Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-09-01

Artykuł opublikowany w numerze 09.2019 na stronie nr. 36.

Tekst i zdjęcia: Agnieszka i Bartosz Wrzosek, Zdjęcia: shutterstock,

Gdzie ląd spotyka ocean


– Dlaczego Kanada? – zapytał Andre, kierowca, który minął naszego busa na szosie i szybko zawrócił, by dowiedzieć się, skąd jesteśmy. – Dlatego, że chcieliśmy poczuć drogę, wiesz... tak w pełni – odpowiedzieliśmy. Andre zaśmiał się i podkreślił, że jedno jest pewne: drogę w Kanadzie poczujemy nader mocno. Minął dopiero tydzień i już wiemy, co miał na myśli.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Rzeczywiście – Kanada to drogi. Tysiące kilometrów dróg. Na mapie wyglądają jak drobne, krótkie odcinki, które z łatwością można pokonać w kilka chwil. Dziś już wiemy, że pokonywany dystans lepiej liczyć w dniach, nie godzinach. 

Kanadyjskie drogi mogą dać w kość. Zwłaszcza kiedy przez kilka godzin jedziesz monotonną trasą krajową, która jest szarą, asfaltową wyrwą w ogromnej połaci lasu. Wybierając drogę w Kanadzie, nie kieruj się szybkością pokonanej trasy. Wybierz te, które pozwolą nacieszyć oko czymś innym niż tylko lasem. Poza tym przemierzanie Kanady głównymi drogami traci sens. Bo możesz przeoczyć miejsca, które nam się udało odwiedzić. 

 

ŻYWY SKANSEN

W XVII-wiecznym Sherbrooke zachowało się 25 oryginalnych budynków, w których żyli i pracowali pierwsi osadnicy. To miejsce pozwala doświadczyć ich rzeczywistości na własnej skórze. Każdy z mieszkańców zaprasza do swojego domu lub warsztatu.

WIDOKÓWKA

Na Cape Breton znajdują się jedne z najbardziej widokowych dróg w Nowej Szkocji. Można z nich podziwiać kolorowe mariny i małe rybackie wioski.

SPOJRZENIE NA BLIŹNIAKA

Widok na Halifax z Dartmouth. To bliźniacze miasta podzielone zatoką. Łączy je najstarszy prom w Ameryce Północnej. Przeprawa nim kosztuje niewiele i zajmuje nieco ponad 20 minut.

NA KANAPKĘ

W Nowej Szkocji homary podaje się w każdej postaci. Najbardziej popularne to lobster roll – homar w bułce maślanej.

 

PÓŁWYSEP, KTÓRY JEST WYSPĄ

 

Jeśli planujesz zjechać na boczne drogi, poznać przyjazną i spokojną twarz Kanady, zacznij od Nowej Szkocji. To tu odnajdziesz nieskalane krajobrazy, miejsca, gdzie ogrom oceanu spotyka się z zielonym lądem, a pomiędzy nimi wyrastają czasem tętniące życiem miasteczka. „Zjechałem cały świat. Widziałem Rocky Mountains, Andy, Alpy i zielone góry Szkocji, ale jeśli chodzi o czyste piękno, Cape Breton prześciga je wszystkie” – tak wspominał ten teren Alexander Graham Bell, który zauroczony Nową Szkocją spędził na niej ponad 30 lat. Trudno się mu dziwić, bo kiedy i my wjechaliśmy z lądu na wyspę, od razu zostaliśmy oczarowani jej pięknem. 

Na Cape Breton znajdziecie jedne z najbardziej malowniczych dróg w Nowej Szkocji. Jedne wiją się wybrzeżem wśród sennych miasteczek i ruchliwych marin. Inne przecinają połacie nieskończonych lasów, zahaczają o jeziora i dalej ciągną się setkami kilometrów.

Przekraczając granice Cape Breton w przesmyku Zatoki św. Jerzego, natrafiamy na Ceilidh Trail. Ceilidh w języku gaelickim oznacza „spotkanie, zgromadzenie” i ma swoje korzenie w dawnej Irlandii i Szkocji, kiedy to podczas długich zimowych nocy sąsiedzi spotykali się na wspólnych zabawach i rozmowach. Starsi przypominali młodym historie dawnych bohaterów i opowiadali legendy. Młodzi poznawali swoich przyszłych małżonków i tańczyli do dźwięków celtyckiej muzyki. Dziś zwyczaj ten ogranicza się do zabawy przy muzyce na żywo, jednak poczucie wspólnoty jest nadal bardzo silne. 

Na Ceilidh Trail ma się szansę tego doświadczyć, spędzić czas ze znajomymi lub poznanymi mieszkańcami, którzy na każdym kroku podkreślają swoje gaelickie pochodzenie. Warto więc zatrzymać się na dłużej w jednym z małych miasteczek i posłuchać celtyckiej muzyki na żywo lub potańczyć do dźwięku szkockich dud. Warto też odpocząć chwilę, spacerując piaszczystymi plażami Inverness, przywodzącymi na myśl szkockie wybrzeża.

