Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2017-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2017 na stronie nr. 36.

Piesze pielgrzymki na Jasną Górę z różnych miejsc Polski trwają od kilku do 19 dni. Najdłuższą trasę, liczącą 638 km, pokonują uczestnicy Pieszej Pielgrzymki Kaszubskiej (w skrócie PPK) z Helu. W tym roku 25 lipca wyruszy ona już po raz trzydziesty szósty.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Tradycja kaszubskiego zorganizowanego pielgrzymowania nie jest długa. Sięga 1982 r., kiedy ze Swarzewa, dla uczczenia 600 lat pobytu obrazu jasnogórskiego w naszej Ojczyźnie, wyruszyła pierwsza PPK pod hasłem „600 km na 600-lecie”. Jej założycielem i kierownikiem był proboszcz z Mechowa, ks. Zygmunt Trella. Z Helu, wydłużona o ok. 40 km, po raz pierwszy pielgrzymka wyruszyła w 2000 r. W latach od 2001 do 2016 kierownikiem był ks. prof. Jan Perszon z Luzina. Od tego roku kierownikiem będzie proboszcz z Leźna, ks. Robert Jahns.

 

MUSI SIĘ ROZEJŚĆ

Obuwie jest dość istotne. Choć nie ma tu wiążących reguł. Można iść w traperach, sandałach, adidasach czy w lakierkach. Ważne, aby buty były choć trochę rozchodzone.

POGODA JEST ZAWSZE

Na czele PPK „idzie” krzyż, tefla oraz sztandar z Matką Bożą. W czasie deszczu sztandar jest okryty pokrowcem. Podobnie niektórzy pielgrzymi. Na lewym skrzydle pielgrzymki idzie, nadając właściwe tempo, ksiądz Sławek.

KIEDY RANNE WSTAJĄ ZORZE

Po porannej Mszy św. następuje zwykła krzątanina przed wymarszem na kolejny etap pielgrzymki. Są już chętni do niesienia tub, ciągnięcia wózka, niesienia krzyża itp.


 

