Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-05-01

Artykuł opublikowany w numerze 05.2019 na stronie nr. 24.

Tekst i zdjęcia: Maria Giedz, Zdjęcia: shutterstock,

Wszyscy bogowie Tlayacapan


Miasteczko leży 90 km na południe od miasta Meksyk. Kręcono w nim wiele meksykańskich i amerykańskich filmów. To miejsce niezwykłe, choć w przewodnikach nie ma o nim nawet wzmianki. Może dlatego, że Meksyk jest dużym państwem i ma sporo innych miejscowości godnych polecenia. W Tlayacapan poczujemy, jak starożytność przeplata się ze współczesnością.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

W Tlayacapan (którą to nazwę w języku nahuatl należałoby przetłumaczyć jako „Nad nosem ziemi” albo „Granica ziemi”) nie ma tłumów zwiedzających, miejscowość jest cicha, o umiarkowanym klimacie, z pięknymi widokami. Odległość od dymiącego i plującego czerwoną lawą Popocatépetl (5452 m n.p.m.), drugiego co do wysokości meksykańskiego wulkanu, wynosi zaledwie 60 km. Jednak mieszkańcy Tlayacapan nie boją się „wojownika” – rozgoryczonego po utracie ukochanej i zamienionego przez bogów w górę. Są bowiem chronieni przez kilkudziesięciometrowego Chrystusa rozpiętego na krzyżu, a wykonanego przez siły natury na wielkiej skale wznoszącej się od zachodu i oddzielającej miasto od reszty świata.

Mają też innych bogów, którzy chronią ich domostwa oraz ziemie. Tak się bowiem złożyło, że wzgórza otaczające miasteczko przybrały formy zarówno ludzkie, jak i zwierzęce, więc przypisano je starożytnym bóstwom z czasów, zanim dotarli tutaj Hiszpanie. A i ci z kolei zadbali, aby także Bóg przywieziony przez nich z Europy chronił to miejsce na Ziemi.

 

KAPLICA ZAŚNIĘCIA

Położona na uboczu i wzniesiona w miejscu przedchrześcijańskiego ołtarza. To wokół kaplicy Zaśnięcia Matki Boskiej w czwarty piątek Wielkiego Postu odbywają się tańce zwane jaripeos, przypominające zachowania byków, podczas których kopie się i wierzga.

JAKUB W ODNOWIE

Kaplica św. Jakuba w starej dzielnicy Texcalpa, w której przez setki lat mieszkał czarownik. Jest zaliczana do najpiękniejszych w mieście i właśnie pieczołowicie odnawiana.

MATKA BOSKA

Podobizna Matki Boskiej z Guadalupe wykonana techniką azulejo (na ceramicznych płytkach). Zdobi mur jednego z zamożniejszych domostw w Tlayacapan.

 

MIASTECZKO KAPLIC

 

W Tlayacapan znajduje się zespół sakralnych budowli doby kolonialnej, który stanowi wzorcowy przykład działalności misyjnej zdobywców Meksyku – wpływającej na zmianę kultury, obyczajów i sposobu myślenia ludności.

W latach 1534–1574 mnisi ze zgromadzenia Zakonu Świętego Augustyna, w ramach „duchowego podboju” – tak miejscowi nazywają czasy chrystianizacji – wybudowali kościół wraz z klasztorem św. Jana Chrzciciela. Powstał on dokładnie w miejscu, w którym stał ołtarz poświęcony bogini Tonantzin, utożsamianej przez Azteków z Matką Ziemią, a po wprowadzeniu chrześcijaństwa – z Matką Boga (Matką Boską), nazywaną przez tamtejszą ludność Naszą Wielką Matką.

