Przedwiośnie zanika. Pory roku się zacierają. Po niby-zimie przychodzi od razu niby-lato. Są jednak jeszcze takie miejsca w Polsce, gdzie można zauważyć, jak przyroda ospale budzi się do życia. Widać to idealnie na wschodzie kraju. Kiedy po zimie na pola wyjeżdżają traktory, powietrze wypełnia zapach ziemi. Niebo robi się czarne od przelatujących gęsi, a na zamarzniętych jeziorach słychać klangor żurawi. Doskonale wtedy wiadomo, że idzie wiosna.
Dostępny PDF
Trzymając się wschodniej granicy, przemieszczam się na północ wśród niezwykłych krajobrazów. Kiedy mijam Chełm, w którym koniecznie trzeba odwiedzić Zabytkową Kopalnię Kredy Piszącej, mam coraz bliżej do Bugu. Włodawa jest bramą do nadbużańskiego Podlasia. Nadal wzdłuż granicy w żółwim tempie jadę w kierunku Białegostoku. Po drodze nie brakuje ciekawych miejsc, jak klasztor św. Onufrego w Jabłecznej, cerkiew św. Nikity Męczennika w Kostomłotach czy sanktuarium Matki Boskiej Kodeńskiej w Kodniu. Choć należą do różnych wyznań i obrządków, łączy je duże zainteresowanie pielgrzymów. Tylko to sprawia, że w okolicy choć trochę myśli się o turystach. Ale i tak łatwiej jest tutaj kupić grabie, nawóz czy paszę dla bydła, niż zjeść obiad w restauracji. Im dalej od miejsc kultu, tym robi się bardziej wiejsko i turysta staje się swojego rodzaju atrakcją.
LUSTERECZKO
Wylewające rzeki tworzą niepowtarzalne krajobrazy. W okolicach Giełczyna można spacerować po wale przeciwpowodziowym i suchą stopą dotrzeć w urokliwe zakątki.
KTO RANO WSTAJE...
Takim widokom towarzyszy dźwięk: rytmiczny terkot traktorów. Rolnicy ruszają do pracy skoro świt.
MULTIMEDIA I KONTEMPLACJA
Wystawa w Muzeum Ikon w Supraślu jest multimedialna. Ma wprowadzać w nastrój i pomóc w zrozumieniu roli ikony w prawosławiu.
U TATARÓW I W STAREJ SZKOLE
Pnę się dalej „w górę”. Po drodze robię sobie przerwę w Uroczysku Zaborek. To położony nieopodal Janowa Podlaskiego pensjonat z niezwykłym klimatem i świetną kuchnią. Nocuje się tam w domach przeniesionych z regionu Podlasia i Lubelszczyzny. Kiedy z kolei chcę zamieszkać nad samym Bugiem, wybieram się do Schedy Podlaskiej w Mierzwicach-Kolonii. To stylowo urządzona agroturystyka, w której można złapać oddech podczas podróży pełnej wrażeń.
Następnie, w zależności od upodobań, można udać się do Narwiańskiego Parku Narodowego albo do Białowieskiego Parku Narodowego i dalej do Puszczy Knyszyńskiej. To dwie całkowicie różne wycieczki. Pierwsza będzie idealna dla miłośników ptaków, otwartych przestrzeni i terenowych poszukiwań. Druga przypadnie do gustu zakochanym w leśnej ciszy. Obie pozwalają podziwiać budzącą się do życia przyrodę. Można je oczywiście połączyć, jeśli nadłożymy drogi.
Zazwyczaj wybieram drogę do Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej. Przedwiośnie to ostatni moment, nim liście zakryją piękno lasu. Do Białowieży zaglądam z sentymentu i szacunku do tej ostatniej ostoi pierwotnej puszczy. W okolice Krynek i Supraśla jeżdżę z nastawieniem odkrywcy, który na każdym kroku staje przed wyborem drogi, jaką uda się dalej. O ile są one przejezdne, dają możliwość poznania niezwykłych zakątków.
W tamtych stronach fascynujący są również polscy Tatarzy. Obowiązkowo trzeba zajrzeć do Kruszynian i Bohoników. Dwa meczety, choć mają cechy wspólne, to są na swój sposób wyjątkowe. W Kruszynianach można dodatkowo posmakować przepysznej kuchni z Tatarskiej Jurty, która buduje się na nowo po pożarze w 2018 r.
Zamiast jechać prostą drogą do Krynek, wybieram szutrową przez Ozierany. Położone tuż przy białoruskiej granicy wioski przypominają koniec świata. Po roztopach drogi są często nieprzejezdne bez napędu 4×4 i umiejętności jeżdżenia w błocie. Można jednak dojechać, jak najdalej się da, i podejść kawałek pieszo. Warto zobaczyć te wioski, póki jeszcze istnieją, a jest ich coraz mniej.
Po sporej dawce świeżego powietrza warto wybrać się do Muzeum Ikon w Supraślu. Ekspozycja w interesujący sposób wprowadza w świat ikonografii. Muzeum jest urządzone naprawdę na wysokim poziomie.
