Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2018 na stronie nr. 34.

Tekst i zdjęcia: Bartosz Król, Zdjęcia: shutterstock,

Lucerna miasto aniołów


Z Lucerną jest trochę jak ze szwajcarskimi czekoladkami – trudno powiedzieć „dość”. Kiedy człowiek zobaczy jakieś miejsce i wydaje się, że już nic piękniejszego mu się nie trafi, za chwilę widzi coś, co jeszcze mocniej działa na jego zmysły.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Malowniczo położona Lucerna w wielu przewodnikach jest określana mianem „miasta światła”. Równie dobrze można ją jednak nazywać „miastem aniołów”. I to z kilku powodów. Po pierwsze, jak mówi legenda, to anioł miał wskazać wędrującym osadnikom miejsce, gdzie należy się zatrzymać nad wodami jeziora i wybudować gród. Po drugie, to bez wątpienia anielskie moce musiały stać za powstaniem tych wszystkich atrakcji, które można obecnie podziwiać w mieście mającym około 80 tys. mieszkańców.

 

A ŚRODKIEM REUSS PŁYNIE

Widok na rzekę Reuss i Stare Miasto. Na prawym brzegu wyróżnia się jezuicki kościół św. Ksawerego – największa barokowa świątynia w Szwajcarii.

KOLEJ NA LUCERNĘ

Zabytkowy dworzec kolejowy. Lucernę dzieli od Warszawy 1400 km, czyli 14–15 godzin jazdy autem. Dużo szybszym sposobem jest lot do Bazylei (2 godz.), a następnie skorzystanie z pociągu (60–75 min, kursy odbywają się co godzinę).

WYRZUT SUMIENIA Z KAMIENIA

Pomnik z piaskowca powstał z inicjatywy Karla Pfyffera – oficera gwardii szwajcarskiej, który w czasie, gdy odbyła się walka z rewolucjonistami, przebywał... na urlopie.

 

ZYGZAKOWATY MOST

 

W Lucernie urzeka już samo jej położenie. Nie dość, że miasto znajduje się na zachodnim brzegu Jeziora Czterech Kantonów, nad zatoką, po obu stronach rzeki Reuss, to jeszcze jest usytuowane u stóp wyglądającej niezwykle majestatycznie góry Pilatus. Mało kto zdaje sobie przy tym sprawę, że Lucerna ma tak bogatą historię – jej początki sięgają bowiem niewielkiej wsi założonej w VIII w. przy klasztorze benedyktynów. Okres prawdziwej prosperity nastał jednak dopiero w XIII w., gdy przez miejscowość zaczął prowadzić szlak handlowy wytyczony przez Przełęcz Świętego Gotarda – czyli trakt łączący Włochy z Niemcami oraz Niderlandami. To właśnie wtedy w Lucernie zaczęli zatrzymywać się kupcy, co zaowocowało rozkwitem obrotu rozmaitymi towarami.

Wystarczy krótki spacer uliczkami Starego Miasta, aby oczami wyobraźni zobaczyć, jak wyglądało tam życie przed kilkoma stuleciami. Zresztą wiele nazw ulic i placów wywodzi się z dawnych czasów. Dość wspomnieć o Rynku Winnym, Rynku Zbożowym czy Placu Jeleni. Inna sprawa, że to nie place, skądinąd bardzo klimatyczne i otoczone misternie zdobionymi kamienicami, stanowią największą wizytówkę starówki w Lucernie. To miano zarezerwowane jest przede wszystkim dla dwóch drewnianych mostów: Kaplicznego i Plewnego (znanego też jako Młyński).

Pierwszy z nich uchodzi za najstarszy w całej Europie most drewniany (jest datowany na 1333 r.). Jego wyjątkowość wcale się na tym nie kończy, bo rzadko ogląda się przecież mosty, które nie łączyłyby dwóch brzegów w możliwie najkrótszy sposób. A tak jest właśnie w przypadku Kapellbrücke, który przed wiekami był częścią miejskich fortyfikacji i widziany z góry wraz z dwoma brzegami tworzy literę „Z”. Ta jedyna w swoim rodzaju konstrukcja przetrwała bez szwanku różne koleje losu aż do lata 1993 r., gdy dokładnie w 660. rocznicę oddania mostu do użytku na łódce przycumowanej do jednego z filarów wybuchł pożar. Akcja ratownicza przebiegła bardzo sprawnie, ale i tak ogień strawił część dachu i jedno z przęseł. Zniszczeniu uległ też znajdujący się tam fragment bezcennych malowideł o charakterze religijnym. Na szczęście, dzięki starannej rekonstrukcji, ślady zniszczeń zostały usunięte i tylko wprawne, świadome tego, co się stało, oko dostrzeże jakiekolwiek różnice.

