Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-06-01

Artykuł opublikowany w numerze 06.2018 na stronie nr. 88.

Tekst i zdjęcia: Agnieszka Cybulska, Zdjęcia: shutterstock,

Dakota, superstan!


Dakota Północna, czyli stan, o którym nikt nie słyszał. W Polsce dowiedzieliśmy się o nim przy okazji niedawnej fali mrozów. Jego jedyny park narodowy został w 2016 r. ogłoszony przez New York Times numerem piątym na liście miejsc godnych odwiedzenia. Była to imponująca lokata – między Wyspami Dziewiczymi a Mozambikiem. Wkrótce po tym słuch o Dakocie znów zaginął. Oto sześć powodów, dla których warto ją odwiedzić.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Co takiego wyróżnia ten stan, ignorowany przez Amerykanów i będący bohaterem wielu kawałów – obszar, nad którym większość mieszkańców USA przelatuje tylko samolotem w drodze na wybrzeże? 

Dakota Północna to 183 tys. km2 otwartych przestrzeni. Z Fargo, największego miasta stanu, leżącego przy granicy z Minnesotą, do stolicy Bismarck jedzie się trzy godziny. Kolejne trzy zajmuje dojazd do granicy z Montaną. Jeśli podróżujemy na północ, dojedziemy prosto do Kanady, a na południe – też do Dakoty, ale Południowej.

W tym stanie mieszają się Indianie, kowboje i pracownicy pól naftowych. A wszyscy jeżdżą pick-up’ami. 

 

ZNAKI NA PRERII

Same pozują do zdjęć, bo też trudno ich nie spotkać po wjechaniu do parku narodowego. Bizony, znak firmowy Dakoty, lubią podchodzić bardzo blisko, ale trzeba zachować ostrożność i nie dać się zwieść ich pozornej łagodności.

POCZTA POLOWA

Przydrożne zgrupowanie skrzynek pocztowych Dakoty Północnej. Daleko w polu jeden z adresów, ale gdy do najbliższego miasta dziesiątki kilometrów, 20 minut spaceru po przesyłkę to betka.

 

PRZESTRZEŃ I NIEBO

 

Zorza polarna, zachody słońca i nocne niebo – w Dakocie wszystko to jest bardziej spektakularne niż gdzie indziej, a to ze względu na dwa czynniki: otwartą przestrzeń i czarne jak atrament nocne niebo. Znalezienie się pośrodku niczego i na idealnie płaskiej przestrzeni to doskonały moment, żeby spojrzeć w górę – na przykład gdy jedziemy z miasteczka do pobliskiego (40 km!) sklepu. Wtedy właśnie można rzucić okiem na ogromne połacie majestatycznego nieba.

Wyjątkowym plusem jest w Dakocie brak dużych miast, a co za tym idzie – niskie zanieczyszczenie powietrza i nieobecność łun świetlnych bijących od większych aglomeracji. To gwarancja czarnych nocy i doskonałej widoczności. Droga Mleczna i liczba gwiazd, które można tutaj zobaczyć, są oszałamiające.

W takiej ciemności księżyc w pełni jest wielką latarnią. Taką też rolę odgrywa podczas nocnych spływów kajakowych w dół spokojnej, szerokiej rzeki Little Missouri, która w okolicach parku narodowego jest otoczona pięknymi wzgórzami. Ciemne noce stwarzają niepowtarzalną atmosferę także podczas oglądania zorzy polarnej, której nikt się tutaj nie spodziewa.

 

PARK ROOSEVELTA

 

Park Narodowy Teodora Roosevelta oferuje fantastyczne widoki bez tłumu turystów. W tym ukochanym przez byłego prezydenta miejscu Ameryki dominuje spokojna sceneria łagodnych wzgórz, idealnych do spacerów albo krótkiej wspinaczki. Badlands to nazwa wielokolorowych, warstwowych gór. Możemy je oglądać z dogodnie rozmieszczonych punktów widokowych, z których sięgamy wzrokiem aż po horyzont i podziwiamy te masywy w zmieniającym się świetle dnia.

Dodajmy do tego dzikie konie i piszczące pieski preriowe, biegające pod nogami relaksujących się przy drodze bizonów. Czasem potrzeba dobrej chwili, zanim bizony zechcą łaskawie usunąć się z jezdni. Ale podczas takiego przymusowego postoju można choćby zaplanować pieszą albo rowerową wycieczkę trasą Maah Daah Hey, czyli jednym z najdłuższych w Stanach górskim szlaku rowerowym, liczącym 98 mil.

 

ODLUDEK

Zimą turystów w tym stanie praktycznie nie ma, a ci wędrujący latem mogą tu odnaleźć wyjątkową ciszę i spokój.