By spróbować podlaskich specjałów, jadę do Łukaszkówki w Supraślu albo do restauracji Pod Sokołem w Sokółce. Po pysznym obiedzie w tej drugiej można wybrać się do pobliskiej kawiarni Stara Szkoła, która serwuje prawdopodobnie najlepszą kawę na Podlasiu.
UROCZE UROCZYSKO
Tu wszystko wygląda jak skansen. Uroczysko Zaborek to pensjonat, w którego wnętrzach można poczuć się jak w innej epoce.
PODRÓŻ PO RELIGIACH
Na wschodzie łatwo spotkać przedstawicieli różnych wyznań. Warto zajrzeć do maleńkich Kruszynian, zwiedzić meczet i poznać historię polskich Tatarów.
NAD ROZLEWISKIEM
Jeśli ktoś szuka otwartych przestrzeni, o tej porze roku najlepszym wyborem będzie wizyta nad Narwią i Biebrzą. Obie rzeki są w dużej części chronione przez park narodowy, co z jednej strony ogranicza, ale z drugiej daje dostęp do infrastruktury turystycznej. Najlepiej widać to w Waniewie w Narwiańskim Parku Narodowym. Kładka na bagnie sprawia, że można podziwiać szeroko rozlane wody Narwi z zupełnie innej perspektywy. W Kurowie warto obejrzeć muzeum przyrodnicze przy siedzibie dyrekcji parku narodowego. Tuż obok również znajduje się kładka wśród bagien, a gdy pojedzie się kawałek dalej wzdłuż Narwi, dojedziemy do zerwanego mostu, wokół którego od lat krążą mroczne legendy. Po każdej jego odbudowie wybuchała wojna. Dzisiaj widać jedynie pozostałości po drodze wytyczonej na grobli.
Aby zobaczyć rozlewiska Narwi, trzeba udać się aż do Tykocina. To miasteczko z ciekawą historią. Bogate tradycje żydowskie i zachowany układ urbanistyczny czynią je wyjątkowym. Tykocin to esencja podlaskich klimatów w miejskim wydaniu. Pamiętam tę miejscowość z 1999 r., kiedy po starym bruku trudno było przejść z rynku do synagogi. Dzisiaj z zewnątrz Tykocin jest już inny, ale na szczęście jego dusza pozostała nienaruszona. Widać to doskonale w marcu czy kwietniu, kiedy nie ma tam jeszcze tłumu turystów. Przed sklepami parkują wtedy ciągniki, czasami trafi się wóz z koniem, a ludzie na ulicy bez skrępowania rozmawiają ze sobą po „podlaskiemu”.
Kulminacją podróży jest wizyta w miejscu, gdzie Biebrza wpada do Narwi. Warto zajrzeć po drodze do Strękowej Góry, gdzie z mostu bardzo dobrze widać rzekę. W tych okolicach można również wybrać się na długi spacer, bo z każdej strony Narwi prowadzą szersze lub węższe ścieżki. Wyposażeni w kalosze albo wodery mogą udać do Giełczyna bądź pobliskiej osady Kołodzieje. Stamtąd można ruszyć w kierunku rozlewisk – w zależności od stanu wód wytyczają one granice, w które można wejść.
PODRÓŻ PO WIDOKI
Dla tych, którzy zamiast spacerować wolą jedynie podziwiać widoki, najlepszym wyborem w okolicy będzie Góra Strękowa. Jest to dobrze widoczny punkt z pozostałościami bunkrów na szycie. Ceniony fotograf, śp. Wiktor Wołkow, wykonał stąd wiele wyjątkowych zdjęć. O zachodzie jest to miejsce niezwykłe i kto raz spojrzy na pomarańczową tarczę słońca, które znika za skarpą, zakocha się na zawsze w tym widoku. W szczytowym momencie rozlewisk widać z tej góry jedynie zalane wodą łąki. Nad głową przelatują klucze żurawi i stada gęsi.
Jadę w kierunku Wizny i jeszcze kawałek dalej, do Bronowa. Znajduje się tam drewniany most na Narwi, który ze względu na niezwykłą urodę posłużył jako plener w wielu polskich produkcjach filmowych. Z niewielkiej wioski prowadzi on prosto na ciągnące się po horyzont rozlewiska. Jest to zupełnie nieznane turystycznie miejsce i trzeba koniecznie odszukać je wcześniej na mapie, żeby znaleźć odpowiednią drogę. Z tych znanych i popularnych trzeba zobaczyć punkt widokowy w Burzynie nad Biebrzą. Jeszcze piękniejsze są widoki ze skarpy w Sieburczynie, gdzie jest dużo spokojniej.
Przedwiośnie to nietypowa, piękna pora roku. To nieoczywisty czas na podróż, zwłaszcza na ścianę wschodnią, gdzie nawet latem nie jest turyście łatwo. Ten region jest wymagający – zmusza do samodzielnego dbania o prowiant czy bycia elastycznym, jeśli chodzi o standard noclegów. Można za to obserwować budzącą się do życia przyrodę i czerpać z niej spokój.