Most Plewny (Spreuerbrücke) jest niewiele młodszy, bo pochodzi z 1408 r., i niewiele mniej urokliwy. Pod jego spadzistym dachem można z kolei zobaczyć wyjątkową serię obrazów z pierwszej połowy XVII w., które przedstawiają śmierć tańczącą z reprezentantami różnych zawodów i stanów.

 

BARDZO SMUTNY LEW

 

Z widokiem drewnianych mostów nieco kłóci się kamienna, ośmiokątna wieża, która wyrasta z wody w ich sąsiedztwie. To Wieża Ciśnień – jeszcze starsza od wspomnianych mostów, bo wybudowana już w 1300 r. – której mury kryją niejedną zagadkę. Obecnie służy jako siedziba miejskiego archiwum, ale dawniej znajdowało się tam między innymi więzienie wraz z izbą tortur. 

Wiele widziały także pozostałości fortyfikacji z dziewięcioma charakterystycznymi basztami, które chroniły miasto od północy – strony lądu. Mur, zwany Museggmauer, ma 850 m długości, a pierwsze jego elementy pochodzą z połowy XIV w. Później cała konstrukcja była systematycznie wzmacniana i podwyższana. Aby przekonać się, ile pracy i budulca pochłonęła, najlepiej przespacerować się wzdłuż jej fundamentów i wejść na wieżę Männliturm, gdzie wyznaczono punkt widokowy dla turystów.

Symbolem miasta jest również pomnik Umierającego Lwa (ewentualnie – Lwa Lucerny). To właśnie o tej kamiennej rzeźbie Mark Twain, słynny amerykański pisarz, wspomniał w książce „Włóczęga za granicą”, że jest to „najsmutniejszy i najbardziej poruszający kawałek kamienia na świecie”. Dzieło zaprojektował sam Bertel Thordvaldsen, jeden z najbardziej cenionych rzeźbiarzy epoki klasycyzmu. Na opłacenie jego robocizny władzom miasta zabrakło już jednak pieniędzy, i fizycznym wykonaniem zajął się jeden z miejscowych artystów. Efekt jest oszałamiający, choć sam duński maestro, kiedy zobaczył gotowy pomnik, miał podobno nieco zastrzeżeń – między innymi do wykończenia grzywy lwa.

Wykuty w litej skale pomnik przedstawia bowiem przebitego włócznią, konającego króla zwierząt, który osłania znajdującą się za nim tarczę z herbem korony francuskiej. W ten sposób lokalne władze postanowiły upamiętnić śmierć blisko 800 gwardzistów z regionu, którzy do samego końca bronili francuskiego monarchy w czasie wielkiej rewolucji. Siłę przekazu dodatkowo wzmacnia łacińska sentencja wyryta nad lwem – „Helvetiorum Fidei ac Virtuti” („Szwajcarskiej wierności i odwadze”). Pod zwierzęciem wykuto natomiast imiona i nazwiska ponad 40 oficerów poległych 10 sierpnia 1792 r.

 

SZWAJCARSKIE TROPIKI I RAJ DLA MELOMANÓW

 

Gdy już opadną emocje związane z widokiem lwa i wspomnieniem krwawego okresu rewolucji, warto wstąpić do znajdującego się nieopodal ogrodu Lodowcowego. To właśnie tam można podziwiać największe geologiczne osobliwości Lucerny. Mowa o potężnych skalnych studniach, trafnie zwanych „garnkami olbrzymów”. Są to pozostałości po lodowcu, który zaatakował te tereny, gdy 20 mln lat temu w najlepsze rozwijała się tam tropikalna roślinność, a krajobraz mało różnił się od tego, który obecnie można oglądać na Hawajach czy Karaibach. 

W skład udostępnionego do zwiedzania kompleksu wchodzi również muzeum oraz niesamowity labirynt Alhambra, gdzie łatwo się zgubić pomiędzy blisko setką luster. Ciekawym miejscem jest także usytuowana w pobliżu Panorama Bourbaki. Tam z kolei można podziwiać panoramiczny, 112-metrowy obraz, który upamiętnia odwrót armii francuskiej zwyciężonej przez Prusaków w 1871 r. (jej żołnierze poprosili później o azyl w Szwajcarii). Jego realizm jest doprawdy porażający, ale nic w tym dziwnego, bo autor malowidła – Edouard Castres – był świadkiem tamtych wydarzeń jako sanitariusz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.