AUTOKAR NA NOGACH


W 2006 r. jubileusz dwudziestopięciolecia pielgrzymki postanowiono uczcić przejściem z Helu na Giewont. Od tego czasu co pięć lat pielgrzymka nie kończy się w Częstochowie, ale idzie dalej. W 2011 r. na swoje trzydziestolecie dotarła do najważniejszego słowackiego sanktuarium maryjnego w Lewoczy, po przejściu 1040 km. Na pamiątkę tego wydarzenia powstała strona www.1040.pl, gdzie można znaleźć dużo wiadomości o PPK. Są tam rady dla początkujących, odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Są wspomnienia i zdjęcia, które od lat robi brat Zdzisław (pielgrzymi zwracają się do siebie „bracie” albo „siostro”, bez względu na wiek. I to jest nawet fajne, bo zmniejsza dystans). Brat Wojtek, współautor strony, nadaje relacje na żywo. Można także obejrzeć filmiki z poprzednich lat.
Pielgrzymowanie zaczyna się najczęściej 25 lipca o 6 rano z kościoła Bożego Ciała w Helu. Ubiegłoroczna, jubileuszowa pielgrzymka, ze względu na przyjazd papieża wystartowała 3 lipca. Przeszła 777 km do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży. Uczestniczyłem po części i w 34., i w 35. PPK.
Żeby iść od samego początku pielgrzymki, najlepiej przyjechać do Helu dzień wcześniej i przenocować za ok. 20 zł w szkole. Na ostatnim piętrze jest sala dla mężczyzn (wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale nie pamiętam, gdzie śpią kobiety). Ci, którzy przyjadą pierwsi, będą spali na łóżkach polowych, pozostali przetestują karimaty.
Kaszubi idą z prędkością od 5,5 do 6,5 km na godzinę. Po jakimś czasie przyzwyczajamy się do szybkiego marszu. Czujemy się w takiej grupie jak w dobrze klimatyzowanym autobusie. Z tą różnicą, że musimy przebierać nogami. Mamy swoje miejsce, które możemy zmieniać, bo jest ono tam, gdzie my w danym momencie. Jak mówi Norwid: „Przecież i ja ziemi tyle mam, ile jej stopa ma pokrywa, dopokąd idę!”.
W czołowej części pielgrzymki tempo jest równe, przy końcu zaś bardziej rwane. Jeśli ktoś nie lubi monotonii, to tam jest właśnie miejsce dla niego. Tempo ma tam bardzo zróżnicowane, od człapania po w miarę szybki trucht, który czasami może przejść w niezdarny galop.
Nie wolno lekceważyć pęcherzy. Kiedy je zauważymy, szukajmy sióstr ze służby medycznej. One fachowo zajmą się problemem. Jeśli to zbagatelizujemy, nasza kariera pielgrzyma może zostać szybko przerwana. Tak zakończył autor swoje wspaniale zapowiadające się przedsięwzięcie dwa lata temu w miejscowości Koło w województwie wielkopolskim. Później przez kilka dni trzeba było leczyć poranione nogi. Następnego roku z najmniejszym bąbelkiem meldowałem się u sióstr i tak doszedłem do Jasnej Góry. Ale nie ma reguł. Słyszałem o pielgrzymie, który zdjął buty, pozdzierał sobie skórę, ale w jakiś cudowny sposób doszedł do celu.
Pielgrzymi przez większość czasu modlą się lub śpiewają. Święty Augustyn powiedział: „Kto śpiewa, dwa razy się modli”. Są też bardzo ciekawe konferencje wygłaszane przez Księdza Kierownika lub innego kapłana. Ale jest też „czas dla brata i siostry” i wtedy można sobie porozmawiać lub posłuchać, co mówi „siedzący” za nami czy przed nami braciszek swojej nowo poznanej siostrzyczce. Dowiemy się też „cóż tam, panie, w polityce?”. A jeśli nas to wszystko znudzi, to możemy się „przesiąść” – wystarczy przyspieszyć lub zwolnić kroku.

 

NADESZŁY POSIŁKI

Gospodynie z parafii, które goszczą pielgrzymów śniadaniem lub obiadem, muszą wstać bardzo wcześnie rano, aby wszystko było na czas smaczne i ciepłe. Jak widać, można brać i mniej, i więcej.

PIELGRZYM I JEGO TUBA

...i z tą tubą wędruje po świecie. Nagłośnienie jest systemem nerwowym pielgrzymki.

WESOŁY KONIEC

Na końcu pielgrzymki tempo jest bardziej rwane. Jeśli ktoś nie lubi monotonii, to tam jest właśnie miejsce dla niego.


 

