Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-01-01

Artykuł opublikowany w numerze 01.2019 na stronie nr. 90.

Tekst i zdjęcia: Jerzy Machura, Zdjęcia: shutterstock,

Piękne spotkanie morza z lądem


„Gdy rodziła się nasza planeta, najpiękniejsze spotkanie morza z lądem zdarzyło się na czarnogórskim wybrzeżu” – napisał George Gordon Byron po powrocie z nieco awanturniczej, trwającej dwa lata podróży po południowej Europie i Bliskim Wschodzie. Kto choć raz zawędrował do tej krainy, zwanej z włoska Montenegro, ten potwierdzi słowa słynnego angielskiego poety.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Zachwyty Byrona potwierdzają się już podczas przeprawy promowej przez Zatokę Kotorską, tuż za granicą z Chorwacją. To jedyny na południu Europy fiord, a zarazem jedna z najbardziej malowniczych na świecie zatok. Nie tylko ze względu na walory przyrodnicze – Zatoka Kotorska to także bogactwo dziedzictwa kulturowego, ponad 40 proc. wszystkich zabytków Czarnogóry znajduje się właśnie w tym rejonie.

 

WYSPA UMARŁYCH

Porośnięta ciemnymi cyprysami Wyspa Św. Jerzego kryje w sobie mroczne, ale i romantyczne tajemnice. Może dlatego stała się inspiracją dla szwajcarskiego malarza Arnolda Böcklina do namalowania obrazu „Wyspa umarłych”.

DLA MADONNY

Została usypana przez marynarzy na podwodnej skale z głazów i wraków. Powstała w akcie dziękczynnym Matce Boskiej za szczęśliwe powroty z morza.

JEDYNY TAKI FIORD

Chluba Czarnogóry – Boka Kotorska, czyli jedyny na południu Europy fiord, a zarazem jedna z najbardziej malowniczych zatok na świecie.

 

RISAN NIEPOKORNY

 

Jeśli Kotorska, to oczywiście Kotor – niewątpliwie największa atrakcja pośród tutejszych miejscowości, wpisana na listę UNESCO. Jego starówkę otaczają potężne mury (o obwodzie 4,5 km) – zarówno od strony morza, jak i gór. To miasto zabytkowych kościołów, z których warto zwiedzić zwłaszcza romańską katedrę św. Tryfona. W jej skarbcu przechowuje się m.in. krzyż, którym papieski legat błogosławił wojska Jana III Sobieskiego zdążające pod Wiedeń.

O Kotorze zwykle pisze się, gdy mowa o jego zatoce. Ale przecież to nie jedyne powaby tego miejsca. Aby je poznać, wśród nich dwie urokliwe i bliźniacze, ale jakże różne wysepki, proponuję nie wsiadać na prom w Kamenari, by przeciąć zatokę w poprzek do Lepetane i stamtąd dostać się szybciej do Kotoru, ale jechać dalej drogą w kierunku Perastu.

Już za Kamenari dostrzeżemy najwęższe miejsce Boki Kotorskiej: trzystumetrową cieśninę Verige, dzieląca Zalew Tiwatski od Risańskiego. Jej nazwa pochodzi od żelaznych łańcuchów, którymi zamykano niegdyś dostęp dla okrętów pirackich i tureckich. Nim dotrzemy do Perastu, można zatrzymać się w Risanie, określanym kiedyś jako ojczyzna oleandrów. Starożytne Rhizon założyli Ilirowie w 288 r. p.n.e. To tutaj zakończyła swoje panowanie słynna wojownicza królowa ilirijska Teuta, która rządziła po śmierci męża pijaka, króla Agrona, w latach 230–217 p.n.e. W czasach największego rozwoju miasto liczyło ok. 10 tys. mieszkańców. Dziś o ślady świetności trudno, ale można jeszcze zobaczyć cenną i dobrze zachowaną rzymską mozaikę z II w. n.e., której centralną postacią jest bóg snu Hipnos.

No i jesteśmy w Peraście. Jego powstanie również wiąże się z Ilirami – z plemieniem Pirusta. To stare miasto żeglarzy, o wspaniałej przeszłości związanej z morzem. Ślady tego ujrzymy, zaglądając do Muzeum Miejskiego, gdzie wśród eksponatów jest obraz przedstawiający kapitana Marka Martinovića, który wykładał nauki morskie i uczył rosyjskich bojarów trudnej sztuki żeglowania. Stąd pochodził też Matija Zmajević, który wedle podań uratował życie Piotrowi Wielkiemu w bitwie z flotą szwedzką. W rewanżu car powierzył mu potem dowództwo rosyjskich okrętów. W barokowym kościele św. Mikołaja znajduje się krzyż Aleksandra Newskiego, którym to odznaczeniem uhonorowany został Zmajević, admirał rosyjskiej floty bałtyckiej.

Miasto było silnym ośrodkiem handlu morskiego, co kusiło różnych agresorów, a zwłaszcza korsarzy i Turków. Nigdy jednak go nie zdobyto. Do dziś wspomina się bitwę morską z Osmanami i obronę miasta z 15 maja 1654 r. Dla upamiętnienia tego wydarzenia corocznie jest organizowane tzw. „Strzelanie do koguta”, czyli współzawodnictwo, które ma podkreślić bohaterskiego ducha mieszkańców Perastu. Kiedyś wypuszczano w morze przywiązanego do deski... żywego koguta i celowano do niego. Teraz oszczędza się ptactwo, a za cel służy atrapa koguta.

