Większości polskich turystów Tunezja kojarzy się z beztroskim wypoczynkiem na nagrzanych słonecznych, rozległych, piaszczystych plażach, gdzie można dowoli zażywać kąpieli w ciepłej wodzie i cieszyć oczy widokiem błękitnego, bezchmurnego nieba. Ale ten kraj z bogatą kulturą, ciekawą historią i egzotyczną roślinnością ma także coś dla tych, którzy lubią smak przygody.
Gdy zaczniemy się przygotowywać do wyjazdu, zwrócimy uwagę w materiałach kartograficznych Tunezji na wielkie jeziora, które tylko na mapie są niebieskie. Szott el-Dżerid (Chott el Djerid) to 6500 kilometrów kwadratowych zasolonej równiny znajdującej się w centralnej Tunezji. Jest największym okresowym słonym jeziorem, ograniczającym południowe podnóże gór Atlas i północno-wschodnią krawędź Wielkiego Ergu Wschodniego.
Słone jeziora są prawdziwą ciekawostką przyrodniczą. Latem zazwyczaj suche, zimą potrafią się zamienić w prawdziwe morze z falami. Poprzez Szott el-Dżerid przerzucono groblę dwumetrowej wysokości, umożliwiającą komunikację między osadami Tozeur i Kebilą. Grobla biegnie wzdłuż starej drogi, którą w czasie drugiej wojny światowej forsowała armia generała Rommela, tracąc w grząskim dnie dużo sprzętu wojskowego.
Najczęściej tutaj po raz pierwszy zetkniemy się z dwoma zjawiskami optycznymi w atmosferze, związanymi z układem mas powietrza – fatamorganą i mirażem. Fatamorgana występuje zazwyczaj nad ranem, kiedy przyziemna część powietrza jest silnie ochłodzona. Promienie świetlne biegną przez nią, wyginając się wypukłością łuku swej drogi ku górze. W efekcie tego zjawiska można zaobserwować bardzo dalekie przedmioty schowane za horyzontem. W południe, kiedy dolne warstwy atmosfery są przegrzane od podłoża, obserwuje się miraże. Promienie świetlne uginają się wtedy w przeciwną stronę i obserwator odnosi wrażenie, że w obniżeniach terenu rozlewa się tafla jeziora, w którym jak w zwierciadle odbijają się przedmioty znajdujące się na drugim jego brzegu.
Droga przez groblę jest monotonna tylko pozornie, bowiem sól w słońcu lśni różnymi kolorami. Co kilka kilometrów spotykamy hałdy soli, przy których trwają prace przy jej pozyskiwaniu. Pośrodku wielokilometrowego przejazdu stoją kramy z pamiątkami, gdzie można kupić między innymi słynne róże pustyni.
Po opuszczeniu szottów wkraczamy w prawdziwą pustynię, w krajobraz Wielkiego Ergu Wschodniego, niewątpliwie najciekawszego regionu Tunezji. Jego wielką atrakcją są oazy, takie jak Douz czy Kebili, powstałe pośród wydm drobnego piasku. To stąd wyruszają karawany wielbłądów, z tych oaz można się wybrać terenowym samochodem na safari czy też spróbować swoich sił na wszędołazach. Wielkość oazy określa nie powierzchnia, ale… liczba palm daktylowych rosnących na jej terenie.
Woda z licznych źródeł – w niektórych oazach jest ich prawie tysiąc – jest doprowadzana kanałami do korzeni każdego drzewa. W większych oazach (w Nefcie i Tozeur) rośnie prawie pół miliona palm! Owoce gatunku z południa Tunezji, zwanego Degiet En Nour (Palce światła), są wyjątkowo smaczne i słodkie.
Tozeur jest miastem o oryginalnej, ceglanej architekturze z geometrycznymi wzorami, które pojawiają się na miejscowych berberyjskich kilimach. Na przełomie listopada i grudnia w Douz odbywa się słynny Festiwal Sahary: to pokazy zwyczajów, tańców i muzyki ludów Południa, wyścigi wielbłądów i popisy jeźdźców na konikach pustynnych. Ludność miejscowa z plemienia Marazig nadal kultywuje tradycje, zajmuje się wypasem owiec i kóz, hodowlą wielbłądów i chartów saharyjskich sloughi.