PIELGRZYMOWI NIC SIĘ NIE NALEŻY


Kiedy PPK wchodzi do miejscowości, gdzie jest przewidziany odpoczynek, biją kościelne dzwony, a pielgrzymi najpierw wchodzą do kościoła, w którego drzwiach wita ich święconą wodą miejscowy proboszcz bądź wikary. W kościele wszyscy oddają cześć Panu Jezusowi w tabernakulum i po krótkiej modlitwie wychodzą. Odwiedzane parafie ogłaszają kilka tygodni wcześniej datę przybycia PPK i zbierają ofiary oraz zapisy parafian, którzy chcą przyjąć pielgrzymów na noc bądź na obiad. Pielgrzymowi, jak mówi Ksiądz Kierownik, nic się nie należy, a wszystko, co otrzymuje, powinno go niezmiernie cieszyć. I tak jest, raczej nikt na nic nie narzeka.
PPK liczy średnio na całej trasie ok. 200 osób. Ta liczba się zmienia, bo ktoś dochodzi albo odpada. W Swarzewie, Wejherowie i Toruniu część kończy pielgrzymowanie, ale pojawiają się inni. Przed Częstochową dochodzi sporo osób. W zeszłym roku w Sieradzu dołączyła do nas grupa młodzieży z Białorusi z polskim księdzem i siostrą zakonną, którzy postanowili stąd dojść do Krakowa na spotkanie z papieżem. Ogółem przez cały czas trwania zeszłorocznej pielgrzymki przewinęło się bez mała 400 osób.
Różne są reakcje spotkanych ludzi. Niektórzy nie zauważają niczego szczególnego w dużej modlącej się czy śpiewającej grupie. Inni przyglądają się z ciekawością lub dziwnym półuśmiechem. Niektórzy są zniecierpliwieni, bo muszą czekać, nie mogą przejść czy przejechać. Są i tacy, którzy próbują nas zagłuszyć samochodowymi radiami. Sporo przyłącza się do modlitwy, niektórzy przez jakiś czas idą z nami, ale najwięcej jest takich, którzy machają, a niektórzy czynią znak krzyża i płaczą. Zdarza się często, że ludzie czekają na pielgrzymkę z wodą mineralną w czasie upału lub polewają spoconych pielgrzymów ogrodowym wężem.
Są i komentatorzy. Podczas innej, nocnej pielgrzymki usłyszałem ciekawą opinię o pielgrzymach. Wygłosił ją do kolegi mężczyzna oparty o płot, obaj popijali piwo. Powiedział: – O, widzisz, idą, oni lubią chodzić. Zamiast wziąć się do roboty, to oni chodzą. Opinia o tyle interesująca, że wygłoszona późnym wieczorem, z soboty na niedzielę. I pomyśleć, że jeszcze w XVII, czy nawet XVIII w. pielgrzymowanie, fakt że w lepszych sferach, było obowiązkowe, i jeśli ktoś choć raz w życiu nie poszedł na pielgrzymkę, był uważany za dziwaka.
 

PIELGRZYM NA YOUTUBE