Zaraz za Ceilidh Trail zaczyna się jedna z najbardziej spektakularnych dróg Nowej Szkocji – Cabot Trail. Prowadzi serpentynami przez doliny rzek, przedziera przez zalesione góry, by zanurkować w małych zatokach. Ten niemalże 300-kilometrowy szlak jest najczęściej przemierzaną trasą w Kanadzie. W 2017 r. uplasowała się ona na pierwszym miejscu Najbardziej Malowniczych Tras Kanady w rankingu „USA Today”. Najtrudniejszy odcinek, Cape Smokey, początkowo był przeznaczony dla wozów konnych i tak wąski, że niewielu śmiałków odważyło się go przebyć. Biegł pomiędzy urwiskami nad ponad 300-metrową przepaścią. Dopiero na początku XIX w. poszerzono drogę i z czasem dopuszczono ruch samochodowy. Kiedy pogoda nie dopisuje, na Cape Smokey ma się wrażenie podróży w chmurach. Niskie stratusy odkrywają tylko wierzchołki gór, a zakrywają wszystko to, co znajduje się poniżej asfaltowej drogi. 

Cabot Trail to nie tylko gratka dla fanów ekstremalnej jazdy nad przepaścią. Miłośnicy wycieczek pieszych z pewnością nie rozczarują się licznymi szlakami, które znajdują się w tym miejscu. 

 

PIWNYM SZLAKIEM

Nowa Szkocja jest dumna ze swoich piwnych tradycji. Najwięcej rzemieślniczych browarów (starych i nowych) znajduje się w stolicy prowincji – Halifaksie. Podróż wzdłuż wybrzeża można więc ułożyć szlakiem piwnych manufaktur.

SZKOCJA W KANADZIE

Pozornie zwyczajne miasteczko Pictou kryje historie pierwszych osadników. To tutaj przycumował pionierski statek ze szkockimi imigrantami. Mieszkańcy podkreślają na każdym kroku swoje wyspiarskie pochodzenie.

CZERWCOWY SPOKÓJ

Na Cape Breton nie można pominąć piaszczystych plaż Inverness. Spacer na początku czerwca wzdłuż pustej, przedsezonowej plaży to prawdziwa przyjemność.

 

KOLEBKA NOWEJ SZKOCJI I GORĄCZKA ZŁOTA

 

W 1773 r. na pokładzie statku Hector do brzegów zalesionego, górzystego półwyspu dotarło 200 szkockich osadników. Natrafili na małą osadę, nazwaną później Pictou. Zanim jednak pojawili się tu Szkoci, tereny te zamieszkiwali rdzenni mieszkańcy – Mi’kmaq oraz osadnicy pochodzenia akadiańskiego. Jednak kolejne fale napływowe ze Szkocji zadecydowały o dzisiejszym charakterze półwyspu, gdzie dominuje gaelicka kultura, język i obyczaje.

Dziś w Pictou na każdym kroku czuć dumę ze szkockiego pochodzenia. Obok kolorowych domów znajdziemy tu wytwórnię kiltów, sklep ze szkockimi shortbreadami, puby z celtycką muzyką na żywo. Zjemy też jednego z lepszych homarów w Kanadzie. Warto odwiedzić Pictou na początku lipca, kiedy to co roku od 1934 r. odbywa się tu trzydniowy Festiwal Homara, połączony z ulicznymi paradami, muzyką na żywo i oczywiście prezentacją najlepszych potraw z tego skorupiaka.

Sherbrooke to miejscowość, której nie znajdziecie na pierwszych stronach przewodników. Trafiliśmy na nią przypadkiem, kiedy to znudzeni dwupasmową drogą wśród drzew, zjechaliśmy w stronę lądu. Pierwsi pojawili się w 1655 r. osadnicy francuscy. Początkowo zajmowali się wymianą handlową ze rdzennymi mieszkańcami Kanady, przemysłem drzewnym i rolnictwem. Dopiero w 1860 r. odkrycie kilku żył złota zadecydowało o zwiększeniu populacji miasteczka. Czasy prosperity trwały jednak niedługo i po 20 latach gorączki złota miasto ponownie opustoszało. 

Dziś wioska Sherbrooke jest żywym skansenem, w którym nie tylko można obserwować życie z połowy XIX w., ale i stać się jego częścią. Muzeum zatrudnia kilkudziesięciu stałych pracowników i ponad 100 sezonowych. Na terenie zachowało się 25 XIX-wiecznych drewnianych budynków, m.in warsztat kowala, młyn wodny, sklepy i karczmy. Do tego na każdym kroku można spotkać pracowników w strojach z epoki odtwarzających ówczesne życie codzienne.

