Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2011-10-01

Artykuł opublikowany w numerze 10.2011 na stronie nr. 12.

Tekst i zdjęcia: Maciej Moskwa,

Kurdyjskie święto wiosny


Siedzimy na podłodze we trzech. Dilshad, oparty o chłodną ścianę, z gorącą herbatą w dłoni, proponuje kolejną szklankę naparu. Sącząc słodki czaj, snuje opowieść o Newroz, perskim Nowym Roku.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

NEWROZ PIROZ BE! SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

Dla nas to życzenia spóźnione lub przedwczesne, lecz na pewno szczere.

SYLWESTER W MARCU

Roztańczona noc poprzedzająca nadejście Nowego Roku robi się jasna od ognisk palonych na ulicach. Tu na wjeździe do wioski Shah Khourez.

NAD JEZIOREM MIDANKA

Czy wśród życzeń noworocznych są też te, których nie chciałyby słyszeć rządy Syrii, Iraku, Iranu i Turcji, między które podzielone jest terytorium Kurdystanu?

 

Dawno temu w moim kraju panował okrutny król Zahak. Jego poddani żyli w trwodze i ucisku, a każdego dnia przed oblicze tyrana sprowadzano młodzieńca. Nękany różnymi chorobami, despota wierzył, że spożywanie mózgów młodych poddanych uwolni go od wszelkich bolączek. Syna miał więc wkrótce utracić kowal o imieniu Kawe – Dilshad przerywa, by szczegóły opowieści skonsultować z opartym o kwiecistą poduszkę bratem. Historia nabiera tempa. – Postanowił jednak uratować syna, a wraz z nim przyszłość całego królestwa. Okrucieństwo Zahaka pogrążyło kraj w ciemnościach tak gęstych, że drzewa przestały kwitnąć, a wiosna na dobre go opuściła. Przed opuszczeniem wioski Kawe przekazał przyjaciołom, że jeśli zdoła uratować syna, to wracając z zamku, rozpali ogień na znak zwycięstwa. Zahak, nawykły do widoku ojców, którzy odprowadzali swych pierworodnych, nawet nie podejrzewał zamachu. Ale kowal, zamiast oddać syna, wprawną ręką użył młota. Walił Zahaka w głowę tak mocno, że iskry bijące spod młota wznieciły w komnacie pożar. Pałac znienawidzonego władcy stanął w płomieniach, a poplecznicy króla uciekli w popłochu. Łunę zauważyli okoliczni mieszkańcy i niebawem również na wzgórzach zapłonęły ognie. Wieść o zwycięstwie nad Zahakiem poszła w świat. Kawe zebrał rodaków przy ognisku; świętowanie trwało do bladego świtu. A rankiem do Kurdystanu zawitała wiosna. Nastał Nowy Rok.

 

 

UROCZYSTOŚCI KU CZCI LEGENDY

 

Opowieść Dilshada to skrócona wersja legendy, krążącej po ziemiach dawnego imperium perskiego. Mityczny Kawe miał przybrać imię Ferudin i panować przez kolejne 500 lat.
Skończywszy opowieść, Dilshad rozkłada na wzorzystym dywanie plastikowy obrus. Podłoga zapełnia się miseczkami, talerzami i tackami. W powietrzu unosi się aromat grillowanej ryby – przypomnienie, że jezioro Midanki jest niedaleko. Naczynia zapełniają się marynowanymi oliwkami, mielonym tymiankiem z ziarnem sezamowym – zatarem – i gęstym jogurtem. Z telewizora dobiega muzyka kurdyjska. To kanały z sąsiedniej Turcji przypominają obchody Newroz z ubiegłych lat. Nadchodzący wieczór to czas spotkań rodzinnych. Wzajemne wizyty, gra w karty, niekończące się herbaty, kawy i yerba mate. Kurdowie, jako biesiadnicy, są niezmordowani.
Newroz to kurdyjski Nowy Rok. Przypada na 21 marca i zbiega się z równonocą wiosenną. Noworoczne obchody odbywają się między 18 a 24 marca. Newroz najintensywniej obchodzony jest na terenach dzisiejszego Iranu, Iraku i Turcji, ale pamięta się o nim wszędzie tam, gdzie niegdyś sięgały granice imperium perskiego. Przypatrując się uroczystościom i życiu Kurdów w tym świątecznym okresie, można odnieść wrażenie, że Newroz to nie tylko Nowy Rok, ale też odpowiednik naszego pierwszego dnia wiosny i Nocy Świętojańskiej, razem wziętych. Mamy tu ogniska, kult odrodzenia, muzykę, taniec i uroczyste posiłki. Odświętne stroje i śmiałe eksponowanie zakazanych symboli narodowych Kurdystanu. Spektakl zaczyna się w wigilię Newroz.

