Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2005-12-01

Artykuł opublikowany w numerze 12.2005 na stronie nr. 8.

Tekst i zdjęcia: Joanna Bek, Joanna Fidos, Tekst: Ewa Anielska,

Czary wszystkie

KUBA

„Ludzkie oczy do tej pory nie ujrzały tak pięknej ziemi” – powiedział Krzysztof Kolumb, przybijając do wyspy w 1492 roku. Radośni ludzie, dziewicza przyroda, gorąca muzyka i słońce, które zdaje się tu nigdy nie zachodzić. Niepowtarzalny klimat wyspy przyciąga turystów z całego świata.

 

Turysta jest po to, aby pomagać Kubańczykom – powiedziała nam Esther, nauczycielka z wiejskiej szkoły podstawowej w Vińales w regionie Pińar del Río, jednym z najpiękniejszych na wyspie. Rzeczywiście, Kuba żyje z turystyki. Na grupy turystów, głównie z Kanady i Niemiec, czekają luksusowe hotele w kurortach takich jak Varadero czy Playa Guardalavaca, do których Kubańczycy nie mają wstępu. Jednak turyści podróżujący indywidualnie, ciekawi życia na wyspie, mogą skorzystać z gościnności miejscowych, którzy oferują w swoich domach, czyli casas particulares, czyste i zadbane pokoje.
Kubańczycy są otwarci i gościnni wobec przybyszów. Przyrządzają wspaniałe domowe jedzenie, które jest o wiele smaczniejsze i tańsze niż to podawane w lokalnych restauracjach. Na prawdziwą ucztę natrafiliśmy w Camagüey, gdzie ama de casa (pani domu) ugościła nas egzotyczną zupą rybną i zestawem homarów i ryb przyrządzanych na różny sposób: w sosie pomidorowo-paprykowym, z grilla i smażonych. Tradycyjnie Kubańczycy podają do ryb frijoles (smakowita potrawka z fasoli) oraz ryż lub frytki z bananów. A na deser częstują soczystymi owocami. Oczywiście nie może zabraknąć kubańskiego rumu. Ulubionym drinkiem Ernesta Hemingwaya, popularnym do dziś, jest Cuba libre, czyli rum z coca-colą. Po rewolucji – z tuKolą.
W barze nie sposób nie poznać miejscowych. Takie znajomości często przeradzają się w przyjacielskie relacje. Kubańczycy są słowni i punktualni, czym wyróżniają się spośród innych latynoskich nacji. Zdziwiło nas to bardzo. To my się ciągle spóźnialiśmy.

 

Samochody zwykłych obywateli są oznakowane żółtymi tablicami rejestracyjnymi – są to przeważnie zabytkowe gabloty: chevrolety i fordy, których Amerykanie nie zdążyli wywieźć, uciekając przed rewolucją kubańską. Przejażdżka tymi luksusowymi samochodami to wielka przyjemność, zwłaszcza że ich dumni właściciele potrafią je utrzymać w świetnym stanie. Na ulicach królują również wiekowe moskwicze i łady oraz… nasze „maluchy”.

Che Guevara wciąż obecny.

 

Dziedzictwo Afryki

 

Kubańczycy są urodziwi. To potomkowie kolonizatorów z Hiszpanii oraz niewolników przywiezionych na wyspę z Afryki. 51 procent populacji stanowią Mulaci, 37 procent to biali – głównie w dużych miastach, a 11 procent czarni. Im dalej na wschód, tym więcej czarnej ludności. To tu na wschodzie wyspy od XVI wieku zaczęły przybijać pierwsze statki przywożące niewolników, głównie z Nigerii i Kamerunu.
Wraz z niewolnikami pojawiły się na Kubie animistyczne wierzenia afrykańskie. Religia yoruba w połączeniu z katolicyzmem utworzyła santeríę, religię synkretyczną, praktykowaną do dziś. Santería jest bliska haitańskiemu voodoo. Babalao, kapłani santeríi, służą radą i uzdrawiają. Wyznawcy kultu ustawiają w swoich domach ołtarze z Matką Boską w karminowych szatach (kolor mocy) – w jednej ręce trzymającą kielich, a w drugiej miecz. Na ołtarzu domownicy składają w ofierze jedzenie. Tak wyglądają typowe domy kubańskie. Jak wielkie było zdziwienie jednej z nas, gdy w jednym z takich domów w Remedios, małym urokliwym miasteczku na północy Kuby, zobaczyła ogromny ołtarz z wielką kukłą, która miała przedstawiać Matkę Boską, w otoczeniu kilkudziesięciu mniejszych, identycznie ubranych w czerwone szaty.

