Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2006-06-01

Artykuł opublikowany w numerze 06.2006 na stronie nr. 84.

Tekst i zdjęcia: Janusz Czerwiński,

Sprawdź ją sam

Bornholm

Kiedy, pozostawiwszy na lądzie kłopoty oraz... swój samochód, po parogodzinnym rejsie ujrzysz gościnnie rozwarte ramiona falochronów Roenne – poczujesz zew przygody. Zbliżasz się wszak do wyspy, o której słyszałeś wiele. Zwłaszcza o rowerowym raju. Czas sprawdzić to samemu – na dwóch kółkach.

 

Nie musisz długo czekać. W Roenne z miejsca trafiasz na skrzyżowanie rowerowych szlaków wiodących w cztery świata strony. Pojedź na północny zachód, ale niedaleko. Na przedmieściach Roenne znajdziesz nadmorski kemping, gdzie w zielonym lesie rozbijesz swój namiot, a na plażę będziesz miał pieszo dwie minuty.

 

 

Zamczyska, urwiska

 

Nazajutrz pozostaw namiot i rusz w drogę po mocne wrażenia wzdłuż zachodniego wybrzeża. Po pierwszych płaskich kilometrach zrobi się dość uciążliwie. Zobaczysz (i poczujesz w nogach), jak z poziomu zwykłej plaży brzeg dźwiga się tam coraz wyżej, aby w Jons Kapel zachwycić Cię 40-metrową skałą, o którą z hukiem rozbijają się morskie fale. Celem Twojej dzisiejszej wycieczki jest jednak co innego. Oto po dwóch godzinach jazdy na horyzoncie pojawią się malownicze ruiny zamczyska. To Hammershus – którego początki sięgają XIII wieku, a burzliwą historię budowli zwieńczył... demontaż połowy murów przez okolicznych mieszkańców. To co zostało i tak jednak robi wspaniałe wrażenie. Tam, odpoczywając na 74-metrowej wysokości wzgórzu, nasycisz też oko bezkresem morskiej toni. Przy dobrej pogodzie dojrzysz jednak bez trudu brzeg Szwecji.
Rozleniwiony – zmobilizuj się koniecznie, aby przepedałować jeszcze ze trzy kilometry. Znajdziesz się wtedy na najdalej na północ wysuniętym skrawku wyspy. Hammeren, skalisty przylądek, wznosi się tam jeszcze wyżej, a – kiedy się odwrócisz – nagrodzi Cię jeszcze piękniejszym widokiem na odwiedzone niedawno ruiny. Co najwspanialsze jednak na półwyspie – to rozległe wrzosowiska, które w skalistym krajobrazie z hen, poniżej, huczącym morzem przywodzą na myśl klimaty Szkocji czy Irlandii.
Teraz już możesz pomyśleć o powrocie. Porzuć tym razem rowerową ścieżkę i pognaj pofalowaną, ale jednak wiodącą w dół szosą – aż do słynnej wędzarni w Hasle, na bornholmskiego śledzia. Po drodze niemal stale będziesz widział oddalone nieco morze.

 

Imponująca araukaria.

Malownicze ruiny zamczyska. To Hammershus.

Jeszcze trochę wysiłku...

 

Od morza – do morza

 

Zwiń manatki. Dziś przeniesiesz się na północne wybrzeże. Objuczony sakwami wybierz najkrótszą drogę. W Nyker zobaczysz z szosy pierwszy ze słynnych bornholmskich kościołów rotund, zaś mijając Klemensker, pamiętaj, że to tu właśnie robią bodaj najlepszy w Danii ser. Przez godzinkę z okładem nie będziesz widział wody – ale od tego widoku na Bornholmie naprawdę trudno uciec. Morze pojawi się w Roe i – znów na dłużej.
Jeszcze nieco wysiłku na kolejnych wzniesieniach – i już zjeżdżasz do Gudhjem, które dla wielu jest najpiękniejszym miasteczkiem na wyspie. Można się z tym zgodzić, zwłaszcza kiedy spojrzeć na nie od strony morza, z promu na Christiansoe. W słoneczny dzień w Gudhjem poczujesz się jak w śródziemnomorskim porcie – szczególnie kiedy na stromych uliczkach dostrzeżesz rosnące (i owocujące) figowce, a w jednym z ogródków imponującą parometrową araukarię. Nie dziw się: Bornholm, a zwłaszcza jego północne wybrzeże ma specyficzny, łagodny mikroklimat i największą nad Bałtykiem liczbę słonecznych dni w roku.
Dziś jednak pojedź dalej, do sąsiedniego Melsted. Tam stromym zboczem zjedziesz do brzegu, gdzie na kempingu warto pozostać na dłużej. Możesz tam bowiem postawić swój przenośny domek chociażby na nadmorskiej wydmie. Pomieszkać na piaseczku, wśród krzewów dzikiej róży, o piętnaście metrów od szemrzącej morskiej fali. Uważaj jednak: jeśli to już koniec sierpnia i zaczyna się pora jesiennych sztormów – bądź gotowy na to, że w nocy obudzi Cię ryk bałwanów już całkiem blisko progu Twojego namiotu, który tylko dzięki pospiesznej akcji okładania kamieniami i zagrzebywania do połowy w piasku nie odleci w nieznane.
Mało Ci jeszcze wrażeń? Przeżywszy do rana – wskocz znowu na rower i cofnij się za Gudhjem, aż do Świętych Skał. Helligdomsklipperne (!) – tak brzmi to po duńsku i określa potężny nadmorski klif. O fantastyczne skały tłuką tam przy sztormie oceaniczne niemal fale, a ulubionym sportem turystów jest dotarcie w suchym stanie do wnętrza ciasnej groty. Problem w tym, że zanim się tam wciśniesz, znajdziesz się w czymś w rodzaju skalnego przedsionka. Zza zasłaniających morze głazów w nieregularnych odstępach wypadają spienione bałwany, wypełniając kipielą tę kamienną nieckę. Zdążysz – nie zdążysz? Rosyjska ruletka...