 

ŚNIADANIE NOWOROCZNE

Hummus, zatar, kozi ser, kwaśny jogurt, tabouleh....potem jeszcze deser.

WESELMY SIĘ I RADUJMY SIĘ DZIŚ!

Dziś! Dziś! Dziś!

 

NOWOROCZNA NOC ŚWIĘTOJAŃSKA

 

W noc poprzedzającą Newroz, przy skrzyżowaniu dróg nieopodal wsi Shah Khourez, płonie ognisko. Zgodnie z tradycją świętuje przy nim cała wieś. Mężczyźni tańczą w kręgu, trzymając się za ręce. Takich ognisk płoną w Kurdystanie tysiące. Już w okolicy Shah Khourez można ich naliczyć kilkadziesiąt. Dla narodu bez państwa to okazja do dania świadectwa jego kulturze i aspiracjom.
Z otwartego na oścież samochodu dobiega muzyka; basy podkręcono do granic możliwości. Wkoło biegają chłopcy z telefonami komórkowymi, filmując tańce i płomienie. Wirują w tańcu różańce tesbich, których paciorki oznaczają 99 atrybutów – imion Allaha.
Jandar opowiada nam o dzisiejszej sytuacji Kurdów. W kilka minut zwięźle przedstawia bolączki i akty niesprawiedliwości, jakich na co dzień doświadcza jego naród na terenach od Afrin po Qamishlo na wschodzie Syrii. Kurdowie stanowią 10% ludności Syryjskiej Republiki Arabskiej. Mimo to, w szkołach wcale nie uczy się kurdyjskiego. Kurdom odmawia się wydawania syryjskich dowodów tożsamości, czyniąc z nich bezpaństwowców. We własnym kraju mają status uchodźców. Do tego dochodzą przesiedlenia na tereny pustynne i represje za działalność polityczną lub kulturalną – wszystko to składa się na tragiczny los Jandara oraz prawie dwóch milionów jego rodaków. Ale tego wieczoru nikt się nie smuci. Newroz daje nadzieję i poczucie wspólnoty. Noc nieprędko się skończy, a świętowanie dopiero się zaczyna.

 

 

UCZTA O PORANKU

 

Ten świąteczny poranek Hamooda zaczyna się od czarnej kawy, kilku papierosów i życzeń Szczęśliwego Nowego Roku – Newroz Piroz Be, złożonych sąsiadowi, przechodzącemu ze stadem owiec. W tym czasie żona Hamooda, Yasmine, wraz z matką i żonami jego braci, przygotowuje śniadanie. Panowie zajmują się samochodami. Dokładnie czyszczą lusterka, spod plandek wyciągają wszystko, co zbędne. Pietyzm, z jakim to robią, przywodzi na myśl drobiazgowe przygotowanie koni i wielbłądów przed wyruszeniem na daleki kupiecki szlak. Ale Hamood i jego trzej bracia to nie przewodnicy karawan i kupcy, a mechanicy samochodowi z Aleppo.
Drzwi do głównej izby nadal są zamknięte. Kobiety budzą dzieci, siekają pietruszkę na świąteczną sałatkę tabouleh. Niebawem zacznie się śniadanie. Wszystkie dania, rozłożone na ceracie, są świeże, przeważnie przygotowane na miejscu. Jest pachnący hummus – pasta z ciecierzycy – nakładana na ciepłe pieczywo. Są miseczki ze świeżą oliwą, w której macza się chleb. Stoją czarki z różnymi odmianami zataru – mieszanki tymianku, sumaku i sezamu. Jest też biały kozi ser, a rarytas stanowią obtoczone w pieprzu soczyste kawałki kurczaka. Dobre trawienie zapewni kwaśny jogurt. Na deser wszystkim poda się kawę, herbatę i słodkie daktyle.
Po śniadaniu, kobiety składają aluminiowe misy, szklanki i plastikowe talerzyki, mężczyźni okupują jedyne lusterko, wiszące przy kraniku na ścianie budynku. W smoliście czarne włosy wcierają kleisty żel. Newroz to okazja, by ubrać się odświętnie. Kolorowe materiały, błyszczące dodatki, wyrazisty makijaż i Yasmine wygląda olśniewająco.
Lada moment cała rodzina, trzema samochodami ruszy nad Midanki, na główne uroczystości święta Newroz. Dzieci bawią się w chowanego, mężczyźni czekają na dopieszczające swoje kreacje kobiety, młodzież pakuje to, co niezbędne do świętowania. Do samochodów trafiają zwinięte dywany, obrusy, garnki z gotowymi potrawami i butle gazowe.
Już prawie południe; radosna karawana rusza nad jezioro. Na trasie mnóstwo trąbienia i przyjaznych gestów, w to samo miejsce jadą tłumy! Po drodze Hamood zatrzymuje się na cmentarzu.