Kolejne odkrycie to wycieczka do oaz górskich położonych u podnóża Atlasu Tellskiego, tuż przy granicy z Algierią. Niezwykle malownicze miejsca wśród wypalonej słońcem, spieczonej ziemi. Oaza Chebika leży nad wąwozem, którego dnem płynie spływający kaskadami potok. Na stromych zboczach rosną palmy, co sprawia, że sporo tu cienia i wilgoci. Tamerza szczyci się dwunastometrowym wodospadem. Niezwykłości temu miejscu dodają ruiny dawnych osad, opuszczonych po powodzi 1969 roku.
W Mides znajduje się bardzo stromy, wręcz przepaścisty wąwóz o poziomym ułożeniu warstw geologicznych. Szczególnie ciekawa jest Chebika, najmniej znana przez turystów. Warto się tutaj wspiąć na górę i powędrować grzbietem. Wokół jest pełno minerałów i skamienielin. Możemy nasycić oczy wspaniałymi widokami.
Prawdziwą ciekawostką, wręcz perełką turystyczną, jest wycieczka pociągiem „Czerwona Jaszczurka” („Lézard Rouge”) w wąwozie Selja. Już sam pociąg, pochodzący z końca dziewiętnastego wieku i należący wówczas do beja Tunisu, wart jest obejrzenia. Każdy wagon był zaprojektowany dla innej klasy społecznej, są tam salonki, barek, stylowe lampy. Linia kolejowa, zbudowana przez Francuzów w 1904 roku do wożenia fosfatów, wiedzie ze stacji Métlaoui do kopalni fosfatów w Selji, w przepięknej górskiej scenerii niczym z filmów z Dzikiego Zachodu.
Plantacja palm daktylowych w Douz na południu Tunezji. Plastikowa folia chroni owoce przed ptakami.
Ghorfy najczęściej mają kilka kondygnacji. Wchodzi się do nich po wąskich, stromych, niebezpiecznych schodach.
Chenini. W zbocze pustynnej góry wtopiona jest – jak płaskorzeźba – wioska.
Podziemne miasto
Matmata jest miejscem, które trzeba koniecznie odwiedzić podczas wędrówki w tej części kraju, tu bowiem znajdują się domy troglodytów, czyli ludzi z jaskiń. Jest to ewenement na skalę światową, stanowiący niezwykłą atrakcję dla turystów, stając się ważnym punktem programu wycieczki.
Mieszkańcy tej okolicy znaleźli receptę na dokuczające im przeraźliwe upały i opanowali niezwykłą technologię budowy domów. Na nagiej górze, gdzie roślinność jest skąpa i nie sposób się ukryć przed skwarem, ludzie zeszli dosłownie do podziemi. W pobliżu skraju zbocza, w glebie i stosunkowo miękkiej skale osadowej, wykopali doły o głębokości sześciu– siedmiu metrów. Szerokie na osiem metrów zagłębienia stanowią centralny dziedziniec, od którego odchodzą tunele, prowadzące do jaskiń, pełniących funkcje pokoi mieszkalnych, kuchni, spiżarni i pomieszczeń gospodarczych. Zaglądając z góry do takiej specyficznej studni, widzi się na dnie gospodarskie podwórko z kozą, osłem, bawiącymi się dziećmi. Do takiego mieszkania prowadzi tunel wejściowy, przy którym wykopane są jaskinie dla zwierząt hodowlanych. Wysokość i kształt tunelu pozwala na wprowadzenie wielbłądów, bardzo przydatnych w tamtejszej gospodarce.
Stosunkowo niska temperatura warstwy ziemi i naturalna cyrkulacja powietrza panujące wewnątrz pozwalają mieszkańcom na normalne funkcjonowanie nawet podczas ponadczterdziestostopniowych upałów.
Domostwa nie wystają nad ziemię – z góry ten księżycowy krajobraz wygląda jak ser szwajcarski. Domostw jest prawie siedemset, z czego połowa zamieszkana. Żyje tu około pięciu tysięcy osób. Trzy główne podziemne zespoły jaskiń zostały w latach sześćdziesiątych zamienione na luksusowe hotele. Niektóre domy-jaskinie można zwiedzić za drobną opłatą.
Niepowtarzalność takich budowli, ich niezwykłość oraz lokalizacja w surowej, dzikiej scenerii pustynnej zainspirowały twórców amerykańskiego przeboju kinowego „Gwiezdne wojny” do umieszczenia akcji filmu w tych podziemnych siedzibach. Wszak te domostwa są jakby z innej planety, a krajobraz wokół jest naprawdę nieziemski.
