedzanie kurortu na segwayu. Jednak lepiej nabrać wprawy, zanim wyjedzie się na popularne miejskie ścieżki.
Można też pojechać dalej, za miasto. Ja tak zrobiłam, bo skoro trafiłam do Hiszpanii, musiałam przecież spróbować lokalnego wina. W pobliżu Benidormu nie brakuje winnic. Jedną z ciekawszych jest ta prowadzona przez rodzinę Enrique Mendozy. Leży w niedalekim L’Alfàs del Pi. Warto się tu wybrać nie tylko na degustację w towarzystwie przesympatycznego właściciela, ale przede wszystkim na fascynującą opowieść o powstawaniu wina.
 

BALKON ŚRÓDZIEMNOMORZA

Tak jest nazywany punkt widokowy w miejscu dawnej twierdzy Maurów, znany również jako mirador de Benidorm. Zakochani robią tu sobie zdjęcia, a seniorzy wpatrują w sterczącą 2 km od brzegu wyspę.

WĘDRÓWKA PRZEZ KONTYNENTY


Nie mam pojęcia, dlaczego wydawało mi się, że kiedy zejdę ze ścieżek wydeptanych przez plażowiczów, zaznam nieco spokoju. Kiedy trafiłam do Mundomar, rzeczywistość szybko przywołała mnie do pionu. Jednak co tam tłum, jeśli pozwolono mi tu bawić się z dzikimi zwierzętami i samodzielnie je karmić. Nigdy wcześniej nie miałam możliwości wejścia do klatki z dzikimi, choć w pewien sposób oswojonymi lemurami, oczywiście pod okiem ich opiekunów.
Mundomar jest rajem pełnym małych historii, a głównymi bohaterami są zwierzęta. To niezwykły ogród zoologiczny, najbardziej popularny tego typu w Hiszpanii. Można tu miło spędzić czas wśród zwierząt i zagłębić się w ich niesamowity świat. Park bowiem stworzono tak, by bawił i uczył, dostarczał wielu okazji do poznania ciekawostek na temat lemurów, flamingów, żółwi, łabędzi, wydr. Wiele tu zwierząt morskich, przede wszystkim ulubionych przez turystów fok i delfinów.
Kto chce, może też pływać z lwami morskimi lub delfinami, wymaga to jednak wcześniejszej rezerwacji i ustalenia terminu, szczególnie jeśli chodzi o prowadzoną tu terapię z delfinami. Dzieci nie powinny opuścić specjalnych pokazów z uchatkami. Jest zabawa i są emocje. Serwuje je również sąsiednia Aqualandia, która pozwala wyszaleć się na wszelkiego rodzaju wodnych zjeżdżalniach i basenach.
W Benidormie znajduje się pięć różnych parków rozrywki dla rodzin z dziećmi i nie tylko. To najwięcej w regionie Morza Śródziemnego. Nieco spokoju odnalazłam w kolejnym z nich, mniej zatłoczonym i mniej komercyjnym. Bo choć misją Terra Natura, tak jak w Mundomar, jest edukacja i rozbudzanie w odwiedzających miłości do przyrody, tu zwierzęta żyją w środowisku bardzo zbliżonym do naturalnego. Wprawdzie teren, na jakim mieszkają, znacznie ogranicza odwiedzającym możliwość zbliżenia się do nich, jednak one same czują się na pewno dużo swobodniej.
Na powierzchni 320 tys. m2 wydzielono cztery tematyczne obszary: Pangea, Ameryka, Azja oraz Europa. Dzięki temu spacer po parku staje się szybką podróżą przez kontynenty, z możliwością podziwiania ponad 1500 zwierząt (200 gatunków) i wspaniałą okazją do poznania ich sekretów. Są słonie, nosorożce indyjskie, które wyglądają jak prehistoryczne stworzenia, tygrysy z Sumatry i niezliczone gatunki ptaków – papug, tukanów, ibisów. Pewnie miałam dużo szczęścia, że i tutaj, oczywiście pod okiem opiekunów zwierząt, udało mi się poczęstować jabłkiem słonia, a nawet podrapać po nosie nosorożca. Takie rzeczy tylko w BeniJorku!