 

MEGAPIKNIK NA SKRAJU JEZIORA

 

Droga jest zakorkowana setkami pojazdów, od traktorów po białe bmw. Midanki to dziś enklawa kurdyjskości. Nad jeziorem czeka już drewniana scena. Ponad głowami ludzi powiewają czerwono-biało-zielone flagi ze złocistym słońcem. Ogromny krąg, zamykający się wokół sceny, liczy dziesiątki tańczących. Na policzkach wymalowane mają barwy Kurdystanu. Ktoś w tłumie podnosi podobiznę bohatera narodowego – Barzaniego. W najlepsze trwa gigantyczny piknik. Dywan przy dywanie, a obok nich grille, kuchenki gazowe i mnóstwo jedzenia. Powietrze przesycone jest zapachem szisz kebabów i kminu rzymskiego, którym są posypywane. Kolorowe stroje kobiet kontrastują z ziemistymi tonacjami męskich ubrań. Wzrok przykuwa młodzież, udekorowana barwami narodowymi, radosna, w wirze zabawy. Nad taflą jeziora Midanki niesie się zgiełk klaksonów sygnalizujących przyjazd kolejnych biesiadników. Hałas potęgują: klaskanie, odgłosy bębnów daf i występy popowej gwiazdy, Jana Boro.
Nad jeziorem jest też Jandar, który nocą świętował w Shah Khourez. Przyjechał z braćmi i całą grupą znajomych na naczepie ciągnika. Jest z nim kuzyn, który dwa lata spędził w więzieniu za to, że w Newroz szedł przez stolicę prowincji Aleppo z zapaloną świeczką. Został wydalony z uniwersytetu, stracił pracę. To zmusiło go do handlu przemycanymi z Turcji ubraniami. Jego znajomi chętnie pokazują mi zapisane w telefonach linki do stron związanych z kurdyjskim ruchem narodowym.
Nad Midanki przyjeżdża sporo gości z Aleppo. Reavan mieszka i pracuje w hotelu niedaleko bazaru. Newroz jednak woli spędzać tutaj, wśród swoich. Według niego, w Aleppo nie ma atmosfery do świętowania. Ucieszyło go, że nad jeziorem nie widać agentów służb bezpieczeństwa. To uboczny skutek konfliktu między reżimem Assada a domagającym się swobód społeczeństwem. Syryjscy Kurdowie, nieprzychylni rządowi, stanowią na tyle poważną siłę, że w tak napiętym okresie lepiej ich nie prowokować. Zresztą, czy żądania Kurdów są wygórowane? Zasadniczo, chodzi im o zrównanie w prawach z arabską populacją Syrii.
Po drugiej stronie jeziora, w Jamu, też stoi scena. Też są tańce, dywany i tysiące ludzi witających nadejście wiosny. Jest już późne popołudnie. Ktoś z tańczących na brzegu powiewa żółto-zielono-czerwono-białą chustą. Dilshad akurat spotkał wędrowca zabłąkanego w tłumie. Zabierze go do domu swojego ojca i tam, oparty o chłodną ścianę, z gorącą herbatą w dłoni, opowie mu legendę o Newroz.