W tym tyglu mieszają się różne kultury, tradycje, religie. Niemal na każdym kroku czeka tam przygoda. A do tego jest tym ciekawiej i przyjemniej, bo Macedończycy bardzo lubią nas, Polaków.
Dostępny PDF
Miejsce jest bez wątpienia przepiękne, a w lipcowe południe bardzo ciepłe, choć nie upalne. Wieje przyjemny wiaterek. Woda w jeziorze skrzy się promieniami słońca. Tuż obok, na wzgórzu, ulokowała się starówka – jedna z perełek tego regionu, a może nawet i Europy. Pijemy kawę na brzegu Jeziora Ochrydzkiego i jak w całej Macedonii, espresso jest świetne. I niedrogie.
– Niełatwo nam się żyje, mamy trudnych sąsiadów – wzdycha ciężko Aleksandar. Chociaż wiem, że mój rozmówca ma rację, to w tak pięknym otoczeniu trudno turyście uwierzyć w te narzekania.
Ochrydzkie stare miasto znalazło się na liście światowego dziedzictwa. Miejsce to wyróżnia się także tym, że jest jednym z 28 wpisanych na tę listę zarówno z powodu dziedzictwa kulturowego, jak i przyrodniczego.
U ŚWIĘTEGO NAUMA
Klasztor w Sveti Naum, założony w 905 r. przez św. Nauma – ucznia Cyryla i Metodego. Był on też współtwórcą ochrydzkiej szkoły piśmienniczej – jednego z najważniejszych centrów kultury i literatury słowiańskiej tamtych czasów.
IKONA MACEDONII
Cerkiew św. Jana Ewangelisty z XIV w. Stoi na krańcu cypla, na wysokiej skale, a widok z góry na świątynię i jezioro zapiera dech i kojarzy się z niepowtarzalną
PSTRĄG
BARDZO STAROŻYTNY
Z MACEDONII DO... MACEDONII
Chcąc lepiej zrozumieć specyfikę Bałkanów, zaczynamy podróż w Salonikach, stolicy greckiej prowincji Macedonia. Potem pociągiem do Floriny. I tutaj... pierwsza niespodzianka, znakomicie ukazująca złożoność sytuacji w tym regionie. Oto do pobliskiej Bitoli (w Republice Macedonii) nie ma wcale publicznego transportu. Pozostaje taksówka za 40 euro. Na szczęście jest nas czworo, a więc stawka na głowę okazuje się do wytrzymania.
Potem ciąg dalszy zaskoczeń – greccy pogranicznicy zupełnie się nami nie interesują. Macedońskich sami nagabujemy o pieczątki w paszportach (a właściwie robi to za nas taksówkarz): po pierwsze, opuszczamy Unię Europejską, a więc nie wiadomo, co się może zdarzyć, poza tym – byłaby jakaś pamiątka. Tymczasem nie możemy się nadziwić, że nikt na nas nie zwraca uwagi.
Pierwszy raz w życiu przekraczam granicę taksówką i pierwszy raz ktoś inny – właśnie taksówkarz – załatwia za mnie graniczne formalności.
TAJEMNICA ENDEMICZNYCH RYBEK
Mieszkamy na skraju położonego w górach Parku Narodowego Galiczica. Zwiedzanie okolic zaczynamy od wsi Końsko. Słyszeliśmy o ciekawych zabudowaniach, a więc spodziewamy się skansenu. Okazuje się, że są to po prostu stare chałupy. Miejscowość jest bardzo zniszczona i prawie opuszczona. Jak się dowiadujemy od pewnej sędziwej mieszkanki, pozostało tu około dziesięciu starszych osób.
Mamy piękny apartament na zboczu góry, z panoramą na jezioro. Woda w nim przejrzysta i nie za ciepła, pływa się znakomicie. A widok z wody na góry jest niesamowity. Naturalnie później trzeba się wspinać do domu stromą drogą, ale spojrzenie z tarasu zapewnia wrażenia, które wynagradzają wszelkie trudy.