 

 

Na Kubie

 

wszystko jest możliwe, również czary. Nasz kolega miał wysoką temperaturę i zwierzył się z tego gospodyni. Pokiwała tylko głową. Tej nocy zbudziły nas tajemnicze śpiewy i rytualne uderzenia bębnów dochodzące z sieni. Czuliśmy się nieswojo i nie zmrużyliśmy oka. Rankiem zagadnęliśmy o nocne wydarzenia. Kobieta zaprzeczyła, jakoby cokolwiek się zdarzyło. Twierdziła, że wszyscy domownicy mocno spali tej nocy. Gorączka… zniknęła bez śladu.
Większość Kubańczyków to jednak katolicy. Do dzisiaj wspominają z sentymentem pielgrzymkę Jana Pawła II i jego spotkanie z Fidelem Castro. Postać Ojca Świętego jest darzona wielkim szacunkiem. Wiadomość o śmierci Papieża zastała nas w drodze do stolicy. Hawańczycy powitali nas ze łzami w oczach „Papa está muerto!”. Ogłoszono trzydniową żałobę. Fidel Castro wraz z rodziną uczestniczył w jednym z nabożeństw żałobnych odprawianych w katedrze Świętego Krzysztofa.

 

 

Urok gabloty

 

Dwudziestopięcioletni Aleksiej (rosyjskie imiona są tu bardzo popularne), zapytany, od kiedy funkcjonują na Kubie kartki, odpowiedział, że od kiedy pamięta. Państwo zapewnia podstawowe towary na kartki, ale często ich brakuje.
Najlepiej wiedzie się tym Kubańczykom, którzy zajmują się turystyką. Znajomy kierowca peugeota 206 obwoził nas kilka dni po wyspie. Samochód wynajmował od rządu. Kubańczycy nie zarabiają tyle, aby mogli pozwolić sobie na zakup nowoczesnego auta. Wyjątkiem są lekarze, którzy pracują legalnie za granicą, najczęściej w Wenezueli (na podstawie umowy barterowej między rządem Kuby a Wenezueli – w zamian za ropę). Samochody mają trzy typy tablic rejestracyjnych. Niebieskie to samochody rządowe, czerwone to samochody należące do państwa, ale użyczane obywatelom za odpowiednią opłatą (głównie samochody produkcji francuskiej). Samochody zwykłych obywateli są oznakowane żółtymi tablicami rejestracyjnymi – są to przeważnie zabytkowe gabloty: chevrolety i fordy, których Amerykanie nie zdążyli wywieźć, uciekając przed rewolucją kubańską. Przejażdżka tymi luksusowymi samochodami to wielka przyjemność, zwłaszcza że ich dumni właściciele potrafią je utrzymać w świetnym stanie. Na ulicach królują również wiekowe moskwicze i łady, ale jazda nimi to wielka niewiadoma. Próbowaliśmy kupić chevroleta z 1952 roku (morska woda, metalic), ale okazało się to niemożliwe. Szkoda, bo w Europie wzbudziłby na pewno wielki zachwyt. Amerykańskie limuzyny są dziedzictwem narodowym Kuby i nie można ich wywozić z wyspy.

 

 

Radość wokół

 

