Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-12-01

Artykuł opublikowany w numerze 12.2018 na stronie nr. 48.

Tekst i zdjęcia: Mikołaj Wyrzykowski, Zdjęcia: shutterstock,

Prowansalskie Betlejem


Kraina lawendowych pól, spieczonych słońcem oliwnych gajów, winnic oraz rozśpiewanych cykad. Dla wielu marzeniem jest spędzenie tutaj lata. Mało kto jednak wie, jak bogate są prowansalskie zwyczaje świąteczne. Podczas gdy w większości regionów Francji Boże Narodzenie stało się świętem komercyjnym, tutaj stare tradycje nadal są żywe, a mieszkańcy kultywują je z upodobaniem równym nam, Polakom.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Wszystko zaczyna się już 4 grudnia, czyli w dzień św. Barbary. W kościołach, piekarniach i na ulicy można wtedy nabyć blé de la Sainte Barbe (pszenicę św. Barbary), z czego dochód idzie zwykle na cel dobroczynny. Są to ziarna, które sieje się na trzech talerzykach wyłożonych mokrą bibułą. Znajdą się później na wigilijnym stole jako zapowiedź przyszłorocznych zbiorów – jeśli wyrosną proste i zielone, nie ma co się o plony martwić!

 

MARSYLIA POD ŚNIEGIEM

Przedświąteczny nastrój w marsylskiej dzielnicy portowej. Są choinki przyprószone sztucznym śniegiem i drewniane domki o dachach imitujących śnieg. No bo ten prawdziwy spada tutaj raz na dekadę.

TEATR ODŚWIĘTNY

W tygodniach poprzedzających Boże Narodzenie grupy teatralne wychodzą na ulice, aby odgrywać małe sceny oraz śpiewać pastorałki. Na zdjęciu mieszkańcy Aix-en-Provence w tradycyjnych strojach prowansalskich.

WSZYSTKO DO STOŁU

Podczas zwyczajowego zwiedzania bożonarodzeniowego kiermaszu można skosztować grzanego wina i pieczonych kasztanów, a także kupić rękodzieło i wszystko, co niezbędne do wigilijnego stołu.

 

MALI ŚWIĘCI PRZECIW REWOLUCJI

 

Na początku grudnia w miastach rozpoczynają się jarmarki świąteczne. Główne aleje przepełnia zapach pierników, grzanego wina, pieczonych kasztanów oraz wszechobecnej lawendy. Prawdziwie prowansalską tradycją jest jednak marché aux santons (kiermasz figurek bożonarodzeniowych), który ma miejsce m.in. na słynnej Canebière w Marsylii, w Aix-en-Provence oraz oczywiście w Aubagne, będącym kolebką glinianych figurek. To właśnie na marché udaje się wielu Prowansalczyków, aby – jak co roku – kupić jednego lub dwa santons i ubogacić swoje crèches (szopki bożonarodzeniowe). Te prowansalskie są jednymi z najstarszych na świecie, może dlatego, że u narodzin szopki stoi św. Franciszek z Asyżu, a przecież jego matka pochodziła z Tarascon w Prowansji.

Les crèches są więc zaludnione przez drobne, wyrabiane z gliny figurki. Ich nazwa pochodzi od prowansalskiego santoun, co oznacza „mały święty”. Kiedyś były niezwykle kruche i pozbawione kolorów, aktualnie artyści wkładają je do mocno rozgrzanego pieca, aby następnie zabrać się do ręcznego i wymagającego niezwykłej precyzji nakładania farb.

Santons mierzą od kilku do kilkunastu centymetrów. Ich początki sięgają czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej, kiedy to zostały zamknięte drzwi kościołów w całej Francji, co miało udaremnić dalsze kultywowanie wiary. Ludzie byli jednak przywiązani do tradycji i w okresie świąt pragnęli, wedle zwyczaju, oglądać szopkę bożonarodzeniową. Prowansalczycy jako pierwsi zaczęli więc stawiać własne „Betlejem” w domach. W tym celu zabrali się do wyrabiania glinianych figurek. Były one malutkie i łatwe do ukrycia, co było koniecznie, ponieważ w przypadku wyjścia na jaw tej „konspiracji” groziła wręcz gilotyna. 

Legendarnym twórcą santons był Jean Louis Lagnel. To on w 1798 r. wpadł na pomysł wyrabiania figurek, które mogłyby tworzyć miniaturową szopkę. Pomysł spodobał się również kilku innym artystom, którzy w ten sposób razem przyczynili się do zachowania regionalnych tradycji chrześcijańskich. 

Wkrótce produkcja figurek wzrosła, a stajenka ograniczająca się do Świętej Rodziny, pasterzy i bydląt przestała wystarczać. Do malutkiego Betlejem „zawitali” też i sami mieszkańcy Prowansji, a pośród nich takie postacie, jak: le Ravi (uliczny krzykacz, zawsze ze wzniesionymi ramionami), l’Ange (zapowiadający narodzenie Jezusa), l’Arlesienne (mieszkanka Arles), czyli kobieta w tradycyjnym stroju z Camargue. Pejzaż tworzą tu miejscowe rzeki, mosty, młyny, piekarnie, a jeśli na przykład jesteśmy w Aix-en-Provence, to nad wszystkim góruje Góra Świętej Wiktorii. Jest tak, jakby cała Prowansja, wraz z naturą i wszystkimi mieszkańcami, zebrała się wokół narodzin Jezusa. Do zwyczajowych figurek artyści wciąż dołączają nowe, a Prowansalczycy każdego roku wybierają się na marché aux santons (najstarszy ma miejsce w Marsylii i sięga 1803 r.), aby wzbogacić szopki w swoich domach.

