Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2019 na stronie nr. 16.

Tekst i zdjęcia: Małgorzata Jarzembowska, Zdjęcia: shutterstock, Jacek Szczęsny, Dainius Macikenas,

Szlakiem Tytanów


Kalifornia słynie z wielu rzeczy, ale mało kto wie, że to właśnie w tym stanie zebrały się trzy drzewne ?naj?: rosną tu najwyższe, najpotężniejsze i najstarsze drzewa świata. Nigdzie indziej na naszej planecie miłośnik drzew nie nacieszy tak oka ? i ducha ? jak właśnie tutaj, na zachodnim wybrzeżu Ameryki.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Moim planem jest objechanie Kalifornii wokół. Z San Diego zamierzam ruszyć trasą nadoceaniczną, dotrzeć do Oregonu i z powrotem zjechać na południe, okrążając San Francisco, drogą wschodnią, pomiędzy górami. W tym momencie wcale jeszcze nie myślę o odwiedzeniu trzech drzewnych ?naj?. To, że tak się stanie, będzie dziełem przypadku.

 

UPADŁY GIGANT

Dyerville (po lewej stronie zdjęcia) w Parku Stanowym Humboldt był najwyższym drzewem świata, dopóki nie padł w marcu 1991 r. Przesączona deszczami gleba czasami nie wytrzymuje kolosalnego ciężaru. 113-metrowa sekwoja wieczniezielona miała 1600 lat i ważyła 450 ton.

MIRANDA PRZYDROŻNA

Miasteczko Miranda jest położone na południowym krańcu 50-kilometrowej Avenue of the Giants. To łatwo dostępna i równie spektakularna trasa, na której olbrzymich drzew można dotknąć z okien samochodu.

DOMKI OGNIOTRWAŁE

Chatki dla krasnoludków, sklepiki z pamiątkami, a kiedyś nawet obory ? to wszystko zmieści się w pniu sekwoi wieczniezielonej. Drzewne pieczary powstają na skutek pożarów, ognioodporna kora jednak opiera się zniszczeniu.

 

WIECZNIE ZIELONE OLBRZYMY

 

Parę godzin po minięciu San Francisco na autostradzie US 101 robi się pusto. Jest wrzesień, słonecznie i ciepło. Kalifornia nie na darmo jest zwana złotym stanem. To aluzja nie tylko do odkrytego tu złota, ale również do pofałdowanych wzgórz pokrytych wyschniętą trawą. Pięknie wyglądają one zwłaszcza w promieniach zachodzącego słońca.

Po kilku godzinach jazdy w takiej scenerii krajobraz zaczyna się zmieniać. Przybywa drzew i stromych pagórków pokrytych jednolitymi, zwartymi lasami. Wjeżdżam w krainę sekwoi wieczniezielonych, najwyższych drzew świata. Po przejechaniu Eureki i zrobieniu małej przerwy nad oceanem na pięknej plaży Trinidad nareszcie dojeżdżam do Parku Narodowego Redwood. Parkuję samochód i od razu wybieram się na spacer.

Trudno jest opisać wrażenie, jakie wywierają te niesamowite drzewa. Rosną wszędzie wokół, nie dając żadnych szans innym gatunkom. Często widać jedynie olbrzymie, proste, brązowe pnie. Ich korona może zaczynać się na wysokości 50 m. Kolosy te obramowuje zieleń gałęzi młodszych osobników. Jedynie poszycie leśne jest trochę zróżnicowane, chociaż na ogół przeważają duże paprocie i zajęczy szczaw.

Sekwoja wieczniezielona (Sequoia sempervirens, ang. redwood) naturalnie rośnie tylko w wąskim, 10?60-kilometrowym, długim na 750 km, nadmorskim pasie zachodnich Stanów Zjednoczonych. Jeszcze 150 lat temu porastała większą część wybrzeża środkowej i północnej Kalifornii oraz południowego Oregonu. Dzisiaj pozostało tylko 5 proc. jej oryginalnego drzewostanu. Do przeżycia potrzebuje deszczowo-mglistego klimatu, nie lubi mrozu. To zaskakujące, że z nasienia wielkości nasionka pomidora i szyszki rozmiaru oliwki wyrastają najwyższe drzewa świata.