Pielgrzymka kaszubska jest specyficzna pod kilkoma względami. Jednym z nich jest sposób przemieszczania się. „Ekspres Kaszubski” pędzi. Złośliwcy mówią, że nawet z prędkością 7 km/h, ale to nieprawda, no chyba że trzeba gdzieś pilnie zdążyć. Ksiądz Kierownik, a więc i wszyscy pozostali, uważają, że lepiej szybko przejść odcinek i mieć dłuższy czas na odpoczynek. Następną bardzo rzadko spotykaną cechą jest nagłośnienie pielgrzymki – „staromodne” tuby połączone przewodami. Potrzebne są cztery głośniki. Brat Leon, który za nie odpowiada, może tę liczbę zmienić w zależności od frekwencji. Ochotnicy lub ci, którzy czymś podpadli, niosą tuby tak, żeby dwie szły przed wózkiem i dwie za.
Wózek ma trzy koła i dyszel. W środku znajduje się wzmacniacz, akumulatory i koło zapasowe. To centrum dowodzenia pielgrzymki. Przy nim zazwyczaj znajduje się Ksiądz Kierownik lub inny prelegent i często „służba” muzyczna. Niosący tuby oraz ci, którzy ciągną wózek, idą wzdłuż osi jezdni, po prawej stronie. Przewód, który wszyscy pielgrzymi znajdujący się przy środku jezdni biorą do lewej ręki, zapewnia bezpieczne przemieszczanie się, bez wkraczania na drugą stronę drogi.
Trzeba zaangażować cztery osoby do niesienia tub i dwie do ciągnięcia wózka. Jest on w miarę przyjazny, jeśli się go ciągnie po asfalcie, te zaś części trasy, które wiodą malowniczymi polami czy leśnymi duktami i pod górę, są stanowczo mniej przyjemne. Do dzisiaj wspominam przepiękną krętą drogę leśną, pełną wystających korzeni i zdecydowanie pod górkę, za toruńskim poligonem. Mimo takich przeżyć jest sporo chętnych do niesienia tub, ciągnięcia wózka, a także do niesienia sztandaru, krzyża i tefli, które idą na czele pielgrzymki. Tefla to po kaszubsku tablica z podstawowymi danymi o pielgrzymce, czyli jej numerem, nazwą i trasą. Ci, którzy zapisują się do niesienia tych rzeczy, to nie nadgorliwcy. Pielgrzym przecież idzie po to, by pokutować, dziękować, przepraszać lub wyprosić coś od Pana Boga, więc coś też powinien dać w zamian. Zatem, jeśli może sobie dodać troszkę „cierpienia”, robi to.
Każdy dzień zaczyna się Mszą św., zazwyczaj o 7. Przy dłuższych odcinkach trasy – o 6 rano. Spóźnialskich wyłapują porządkowi (tym nie zdarza się zaspać). Jeśli złapią delikwenta, który przychodzi na Mszę spóźniony dwie minuty, to zapisują go i mówią: – You Tube, a to znaczy: „Ty, bracie, na pierwszym odcinku będziesz niósł tubę”.
Porządkowi to w większości młodzi chłopcy, o dobrej kondycji. Dbają o porządek i bezpieczeństwo pielgrzymki. Pilnują, żeby nie przekraczać osi jezdni i żeby ci, co idą przy tej osi, trzymali przewód. Kierują ruchem samochodów. Porozumiewają się za pomocą gwizdków i chorągiewek. Można podziwiać ich zwinność i spryt w tym, wcale nie tak prostym, zadaniu. Porządkowi są bardzo lubiani przez młode siostry, natomiast pozostali pielgrzymi różnie o nich myślą. Przyczyną może być to, że każdy postój kończy się ostrym gwizdkiem, którym porządkowy ogłasza koniec odpoczynku i początek dalszego marszu.