Jezioro Ochrydzkie jest jednym z najstarszych na świecie. Żyje tu wiele unikatowych, endemicznych gatunków, m.in. ochrydzki pstrąg. Obowiązuje całkowity zakaz jego połowu, ale Macedonia nie może się dogadać w tej sprawie z Albanią, gdzie łowić go nie wolno tylko w okresie tarła.
To jezioro „rodzi” słynne ochrydzkie perły. Jak głosi lokalna legenda, w 1928 r. Mihajlo Filev, dziadek obecnego szefa firmy Ohrid Pearl Filevi, poznał w swojej restauracji tajemniczego gościa z Rosji. Panowie zaprzyjaźnili się i pewnego dnia, spacerując brzegiem jeziora, spotkali dwóch rybaków, którzy nieśli kosze plaszic – małych endemicznych rybek żyjących w jeziorze. Gość zdradził wtedy Michajle sekret produkcji pereł, przywieziony znad jeziora Bajkał.
Od tej pory szczegóły tej technologii przechodzą z ojca na syna, pozostając rodzinną tajemnicą. Wiadomo tylko, że perły wyrabia się z łusek plaszicy. Nazywa się je perłami ochrydzkimi, a są z pewnością najbardziej specyficznymi miejscowymi pamiątkami. Przy zakupie należy jednak poprosić o certyfikat, bo są one masowo podrabiane.
PATRONI
Pomnik św. św. Cyryla i Metodego, którzy m.in. ukształtowali tożsamość dzisiejszej Macedonii. Jako misjonarze mieli ogromny wpływ na rozwój kultury chrześcijańskiej na naszym kontynencie. W 1980 r. Jan Pawel II ogłosił ich, obok św. Benedykta, patronami Europy.
ŻYCIE W KOŃSKO
W biednej i prawie opuszczonej wsi Końsko. Pozostało tu około dziesięciu starszych mieszkańców, ich psy i owieczki. Młodzi uciekli do miast lub za granicę.
DOMY SZERSZE U GÓRY
Ochryda jest miastem niewielkim, ale bardzo starym i niezwykłym. Do niewątpliwych atrakcji należą tu liczne cerkwie, rzymski amfiteatr, ruiny potężnej wczesnośredniowiecznej twierdzy cara Samuela, a także dawna turecka część miasta. W wielu miejscach nadal trwają prace archeologiczne. Po wąskich uliczkach można chodzić godzinami. Podczas pobytu w pobliskiej wsi Końsko wracamy do miasta wielokrotnie.
Przy ulicy cara Samuela znajduje się Muzeum Narodowe – skromne, ale bardzo interesujące. Ciekawy jest niewielki skarbiec, w którym są eksponowane wykopaliska archeologiczne, w tym złota maska z grobu dziecka. To jeden z symboli miasta, którego kopie można kupić niemal w każdym sklepie z pamiątkami. Poza tym jest prezentowane XIX-wieczne wyposażenie domu braci Konstantina i Atanasa Robewów – bogatych kupców, którzy przekazali swoją nieruchomość państwu.
Budynek jest charakterystyczny dla Ochrydy – rozszerzający się ku górze. Jest takich w mieście wiele, albowiem chodziło kiedyś o to, aby zajmowały one jak najmniejsze działki.
W sąsiednim budynku jest warsztat, w którym ręcznie produkuje się papier. To jedno z siedmiu miejsc na świecie, gdzie odtwarza się oryginalny chiński proces z II w. p.n.e.