Tu, w Parku Narodowym Redwood, rośnie gigant numer jeden, Hyperion, mierzący 116 m. Został on odkryty w 2006 r. Ocenia się, że ma 700?800 lat, a jego lokalizacja jest trzymana w tajemnicy. Co natomiast można zobaczyć, to olbrzymy w gaju Tall Trees Grove w okolicach Orick. Aby do nich dotrzeć, należy zaopatrzyć się w przepustkę w centrum turystycznym, dojechać do szlaku, a następnie jeszcze przejść około 6 km, stromo schodząc w dół do zagajnika. Szlak jest niepowtarzalny.

Jadąc dalej na północ, docieram do granicy z Oregonem. Po noclegu na prawie pustym kempingu przy Crescent City wczesnym rankiem wyruszam do mniej znanego Parku Stanowego Jedediah Smith Redwoods. W porannym półmroku wjeżdżam na szutrową, wijącą się drogę. Na niektórych ciasnych zakrętach jest ona tak wąska, że samochód prawie dotyka kolosów. Nie ma tu prawie nikogo, spotykam jedynie dwie osoby. Mam wrażenie, jakbym przebywała w zupełnie innym, bajkowym świecie leśnych olbrzymów.

Po niezapomnianych przeżyciach w Jedediah Smith biorę kurs z powrotem na południe. W okolicach Garberville, przy samej Avenue of the Giants, mieszka moja przyjaciółka Lena, którą mam zamiar odwiedzić.

Na miejscu Lena zaznajamia mnie z tajnikami życia w tym pięknym miejscu. ?Wydawać by się mogło, że dzięki wszechotaczającej przyrodzie jest tutaj spokojnie, a nawet monotonnie. Wręcz przeciwnie. Mamy tu prężną radiostację, ciekawą gazetę. Życie towarzyskie też kwitnie. Zawsze coś się dzieje. Jedyne, co spędza sen z powiek, to zagrożenie pożarem. Zwłaszcza teraz, późnym latem ? zresztą jak w całej Kalifornii. Tego nie można przewidzieć.

Po zbyt krótkiej wizycie, pożegnaniach i z bagażnikiem wypełnionym ogródkowymi przysmakami wyruszam z Garberville dalej na południe, aby jeszcze tego samego dnia dotrzeć do Parku Narodowego Yosemite.

 

PRZEJEZDNA SEKWOJA

Tunnel Log w Parku Narodowym Sekwoi. Tuneli w drzewach istnieje jeszcze pięć. To przewróciło się w 1937 r., w sędziwym wieku 2 tys. lat.

SPRZED NASZEJ ERY

Długowieczne mamutowce należą do największych organizmów, jakie kiedykolwiek egzystowały na Ziemi. Mogą żyć ponad 3 tys. lat, a skamieliny ich przodków datują się do ery dinozaurów.

 

GIGANTYCZNE MAMUTOWCE

 

Do zachodniego wjazdu do parku docieram późnym wieczorem. Dobrze przesypiam noc i z rana wyruszam na zwiedzanie głównej doliny. Słoiki atramentu zostały na jej temat wylane i setki kilometrów kliszy fotograficznej były tu naświetlone. Spacer w górę doliny pomiędzy białymi granitowymi turniami rysującymi się na tle błękitnego nieba pozostaje w pamięci. To miejsce piękna, spokoju i refleksji. John Muir, słynny adwokat ochrony przyrody w Yosemite, powiedział: ?Każdy potrzebuje piękna tak samo jak chleba, miejsc do zabawy i modlitwy, gdzie natura może uzdrawiać, rozweselać i wzmacniać tak ciało, jak i ducha?. Jednakże, ze względu na ponad cztery miliony osób odwiedzających park rocznie, lepiej udać się tu przed sezonem lub po nim, kiedy napływ turystów maleje.