Nie tylko w okolicach Matmaty były kręcone sekwencje czwartej części „Gwiezdnych wojen”. W Oung Jemel niedaleko Tozeur, na środku pustyni, zbudowano dla potrzeb filmu gwiezdne miasteczko, którego budowle oparte były na wzorach tradycyjnych saharyjskich domów. Ta osada wśród wydm i morza piasku, skąd Luke Skywalker wraz z towarzyszami uciekali na statku kosmicznym „Sokół Milenium” przed siepaczami Imperium, stanowi niezwykłą atrakcję dla turystów. Z produkcji filmowej zostało sporo gadżetów, wymyślne „statki kosmiczne” nadal stoją na placach i uliczkach miasteczka, nad wejściem do domów umieszczono przedziwne „klimatyzatory” i „czujniki elektroniczne”.
Tereny te były miejscem, tłem, scenografią wielu innych filmów fabularnych. Z naszych wielkich produkcji filmowych kręcono tutaj w ostatnich kilku latach istotne fragmenty filmów „Quo vadis” i „W pustyni i w puszczy”.
Ghorfy, ksary, Berberowie
Warto pojechać do miasta Tatatouine. Nazwa ta w języku berberyjskim oznacza „Ujście źródeł”. Miasto zbudowane przez francuską administrację ma nadal atmosferę placówki kolonialnej i jest gwarnym miejscem targów. Specjalnością tutejszych piekarzy jest kab al-ghazal (rożek gazeli) – róg z ciasta wypełniony orzechami i miodem. Jednak głównym celem wędrówki w te okolice są ksary – zespoły spichlerzy.
Na szlakach wędrówek koczowników powstawały charakterystyczne dla tego rejonu spichlerze w wykutych skałach, w pieczarach lub w budowlach zwanych tutaj ghorfami, w których przechowywano płody ziemi.
Aby w pełni wytłumaczyć charakter takich budowli, należy się odnieść do historii. Terytoria te od wieków były zamieszkane przez ludy pochodzenia berberyjskiego. Berberowie, uważani za ludność autonomiczną, wiedli nomadzki, czyli koczowniczy tryb życia. Ich podstawowym zajęciem był wypas stad owiec, w mniejszym zakresie kóz, bydła i wielbłądów. Równolegle z pasterstwem rozwijały się także myślistwo i zbieractwo, To ostatnie zajęcie było początkiem uprawy zbóż i owoców na terenie oaz.
Bardzo surowe warunki, wielomiesięczne okresy suszy, niedostatek wody i palące promienie słoneczne wykształciły u tych ludzi szczególne cechy i umiejętności, pozwalające na przetrwanie w tak ekstremalnych warunkach. Taką główną cechą była konieczność przemieszczania się w poszukiwaniu wody i pastwisk. Powstawała potrzeba tworzenie niewielkich wspólnot, zapewniających bezpieczeństwo i rozwój. Ważne też było wykształcenie takich cech, które umożliwiałyby dokonywanie wymiany towarowej z innymi społecznościami, szczególnie osiadłymi, produkującymi nieodzowne do życia artykuły, niemożliwe do wytworzenia przez plemiona wędrowne.
We wnętrzu spichlerzy panują korzystne warunki termiczne: stosunkowo małe różnice temperatur i niska wilgotność pozwalały na długie przechowywanie ziarna. W okresie arabskiego panowania spichlerze, ulokowane na wzniesieniach, zostały ufortyfikowane i były wykorzystywane jako warownie obronne. Wówczas zaczęto nazywać je ksarami. Ghorfy z charakterystycznymi sklepieniami najczęściej mają kilka kondygnacji. Wchodzi się do nich prowadzi po wąskich, stromych, niebezpiecznych schodach.
Najbardziej malowniczy i najlepiej zachowany zespół spichlerzy w Tunezji znajduje się w Ksar Ouled w pobliżu Tataouine. Ma dwa dziedzińce z czteropoziomowymi ghorfami i zewnętrznymi murami. Nadal służy do przechowywania zboża i oliwek i jest wykorzystywany przez miejscową społeczność. Członkowie plemienia Ouled Chehida mieszkają w ksarze albo okresowo przebywają ze swoimi owcami, kozami, wielbłądami na pastwiskach. Ksar w miejscowości Medenine był kiedyś ogromny, sześciokondygnacyjny. Pozostał tylko duży dziedziniec, a większość ghorf zamieniono na sklepy z pamiątkami. Obecnie część ksarów przerobiono na hotele, a ich dziedzińce służą jako miejsce festiwali i imprez folklorystycznych.
