Relacje turystów często poruszają temat niezwykłej gościnności Irańczyków, a także towarzyszącego jej specyficznego kodu grzecznościowego zwanego ta’arof. Podobno wielokrotnie w ciągu dnia można zostać zaproszonym na obiad do czyjegoś domu albo spotkać się z odmową przyjęcia zapłaty za taksówkę... Okazuje się jednak, że takim objawom uprzejmości należy stawić opór, w przeciwnym wypadku możemy zostać uznani za osoby źle wychowane.
Dostępny PDF
– Nie znoszę ta’arof – mówi nam Mehdi, młody przewodnik i nauczyciel angielskiego, kiedy jedziemy przez wyspę Keszm. – Kiedyś siedziałem u kolegi w domu, rozmawialiśmy i piliśmy herbatę, kiedy nagle zrobiło się późno. Kolega zaproponował, że mogę u niego przenocować. Zgodziłem się. Później już nie miałem kolegi – dodaje ze śmiechem.
Składanie innym osobom propozycji, które mają charakter czysto kurtuazyjny, jest nieodzownym elementem ta’arof. Jeżeli wybieramy się z Irańczykiem do restauracji, bardzo prawdopodobne jest, że będzie próbował zapłacić rachunek za wszystkie uczestniczące w kolacji osoby. Większość poradników dla podróżnych wskazuje, że w podobnych sytuacjach powinniśmy podziękować i odmówić, a jeśli osoba proponująca ponawia swoją ofertę, należy odmówić ponownie. Kiedy wymiana uprzejmości powtórzy się trzy razy, podobno możemy uznać, że propozycja jest szczera, i ostatecznie ją przyjąć.
Żeby to faktycznie było takie proste! Nawet jeśli pozwalam sobie nazwać ta’arof „kodem uprzejmości”, nie opiera się on na żadnym algorytmie, za którym możemy ślepo podążyć. O wiele trafniejsze jest zwracanie uwagi na sposób, w jaki dana propozycja została wyrażona. Jeżeli zatem Irańczycy mówią „bądź moim gościem” czy „pozwól mi zapłacić” i jednak nie podejmują działań w celu uiszczenia rachunku – wiemy, że mamy do czynienia z propozycją czysto grzecznościową i śmiało możemy za nią podziękować, a następnie sięgnąć po portfel.
Specyficzna etykieta dotyczy podróżowania autobusem. Jeśli ktoś proponuje nam, żebyśmy usiedli na miejscu, które się zwolniło, tak naprawdę sygnalizuje, że to on chce na nim usiąść. Warto tu zwrócić uwagę, że perska kultura traktuje jako niegrzeczne stawanie do kogoś plecami. Dlatego kiedy w zatłoczonym środku komunikacji miejskiej zdarzy się, że Irańczycy staną do kogoś tyłem, zaraz pospieszą z przeprosinami, na co druga strona również odpowie stosownymi grzecznościami.
NIC NIEWARTE!
Jeśli na pytanie o cenę usłyszymy, że przedmiot nie jest nic wart, po prostu spytajmy jeszcze raz, żeby usłyszeć kwotę. Na szczęście ten rodzaj kurtuazji, stosowany między samymi Irańczykami, rzadko spotyka turystów.
TA’AROF JEST WSZĘDZIE
Nie należy wierzyć ich zapewnieniom, że w domu czy w gronie przyjaciółek nie stosuje się ta’arof. Jest on tak wszechobecny, że wkrada się nawet w relacje między najbliższymi.
INACZEJ NIŻ U ARABÓW
Bazar w Iranie to nie bazar arabski – zazwyczaj nie ma tu potrzeby się targować. Ale żeby nie było za łatwo, czasami musimy przebrnąć przez zwyczajowy ta’arof.
NIECH SIĘ TWOJA RĘKA NIE ZMĘCZY
Ale ta’arof nie jest wyłącznie niewiążącą wymianą grzeczności. Jest również elementem perskiej kultury gościnności, a to oznacza, że spora część propozycji kierowanych w naszą stronę jest jednak autentyczna. Irańczycy czują się autentycznie zobowiązani do zapewnienia swoim gościom wszystkiego, co najlepsze – przy czym obcokrajowcowi łatwo jest uchodzić za gościa z samego tylko faktu, że przyjechał z innego kraju. Oczywiście nie należy tej gościnności nadużywać (np. proponując drogą restaurację czy inną kosztowną rozrywkę). Ale jeśli widzimy, że ktoś sięga po portfel, aby za nas zapłacić, albo po czajnik, żeby zaparzyć nam kolejną herbatę – warto na wszelki wypadek grzecznościowo odmówić, choć nie ma powodu, aby z góry całą tę sytuację uważać za teatrzyk.
