Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2018 na stronie nr. 10.

Tekst i zdjęcia: Magdalena Zelewska,

Bagmati Dolina Cieni


Nepal Nepal / Azja
Poznaj zwyczaj

Na betonowych platformach, tuż przy wpadającej do Gangesu rzece Bagmati, znajduje się kilkanaście stosów. Nieprzerwanie kremują zmarłych. Gdy martwe ciało przestaje istnieć, uwięziona w nim dusza może oddzielić się od materialnego świata i ruszyć na poszukiwanie nowej powłoki. To miejsce nazywa się też Doliną Cieni.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Istotą hinduizmu jest przechodzenie przez kolejne ziemskie wcielenia, aby ostatecznie osiągnąć mokszę (oświecenie) i wyjście poza wieczny krąg życia, samsarę. Status poszczególnych wcieleń zależy od punktów karmy, które zmarły zdobył podczas obecności na ziemskim padole. Gdy nie ma ich wystarczająco wiele, może dopomóc ścisłe trzymanie się rytuałów podczas ceremonii pogrzebowej. Jeśli jego prochy znajdą się w świętej rzece, gwarantują niemal stuprocentowe oświecenie.

 

OFIAROWANIE

Kapłan wywodzący się z kasty braminów odprawia ceremonię pudźi (składania ofiary). Asystuje najbliższym zmarłego, który został skremowany po drugiej stronie Bagmati kilka dni wcześniej.

CEREMONIA Z KARTĄ

Mistrzem ceremonii pogrzebowej jest najstarszy syn zmarłego, zwany karta. To on trzykrotnie okrąża stos żałobny, za każdym razem polewając nieboszczyka świętą wodą.

BARWY OCHRONNE

Jeden z sadhu, czcicieli Śiwy, patrona świątyń Paśupatinath. Niektórzy z nich malują ciała popiołem z drewna opałowego, ponieważ wierzą, że resztki ognia zapewniają im ochronę przed czyhającym zewsząd złem.

 

ODEJŚCIE Z CZTEREMA ŻYWIOŁAMI

 

Pogrzeb powinien się odbyć jak najszybciej, najpóźniej 24 godziny po zgonie, a w ceremonii muszą wziąć udział cztery żywioły: rzecz odbywa się nad wodą i na wolnym powietrzu, stos układa się na ziemi, na kamiennych platformach (ghatach), a ciało jest trawione przez ogień. Ale to przede wszystkim woda ma istotne znaczenie. Powinna być święta! To ona symbolicznie zapewni duszy powrót do wód – zarówno tych płodowych, z których się wyłoniła, jak i do prawód, z których powstało wszelkie życie. Bagmati jest dorzeczem Gangesu, ma więc podobną moc jak sam Ganges dla Waranasi. 

Martwe ciało jest uważane za nieczyste – przygotowują je do uroczystości jedynie przedstawiciele niedotykalnych kast. Okrywa się je całunem w kolorze pomarańczy (symbolizuje pokój) i bieli, po czym kładzie na stosie ze stopami skierowanymi na północ – w stronę Himalajów, kołyski bogów. Kciuki związuje się nitką. Do ust wkłada ziarnka ryżu, czasem cukier lub monety.

Mistrzem ceremonii (karta) w przypadku pogrzebu mężczyzny jest jego najstarszy syn. Matce odprawia pogrzeb syn najmłodszy. Jeśli nie ma chłopaków w rodzinie, trzeba znaleźć obojętnie jakiego mężczyznę, który wykona tę powinność. A musi on trzykrotnie obejść stos pogrzebowy w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, za każdym razem oblewając ciało świętą wodą z rzeki Bagmati. Na koniec podpala stos świętym ogniem pochodzącym ze znajdującej się nieopodal świątyni Paśupatinath. A gdy tylko ciało w proch się obróci (zazwyczaj ogień trawi je kilka godzin), rozłupuje się czaszkę, a następnie zgarnia całość prosto do rzeki. Rodzina intonuje w tym czasie nabożne pieśni i mantry wedyjskie. 