 

SCENY Z ŻYCIA

Prowansalska szopka przedstawia prawdziwe sceny z życia na prowincji: pasterza prowadzącego owce, rolników zbierających lawendę, okolicznego włóczęgę, młynarza... Wszyscy wypełniają swoje codzienne obowiązki, zgromadzeni wokół znajdującej się w centrum Świętej Rodziny.

 

ROLADA W OGNIU

 

Historie poszczególnych santons są wyjaśnione w les pastorales (ludowe pastorałki), które w okresie przedświątecznym śpiewa się na placach oraz ulicach miast, w noc wigilijną zaś starsi przekazują ich słowa najmłodszym. Najsłynniejszą z nich jest „Pastorale Maurel”, którą w 1844 r. napisał mieszkaniec Marsylii, robotnik Antoine Maurel. Jej tematem jest pielgrzymka za bello estello, czyli gwiazdą betlejemską. Sztuka dzieli się tu na pięć aktów, w których m.in. starcy (les vieux du village) i pasterze (les bergers), obudzeni przez anioła, wyruszają oddać pokłon Dzieciątku Jezus. Przepiękna „Pastorale Maurel” jest wystawiana każdego roku w metropolii Aix-Marseille-Provence, przy czym aktorzy, ubrani w tradycyjne stroje, mówią oczywiście po prowansalsku – za wyjątkiem czwartego aktu, który przedstawia Heroda, oraz les trois Mages, czyli Trzech Króli.

Jest 24 grudnia. Santons oczekują już wokół stajenki, a blé de la Sainte Barbe wypuściło proste, zielone łodygi (znaki nadziei!). Rodzina zabiera się do przygotowywania le gros souper (obfitej kolacji), choć jest to raczej skromny posiłek, który często składa się z omlette aux truffes (omleta z truflami), warzyw, soupe de courge (zupy dyniowej), les escargots (ślimaków), brandade (purée z dorsza) oraz owoców morza. Podobnie jak w Polsce, stół wigilijny ma tu ogromną wartość symboliczną: zwyczajowo powinno się znaleźć na nim siedem dań, które przypominają siedem boleści Maryi; stoją na nim również trzy świece mające przypominać Trójcę Świętą.

Ukoronowaniem posiłku jest la bûche de Noël, czyli rolada czekoladowa przypominająca polano. W Prowansji ta tradycja wywodzi się z prawdziwego pnia drzewa owocowego, przynoszonego przez dwóch członków rodziny, najstarszego i najmłodszego, którzy następnie okrążają stół trzy razy, a potem wrzucają polano do kominka. Jest ono na tyle potężne, że przykrywa ogień, ale po chwili dziadek polewa je winem i oliwą, wzniecając ponownie płomień. La bûche de Noël pali się zresztą po trochu każdego dnia, aż do l’Épiphanie, czyli przyjścia Trzech Króli. Jeśli coś zostanie z polana, dopala się je w trakcie burzy – aby chronić w ten sposób dom.

 

TRZYNAŚCIE DESERÓW

 

Po powrocie z pasterki, której przebieg czasami różni się w zależności od miasteczek, w domu czeka słynnych trzynaście deserów. Prawie każdy z nich niesie ze sobą pewne znaczenie: figi, migdały, rodzynki i orzechy włoskie symbolizują cztery zakony żebracze, (franciszkanów, karmelitów, dominikanów oraz augustynów); daktyle przywołują obraz Jezusa przychodzącego ze Wschodu; czarny oraz biały nougat de Montélimar (nugat) podkreśla symbolikę mroku i światła. Do tego dołączają calissons d’Aix (malutkie słodkości z masy migdałowej, z których słynie Aix-en-Provence), pâte de coing (masa pigwowa), oreilletes (chruściki), świeże owoce oraz oczywiście ciasto pompe à l’huile (składające się z mąki, oliwy, cukru oraz wody z kwiatów pomarańczy), którym należy się łamać tak, jak naszym opłatkiem.

Święta się nie kończą. Trzynaście deserów, symbolizujących Jezusa oraz Apostołów, zostaje na stole przez kolejne dni. 25 grudnia rodzina ponownie gromadzi się wokół posiłku, tym razem prawdziwie obfitego, w którym króluje mięso. W piekarniku znajdzie się także gâteau des rois („ciasto króli”: okrągłe i przypominające koronę, choć różni się od tego paryskiego), a szczęściarz może w nim znaleźć ziarno bobu i samemu zostać „królem”.

A 6 stycznia do szopki przybędą jeszcze Trzej Królowie wraz ze swoimi darami. Razem z innymi santons zostaną tam aż do 2 lutego.

Te miniaturowe gliniane figurki są ważnym kluczem do zrozumienia prowansalskich świąt. Ukazują one zwykłych mieszkańców tej krainy, takich jak my, którzy wraz ze swoimi małymi i wielkimi życiowymi historiami co roku zmierzają ku Betlejem.