– Jeżeli ktoś fizycznie powstrzymuje cię przed czymś, to znaczy, że nie chodzi mu o zastosowanie ta’arof – mówi Reza, inżynier z kurdyjskiego Sanandadżu, kiedy siedzimy na dywanie jego mieszkania i jemy ugotowaną wspólnie kolację. Gdy proponuję, że posprzątam, i zbieram się do zmywania naczyń, wyciąga rękę i delikatnym, acz stanowczym gestem zmusza mnie do tego, żebym usiadł z powrotem. – Widzisz, o tym mówiłem – uśmiecha się. – Potem się tym zajmę.
Faktycznie – wielokrotnie zdarzało się, że nawet gdy Irańczycy godzili się na zapłacenie przeze mnie rachunku w restauracji, potem i tak byli szybsi w wyciągnięciu portfela i podejściu do kasy. W jednym nawet przypadku gospodarz, w którego mieszkaniu nocowaliśmy, zabrał nas na śniadanie do kawiarni, z której musiał wyjść wcześniej i zostawić mnie w gronie swoich znajomych. Kiedy wychodziliśmy i próbowałem pokryć rachunek, okazało się, że był już uregulowany.
Tego rodzaju sytuacje potwierdzają tylko, że legendarna gościnność Irańczyków i Iranek nie jest wcale mitem. Ponadto język perski jest tak poetycki i przesiąknięty dziedzictwem ta’arof, że nawet zwroty używane na co dzień są w istocie elementami szczególnej uprzejmości. Frazy takie jak „niech się twoja ręka nie zmęczy” zamiast zwyczajnego „dziękuję” nie są rzadkością.
MIĘDZY NAMI, IRAŃCZYKAMI
Irański kod grzecznościowy to nie tylko zapraszanie, płacenie i wyręczanie w drobnych czynnościach. Kiedy skończenie posiłku w restauracji w Raszcie nas przerosło, zaproponowaliśmy naszemu znajomemu Farhadowi, aby poczęstował się choć częścią gigantycznej miski makaronu. Najpierw stanowczo twierdził, że nie jest głodny, bo najadł się swoją zupą. Po kolejnej propozycji stwierdził, że chętnie skosztuje, i wziął nieśmiały kęs, aż wreszcie zaczął jeść zupełnie normalnie i dojadał nawet wtedy, gdy powoli zbieraliśmy się do wyjścia. Bez względu na to, czy w istocie był głodny, czy po prostu posiłek nagle mu zasmakował, musiał zacząć od odmowy. Ten kurtuazyjny gest jest tu konieczny i świadczy o dobrym wychowaniu, nie ulega osłabieniu nawet w relacjach z najbliższymi osobami.
– Najbardziej nie lubię, kiedy chcę wyjść z żoną coś zjeść w restauracji – opowiada Mehdi z Keszmu. – Ona najczęściej wtedy mówi, że zaczęła już gotować obiad; potem, że nie ma ochoty wychodzić z domu, a wreszcie, że nie jest głodna. Okej – mówię – w takim razie pójdę sam, dobrze? Ona się zgadza, a kiedy wracam, okazuje się, że jest głodna, żadnego obiadu nie gotowała, a w ogóle to miała nadzieję, że zaproponuję wyjście więcej niż raz...
Zagraniczny turysta, przy założeniu, że nie włada językiem perskim w stopniu umożliwiającym przynajmniej codzienne konwersacje, nie spotka się z większością przypadków ta’arof, które Irańczycy stosują wobec siebie.
– Ta’arof jest tak ważną częścią naszej kultury, że używamy go jako czasownika – śmieje się Hossein, kiedy w domu jego przyjaciół w Ardabilu siadamy do późnej kolacji. – Kiedy powiem, że nie jestem głodny i dziękuję za jedzenie, usłyszę „nie ta’arofuj!” i będę się tłumaczył, mówiąc „naprawdę, nie ta’arofuję!”.