 

 

Jak na Bornholm – to tylko rowerem!

Grubo ponad dwieście kilometrów rowerowych ścieżek (asfaltowych bądź też dobrze utwardzonych ziemnych) oraz wygodne i mało ruchliwe szosy zachęcają do porzucenia innych środków lokomocji. Także lekko pofalowany teren, zmienność krajobrazów oraz niemal stała obecność morza w tle – czynią jazdę ciekawą i nie nazbyt trudną. Rower najlepiej przywieźć ze sobą, jednak i na wyspie nie brak wypożyczalni i warsztatów naprawczych. Można je znaleźć między innymi przy centrach handlowych, sklepach rowerowych, ośrodkach wypoczynkowych. Miejscowe autobusy są przystosowane do przewozu rowerów.

 

Tu całym ciałem poczujesz puls Ziemi.

Aakirkeby. Cóż tam odnajdziesz? Naturbornholm!

Christiansoe. Skrawek lądu zamieniony w potężną morską twierdzę.

 

Tajemnicza wyspa

 

Ze swojej wydmy pogodnym rankiem dojrzysz tajemniczą wyspę. Zaintrygowany – wyrusz tam z Gudhjem statkiem. Aha – zostaw rower. Możesz go pozostawić spokojnie „luzem”, przy namiocie. Na wyspie Christiansoe nie zda Ci się on na nic, bo też jest to tylko skrawek lądu, zamieniony swego czasu w potężną morską twierdzę. Nie pojeździsz tam zatem, ale warto spacerować, podziwiając prócz murów i bastionów determinację przodków około setki obecnych mieszkańców, którzy we wciśniętych w załomy skał małych domkach trwali przez stulecia, czekając aż nadejdzie czas masowej turystyki i wnętrza chałupek wypełnią cywilizacyjne udogodnienia. Warto wiedzieć: na maciupkiej wysepce jest maleńkie pole namiotowe. Możesz więc jednak zabrać i tam swoje mieszkanie. Romantyczna noc w starej morskiej twierdzy – prawda, że Cię to już kręci?!

 

 

Byczyć się w Dueodde

 

Jutro pokręcisz na południe. Przez Osterlars, gdzie zatrzymasz się koniecznie, aby porządnie obejrzeć największą z tych niezwykłych białych rotund. Kiedyś spichlerze, obronne minitwierdze i kościoły w jednym – dziś pełnią już tylko tę ostatnią funkcję.
Potem zagłębisz się w Las Almindingen – największe skupisko drzew na Bornholmie, aż wreszcie dotrzesz do Aakirkeby. Cóż tam odnajdziesz? Ano – Naturbornholm. Niebanalne centrum historii naturalnej wyspy. W kinowej sali ruszysz w podróż w czasie – aż do początków naszej planety, kiedy to kawał skały zwanej dziś Bornholmem, żeglował sobie po oceanie magmy gdzieś w okolicach... bieguna południowego! Spędzisz więc magiczny kwadrans w fotelu... podskakującym w takt kolejnych trzęsień ziemi.
W Naturbornholm możesz też wziąć udział w przeróżnych eksperymentach związanych w wiatrem, wodą i skałami. A krótki spacer w okolice pozwoli Ci stanąć w rozkroku pomiędzy skałami pochodzącymi z odległych od siebie o miliardy lat epok!
Czy wspomniałem, że tego dnia znowu się przenosisz? Tak, tę podróż odbywasz znów z bagażem, aby tym razem zakotwiczyć na południowo-wschodnim krańcu wyspy. Dlaczego tam? Ano należy Ci się przecież nieco odpoczynku. Gdzie lepiej się byczyć jak nie na plaży Dueodde? Najwspanialszy drobny piasek (wypełniano nim klepsydry!), rozległa, dzika przestrzeń... I latarnia morska, z której widok pomoże to docenić. A po dniu, dwóch plażowych igraszek masz już całkiem blisko do Nexoe, drugiego co do wielkości tutejszego portu, skąd popłyniesz z powrotem do kraju – uwożąc wspomnienia licznych uroków tej wyspy i mocne postanowienie, by jeszcze tam wrócić.

 

To nie Włochy, to jest Dania!

 

Skandynawia bliżej

Kulturze, historii i współczesności krajów skandynawskich był poświęcony konkurs „Skandynawia – daleka czy bliska”, skierowany do polskiej młodzieży, nad którym honorowy patronat objęły ambasady Królestwa Danii, Republiki Finlandii, Królestwa Norwegii oraz Królestwa Szwecji w Polsce. W konkursie wzięło udział tysiąc dwustu uczniów z ponad dwustu szkół z całego kraju. Zwycięzcami eliminacji wojewódzkich było 32 uczniów (po dwie osoby reprezentujące każde województwo), których zaproszono wraz z nauczycielami opiekunami na ogólnopolskie finały konkursu. Po kolejnych etapach konkursu, w finale, 16 uczniów ubiegało się o nagrodę główną – osiem wycieczek do Kopenhagi, ufundowanych przez Polską Żeglugę Bałtycką SA. W najbliższym roku szkolnym planowana jest druga edycja konkursu.

• www.polferries.pl