Zanim jednak do Tlayacapan dotarli Hiszpanie, miejscowość ta, już jako miasto istniejące co najmniej od 1400 r., była ważnym centrum handlowym na szlaku pomiędzy Tenochtitlán (stolicą Azteków, którą po zburzeniu i zdobyciu przez Hiszpanów przemianowano na miasto Meksyk) a południem kraju. Archeolodzy jednak twierdzą, że teren ten był zamieszkany znacznie wcześniej, bo jakieś 1500 lat p.n.e. Już wówczas znajdowało się tam ważne centrum religijne.

W czasach przedhiszpańskich Tlayacapan był podzielony na cztery części – zgodnie z głównymi kierunkami świata. Były to dzielnice, zwane calpullis, zamieszkane przez cztery różne plemiona, albo raczej klany. Każde calpullis było odpowiedzialne za kult innego bóstwa. Hiszpanie, chcąc respektować ten układ, zachowali podział na dzielnice, a miejsca kultu przedchrześcijańskich bóstw zamienili na cztery główne kaplice, zwane kaplicami głowy danego rodu.

I tak w zachodniej części miasta, w miejscu składania ofiar starodawnemu bóstwu, powstała kaplica Matki Boskiej Różańcowej. Do dzisiaj mieszkańcy wierzą, że rozbrzmiewające z tej kaplicy dzwony chronią ludzi przed głodem. Na północy wzniesiono kaplicę św. Anny, z której co roku wyruszają pielgrzymki do Czarnego Chrystusa w Chalma – drugiego po Guadalupe najważniejszego w Meksyku i Ameryce Centralnej sanktuarium, ale nie maryjnego, lecz chrystologicznego. Z kolei na południu znajduje się kaplica Jezusa Ukrzyżowanego, zwana też kaplicą krzyża, z wizerunkiem Czarnego Chrystusa (Pan z Chalma). Na wschodzie wzniesiono kaplicę św. Jakuba. Do głównych przypisano kaplice rodzinne, a także kaplice z nimi powiązane. W ten sposób powstało ich 26 (do dzisiaj zachowało się 18). Całość tworzy wspaniały układ urbanistyczny.

Niektóre z kaplic są budowlami prostymi, skromnymi. Inne mają bogate zdobienia, dodatkowe wieżyczki, piękne frontony. Do niektórych wchodzi się przez ozdobne bramy, jak np. do kaplicy św. Jakuba w starej dzielnicy Texcalpa, w której przez setki lat mieszkał ważny czarownik. Jakubowi są podporządkowane kapliczki: Narodzenia, Zwiastowania oraz, niestety całkowicie już zrujnowana, kaplica Królów.

Wszystkie one zostały podporządkowane najważniejszemu centrum religijnemu, czyli kościołowi św. Jana Chrzciciela, którego konstrukcja została oparta na świętej liczbie 12 (dwanaście: kątów, drzwi, ścian, warstw fundamentu...). Ma to symbolizować harmonię, doskonałość, Boży porządek. Nawiązuje do opisu idealnego świętego miasta z Apokalipsy św. Jana (Ap 21,10–16). Wnętrze świątyni jest bardzo skromne, jednonawowe, sklepione kolebką, ze ścianami pokrytymi delikatnymi malowidłami. Bogatszy jest klasztor, z wewnętrznym dziedzińcem otoczonym krużgankami. Znajdujące się w nim malowidła to wspaniała Biblia pauperum, czyli Biblia dla ubogich.

Cały kompleks architektoniczny, a więc kościół wraz z wieńcem kaplic rozlokowanych niekiedy w odległości kilku kilometrów od niego, w 1994 r. został wpisany na listę dziedzictwa UNESCO. Niestety, wiele tych obiektów zostało znacznie uszkodzonych podczas trzęsienia ziemi 19 września 2017 r. Dzisiaj są odbudowywane za pieniądze rządu Meksyku.

 

TANIEC Z PRZEBIERAŃCAMI

Chinelos (przebierańcy) na ulicach meksykańskiego miasta San Miguel de Allende. W Tlayacapan, miejscu narodzin tańca chinelo, jest on prezentowany w okresie karnawału tuż przed Wielkim Postem. Jego uczestnicy noszą charakterystyczne tuniki, wspaniałe wielkie kapelusze z pióropuszami, maski z długimi brodami i rękawiczki.