TYSIĄC LAT CHRZEŚCIJAŃSTWA
Niemal na każdym kroku mamy do czynienia z kulturą chrześcijańską. Jej tradycje sięgają zresztą bardzo dawnych czasów, świadcząc o długiej i bogatej historii tych ziem. Na przykład arcybiskupstwo w Ochrydzie zostało ustanowione równo tysiąc lat temu. Sobór arcybiskupi świętej Zofii, największa świątynia w mieście, robi naprawdę duże wrażenie. Zwraca uwagę sama bryła, a tym bardziej wspaniale zachowane XI-wieczne freski. Przewodnik opowiada, w jaki sposób były ratowane, a my podziwiamy efekty. Twierdzi przy tym, że to największe na świecie malowidła z tego okresu. Co ciekawe, przedstawiają one m.in. portrety kilku papieży, co jest ewenementem.
Wspinamy się jeszcze wyżej, na wzgórze Plaošnik, a naszym oczom ukazuje się XIV-wieczna cerkiew św. Jana Ewangelisty z Kaneo. Stoi na krańcu cypla, na wysokiej skale nad wodą. Widok z góry na świątynię i jezioro zapiera dech i ma w sobie coś z magii. To jedna z ikon Ochrydy i całej Macedonii.
Do ciekawszych obiektów należą też sąsiadujące ze sobą cerkwie św. Mikołaja i Najświętszej Bogurodzicy. Pierwsza z nich jest podobno jedynym kościołem prawosławnym na Bałkanach, na którym znajduje się mała dzwonnica. Do dzisiaj zachowały się w nich piękne freski.
Prawie wszędzie bilet wstępu kosztuje 100 dinarów (równowartość około 7 zł). Jest to cena niemal zryczałtowana, obowiązuje w wielu obiektach. W każdym dostajemy śliczne kolorowe bilety. Powstaje z nich ciekawa, barwna kolekcja.
DACHY OCHRYDY
Jest to miasto stare i niezwykłe. Oprócz licznych cerkwi znajdziemy tu m.in. rzymski amfiteatr oraz ruiny potężnej wczesnośredniowiecznej twierdzy cara Samuela. A nad samym jeziorem – współczesną, turystyczną część miasta, pokrytą czerwonymi dachami.
ZATOKA KOŚCI
Na centralnym placu Ochrydy, przy promenadzie ciągnącej się wzdłuż brzegu jeziora, na wysokim maszcie powiewa dumnie wielka flaga Macedonii. Nieopodal znajdują się trzy potężne pomniki z brązu: św. Klemensa Ochrydzkiego, św. Nauma Ochrydzkiego Cudotwórcy oraz św. św. Cyryla i Metodego. To oni, jako misjonarze, mieli m.in. ogromny wpływ na rozwój kultury we współczesnej sobie południowej Europie. Ukształtowali również tożsamość dzisiejszej Macedonii.
Trudno zatem nie wybrać się do miejscowości Sveti Naum, gdzie współtwórca ochrydzkiej szkoły piśmienniczej w 905 r. założył klasztor. Pięć lat później został tu pochowany. Obecnie jego grób znajduje się w XVI-wiecznej cerkwi i jest celem licznych pielgrzymek. To również jeden z symboli Macedonii.
Skoro jesteśmy tuż przy granicy z Albanią, korzystamy z okazji i wybieramy się do najbliższego miasta Pogradec. Wcześniej przeczytaliśmy w internecie, że można przekroczyć granicę ścieżką wiodącą nieopodal klasztoru. Ale macedoński żołnierz twierdzi, że obecnie nie jest to możliwe, pozostaje więc taksówka. Na przejściu granicznym podobna procedura jak na granicy Grecji z Macedonią: taksówkarz zabiera nasze paszporty i sam wszystko załatwia. Nami nikt się nie interesuje.
