Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-12-01

Artykuł opublikowany w numerze 12.2018 na stronie nr. 80.

Tekst i zdjęcia: Maciej Suska,

Państwo na marginesie


Ile kosztuje samowystarczalność? Jak można egzystować w izolacji od świata? Wyprawa do Erytrei na pewno wywołuje takie pytania. To młode i niewielkie afrykańskie państwo, które w ostatnich dwudziestu pięciu latach stoczyło wojny ze wszystkimi swoimi sąsiadami, a ponadto jest podejrzewane o wspieranie organizacji terrorystycznych w Afryce.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Rządzący Erytreą prezydent Isajas Afewerki z przywódcy partyzantów walczących o niepodległość zamienił się w zdziwaczałego satrapę. Toteż do jego państwa rzadko zaglądają cudzoziemcy, a jeśli już, to najczęściej obywatele potężnego i raczej niedemokratycznego mocarstwa azjatyckiego. I to właśnie od rozmowy z chińskim inżynierem na pokładzie samolotu lecącego do Asmary rozpoczęła się moja przygoda z Erytreą. 

 

HANDEL ULICZNY

Dosłownie. W bardzo biednym kraju, gdzie ruch samochodowy jest sporadyczny, można się potargować nawet na jezdni.

BYŁ SOBIE FIAT

Dawne biuro znanej firmy motoryzacyjnej i niezła futurystyczna architektura, czyli pozostałość po kolonistach w Afryce.

WŁOSKIE KINO

Budynek Cinema Impero, w stylu art déco, zaprojektowany w 1937 r. przez Mario Messinę. Większość wystroju kina do dziś pozostała oryginalna.

 

UCZEŃ PRZEWODNICZĄCEGO MAO

 

Bob, gdyż tak miał na imię, opowiedział mi o projektach chińskiego rządu w małych wioskach Erytrei, do których z reguły cudzoziemców się nie wpuszcza. Lecz zakaz ten nie dotyczy Chińczyków. Oni wjeżdżają tu nawet bez wiz. Wynika to m.in. z faktu, że prezydent Afewerki odbył w latach sześćdziesiątych szkolenie ideologiczne w kraju Mao Zedonga i wręcz skopiował jego styl rządzenia. Jest to prawdopodobnie klucz do zrozumienia postępowania reżimu w Asmarze. 

W lipcu 2018 r. rządy Etiopii i Erytrei podpisały porozumienie pokojowe kończące długotrwały konflikt graniczny. Etiopskie linie lotnicze, po dwudziestu latach przerwy, wznowiły połączenia lotnicze do Asmary. Jest więc pewna nadzieja na pozytywne zmiany w Erytrei oraz całym regionie.

Dzisiaj śladu tych zmian oczywiście jeszcze nie widać. Stołeczne lotnisko jest jakby wymarłe, stoją raptem dwa samoloty, a odprawa paszportowa trwa niemiłosiernie długo. Bob zauważył, że to tutaj normalne. Z kolei wymiana pieniędzy to prawdziwe zdzierstwo. Przy bardzo niekorzystnym oficjalnym kursie wymiany, z 1 dolara na 15 nakf, nikt nie uprzedza, że ruch odwrotny (z nakf na dolary) jest wręcz zabroniony! Pozostają więc trzy opcje: wydanie wszystkich pieniędzy na miejscu, konfiskata przez bezpiekę na lotnisku przy wylocie z kraju lub wymiana na czarnym rynku. Ale jest to bezwzględnie karane dwoma latami więzienia. Warto przy tym zaznaczyć, że nakfa jest walutą niewymienialną poza Erytreą – coś jak rubel naddniestrzański.

Wraz z Chińczykami zabrałem się jeszcze z lotniska do centrum miasta i pierwsze, co uderzyło mnie na ulicach, to duża liczba chłopców i dziewcząt w wojskowych mundurach. Dwudziestoletnia obowiązkowa służba wojskowa jest znakiem firmowym reżimu i główną przyczyną nielegalnych ucieczek obywateli za granicę. W trakcie trwania tej służby poborowi są m.in. zmuszani do darmowych robót publicznych.

 

SPRAGNIENI ŚWIATA

 

Harnet Avenue, główna ulica Asmary, to istny skarb architektury włoskiej. Sypiące się, wiekowe budowle nie pozwalają zapomnieć o czasach imperium kolonialnego króla Wiktora Emanuela i Benito Mussoliniego. Budynki Cafe Roma, Cinema Impero, IRGA oraz biuro Fiata są więc obowiązkowymi punktami zwiedzania stolicy. Nocą Asmara ożywia się jeszcze bardziej. W mieście działają dwa kluby. Zakochane pary umawiają się na randki przy Harnet Avenue. Kręcąc się któregoś dnia wieczorem po mieście, wpadłem na Yareda, znanego mi hotelarza. Asmara to małe miasto, gdzie cudzoziemiec staje się najbardziej rozpoznawalną osobą.

W Erytrei istnieje de facto tylko intranet i nie ma możliwości wysłania wiadomości za granicę. To samo tyczy się erytrejskich kart SIM. I to właśnie z powodu tego odcięcia od świata oraz braku turystów Erytrejczycy są spragnieni kontaktu z cudzoziemcami. Wywołuje to śmieszne sytuacje – przechodnie zatrzymują, pytają o wszystko, o co tylko da się zapytać, i często robią z przybyszem wspólne zdjęcia. Znalezienie tutaj żony, gotowej szybko wyjechać z kraju, też nie stanowiłoby większego problemu.