 

ŁADOWANIE BATERII

Jeszcze z siedem kilometrów i znowu odpoczynek. „W tak pięknych okolicznościach przyrody” następuje bardzo szybka i całkowita regeneracja sił.

;">

 


 

PRZYTYĆ W DRODZE


Po wyruszeniu z Helu PPK idzie 10 km asfaltową drogą przez środek lasu. Pierwszy postój jest przy kościółku w Juracie. Tu można posilić się szneką z glancem, czyli drożdżówką z lukrem, i chwilę odpocząć. Następny postój to Jastarnia. Na trawniku przed kościołem parafianie czekają przy suto zastawionych stołach z m.in. kanapkami z łososiem, oczywiście bałtyckim. Ich smak długo pozostaje w pamięci. Podobnie jest w Kuźnicy i Chałupach. Gościnność Kaszubów i ich umiejętności kulinarne pozostawiają niezapomniane wrażenia. Podobno zdarza się niektórym przytyć na pielgrzymce. Skromniej jest we Władysławowie, gdzie postój jest przy kapliczce i na szczęście nie ma posiłku. Do Swarzewa wchodzimy przed 18, a tam figura Matki Bożej Królowej Polskiego Morza, przepięknie oświetlona, wita nas we wspaniałym majestacie. Ten dzień kończy się wieczorną Mszą.
Rano o 7 ponownie Msza św., a po niej zaczynamy godzinkami drugi dzień. Dalej trasa wiedzie przez lasy piaśnickie, gdzie pielgrzymi od lat odprawiają Drogę Krzyżową. W Piaśnicy Niemcy w czasie okupacji zamordowali 14 tys. Polaków (do tej pory ustalono tylko 852 nazwiska), w tym bardzo wielu księży. Pani Elżbieta Ellwart jesienią 1939 r. trafiła przypadkiem na miejsce kaźni, była świadkiem bestialskiego mordowania dzieci przez esesmanów i widziała zwłoki ks. Bolesława Witkowskiego, proboszcza z Mechowa, ubrane w szaty liturgiczne i powieszone na jednym z drzew.
Ten dzień kończymy w Wejherowie. Tu kończy peregrynację sporo pielgrzymów, zwłaszcza tych z pobliskich miejscowości. Nie ma obowiązku, bo i być nie może, aby przejść całą trasę. Jednak warto chociaż spróbować. Powinno się więc pójść jeszcze z Wejherowa przez Szemud do Łebna, ze wspaniałym kościółkiem i przepiękną figurą Matki Bożej, a tam przed plebanią raczyć się wspaniałym ciastem i mlekiem prosto od krowy. Po czym malowniczymi polami dojść do Sianowa do Sanktuarium Królowej Kaszub, patronki szczęśliwych małżeństw. Następnie przenocować u kogoś z parafian, zjeść obfitą kolację, a rano podobne śniadanie.
Po całodniowym marszu można podziwiać tych, którzy mają jeszcze siłę na zabawę z dziećmi gospodarzy na przydomowej trampolinie. Jest zwyczaj, że pielgrzymi zostawiają gospodarzom pamiątki razem z obietnicą modlitwy za swoich dobroczyńców na Jasnej Górze. Pieniędzy od pielgrzyma nikt nie przyjmie.
Wspaniała jest dalsza trasa z Sianowa przez Chmielno, Złotą Górę, Brodnicę Dolną, Ostrzyce do Szymbarka. To chyba najpiękniejszy fragment pielgrzymki, mija się malownicze lasy i wspaniałe jeziora, a wszystko na mocno pofałdowanym terenie. Na każdym etapie trasy jest coś ciekawego, coś nowego. Na odcinku ze Starych Polaszek do Lubichowa lub od Lubichowa do Lipinek patriotyczne prelekcje, m.in. o wydarzeniach z terenów, po których PPK właśnie przechodzi, bardzo ciekawie wygłasza Piotr Szubarczyk, pracownik gdańskiego oddziału IPN. W Lubichowie pan Piotr prowadzi wieczorny Apel Żołnierzy Niezłomnych. Kto nie czuje się zmęczony, może wziąć udział w meczu piłkarskim z miejscową drużyną. Mecze takie Kaszubi rozgrywają jeszcze dwa dni wcześniej w Szymbarku lub kilka dni później w Rychłocicach.
Choć różne są powody pielgrzymowania, to można przyjąć, że na każdym zostawi ono duchowy ślad. Może nawet kogoś przemieni, a komuś innemu wskaże sens w czymś, w czym go wcześniej nie dostrzegał. Może ktoś zacznie sobie stawiać pytania, których wcześniej nie stawiał albo które lekceważył. Młodzi ludzie szukają tu znajomości, jest też sporo małżeństw zawartych przez tych, co poznali się na pielgrzymce. Są także powołania kapłańskie.
W PPK uczestniczą kobiety i mężczyźni, starsi i młodsi. W zeszłym roku najstarszy uczestnik miał 85 lat. Najmłodszy Stasiu większą część trasy jechał w wózku, ale był też bardzo sympatyczny sześcio- lub siedmioletni Aleksander, który twardo szedł z bardzo żwawą babcią. Połowa PPK to Kaszubi, a reszta to przyjezdni z całej Polski, ale także z Niemiec i Szwecji.
Ktoś, kto przyjmuje pierwszy raz pielgrzymów, zazwyczaj woli przyjąć kobiety. Jednak w Świeciu starsza wdowa, gdy zobaczyła mnie z kolegą wchodzących na jej podwórko, to powiedziała, że zgodziła się na dwie panie, ale skoro już jesteśmy, to możemy zostać.
Czasami trzeba się przespać w szkole czy remizie, gdzie nie zawsze są komfortowe warunki. Gdy następnego dnia trafiamy do czyjegoś domu, to możliwość skorzystania z prysznica wydaje się jedną z najpiękniejszych rzeczy na świecie. Jak nas cieszy wtedy ciepła woda w kranie. Jak cieszy nas wtedy cały świat. I bardzo chce się go dalej poznawać, nie tylko na piechotę.