W Pogradecu wykorzystujemy miejscowe przepisy, różne od macedońskich. Ciekawość świata pokonuje nasze proekologiczne poglądy. Tu wolno łowić wspomniane pstrągi ochrydzkie, a więc nie potrafimy ich sobie odmówić. Są rzeczywiście inne, a upieczone na rożnie – naprawdę znakomite.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się w Muzeum na Wodzie w Gradiste. Zwiedzamy rekonstrukcję osady wzniesionej na platformie ułożonej na palach wbitych w dno jeziora w epoce brązu. Oglądamy kilkanaście chat pokrytych strzechą i ich prawdopodobne wyposażenie. Po tym, co do tej pory odkryto, miejsce nosi też nazwę Zatoki Kości. Naukowcy macedońscy nadal prowadzą tu badania, wspólnie z pracownikami Uniwersytetu w Bernie. Przechodzimy też do pobliskiego miejsca, gdzie w pierwszych wiekach naszej ery znajdowało się obozowisko rzymskich legionów – castrum.
ODROBINA BIMBRU BEZ PODATKU
Niemal na każdym kroku doznajemy przejawów niezwykłego stosunku Macedończyków do nas, Polaków. Gdy tylko usłyszą język polski, reagują bardzo serdecznie. Są uczynni, chętnie pomagają. Ze znajomością angielskiego bywa różnie, dlatego często warto mówić po prostu po polsku, bo w ten sposób ze Słowianami stosunkowo łatwo się dogadać.
Poza tym czujemy się tu znakomicie z kilku innych powodów. Choćby ze względu na wszechobecny luz, by nie powiedzieć – nonszalancję. Na przykład przy drodze wzdłuż Jeziora Ochrydzkiego nie ma wyraźnie zaznaczonych przystanków autobusowych, a tym bardziej – rozkładów jazdy. W miejscowościach i przy zjazdach do większych hoteli są zatoki, a więc domniemuje się, że można tu zatrzymywać autobusy. Od miejscowych dowiadujemy się, że jeżdżą one co pół godziny, a w środku dnia nawet rzadziej. Naturalnie wiedzą o tym doskonale taksówkarze, którzy proponują kurs za cenę biletu autobusowego lub niewiele drożej.
Gospodarz mówi nam, że w Macedonii można produkować napoje alkoholowe w domu i niewielkie ilości sprzedawać bez podatku. Próbujemy dwóch, dostarczonych przez sąsiada: 54-procentowej brandy i 65-procentowego ouzo. Oba znakomite. A gospodarz twierdzi, że bywają i mocniejsze.
TRUDNE SĄSIEDZTWO
Jak już wspomniałem, dobrym wyborem trasy do Macedonii jest start w Salonikach. W centrum miast podziwiamy wielki konny pomnik Aleksandra Wielkiego (Macedońskiego), obok też macedoński dom kultury. Nie ma tu nic greckiego, wszystko macedońskie. Oczywiście przesadzam, ale to bardzo rzuca się w oczy.
Stosunki Macedonii z Grecją są napięte. Od dawna wprawdzie toczą się rozmowy w celu poprawy relacji, ale są one bardzo trudne. Mówi się m.in. o zmianie nazwy Republiki Macedonii na Republikę Macedonii Północnej. Jednak wielu Greków nawet to nie przekonuje. Ich zdaniem poza Grecją słowo Macedonia ma w ogóle zniknąć. W ciągu naszego kilkudniowego pobytu w Salonikach byliśmy świadkami dwóch demonstracji w tej sprawie. Grecy robią przy tym, co mogą, by utrudnić Macedończykom życie. Na przykład starają się nie dopuścić do członkostwa republiki w Unii Europejskiej i NATO. W lipcu tego roku ponieśli jednak porażkę, bo podczas szczytu Paktu Północnoatlantyckiego w Brukseli Macedonia otrzymała oficjalne przyrzeczenie, że może starać się o akcesję.
Ale swoje pretensje wobec Macedończyków mają w zasadzie wszyscy sąsiedzi: Albańczycy, Serbowie, a także Bułgarzy. Dlatego w niektórych krajach używa się tymczasowej nazwy Była Jugosłowiańska Republika Macedonii.
Narzekający na sąsiedztwo Aleksandar miał więc trochę racji. Żyje im się niełatwo. Ale za to w urodziwym otoczeniu, gdzie turystom – zwłaszcza z Polski – nic i nikt nie przeszkadza.