Góra-wioska
Na zachód od Tataouine znajduje się osada Chenini, którą trzeba odwiedzić ze względu na jej ciekawą zabudowę. W zbocze pustynnej góry jest wtopiona – jak płaskorzeźba – wioska. Górująca nad nią twierdza (z 1143 roku) oraz wykute w skałach domy (w dolnej części wsi jeszcze dzisiaj mieszkają ludzie, a wielbłądy trzyma się na podwórkach) są pozostałością po Berberach, którzy niegdyś, w obawie przed napadem arabskich plemion Banu Hilal, szukali schronienia wysoko w górach.
Oprócz części wyrzeźbionej bezpośrednio w skale niektóre domostwa miały także górne kondygnacje, których wysokość dochodziła nawet do kilku pięter. Budowano je z odłamków skalnych, przez co z dużej odległości stawały się prawie zupełnie niewidoczne dla wroga. Na tle kamiennej wioski i twierdzy, wkomponowanych w zbocza górskie, wyróżnia się na szczycie góry okazały, wymalowany na biało meczet. Podobne wykute w skałach domostwa spotkać można także w wielu innych okolicznych wioskach: w Guermasie, Douiret czy Ghomrassen. Są to ostatnie miejsca, gdzie ludność porozumiewa się językiem berberyjskim.
Niestety, te miejscowości znajdują się na tradycyjnych szlakach zorganizowanych wycieczek, gdzie w wielu przypadkach „egzotyka” jest w rzeczywistości turystyczna. Gdy jednak trochę zboczymy od „szosy”, to dotrzemy do wiosek, których mieszkańcy nie są na co dzień związani z biznesem turystycznym. Spotkamy ludzi żyjących rytmem ustalonym od dawna, noszących tradycyjne stroje.
Tunezja przepełniona jest gwarem i zgiełkliwą arabską muzyką. Na pustyni znajdziemy ciszę, czasami przerywaną świstem wiatru.
Tunezja
• Tunezja zajmuje terytorium równe połowie powierzchni Polski (163 610 km2).
• Wybrzeże o długości 1300 kilometrów (bez wysp) rozciąga się wzdłuż Morza Śródziemnego.
• Ludność: około 10 milionów.
• Język: arabski jest językiem urzędowym, ale powszechnie znany jest język francuski. Tunezyjczycy w miastach i kurortach turystycznych znają wiele języków obcych.
• Ustrój polityczny: republika.
• Stolica: Tunis.
• Religia: islam – 98 procent ludności to muzułmanie.
W geograficznym podziale Tunezji można wyróżnić cztery zasadnicze krainy. Pierwsza z nich obejmuje pasma Atlasu Tellskiego i Gór Tunezyjskich, rozdzielone szeroką, urodzajną doliną Medżerty. Druga to nizina Sahel, kraina oliwki, towarzysząca wschodniemu wybrzeżu. Pomiędzy obie wymienione krainy wciska się klinem od południa Step Tunezyjski, urozmaicony drobnymi pasmami fałdowymi o nieznacznych wysokościach. W szerokości geograficznej zatoki Gabes step zaczyna ustępować miejsca pustyni, która dociera w Tunezji aż do morza. Dalej ku południowi ciągnie się Sahara, pustynia piaszczysta Wielkiego Ergu Wschodniego. Elementy pustynne zajmują jedną piątą powierzchni całego kraju. Tunezja, wciśnięta między potężnych sąsiadów (Algierię i Libię), wydaje się być (nawet na mapie) zielonym ogrodem. Tak jest istotnie na północy, jeszcze jej środkowa cześć, właśnie dzięki gajom oliwnym, wydaje się zielona. Dopiero dalej na południe wszystko przybiera płowy kolor pustyni. To tam znajdziemy prawdziwie afrykańską część kraju. Warto pamiętać o tym, że latem jest tam bardzo gorąco i wyprawę na Saharę powinno się zaplanować w chłodniejszym okresie (wrzesień–maj).