Na południe od doliny Yosemite znajduje się miejscowość Wawona i gaj Mariposa. Rosną tutaj mamutowce olbrzymie, zwane również sekwojami olbrzymimi (Sequoiadendron giganteum, ang. sequoia), uważane za najpotężniejsze drzewa świata.

Mówiąc najpotężniejsze, mamy na myśli miąższość drewna (ich masę drzewną, objętość drzewną). Najpokaźniejszy z nich to 84-metrowy Generał Sherman, znajdujący się w Parku Narodowym Sekwoi, na południe od Yosemite. Objętość jego pnia jest oceniana na 1600 m3, co potrójnie przekracza objętość najwyższego drzewa świata. Waży około 2 tys. ton. U podstawy ma obwód 31 m i 11 m średnicy. Szacuje się, że Gen. Sherman żyje już 2300?2700 lat, chociaż niektórzy dają mu 3200 (jak dotychczas na drylowanie drzewa w celu ustalenia jego sędziwego wieku nie wydano zezwolenia).

Mamutowce i sekwoje wieczniezielone są gatunkami spokrewnionymi, należącymi do rodziny cyprysowatych. W związku z tym mają wiele cech wspólnych. Podobnie jak sekwoje nadbrzeżne mamutowce wytwarzają korę, która jest u nich jeszcze bardziej mięsista i dochodzi nawet do 75 cm grubości! Dzięki tej ochronnej warstwie przesyconej taninami, które nadają jej charakterystyczny ceglasty kolor, gatunki te są bardzo odporne na pożary i szkodniki. W odróżnieniu jednak od sekwoi wieczniezielonych mamutowce są bardziej wytrzymałe na mróz i suche ciepło miesięcy letnich. Rosną tylko w 400-kilometrowym pasie zachodnich stoków gór Sierra Nevada w środkowej Kalifornii.

W gaju Mariposa można obejrzeć wiele okazów: California Tunnel Tree ? jedynego dzisiaj żyjącego mamutowca z tunelem, a także Giganta Grizzly ? najstarsze drzewo. Dożył on już szacunkowo ponad 2000 lat i powodzi mu się wyśmienicie. Jeden z jego dolnych konarów ma średnicę 2 m, co przekracza szerokość pnia jakiegokolwiek innego niemamutowca w jego otoczeniu.

Czas jechać dalej. Wyruszam w stronę wschodniej drogi US 395. Aby tam dotrzeć, należy przejechać park Yosemite do przełęczy Tioga. Sama przełęcz, położona na wys. 3031 m n.p.m. (najwyższa drogowa przełęcz w Kalifornii), i zjazd tysiąc metrów w dół do drogi 395, mimo raczej surowego krajobrazu, są prawdziwie spektakularne. Przełęcz jest zamknięta zimą.

Na noc zatrzymuję się na przyjemnym kempingu w sosnowym lesie w June Lake. To już mój ostatni nocleg. Następnego dnia mam dojechać do San Diego. Jak się potem okazało, miał to być bardzo długi dzień.

 

DŁUGOWIECZNE, BO WYSOKOGÓRSKIE

W szorstkim klimacie Gór Białych, na wysokości ponad 3000 m n.p.m., sosny długowieczne nie mają konkurentów. Świetnie przystosowały się do srogich zim, mroźnych wiatrów i bardzo suchych lat.

 

SZCZĘŚLIWI STARUSZKOWIE

 

Przeglądając przewodnik, zupełnie przez przypadek natrafiam na informację o bardzo starych drzewach, sosnach długowiecznych, rosnących w Górach Białych, około godziny drogi na wschód od mojej trasy. Długo się nie zastanawiam i skręcam w tamtym kierunku. Zupełnie pusta droga wznosi się stromo i wije wśród spalonych słońcem wzgórz.

