Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-03-01

Artykuł opublikowany w numerze 03.2019 na stronie nr. 8.

Tekst: Agnieszka Mikulec, Zdjęcia: shutterstock,

Wiosna, ach, to ty!


Jest poranek, niedziela przed 21 marca. Nadzwyczajny ruch na ulicach Taszkentu, sporo ludzi wokół szkół, szpitali, hoteli. Jedni zamiatają, inni wyrywają chwasty lub trawę wyrastającą pomiędzy płytkami chodników. Trwa malowanie ogrodzeń i krawężników. Pracujący wcale nie są ubrani jak służby komunalne, kobiety mają nawet ślady makijażu na twarzach. Co oznacza to poruszenie?

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Pytam sympatyczną starszą panią, która, zdziwiona moją niewiedzą, wyjaśnia, że to ostatnia niedziela przed Navruzem, czasem wiosennej równonocy. Zatem nauczyciele, pielęgniarki, lekarze biorą udział w powszechnym porządkowaniu terenów wokół swoich miejsc pracy. Navruz to przecież koniec zimy, a w tradycji krajów Azji Centralnej również Nowy Rok.

Dekoruje się wiosennymi symbolami ulice, na słupach powiewają różnokolorowe flagi, na wietrze trzepocą ogromne fotografie dzieci w narodowych strojach. Nocą główne arterie miasta zdobią iluminacje w kształcie barwnych tulipanów, motyli, ptaków, słońca. Widać to również w parkach po rozkwitających na biało i różowo drzewach oraz dywanach fiołków. 

Na bazarach sprzedawcy latawców przeżywają prawdziwe oblężenie. Bardzo popularna jest w tym czasie somsa z zieleniną (tradycyjny pieróg, zazwyczaj pieczony z mięsem lub ziemniakami w piecach zwanych tandyr).

 

MĘSKIE GRANIE, DAMSKIE PLĄSANIE

Uzbecy mają taniec i muzykę we krwi. Wystarczy, że usłyszą granie w parku, restauracji czy na podwórku, a ustawiają się w kręgu i zaczynają podrygiwać. W święto Navruz jest to jeszcze powszechniejsze.

 

PIERWSI ZACZĘLI KOREAŃCZYCY

 

Najpierw Navruz zaczęli świętować tutejsi Koreańczycy. Na terenie parku Przyjaźni w Taszkencie mają oni swój park Seulski. Otwarty w 2017 r., ogrodzony murem, z kilkoma budowlami stylizowanymi na koreańskie. Aby tam wejść, trzeba zapłacić. Na scenie pojawiają się przedstawiciele koreańskich stowarzyszeń z całego obwodu taszkenckiego, tańczą i śpiewają. Ich występy są przeplatane quizami dotyczącymi znajomości kultury i geografii tego kraju. W międzyczasie można degustować narodowe potrawy – takie jak paszteciki gotowane na parze, marynowane warzywa z różnymi przyprawami, słodkie ryżowe ciasteczka.

Mnie najbardziej zainteresowało miejsce, gdzie można było poznać tradycyjne koreańskie gry. Na przykład podrzucano stopą specjalną zabawkę (czegi-czagi) tak, aby nie upadała na ziemię, rzucano pędami bambusa w wąski cylinder (tuho nori), przeciągano linę... Na pierwszy rzut oka gry wydają się proste, ale po pewnym czasie okazuje się, że potrafią w nie grać tylko najbardziej zręczni.

Tu nasuwa się pytanie, skąd tylu Koreańczyków w Uzbekistanie (ok. 200 tys.). Otóż na początku XX w. w Kraju Nadmorskim, który jest najdalej wysuniętą na południowy wschód częścią Rosji, żyła duża i już zasymilowana populacja Koreańczyków. Jednak Stalin, w swej polityce podejrzliwości i masowych deportacji, oskarżył ludność koreańską o szpiegostwo na rzecz Japonii i w 1937 r. odesłał ją do Kazachstanu i Uzbekistanu. Była to akcja wyjątkowa, bo obejmująca po raz pierwszy represjonowaną narodowość w całości – niemal 172 tys. Koreańczyków z sowieckiego Dalekiego Wschodu. 