Kiedy Irańczyk pyta w sklepie o cenę wybranego produktu, bardzo często usłyszy „to nie jest nic warte”. Musi więc zapewnić sprzedawcę, że jednak chce zapłacić, aby ten płynnie przeszedł do podania ceny. W przypadku obcokrajowców sprzedawcy z reguły bez wahania podają cenę – często wystukując ją na kalkulatorze albo zapisując na kartce, żeby było nam łatwiej zrozumieć.
BEZ SŁÓW
Czasami delikatny, acz stanowczy gest (np. wyciągnięcie dłoni) może być skuteczniejszy niż błądzenie w irańskim kodzie gościnności. Na zdjęciu chłopiec sygnalizujący chęć pomocy starszemu człowiekowi – symboliczna scena uwieczniona w brązie na jednej z ulic Szirazu.
ODMÓW WIĘCEJ NIŻ RAZ!
Kiedy jedna osoba chwali przedmiot należący do innej, np. element wystroju wnętrza czy ubiór, druga często „oferuje” jej ten przedmiot w prezencie. Oznacza to, że jeśli dwie Iranki spotykają się na mieście, to ich konwersacja może wyglądać mniej więcej tak:
– O, cześć, jaki masz ładny płaszcz...
– Dziękuję! Proszę, weź go sobie.
Nie oznacza to oczywiście, że druga uczestniczka powyższego dialogu naprawdę jest gotowa oddać nowy, ładny płaszcz koleżance.
Kulturowy nakaz składania tego typu fikcyjnych propozycji jest w irańskim społeczeństwie silny, ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nie będzie zastosowany wobec turysty. Tutaj właśnie posługiwanie się innym językiem niż perski znacząco zmniejsza skalę ta’arof.
Jeśli jednak ktoś chce nam coś ofiarować, należy grzecznie i stanowczo odmówić. Frazą kluczem, która oznacza, że ktoś naprawdę chce nam sprawić prezent, jest zwrot ta’arof nakonid („nie stosuj ta’arof” – czyt. „nie odmawiaj mi z grzeczności”) lub ta’arof nemikonam („nie stosuję ta’arof” – czyt. „moja propozycja jest szczera”). Dla pewności, że powyższe zwroty same w sobie nie są zawoalowanym ta’arof, warto jednak odmówić więcej niż raz, a potem grzecznie podziękować. Sam zostałem pewnego dnia z zaskoczenia obdarowany przez kierowcę Snappa (irański odpowiednik Ubera) muzułmańskim sznurem modlitewnym, a towarzyszyła temu wymiana stosownych propozycji i odmów, zgodnie z podanymi wyżej zasadami.
GRA W TA’AROF
Osoby powracające z wyjazdów do Iranu, choć wychwalają irańską gościnność pod niebiosa, często przedstawiają ta’arof jako rodzaj gry i fikcyjnej uprzejmości. Zgadzam się, że kulturowo narzuconej wymiany uprzejmości nie należy wykorzystywać przeciwko mieszkańcom i mieszkankom Iranu, przyjmując wszystkie ich propozycje bez zastanowienia. Należy przy tym wziąć pod uwagę, że „realna” gościnność w Iranie może powodować kłopotliwe obciążenie finansowe, w sytuacji gdy, ze względu na kryzys gospodarczy, żyje się w tym kraju niełatwo.
O ile pomiędzy samymi Irańczykami niezrozumienie kurtuazyjnego charakteru propozycji może być uznane za duży afront, o tyle wobec gości z zagranicy znajdują się oni często pomiędzy „młotem ta’arof” a „kowadłem gościnności”. Jeśli bowiem przyjmiemy propozycję, która w intencji osoby ją składającej była czysto grzecznościowa, może być za późno, by się z niej wycofała. Dlatego nasze odmowy i kontrpropozycje są w tym wypadku użyteczne – po prostu warto trochę pograć w ta’arofową grę, aby nie wpędzić nikogo w kłopotliwą sytuację.
Zresztą w znaczącej większości Irańczycy i Iranki są uprzejmymi i wyrozumiałymi ludźmi, którzy na pewno wybaczą nam, jeśli niezbyt zręcznie poruszamy się po zawiłościach ich kultury.