W tygodniu od rana spore kolejki oczekujących ciągną się pod bankami, stacjami paliw oraz magazynami z mąką. Erytrejczycy otrzymują od rządu dodatkowe przydziały na żywność i paliwo. Ceny towarów w sklepach są wysokie, a na dodatek w 2016 r. znacznie ubyło marketów po dziwnym zarządzeniu prezydenta zmuszającym obywateli do wpłat wszystkich swoich oszczędności na konta banków państwowych. Chodziło o uderzenie w szarą strefę, a wywołało to mały krach gospodarczy i ograniczenie wolnej przedsiębiorczości.

W Asmarze dominują chrześcijanie obrządku koptyjskiego. To bardzo wierzący ludzie. Kobiety tatuują sobie krzyże na czołach, a mijający mnie przechodnie mają niekiedy przy sobie Biblię. Katolicka katedra jest świetnym punktem orientacyjnym na planie miasta. Obok niej natknąłem się na sklepik prowadzony przez zakonników. Można tu nabyć przepiękne karty religijne w języku tigrinia. Na drugim końcu Harnet Avenue mieści się zaś rządowa księgarnia Awghet, gdzie sprzedaje się flagi, pocztówki oraz plakaty z wizerunkami partyzantów walczących kiedyś przeciwko Etiopii. 

 

WOJNA TRZYDZIESTOLETNIA

Te afrykańskie suknie i chusty nazywają się zuria lub kaba i mają często w Erytrei kolor biały. Należą do tradycyjnych strojów tutejszych kobiet.

WOJNA TRZYDZIESTOLETNIA

Złomowisko radzieckiego sprzętu wojskowego to pozostałość po wyczerpującej wojnie. Była toczona w latach 1961–1991 przez erytrejską partyzantkę przeciw Etiopii, w tym rządzącemu tam od 1974 r. prosowieckiemu 

ORŁA CIEŃ

Ptak został sfotografowany przez autora na włoskim cmentarzu w Asmarze. Niespodziewanie siedział nad jednym z wojskowych grobów.

 

CZOŁGI, CMENTARZE I WŁOSKIE SENTYMENTY

 

W biurze rządowym otrzymałem zezwolenie na wizytację składowiska czołgów i wozów bojowych, będącym pozostałością po dekadach wojen. Udałem się tam wraz z panem Angosomem, który bardzo chciał pokazać mi pewne ciekawostki. To wielkie wysypisko żelastwa mieści się w pobliżu opuszczonego już hotelu Lion, będącego niegdyś bazą mieszkaniową chińskich inżynierów. Liczba nagromadzonych pojazdów przyprawia o zawrót głowy. Dominują pojazdy sowieckie (ZSRR pomagał komunistycznej Etiopii), ale gdzieniegdzie uważne oko wypatrzy nawet włoskie maszyny z czasów II wojny światowej.

Ze składowiskiem sąsiadują nowoczesne wille, tak zwana Nowa Asmara. Tu mieszka elita kraju. Z Angosomem udaliśmy się w odwiedziny do jego przyjaciela, Yareda, właściciela luksusowego hotelu w ugandyjskiej Kampali. Jego bardzo religijna siostra opowiadała mi o Biblii oraz wierze w Chrystusa. Angosom przedstawił mnie również swoim znajomym, jemeńskim dyplomatom.

Doskonałym miejscem, z którego widać panoramę miasta, jest północne wzgórze. Góruje ono nad slumsami, tak zwaną Starą Asmarą, gdzie warto się wybrać w celu podpatrzenia codziennego życia Erytrejczyków. Obowiązkowym punktem zwiedzania Asmary jest niewątpliwie wielki bazar. Ściągają tu handlarze z najbardziej odległych i niedostępnych regionów kraju, istna mozaika plemion.

W Asmarze można odnaleźć dwa polskie groby. Aby się do nich dostać, należy iść drogą na wschód. Cmentarz Commonwealthu jest położony wśród lasów na przedmieściach. Pochowani tutaj są por. Jaworski oraz ppor. Lissowski, zmarli w 1943 r. Uciąłem sobie pogawędkę z żołnierzem pilnującym cmentarza, wyraził nawet zgodę na wspólne zdjęcie, co w Erytrei jest raczej zabronione.

Warto udać się również na drugi koniec miasta, na włoski cmentarz wojskowy. Jest tu zgromadzona cała historia włoskiej Asmary, ale natknąć się można też na mogiły greckie czy tureckie. Zainteresowałem się grobem płk. Bartoliniego Ermanno, bo zauważyłem osobistą dedykację od Benito Mussoliniego. To tutaj wypatrzyłem orła siedzącego na krzyżu. Po kilku próbach podejścia udało mi się nawet uwiecznić tego wspaniałego ptaka.

Klimat i wygląd Asmary, z takim cmentarzem czy urzekającymi starymi willami, to prawie że kopia włoskich miast. Nieużywane od lat tory kolejowe prowadzące do opuszczonego dworca, resztki starych lokomotyw... To wszystko, co pozostało po Trenitalia. Można tam zrozumieć, dlaczego Włosi tak bardzo kochali ten kraj.