KOLOROWA PAMIĘĆ

Uliczka w Tlayacapan, z okazji Święta Zmarłych, które trwa tutaj kilka dni, została przyozdobiona dekoracją z wielobarwnych wycinanek. Na stronie obok – miejscowy cmentarz, gdzie dominują kolorowe nagrobki oraz kwiaty.

 

PRZEBIERANIEC I INNE OBRZĘDY

 

W pierwszym okresie panowania Hiszpanów rdzenni mieszkańcy Tlayacapan co prawda przychodzili modlić się do zbudowanych przez zakonników kaplic, ale czcili w nich nadal swoich bożków, jak np. Yacatecuhtli – bóstwo handlu. W najróżniejszych procesjach nosili wprawdzie figury europejskich świętych, ale wkładali pod nie figurki swoich dawnych bogów. I do dzisiaj niektóre postacie świętych są utożsamiane z nimi. Takim klasycznym przykładem jest Matka Boska, której kult rozwinął się na bazie kultu Matki Ziemi.

Niektóre obrzędy chrześcijańskie łączy się z tymi z czasów przedkolonialnych, chociażby bardzo rozbudowany tutaj kult zmarłych, połączony z eksponowaniem czaszek i dzieleniem się jedzeniem oraz alkoholem z duszami nieżyjących. Interesującym zwyczajem jest mistyczny taniec wykonywany przy niektórych kaplicach. Od pierwszego piątku Wielkiego Postu do niedzieli wokół kaplicy Jezusa Ukrzyżowanego odbywają się tańce w rytm melodii z czasów przedhiszpańskich, a towarzyszą im... fajerwerki. Również w Wielkim Poście tańczy się wokół kaplicy Zaśnięcia Matki Boskiej – ta uroczystość rozpoczyna się w czwarty piątek Wielkiego Postu i trwa do niedzieli. Najczęściej jest to forma tańca jaripeos, przypominającego taniec byków.

Tlayacapan jest też znane z tańca chinelo (przebieraniec), który tutaj właśnie się narodził, a potem rozprzestrzenił na inne miejscowości stanu Morelos. Jest prezentowany w okresie karnawału, na kilka dni przed środą popielcową, kończy się w nocy we wtorek albo nad ranem w środę – tak aby wędrując przez miasteczko tanecznym krokiem, zdążyć do kościoła, gdzie należy się poddać obrzędowi posypania głowy popiołem. Termin karnawału jest zbieżny z pięcioma dniami międzykalendarzowymi roku tropikalnego w kalendarzu azteckim, który składał się z 360 dni. Różnicę pięciu dni Aztekowie wykorzystywali na zabawę i refleksję. To był też jedyny wolny czas, w którym hiszpańscy najeźdźcy pozwalali bawić się miejscowej ludności.

Do dzisiaj w Tlayacapan mieszka kilka rodzin, które trudnią się przygotowywaniem stroju chinelos, czyli: długiej biało-niebieskiej tuniki, wykonanej z lejącej tkaniny, maski szczelnie zakrywającej twarz, dużego kapelusza z pióropuszem oraz rękawiczek. Najbardziej klasyczny taniec chinelo polega na wyśmiewaniu Europejczyków, ich pięknych ubrań, brody, jasnej skóry. Towarzyszy mu specyficzna muzyka, wygrywana na instrumentach dętych i perkusyjnych. Najbardziej znaną grupą w stanie Morelos, istniejącą od 1870 r. i wykonującą tę muzykę, jest Banda Brigido Santamaria de Tlayacapan Morelos.