Na zboczu, nad miastem, widać twierdzę św. Krzyża. To z niej mieszkańcy Perastu wyparli w 1813 r. załogę francuską, co walnie przyczyniło się do usunięcia tego okupanta z Czarnogóry, rychło potem zaś do przyłączenia Boki Kotorskiej do Montenegro.

 

SKARBIEC MARYNISTÓW

Wewnątrz kościoła na Wyspie Matki Boskiej na Skale można podziwiać galerię 68 obrazów olejnych o tematyce marynistycznej oraz wiele innych eksponatów związanych z żeglugą morską.

 

DO ŚW. JERZEGO I MATKI BOSKIEJ NA SKALE

 

W Peraście urzeka widok dwóch wysp. Jego malowniczość potwierdzają słowa serbskiego pisarza Ljuby Nenadovića: „I dziwię się słońcu, jak może zajść, wiedząc, że takiego piękna nigdzie nie znajdzie”. Dwie, wydawałoby się bliźniacze, ale jakże różne z wyglądu i z historii wysepki to: Sveti Đorđe (Św. Jerzego) i Gospa od Škrpjela (Matki Boskiej na Skale).

Opuszczamy cztery kółka i przesiadamy się na stateczek (można wynająć w przystani). Widok wyspy mającej za patrona św. Jerzego przyciąga, a zarazem lekko przestrasza. To wierzchołek podwodnej skały, na której wzniesiono kościół benedyktyński pod tym samym wezwaniem, otoczony tajemniczymi czarnymi cyprysami. Ta mroczność stała się inspiracją dla szwajcarskiego malarza Arnolda Böcklina do stworzenia jednego z jego najwspanialszych dzieł – „Wyspy umarłych”.

Wyspa nie jest niestety dostępna dla turystów. Pozostaje więc zadowolić się widokiem oraz romantyczną historią, jaką opowiadają przewodnicy. Otóż żołnierz armii francuskiej okupującej te tereny, Ante Slović, z pochodzenia Dalmatyniec, zakochał się w pięknej Katarzynie, mieszkance Perastu. Kiedy doszło do walki o miasto, obsługiwał działo i zgodnie z rozkazem ostrzeliwał twierdzę św. Krzyża. Kule trafiły też w pobliski dom Katarzyny – dziewczyna zginęła, ugodzona pociskiem wystrzelonym przez człowieka, którego kochała. Gdy żołnierz dowiedział się o śmierci ukochanej, z rozpaczy wstąpił do zakonu. Codziennie ogłaszał swój pobyt w zakonie kościelnymi dzwonami. Ale nadszedł kiedyś dzień, gdy dzwony nie odezwały się... Nieszczęśnika pochowano we wspólnym grobie z ukochaną, wśród strzelistych cyprysów osłaniających mały cmentarz.

Na drugiej z wysp można wysiąść. Również i ona ma swoisty, wielce oryginalny rodowód. Usypano ją sztucznie, na podwodnej skale, w miejscu, gdzie kiedyś dwaj bracia, mieszkańcy Perastu, znaleźli obraz Madonny. Przez wieki marynarze, w akcie dziękczynnym Matce Boskiej za szczęśliwy powrót z morza, odholowywali tam stare statki bądź przywozili z lądu głazy i zatapiali je.

W ten sposób właśnie powstała wyspa. Stoi na niej kościół, wewnątrz którego znajduje się m.in. galeria 68 obrazów olejnych o tematyce marynistycznej, autorstwa Tripo Kokolji. Przedstawia statki w walce z flotami nieprzyjaciół lub z rozszalałymi żywiołami. Jest tam także kompozycja „Śmierć Bogurodzicy” – malowidło o długości 10 m.

Ściany świątyni są ozdobione srebrnymi płytkami, umieszczanymi przez żeglarzy w dowód wdzięczności. Jest ich tam ponad 2500, a każda z nich zawiera nazwę statku i przekazuje jakąś myśl dla potomnych. Kościelny skarbiec chowa w sobie jeszcze jedną osobliwość – obraz przedstawiający „Gospę od Škrpjela”, utkany przez mieszkankę Perastu Hijacintę Kunić nićmi złotymi, srebrnymi, z jedwabiu oraz z... jej własnych włosów. Na stworzenie tego dzieła potrzebowała 20 lat (niektórzy podają, że 25!), a po jego zakończeniu, niestety, oślepła.

 

TIVAT, NASZE MIASTO!

 

Podążając samochodem ku wybrzeżu, dojedziemy do słynnego Kotoru, o którym wcześniej krótko wspomniałem, a który trzeba zwiedzić. Komu jednak będzie mało, niech po Kotorze zajrzy i do Tivatu. To już nad Adriatykiem. Warto, bo miasto tonie w bujnej zieleni, a ludzie morza znów mieli wielki wpływ na wygląd tego miejsca.

Do Tivatu, tak jak do pobliskiego Herceg-Novi, marynarze przez wieki przywozili z dalekich podróży sadzonki egzotycznych roślin, kwiatów oraz drzew i umieszczali je w przydomowych ogrodach lub miejskich zieleńcach. W efekcie powstał największy w tym rejonie park – pełen różnorodnych roślin, tropikalnych i subtropikalnych.

Tivat kiedyś było ulubionym miejscem wypoczynku kotorskiej szlachty. Dziś jest nim dla... polskich turystów.