Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-11-01

Artykuł opublikowany w numerze 11.2018 na stronie nr. 90.

Tekst i zdjęcia: Stanisława Budzisz-Cysewska, Zdjęcia: shutterstock,

Cziatura industrialnie ekstremalna


Jedno z najbardziej oryginalnych miast na świecie. Podzielone czarną jak smoła rzeką i połączone sznurami kolejek linowych. Niegdyś miasto przyszłości, przemysłu i pieniądza. Dziś miejsce widmo. Zapraszamy fanów industrialnej turystyki na wycieczkę po górniczej Cziaturze.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Pokażę ci jedno z najbardziej niestandardowych miejsc w moim kraju – mówi Giorgi. – Zabiorę cię do miasta, w którym nie ma ani pięknych widoków, ani luksusowych hoteli, ani dobrych restauracji, choć jedna z nielicznych nazywa się Paryż – zapowiada.

 

STALINKA

Tak nazywany budynek w ścisłym centrum miasta mieści restaurację oraz siedzibę jednej z firm zajmujących się wydobyciem manganu.

DROGA ZIELONA

Z jednego brzegu Kwirili na drugi można przedostać się również po moście. Tu widać, że mimo industrialnego charakteru Cziatura jest także zielonym miastem.

 

POWIETRZNY TRANSPORT MIEJSKI

 

To prawda. Cziaturze daleko do kolorowego Batumi czy Tbilisi, które tętni życiem całą dobę. Daleko jej nawet do prowincjonalnego Zugdidi, leżącego w zachodniej części Gruzji. Cziatura jest wyjątkowa. Po pierwsze dlatego, że aby do niej dotrzeć, trzeba zboczyć z trasy. Po drugie dlatego, że jest przykładem miasta upadłego. I po trzecie dlatego, że sami Gruzini raczej stąd uciekają, niż przyjeżdżają. Ale Cziatura ma coś, czego nie ma żadne inne miasto w całym byłym bloku postsowieckim – powietrzny transport miejski. 

Nieszablonowy system miejskiej komunikacji wymyślili w latach 50. poprzedniego stulecia Sowieci. Projekt otrzymał nazwę LINIA-25 i oplótł całe miasto siecią kolejek linowych. To tutaj w 1954 r. powstała pierwsza w całym Związku Radzieckim linia pasażerska, która działa nieprzerwanie do dziś. Sznury kolejek linowych połączyły ze sobą poszczególne części miasta położone wzdłuż obu brzegów rwącej rzeki Kwirili. Cziaturę w czasach sowieckich nazywano miastem przyszłości.

Z czego wynikał sukces Cziatury? Zacznijmy od początku. Prawie do końca XIX w. mieszkańcy Kwirili, imeretyńskiej wioski położonej w głębokiej dolinie czarnej rzeki, żyli w całkowitym spokoju i (zapewne) w zgodzie z naturą. Kwirili leżała w malowniczym wąwozie i mogła pochwalić się unikalnym górskim krajobrazem. Wszystko zaczęło się zmieniać w 1879 r., kiedy odkryto tam bogate złoża manganu. Surowiec szybko sprowadził do wioski kolej, a ta następnych mieszkańców. W 1921 r. małe Kwirili stało się przemysłowym miastem o nowej nazwie: Cziatura.

W latach 50. XX w. postanowiono z górniczego miasta stworzyć raj na ziemi dla nowo przybyłych mieszkańców robotników. Budowano: parki, szpitale, poradnie zdrowia, domy kultury, stadiony, banie, szkoły, przedszkola i oczywiście wielopiętrowe osiedla mieszkaniowe. W dolinie szybko zaczęło brakować miejsca, miasto więc pięło się w górę po stromych zboczach wąwozu. – I tu zaczęły się problemy – opowiada z zapałem Giorgi. – Ludzie mieli coraz dalej do pracy i do centrum. A nie zapominajmy, że w czasach Sojuza centrum miasta było jedynym miejscem, w którym można było coś kupić. To wszystko mogło budzić frustrację, a ona mogła negatywnie wpłynąć na planową gospodarkę socjalistyczną. Wtedy właśnie wymyślono powietrzny środek transportu, który na zawsze nadał charakter temu miastu – mówi.

I nie sposób się nie zgodzić. Kolejki linowe istnieją na całym świecie, nawet w Gruzji prawie każde turystyczne miasto może pochwalić się swoją gondolą, ale Cziatura jest jednak w tym wszystkim wyjątkowa. Kolejki linowe nigdy nie stanowiły tu egzotyki i turystycznej atrakcji. Tutaj stały się nierozerwalną częścią codzienności. System powietrznych korytarzy rozwiązał problemy logistyczne mieszkańców Cziatury. Tą drogą jechało się do pracy, na rynek, do szkoły i do kina. Powietrzna podróż stała się oczywistością, a nie wakacyjną atrakcją.

 

PODNIEBNA CODZIENNOŚĆ

Stacja najstarszej kolejki linowej. Startuje ona nad rzeką i dociera do wyludnionych bloków. Kolejki są elementem codziennego życia mieszkańców. To nimi jeździ się do szkoły, do pracy i na zakupy.

ZMAGANIA Z MANGANEM

Jedna z nadal działających fabryk przerabiających surowiec. Z niej ciągną się linie kolejek przemysłowych, które transportują górników oraz mangan.

MIEJSKI WĄWÓZ

Cziatura leży malowniczo w wąwozie czarnej od manganu rzeki Kwirila. Panoramę miasta najlepiej widać ze wzgórza, na które dotrzeć można kolejką linową.