 

TITANIC, WIELKI WYBUCH I LOKALNE PIWA

 

Pierwsze skojarzenie z Halifaksem, jeśli w ogóle się pojawia, to Titanic. Transatlantyk zatonął w 1912 r. niedaleko Nowej Szkocji. Jego pozostałości i ciała pasażerów przez długi czas morze wyrzucało nieopodal miasta. Na cmentarzu Fairview spoczęła ich ponad setka. W Atlantyckim Muzeum Morskim znajdującym się w porcie tragedii jest poświęcona otwarta w tym roku wystawa.

Drugie skojarzenie to wielki wybuch. W 1917 r. francuski okręt Mont Blanc przewożący blisko 2500 ton materiałów wybuchowych zderzył się w porcie z norweskim statkiem Imo. Okręty stanęły w płomieniach, co przyciągnęło na nadbrzeże tłumy gapiów. Eksplozja nastąpiła po 20 minutach. Zniszczyła północną część miasta, uśmierciła 1800 i raniła blisko 10 tys. osób. Była słyszana setki kilometrów od miejsca wybuchu, a w położonym 100 km na północ Truro wybiła szyby w oknach. Do czasu zrzucenia bomby atomowej była to najpotężniejsza eksplozja wywołana przez człowieka w historii.

Halifax, stolica prowincji, skupiająca blisko połowę jej mieszkańców, jest oczywiście największym miastem w regionie. Położone po drugiej stronie portu, zwane bliźniaczym miastem, Dartmouth jest dziesięć razy mniejsze. Te ośrodki, oprócz współczesnych dwóch mostów, łączy najstarsze czynne połączenie promowe w Ameryce Północnej, powstałe już w 1752 r.

Halifax to też twierdza. Powstała 1744 r. i szybko została zburzona. Przez dwieście lat niszczała i dopiero na skutek największej na skalę Kanady akcji rekonstrukcyjnej odbudowano i przywrócono do życia blisko pięćdziesiąt obiektów, zachowując styl, klimat i wyposażenie z epoki. Na wzgórzu nad miastem leży XIX-wieczna cytadela, z której rozciąga się panorama na Halifax. W pobliżu znajduje się też czterostronny zegar, zamontowany w 1803 r. na życzenie księcia Edwarda, hrabiego Kentu, który niezwykle cenił punktualność. W części portowej zwiedzimy zamienioną na muzeum Pier21 dawną bramę do miasta – miejsce, którędy w latach 1928–1971 do Kanady weszło milion emigrantów.

W Halifaksie powinniście zatrzymać się na chwilę, by poznać nocne życie miasta. Stolica Nowej Szkocji, oprócz dużej liczby kawiarni i restauracji z owocami morza, oferuje również ogromny wybór lokalnych piw. W całej prowincji znajdziecie ponad 50 browarów, których przedstawiciele mają swoje puby w centrum Halifaksu. Są tu zarówno małe nowe browary, jak i duże, z bogatą tradycją. Każde piwo jest warzone z lokalnych składników i z sukcesami przyjmowane nie tylko w Kanadzie. Dla śmiałków kursuje Beer Bus, który zabierze w trasę po browarniach i pubach wszystkich amatorów chmielowego trunku.

 

PRZEDE WSZYSTKIM LUDZIE

 

Czym byłaby Nowa Szkocja bez ludzi? Zlepkiem pięknych krajobrazów, wielkich przestrzeni i błękitnym niebem z ogromem cumulusów. W marinach nie spotkalibyśmy wesołych rybaków zapraszających na kolejnego najsmaczniejszego w całej Kanadzie homara. W górskich dolinach nie usłyszelibyśmy dźwięku dud i flażoletu. I w końcu – nie usłyszelibyśmy tylu życzliwych słów. Mieszkańcy Nowej Szkocji lubią się dzielić swoimi historiami i bardzo chętnie słuchają cudzych opowieści. 

Dlaczego zaczęliśmy naszą podróż od Kanady? Chyba podświadomie wybraliśmy miejsce, gdzie czas zwalnia. Po przekroczeniu granicy odłączyliśmy telefony, ograniczyliśmy dostęp do internetu do minimum. Chcemy wreszcie odpocząć, a tu, chyba jak nigdzie indziej, naprawdę można. Żyjemy wolniej, łatwiej i prościej. Naszym domem i środkiem transportu jest stary volkswagen Ogórek z 1972 r. Mamy tradycyjną mapę, atlas, który pomaga wybrać dobrą drogę. Rozmawiamy z ludźmi, liczymy, że i oni wskażą nam ciekawe miejsca i szlaki. Przed nami kolejne tysiące kilometrów, wielkie jeziora, Alaska i amerykańskie pustynie.