Życie na Kubie jest trudne, ale na ulicach widać radosnych ludzi. Wyznają zasadę „żyć z dnia na dzień”. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie następny dzień. Może wyspę nawiedzi kolejny huragan? Piękno otoczenia, szum szmaragdowego morza, królewskie palmy… „Gdzie bym znalazł drugi taki kraj na świecie?” – powiedział nam zaprzyjaźniony Kubańczyk i wcale nie wyglądało to na kokieterię.
Kubańczycy są muzykalni. W każdej wolnej chwili zbierają się w casas de la musica i casas de la trova – połączeniu domu kultury z barem, gdzie wspólnie śpiewają i tańczą. Wielu muzyków z całego świata przyjeżdża tu, aby pograć z lokalnymi artystami. Często ma się wrażenie, że jest się na planie „Buena Vista Social Club”.
Na zabawach królują zmysłowa salsa, merenge i son. Muzyka towarzyszy Kubańczykom każdego dnia. Nawet dzieci w szkole wykorzystują każdą przerwę na ćwiczenie kroków salsy. Wydaje się to dziecinnie proste, jednak wymaga również karaibskiego temperamentu. Popularne na Kubie są szkoły salsy, przeznaczone głównie dla turystów. Na każdej miejscowej zabawie można znaleźć nauczyciela tańca. Furorę w ostatnich latach robi muzyka reaggeton z Dominikany – karaibskie, nowoczesne reggae z elementami hip-hopu.
Najlepszym miejscem do zabawy jest Trynidad. To na pierwszy rzut oka spokojne miasto. Jednak jego gorąca atmosfera całkowicie nami zawładnęła. Zamiast zaplanowanych dwóch dni spędziliśmy tu cały tydzień! Samo miasto jest warte uwagi ze względu na wspaniale zachowaną kolonialną architekturę. Wizytówką są niezwykle kolorowe zabudowania oraz jeden z największych kościołów na wyspie. Jest to również miasto artystów. Jaskrawe barwy obrazów przyciągają turystów do licznych małych galerii. Życie toczy się na ulicy. Dzieciaki grają w baseball, czytają komiksy, staruszkowie palą cygara i grają w domino, popijając rum.

 

Muzyka towarzyszy Kubańczykom co dnia. Nawet dzieci w szkole wykorzystują każdą przerwę na ćwiczenie kroków salsy.

Pod skrzydłami tocororo

 

Kuba to wyspa palm królewskich palmas reales, które są uważane za najpiękniejsze na świecie. Szczególnie imponujące okazy znaleźliśmy w Parku Narodowym Humboldta na wschodnim krańcu wyspy, niedaleko Baracoi. Park został w 2001 roku wpisany do światowego dziedzictwa UNESCO. Reprezentuje najbardziej różnorodny tropikalny ekosystem na świecie – obejmujący ponad tysiąc kwitnących roślin i 145 gatunków paproci. 70 procent roślinności w parku to endemity. Występuje tu ponad trzysta gatunków orchidei.
Park Humboldta jest rajem dla ornitologów i botaników. Podczas wędrówki podziwialiśmy wiele unikatowych gatunków ptaków. Szczególnie ważny dla Kubańczyków jest tocororo – ptak narodowy Kuby. Symbolizuje wolność, a jego barwy widnieją na fladze kubańskiej. Z papug najbardziej lubiana jest cotorra, która z ochotą naśladuje głosy innych zwierząt. To gatunek endemiczny, żyjący jedynie na wschodzie wyspy. Jest objęty ścisłą ochroną.
Okolice Baracoi słyną również z największych na wyspie plantacji palm kokosowych i drzew kakaowych. A także z plantacji kawy, która tu jest najlepsza na wyspie. To wymarzone miejsce dla jej koneserów.
Na północ od Baracoi znajduje się przepiękna zatoka Boca de Yumurí. Zamieszkuje ją endemiczny gatunek ślimaka polimita. Jego kolorowa skorupka wykorzystywana jest do wyrobu naszyjników. Zatoka pełna jest małych plaż i jeziorek, w których kąpią się wszystkie dzieci z okolicy.
Krystaliczna woda to skarb wyspy. Przeżyciem są kąpiele w ciepłych górskich rzekach czy też w przepięknym wodospadzie Salto del Caburni, niedaleko Topes de Collantes. Przepiękne rafy koralowe na Morzu Karaibskim i na Oceanie Atlantyckim kuszą amatorów nurkowania.

 

 

Kubo, trwaj!

 

Kuba jako jedyna z wysp karaibskich zachowała w wielu miejscach swój dziewiczy charakter. Poszukiwacze dzikich, rajskich plaż odnajdą je na setkach wysepek okalających północne wybrzeże. Dotarłyśmy na Cayo Coco, która w latach osiemdziesiątych została połączona 40-kilometrową drogą z lądem. Byliśmy tam jedynymi turystami. Dopiero na północnym krańcu spotkaliśmy ornitologów prowadzących badania dla uniwersytetu w Hawanie.
Niestety, rajski krajobraz wyspy się zmienia – powstają liczne luksusowe kompleksy hotelowe na wzór zachodni. Byłoby szkoda, gdyby Kuba ze swoją tuKolą i bez McDonald'sów upodobniła się do innych wakacyjnych kurortów.