Specjalnie na karnawał przygotowuje się też różne potrawy, znane jedynie w tym regionie. Jest to np. zielone mole – pikantne danie z kurczakiem, zielonym pomidorem, komosą piżmową, fruta de horno („owoc piekarnika”) – czyli ciasteczka z mąki kukurydzianej z cynamonem i wanilią, a także specyficzny chleb.

 

MIEJSCE, GDZIE ZATRZYMAŁ SIĘ CZAS

 

W czasach prehiszpańskich Tlayacapan słynęło z wyrobów ceramicznych, o czym wspominają archeolodzy prowadzący wykopaliska w okolicach miasteczka. Do dzisiaj kilka rodzin trudni się lepieniem garnków, doniczek, naczyń. Jedna z nich zajmuje się wykonywaniem zestawów figurek glinianych, których używa się w rytualnym leczeniu. Są to postacie przedstawiające osobę chorą oraz curandero, czyli szamana, uzdrowiciela. Według lokalnej tradycji wiele chorób wynika ze „złego powietrza” albo z braku poszanowania natury. Aby odgonić chorobę, najlepiej wybrać się z taką figurką do jednego z okolicznych wąwozów lub wejść na wzgórze i złożyć ofiarę z jedzenia czy kwiatów. Można też postawić krzyż albo pomodlić się przy krzyżu już stojącym. Często do takiej modlitwy używa się alkoholu, polewając nim ziemię, czyli dzieląc się napojem z Matką Ziemią.

Poza świętami i karnawałem w Tlayacapan niewiele się dzieje. Codziennie o poranku przed budynkiem miejscowego magistratu kilka osób oczekuje na propozycje pracy. Może ktoś ich wynajmie do robót polowych gdzieś w gospodarstwie? Bo okoliczni mieszkańcy od setek lat utrzymują się z rolnictwa. Uprawiają głównie pomidory, kukurydzę, fasolę, dynię, ogórki i oczywiście kaktus nopal – jedną z najzdrowszych roślin na świecie. Właśnie z nopalu miejscowe gospodynie przyrządzają znakomitą zupę. Można jej skosztować na lokalnym mercado (targowisku).

Kościół i kaplice to nie wszystko, co warto zobaczyć w Tlayacapan. Nieopodal magistratu stoi nietypowa XVI-wieczna budowla z podcieniami, przypominająca nieco krakowskie sukiennice w miniaturze. Miejscowi nazywają ją La Cerería (Fabryka Świec), gdyż przez wiele lat funkcjonowała tam fabryka wosku i świec. Jednak pierwotnie była to siedziba pełnomocnika rządu Hiszpanii. W XVII w. właśnie w tym budynku powstała pierwsza dla obu Ameryk wytwórnia wyrobów z wosku.

Ponieważ Tlayacapan znajdował się na ważnym szlaku handlowym, każdy, kto wędrował z północy na południe lub odwrotnie, zaopatrywał się w świece, a także w piękne figurki z wosku. W czasach rewolucji meksykańskiej (lata 1910–1917) La Cerería służyła za koszary dla żołnierzy Emiliano Zapaty. Obecnie znajduje się tam centrum kultury, w którym odbywają się warsztaty, spotkania i najróżniejsze zajęcia – od nauki angielskiego, czy języka nahuatl, po malowanie i grę w szachy. Budynek był też często wykorzystywany podczas kręcenia filmów.

W miasteczku jest wiele urokliwych miejsc. Na murach domostw można znaleźć miniaturowe azulejos – cienkie ceramiczne płytki z wyobrażeniem Matki Boskiej albo któregoś ze świętych. W arkadach bram prowadzących do posesji widać niewielkie, dekoracyjne dzwonki. Można też wybrać się na miejscowy cmentarz pełen kwiatów. Albo na okoliczne wzgórza, skąd widać rozległą dolinę z miasteczkiem zamieszkanym przez niecałe 18 tys. osób.

Po gwarnym Ciudad de México, Puebli lub innym dużym, meksykańskim mieście, Tlayacapan jawi się jako miejsce, w którym zatrzymał się czas.