 

ROZKWIT I UPADEK 

 

W latach 80. XX stulecia Cziatura przeżywała szczyt rozwoju. Ponad 30 tys. mieszkańców używało bezpłatnego powietrznego transportu miejskiego. W mieście działało 10 linii pasażerskich i 7 przemysłowych. Nie był to jedyny unikatowy transport w tym regionie. Na odcinku 40 km jeździł także międzymiastowy trolejbus, który łączył Cziaturę z Saczchere. Zakończył swój żywot w 2008 r. z powodu ewidentnej niewydolności technicznej, jak twierdzi Giorgi. – Jeszcze do dziś można na trasie zobaczyć oberwane trakcje, a truchła niegdyś żółtych trolejbusów stały jeszcze kilka lat temu przy drogach. Być może tam, gdzie się zatrzymały na zawsze – wspomina.

Ciężkie czasy nastąpiły dla Cziatury wraz z odzyskaniem niepodległości przez Gruzję w 1991 r. Upadły Związek Sowiecki przestał finansować kopalnie, spadł popyt na mangan i miasto zaczęło chylić się ku upadkowi. Mieszkańcy masowo wyjeżdżali, a Cziatura z kilkudziesięciotysięcznego przemysłowego ośrodka wraz ze swoim nietypowym systemem komunikacji zaczęła się zmieniać w wyludnione surrealistyczne miasteczko.

– Lata 90. XX w. były chyba najbardziej mroczne: wojna domowa, dwie wojny o separatystyczne regiony, walka o władzę. Nikt nie myślał ani o kopalniach, ani o górnikach. Każdy zagarniał wolność dla siebie, tylko że nie wiedział, co ma z nią zrobić. I tak jest do dziś. W Cziaturze teraz żyje, albo w zasadzie wegetuje, 13 tys. mieszkańców – podsumowuje Giorgi.

 

TŁO HORRORU

 

Sowieckie miasto przyszłości dziś wita przyjezdnych pustką. Stacja w centrum miasta, z której jeszcze pięć lat temu można było wybrać się w powietrzny rejs w trzech kierunkach, nie działa. Kolejkę z lat 60., podobną do tej, którą możemy przejechać się w parku bordżomskim, postanowiono odremontować. Skarb państwa w 2013 r. przeznaczył na to 13 mln euro, ale efektów jeszcze nie widać. Działa za to najstarsza linia, łącząca centrum z osiedlem mieszkaniowym. Na fasadzie tej właśnie stacji możemy zobaczyć wizerunki Lenina i Stalina. Zaraz obok, pod kątem 48 stopni, możemy wjechać niebieską metalową skrzynką z zakratowanymi okienkami na drugą stronę i podziwiać panoramę miasta.

– Kolejki obsługuje motorniczy lub motornicza. W Cziaturze mamy równouprawnienie – śmieje się Giorgi. – Dla Europejczyków to ekstremalny przelot, a dla mieszkańców norma. Dzieciaki jeżdżą nimi do szkoły, młodzi na randki, dorośli na rynek. Życie. Nikt się nie zastanawia, czy to niebezpieczne – mówi mój przewodnik.

To fakt. Gondole nie wyglądają zachęcająco. Są przerdzewiałe, mają powybijane szyby, dziury na wylot i sprawiają wrażenie, jakby nikt nie remontował ich od początku istnienia. Wahanie, czy do nich wsiadać, pojawia się samoistnie. Motorniczy jest, ale czy byłby w stanie cokolwiek zrobić, gdyby... Takie zdarzenie miało miejsce w Tbilisi w 1990 r. Na trasie z alei Rustawelego na wzgórze Mtatsminda urwała się gondola i zginęło dwadzieścia osób. Jak twierdzą mieszkańcy miasta, w Cziaturze takiej sytuacji nie było. Raz tylko, w 2008 r., dwunastu pasażerów zatrzymało się w wagoniku nad przepaścią. Mieli szczęście, na tej linii (z lat 60.) zainstalowano system hamowania, więc gondola nie roztrzaskała się o betonową stację. Podróżujący spędzili dwanaście nerwowych godzin w powietrzu, w oczekiwaniu na ekipę ratowniczą z Tbilisi, ponieważ w Cziaturze nie ma takich specjalistów.

Na zalesionych ścianach dumnie pręży się w hollywoodzkim stylu napis Cziatura, gruzińska flaga oraz stary, niedziałający czasomierz. W większości wyludnione bloki z wielkiej płyty malowniczo rozciągnięte na obu wysokich zboczach wąwozu przypominają scenerię horroru. Kiedy doda się do tego obraz skrzypiącej i wolno wyłaniającej się z dawno nieprzycinanych krzaków zardzewiałej gondoli – rzeczywiście możemy poczuć się jak na planie filmowym. Odnosi się wrażenie, jakby wszystko to, co dobre, miało już nigdy nie wrócić. I jeszcze, jakbyśmy machiną czasu przenieśli się w lata 60. poprzedniego stulecia, a czas stanął w miejscu.

Dzisiejsza Cziatura jest idealnym miejscem do inscenizacji horroru, ale nie tylko. Stanowi nie lada gratkę dla fanów industrialnej turystyki, opuszczonych miejsc i gier RPG. Bo gdzie jeszcze można bezkarnie wejść do fabryki manganu i poobserwować górników w pracy? Gdzie w jednym miejscu znajdziemy opuszczone kopalnie, przestarzałe pociągi, zmęczone już żelazne latające gondolki, wyludnione bloczydła i szpitale? To prawda, Cziatura nie czeka na wszystkich, choć być może kiedyś będzie przeżywała swój renesans. 

 

SOWIECKIE METRO

Spektakularny sowiecki projekt LINIA-25 wolno chyli się ku końcowi, stanowiąc nie lada gratkę dla wielbicieli industrialnej turystyki i fotografii.