Trzeba podkreślić, że sztuki na najwyższym światowym poziomie jest w Lucernie pod dostatkiem. Można z nią obcować choćby w nowoczesnym Centrum Kulturalno-Kongresowym, które znajduje się w sąsiedztwie dworca kolejowego. Obiekt dysponuje trzema ogromnymi salami koncertowymi, gdzie regularnie odbywają się międzynarodowe festiwale – na czele z Lucerne Festival poświęconemu muzyce klasycznej i Lucerne Blues Festival. Na czwartym piętrze tego gmachu znajduje się ponadto Muzeum Sztuk Pięknych, którego chlubą są okazałe zbiory sztuki szwajcarskiej z XVIII–XX w. Placówka często organizuje też czasowe wystawy sztuki współczesnej, które z pewnością zainteresują miłośników gatunku.

 

HISTORYCZNA PRZEPRAWA

Most Kapliczny ma 204 m długości. Wśród jego krokwi można dopatrzeć się ponad setki malowideł, które opowiadają historię samej Lucerny i całej Szwajcarii, a także opisują żywoty lokalnych świętych: Lodegara i Maurycego.

 

OLŚNIŁA GWIAZDY

 

Koniecznie trzeba też wstąpić do Galerii Rosengart. W tej prywatnej placówce jest wystawionych przeszło 300 prac, w posiadanie których familia Rosengartów weszła przez ostatnie 80 lat. Większość z nich stanowią obrazy takich sław, jak: Cézanne, Kandinsky, Matisse, Monet, Renoir oraz Picasso i Klee. Angela Rosengart – obecnie gospodyni muzeum i sędziwa staruszka – w młodości była jedną z modelek Picassa. Przy odrobinie szczęścia podczas wizyty w placówce można ją spotkać i posłuchać jej nieprawdopodobnych wręcz opowieści o obcowaniu ze sztuką. Mało tego, są osoby, które wręcz przyznają się otwarcie, że rozmowa z dziarską seniorką zupełnie zmieniła ich postrzeganie malarstwa...

Spośród godnych polecenia muzeów śmiało można również wymienić Muzeum Hansa Erniego (zmarłego przed trzema laty szwajcarskiego grafika, rzeźbiarza i malarza) czy też Muzeum Richarda Wagnera, który w Lucernie kończył pracę nad operą „Tristan i Izolda”. Ciekawym przeżyciem jest także wizyta w Alpineum, gdzie na wszystkich chętnych czeka trójwymiarowa panorama Alp. Ponadto w Lucernie ma siedzibę Szwajcarskie Muzeum Transportu, czyli największa na Starym Kontynencie placówka poświęcona tej dziedzinie życia. Można tam zobaczyć przeróżne pojazdy – tak jeżdżące, jak i latające. Jego pracownicy z dumą zaznaczają, że w przestronnych pawilonach udało się zgromadzić niemal wszystko, czym człowiekowi zdarzało się podróżować. I żartują, że brakuje tam jedynie... latającego dywanu.

Pozytywne recenzje zbiera również Muzeum Historyczne, wypełnione strojami i zbrojami z minionych epok oraz odpowiednio zrekonstruowanymi wnętrzami. Trudno także narzekać na wizytę w Muzeum Przyrodniczym, oddalonym o kilka minut spaceru wzdłuż południowego brzegu rzeki Reuss. Nie da się też przejść obojętnie wokół najważniejszych budowli sakralnych Lucerny. A na takie miano zasługują minimum trzy świątynie w obrębie historycznego centrum. Kościół Franciszkanów z XIII w. – jako najstarszy. Kościół św. Leodegara z XVII w. – jako najpiękniejsza świątynia renesansowa w całej Szwajcarii. I wreszcie kościół Jezuitów z XVII w. – jako pierwsza barokowa świątynia w całym kraju. Niektórzy do tej trójki dodają jeszcze kościół św. Mateusza, który wznosi się w północnej części Starego Miasta...

Znakomitym uzupełnieniem pobytu w Lucernie będzie rejs po Jeziorze Czterech Kantonów na pokładzie jednego z zabytkowych parowców. Najlepiej połączyć go z kolacją, podczas której są serwowane ulubione dania Szwajcarów na bazie sera żółtego – fondue i raclette. Delektując się nimi i oglądając przepięknie oświetlone zabudowania, jeszcze łatwiej zrozumiemy, dlaczego pod ogromnym wrażeniem miasta byli między innymi: królowa angielska Wiktoria, Johann Wolfgang Goethe, Victor Hugo, Lew Tołstoj, Albert Einstein czy wspominani już Richard Wagner i Mark Twain. Jeśli olśniła takie gwiazdy, z pewnością zachwyci każdego.