INSTALACJE 

WIELKICH PRZESTRZENI

WULKAN CZEKOLADOWY

Dziwne samotne wzniesienia, sterczące pośród pustych przestrzeni Parku Narodowego Roosevelta czy szlaku Maah Daah Hey, przypominają filipińskie Czekoladowe Wzgórza albo małe wulkany.

 

SSAK NARODOWY

 

Od niedawna bizon jest „amerykańskim ssakiem narodowym” i nie ma lepszego miejsca, żeby go podziwiać, niż Park Narodowy Teodora Roosevelta. Na drogach parku zawsze dostrzeżemy kilka osobników, które nierzadko nas otoczą i pozwolą przyjrzeć się sobie z bardzo bliska.

Te największe ssaki Ameryki Północnej są fascynujące przede wszystkim ze względu na kontrast pomiędzy ich ciężką, potężną sylwetką a zgrabnymi, miękkimi ruchami. Bizon może obrócić się wokół własnej osi szybciej niż koń!

Obcowanie z ogromnymi, dostojnymi zwierzętami na amerykańskim safari w Dakocie jest doświadczeniem i podniecającym, i onieśmielającym zarazem.

 

SPOKÓJ DUCHA

 

Równiny Dakoty Północnej to jedno z nielicznych i łatwo dostępnych miejsc w Stanach, gdzie naprawdę można się wyciszyć – zbliżyć do natury i zastanowić, z dala od turystów, jak właściwie wygląda otaczający nas świat. Dostrzec na przykład uroki tutejszych pejzaży – przymglone rześkie poranki i skąpane w złotym świetle popołudnia. Dakota to również najpiękniejsze zachody słońca, z rozlewającą się po całym niebie purpurą. No i wspomniana, a niespodziewana tutaj, zorza polarna.

Jest to idealne miejsce do napawania się spokojem, mimo że trwa letni sezon. Po bardzo gorącym, suchym lecie i złotej jesieni następuje w Dakocie Północnej niezwykle mroźna zima. I jest to czas spokoju prawie absolutnego! 

 

STWORY PRZYDROŻNE

 

Niekończąca się szeroka autostrada, połacie płaskiego, trawiastego terenu i pustka wokół. Dakota Północna ma bardzo wiele długich i prostych dróg, choćby autostradę 46, na której za kierownicą można sobie uciąć prawie drzemkę. 

Z kolei niezwykła Enchanted Highway łączy ze sobą kilka gigantycznych przydrożnych rzeźb oraz instalacji. Jedną z nich jest największa na świecie podobizna bizona. Z tej drogi można podziwiać także Salem Sue, czyli wielką krowę holsztyńską, która patrzy na kierowców ze wzgórza. Te przeważnie metalowe konstrukcje zostały wyróżnione przez National Geographic jako jedna z „dziesięciu największych przydrożnych atrakcji” w Stanach Zjednoczonych.

Recyklingowe twory są na tyle duże, że wcale nie nikną na tle ogromnych otwartych przestrzeni Dakoty. I chyba to, a nie amerykańska mania wielkości, było motywem ich powstania. 

 

MARKIZ REWOLWEROWIEC

Dom letni markiza de Morès (1858–1896), postaci owianej romantyczną legendą. Niedoszły król przemysłu mięsnego, rancher oraz miłośnik pojedynków na rewolwery zostawił po sobie ciekawe historie oraz nazwę miasteczka Medora, które założył i ochrzcił imieniem swojej żony.

 

BIAŁO-CZERWONA HISTORIA

 

W Dakocie są jeszcze miasteczka z klimatem jak z prawdziwego Dzikiego Zachodu. Trafienie do któregoś z nich nasuwa skojarzenia z planem filmowym westernu. Intrygujące są też opustoszałe mikromiasta, budowane kiedyś równolegle z wydłużającą się linią kolei. Dziś są ukrytymi perełkami na mapie stanu. 

Jeśli mowa o miasteczkach, to warto odnaleźć Medorę, by zobaczyć jedyny w swoim rodzaju, wystawiany na wolnym powietrzu w naturalnym amfiteatrze, westernowy musical. Albo odwiedzić miasto mostów, czyli urokliwe Valley City.

W historycznych wędrówkach po Dakocie na uwagę zasługuje również historia Indian – rdzennej ludności, żyjącej na tej ziemi, zanim pojawili się biali kolonizatorzy.

Dakota Północna bardzo często jest ostatnim stanem, który decydują się odwiedzić podróżujący po swoim kraju Amerykanie; a na pewno ostatnim dla Europejczyka. Niesłusznie, bo jest miejscem wciąż pięknym, czystym i autentycznym. Nieskażonym turystyczną falą i innymi grzechami cywilizacji.