Po tak odprawionym obrzędzie kobiety odbywają rytualną kąpiel, karta goli sobie głowę i przyobleka białą szatę, a wszyscy – już w domu – kontynuują recytacje mantr i składanie ofiar. Uroczystości pogrzebowe trwają zazwyczaj 10 dni.

Trzynastego dnia po śmierci odprawia się ceremonię zwaną śraddha, po której rodzina wraca do normalnego życia. O długości i przebiegu samej żałoby decyduje jednak przynależność do określonej kasty.

 

NIE KAŻDY MUSI SPŁONĄĆ

 

W mętnej wodzie u podnóża platform kremacyjnych stale brodzą grupy dzieci, a niekiedy i dorośli, mając nadzieję na znalezienie monety wetkniętej wcześniej w usta jednego ze spopielonych. Czasami liczą, że trafią na jego złote zęby, a może i cenną biżuterię. Ta ostatnia, zważając na fakt, że ma dla zmarłego dodatkową moc oczyszczającą, trafia się dość często.

Kobiety uczestniczą w ceremonii z pewnej odległości. Jeszcze w XIX w. zbliżały się jednak aż zanadto. Wtedy praktykowano rytuał zwany sati (co dosłownie znaczy „dobra żona”). Podczas niego małżonka żywcem dawała się spalić wraz ze zwłokami męża. Żywot wdowy w tradycji hinduskiej był (i jest) bardzo ciężki, wiele kobiet wolało więc zakończyć go w ten właśnie sposób, niż przez długie lata cierpieć biedę i upokorzenia.

Nie każdy jednak musi spłonąć w ogniu nad Bagmati lub Gangesem, żeby być zbawionym. Dzieci poniżej 10. roku życia, kobiety ciężarne czy święci mędrcy – jako istoty nieskazitelne i niewymagające oczyszczającego działania ognia – mogą skończyć na dnie świętej rzeki w całości, obarczone jedynie solidnym kamiennym obciążeniem. W niektórych wypadkach mogą też, naszym zwyczajem, zostać pogrzebane. Zdarzają się bowiem ofiary morderstwa, samobójstwa czy przemocy, których palić nie ma co, ponieważ ich dusze – bez względu na to, co stanie się z ciałem – nigdy nie zaznają spokoju. Tych najzwyczajniej chowa się w ziemi.

 

ZOSTAJE PROCH I PAMIĘĆ

PAŚUPATINATH

ZOSTAJE PROCH I PAMIĘĆ

Pochodzący z kasty niedotykalnych przeczesują rzekę w poszukiwaniu niestrawionych przez ogień złotych zębów, biżuterii czy monet należących do zmarłych.

KU OCZYSZCZENIU

Pielgrzymi z całego kraju przybywają nad wody Bagmati, aby doznać oczyszczającej mocy kąpieli. Wierzą, że dzięki niej zmyją wszelkie dotychczasowe winy. Na zdjęciu z prawej kobiety oddają się rytualnej ablucji w wodach tej świętej rzeki.

 

SELFIE Z ASCETĄ

 

Paśupatinath jest nie tylko miejscem ostatniego pożegnania dla nepalskich hindusów. Jest również celem licznych pielgrzymek. To najstarsza i najważniejsza hinduska świątynia w Nepalu, którą odwiedzają wielkie rzesze wiernych z całego świata. Dodatkowo każdy, kto chciałby „wspomóc” swoją karmę, prosi o rozsypanie własnych prochów właśnie tutaj. 

Wstęp do głównych miejsc kultu, co zrozumiałe, jest dla innowierców zabroniony. Warto mimo to pokręcić się między licznymi kapliczkami, poprzyglądać fantazyjnym wędrownym ascetom sadhu, z którymi za odpowiednią opłatą można nawet zrobić sobie kolorowe selfie. No i przede wszystkim przyjrzeć się wszechobecnym tutaj rudym małpom, które – jak przystało na świątynię poświęconą Paśupati (pierwotne wcielenie Śiwy jako pana żywych stworzeń) – żwawo reprezentują swego patrona.