Kiedy w końcu wdrapuję się na wysokość 3000 m n.p.m., ukazuje mi się dziwny widok. Sceneria jest prawie księżycowa ? ziemia biała, a z niej, w pewnej odległości od siebie, wyrastają powykręcane, zrogowaciałe, niewysokie drzewa o pomarańczowożółtej korze.

To najstarsze drzewa świata, sosny długowieczne (Pinus longaeva, ang. bristlecone pine). Zadziwiające, że oprócz nich nic innego tu nie rośnie. Wkrótce okazuje się dlaczego. Mimo że jeszcze przed godziną, zanim wjechałam w te góry, pogoda była ciepła i słoneczna, tutaj jest pochmurnie i chłodno. ? Zimą jest tu oczywiście jeszcze bardziej niegościnnie ? mówi pani ranger. ? Jednak jak na przekorę ciężkie warunki przetrwania: niska temperatura, silne wiatry, sucha i alkaliczna gleba, krótki sezon wegetacyjny, sprawiają, że drzewa te osiągają tak sędziwy wiek.

Co ciekawe, czym surowszy klimat, tym lepiej im się powodzi. Najstarsze sosny długowieczne rosną na wyższych wysokościach (3000?3500 m n.p.m.) i na północnych stokach. Szacuje się, że średnia wieku sosen północnostokowych wynosi 2000 lat, podczas gdy południowostokowych ? ?tylko? 1000. Ich przyrost roczny jest minimalny, drewno bardzo twarde, a przez to odporne na szkodniki. Sosnowe igły wykazują najdłuższą żywotność w świecie drzew i nie opadają nawet do 45 lat.

Najbardziej wiekowy jest tu osobnik liczący 5067 lat, najstarsze odkryte żyjące drzewo, a zarazem najstarszy nieklonalny (samodzielnie rosnący) organizm na Ziemi. Z taką metryką urodzenia okaz ten musiał wykiełkować w 3049 roku p.n.e., a zatem 500 lat przed wybudowaniem piramidy Cheopsa! W dodatku cieszy się on zupełnie dobrym zdrowiem. Staruszkowi, pewnie niedbającemu zbytnio o detale, nie nadano jeszcze imienia, a jego lokalizacja, przezornie, jest nieudostępniona. I nie bez powodu. W 1964 r. głośno było o skandalu związanym ze ścięciem (sic!) Prometeusza z Newady. Po dokonaniu pomiarów okazało się, że było to wtedy najstarsze drzewo świata. Prometeusz miał co najmniej 4844 lata; nie wyklucza się nawet, że mógł przekroczyć pięć tysięcy.

Wiele drzew wygląda na uschnięte, tylko gdzieś z boku wyrastają iglaste gałęzie. Pani ranger mówi, że nawet bardzo cienki pasek żyjącej materii jest w stanie łączyć korzenie z kilkoma zielonymi gałązkami. Gdy drzewo umrze, jego drewno jest cały czas tak trwałe i tak powoli się rozkłada, że może wytrwać nawet do ponad 11?000 lat, czyli datować się prawie do zakończenia ostatniej epoki lodowcowej. Ta jego wydłużona żywotność, dzięki pomiarom przyrostów rocznych, jest bardzo przydatna w badaniu klimatu minionych tysiącleci.

Zaczyna się robić mglisto i zimno. Wskakuję do samochodu, nastawiam spokojną muzykę północnoamerykańskich Indian i pełna podziwu dla tych odwiecznych zahartowanych ascetów powoli zjeżdżam na bardziej gościnne tereny ciepłego podnóża gór Sierra Nevada. Po sytym posiłku jadę US 395, by w Lone Pine skręcić na wschód. Przy zachodzącym słońcu, potem w pełni księżyca, przecinam Dolinę Śmierci, a dalej zjeżdżam US 15 na południe. W San Diego jestem dobrze po północy.