W 80. rocznicę tego wydarzenia otwarto w Taszkencie wspomniany park Seulski. Przy wejściu do niego wita nas okolicznościowa tablica, na której widnieją podziękowania narodowi uzbeckiemu, że przyjął rzesze deportowanych i ugościł przysłowiowym chlebem, czyli lepioszką. 

W 1993 r. Rada Najwyższa Federacji Rosyjskiej uznała za bezprawny ów dekret Stalina. Koreańczycy zostali zrehabilitowani i uznani za ofiary represji politycznych. Jednak z moich rozmów z nimi wynika, że nie chcą wcale wracać do kraju przodków, chociaż pielęgnują koreańskie tradycje, zwyczaje oraz uczą się języka. Nawet po zakończeniu uniwersytetów w Korei Południowej wracają do Uzbekistanu i tutaj szukają pracy.

 

DZIEWCZYNA Z POSAGIEM

Sztuki haftowania dziewczęta były uczone od najmłodszych lat, bo same musiały przygotować dla siebie posag w postaci wyszywanych tkanin zwanych suzane. Obecnie to bardzo popularna pamiątka z Uzbekistanu.

PO UZBECKU

Smaczne okrągłe lepioszki, słodkie dojrzałe owoce, haftowane stroje, tiubietiejki na głowach – to kwintesencja dziedzictwa kulturowego tego kraju.

PRZYSMAK Z KOCIOŁKA

Kto chce, może skosztować na bazarze sumalaka – przysmaku z kiełkujących ziaren pszenicy. U każdej sprzedawczyni smakuje on inaczej, pomimo że zrobiony jest z podobnych składników.

 

JEDWABIŚCIE...

 

W przygotowanie Navruza włączają się nie tylko organizacje czy stowarzyszenia, ale również instytucje kulturalne. Oto trafiam na niezwykłą wystawę „Wiosenny jedwab”. W galerii zebrano kolorowe i bogate we wszelakie wzory, wykonane ręcznie, kilkumetrowe tkaniny. Dominuje głównie adras – uzbecki materiał bawełniany na jedwabnej osnowie. Jest też kilka pasów atłasu, wykonanego z czystego jedwabiu. Ekspozycja została tak pomyślana, aby pokazywała też strukturę przedstawianych materiałów.

Technologia produkcji jedwabiu jest trudna, gdyż najpierw farbuje się nici, z których potem powstaje tkanina. Wszystko jak w czasach starożytnych. Dlatego właśnie ten sposób wytwarzania został niedawno wpisany na listę UNESCO. Kuratorka wystawy opowiada, że prace jednego z artystów rzemieślników, Rasulżona Mirzaachmedowa, są niezwykle cenne, m.in. dlatego, że do farbowania nitek używa naturalnych barwników pochodzenia roślinnego. To on jako pierwszy, po odłączeniu się Uzbekistanu od ZSRR i odzyskaniu niepodległości, zapoczątkował powrót do tradycji tkactwa i założył cech, który liczy teraz prawie 2 tys. członków. Poznaję również historię jego ojca, który za to, że w czasach sowieckich tkał w domu adras, został aresztowany i osadzony na 5 lat w więzieniu.

Podążam za opowieścią przewodniczki niczym za nitką Ariadny, by pogłębić wiedzę na temat wykorzystywanych kolorów i wzorów. Generalnie sprowadzają się one do dwóch kręgów tematycznych: ochrony przed złymi mocami (stąd formy amuletów oraz intensywność kolorów), a także zapewnienia płodności (motyw owocu granatu czy cylindryczne fallusowe kształty).

Dowiaduję się również, że dziewczyny wplatały w warkocze jedwabne nitki, aby to w nie, zamiast we włosy, wplątywały się nieprzyjazne duchy. Wierzono bowiem, że we włosach dziewczyny zamieszkuje część jej duszy. Z kolei biżuteria, na rękach czy nogach, służyła zagłuszaniu kroków kobiety, aby demony nie wiedziały, dokąd idzie, i nie podążały za nią.

 

ŚWIĘTOWANIE NA TAPCZANIE

Ten mebel to nieodzowna część tradycyjnej czajchany, do której dostęp mieli dawniej tylko mężczyźni. W czasie uzbeckiego święta wiosny tapczany są wynoszone nawet na miejskie place, a biesiadują na nich dziś również kobiety.

POWIEJE WIOSNĄ

Do rytuału witania wiosny należy także rodzinne, weekendowe puszczanie latawców, które można zawsze kupić u ulicznego sprzedawcy.

TKACZKA Z MARGILANU

Na Jedwabnym Szlaku znajduje się starożytne miasto Margilan, będące zagłębiem przemysłu jedwabniczego. Na zdjęciu tkaczka z tego miasta produkująca wzorzyste, kolorowe materiały.

 

SUMALAK – ELIKSIR ŻYCIA

 

Aby zrozumieć, czym jest Navruz w Azji Centralnej, udaję się na spektakl dla dzieci pt. „Navruz i Wiosna”. Najpierw dzieci zostają zaproszone do zabaw ukazujących przygotowania do święta: kto szybciej przyszykuje stół z potrawami, kto z zamkniętymi oczami nazbiera więcej kwiatów do dekoracji domu, kto w rytm muzyki założy tradycyjny strój uzbecki, czyli chałat, czy chustę wokół bioder i nieodzowną tiubietiejkę (inaczej: krymkę, czapeczkę ludów Azji Centralnej). Później odbywa się niezwykle malowniczy spektakl – jak to siły zła próbują nie dopuścić wiosny do ludzi. I wtedy pomaga... sumalak. 

Przedmiot to? Magiczna siła? Stworek? Nic z tych rzeczy. Sumalak to przygotowywany z kiełkujących ziaren pszenicy tutejszy specyfik. Można go nazwać eliksirem zdrowia i młodości, ponieważ głównym składnikiem potrawy są właśnie kiełki. Ich lecznicze właściwości były znane ludzkości od czasów starożytnych, a obecnie wykorzystuje się je w medycynie oraz w przemyśle perfumeryjnym. 

Od zawsze ściśle przestrzegano rytuału przygotowania sumalaka. Ludzie zbierają się w rodzinach, po sąsiedzku i gotują w dużych kotłach, nad ogniem, kiełki zboża z wodą, przez cały dzień i noc mieszając miksturę. Na dnie umieszczają kamienie, aby nic się nie przypaliło. Według tradycji nadzór nad właściwym przygotowaniem sumalaka sprawuje najstarszy mężczyzna w rodzinie. Na bazarze sprzedawcy ustawiają swoje duże gary na stołach, pozwalają degustować i zachęcają do kupna. Znawcy tematu twierdzą jednak, że na bazarze nie ma prawdziwego sumalaka, ponieważ niektórzy dodają mąki lub cukru, aby był gęstszy i słodszy. 

W spektaklu została pokazana jedna z wersji legendy, wyjaśniająca, jak powstał ten wiosenny, słodki przysmak. Biedna wdowa tuż po zimie, kiedy zapasy jedzenia się skończyły, martwiła się, że jej dzieci głodują. Prosiła Boga o pomoc, wtedy zjawił się Anioł i podpowiedział jej, co zrobić. Przygotowała kocioł i wrzuciła do niego ziarna pszenicy, które znalazła na ziemi, a z których zaczęły już wychodzić zielone kiełki. Dzieciom tłumaczyła, że posiłek będzie bardzo smaczny, muszą tylko cierpliwie poczekać. Kiedy dopytywały co chwilę o jedzenie, matka odpowiadała, że jeśli wytrzymają jeszcze trochę, to doda mięsa, a wtedy wyjdzie pyszna potrawa. Mówiąc to, włożyła do kotła kilka kamieni, a dzieci uwierzyły. Potem, głodne i osłabione, zasnęły. 

Matka mieszała pszenicę z wodą całą noc. Zmęczona, zdrzemnęła się na chwilę. Kiedy się obudziła, zobaczyła kocioł wypełniony po brzegi ciepłą, brązową substancją, a na jej powierzchni dostrzegła obraz anielskich skrzydeł... Kobieta nie tylko nakarmiła dzieci, ale i podzieliła się słodkim przysmakiem z sąsiadami, którzy również głodowali.

Po dziś dzień Uzbecy kultywują zwyczaj dzielenia się sumalakiem z sąsiadami i przyjaciółmi. Uważa się nawet, że aby mieć później szczęście, należy skosztować sumalaka z siedmiu różnych kotłów. Myślę, że w tym przekonaniu o dzieleniu się z innymi zawarta jest mądrość ludowa – przywołuje ona nie tylko upragnioną porę roku, ale też budzi wiosnę w sercu.