Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-03-01

Artykuł opublikowany w numerze 03.2012 na stronie nr. 90.

Tekst i zdjęcia: Agnieszka Borkowska,

Przyjazna metropolia


Na Pearson International Airport w Toronto witają mnie czerwone liście klonowe na statecznikach samolotów Air Canada. Symbol klonowego liścia odnajduję przez następne dwa tygodnie wszędzie: na flagach, butelkach z syropem klonowym, a nawet wplecione w logo restauracji McDonald’s.

Dostępny PDF i AudioBook
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

W Toronto mieszkają przedstawiciele 150 grup etnicznych, a w 2001 roku miasto otrzymało od ONZ tytuł Najbardziej Wielokulturowego Miasta Świata.

Początki Toronto sięgają XVIII wieku, kiedy ziemia nad jeziorem Ontario została zakupiona przez koronę brytyjską od plemienia Mississauga i założono Town of York. W 1834 roku York otrzymał prawa miejskie pod nazwą Toronto. Znaczenie tej nazwy jest tematem dyskusji, zaś najpopularniejsza z hipotez, autorstwa historyka Henry’ego Scaddinga, zakłada, że słowo pochodzi z języka plemienia Huronów i oznacza „wielu ludzi” albo „miejsce spotkań”. Zważywszy, że w Toronto spotykają się rozliczne grupy etniczne i kulturowe, jest to interpretacja dość wiarygodna i trafna.
Toronto rozrastało się, wchłaniając stopniowo podmiejskie osady, aż stało się nowoczesną metropolią, która jednak pamięta o swojej przeszłości. Pozostałości architektury dziewiętnastowiecznej napotkać można do dziś niemal na każdym kroku. Niskie ceglane budynki otoczone są nowoczesnymi wieżowcami ze szkła i stali. Najznamienitszym przykładem zachowania starej zabudowy jest Yorkville. Była to osada, którą wchłonęło miasto i teraz jest uważana za najbardziej ekskluzywną dzielnicę handlową w Kanadzie. Małe butiki i galerie sąsiadują z nowymi luksusowymi hotelami i restauracjami. Znajduje się tu też interesujący The Village of Yorkville Park, który zaprojektowano tak, aby przedstawiał różnorodność kanadyjskiej przyrody. Są tu sosny, dzikie jabłonie, zioła, roślinność bagienna; jest mały wodospad i ogromny granitowy głaz – wszystko w otoczeniu wielkomiejskiego zgiełku i krzątaniny.

 

WSZYSCY CHCĄ NA FESTIWAL

Tekturowi funkcjonariusze Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej strzegą Roy Thompson Hall.

GOTOWY PLAN FILMOWY

Nowoczesna architektura miasta sprawia, że z powodzeniem udaje ono w filmach metropolie, takie jak Nowy Jork. Zaś wspaniale zachowane kolonialne budynki stanowią scenografię dla dziewiętnastowiecznych opowieści.

PANNA Z MGŁY

Ubrani w jednakowe niebieskie sztormiaki, amatorzy wrażeń płyną na pokładzie „Maid of the Mist”, by przeżyć bliskie spotkanie z wodospadem Niagara.

 

KOJOTY ZE ŚRÓDMIEŚCIA

 

Układ ulic w Toronto jest typowo amerykański – krzyżują się one pod kątem prostym, tworząc kwartały. Ulica Bloor, biegnąca ze wschodu na zachód, równolegle do najdłuższej linii metra, jest w centrum wielkomiejską arterią, stalowo-szklanym kanionem. Stopniowo w stronę przedmieść zmienia się w ulicę podmiejską, po obu stronach której znajdują się jednopiętrowe budynki ze sklepami, biurami i restauracjami. Jadąc wzdłuż Bloor, można zauważyć niezwykłą różnorodność etniczną mieszkańców Toronto – co jakiś czas zmienia się język napisów na szyldach i wtedy wiadomo, że właśnie jesteśmy w kolejnej małej społeczności.
W rozmaitych rankingach Toronto znajduje się w czołówce miast, w których ludziom żyje się najlepiej. Tutejsze władze chwalą się, że jest to także najbardziej zielone miasto na świecie. Rzeczywiście, parków jest bardzo dużo, nawet w centrum niemal przy każdym zbiegu ulic znajdują się zielone skwerki. Obfitość drzew sprzyja obfitości zwierząt, nie tylko tych zazwyczaj spotykanych w parkach miejskich. Tablice ostrzegają przed kojotami, a szopy pracze plądrujące przydomowe śmietniki są niemal codziennością.
Władze miasta przywiązują dużą wagę do ekologii. Wszystkie kosze na śmieci są dostosowane do sortowania. Zachęca się też ludzi do korzystania z komunikacji publicznej. Dobrze rozwinięta sieć metra, doskonale skomunikowana z autobusami, sprawia, że mieszkańcy chętnie podróżują transportem miejskim. Stacje metra w śródmieściu połączone są ze sobą i z ważnymi miejscami w centrum systemem podziemnych przejść i pasaży nazwanych PATH, liczącym 28 kilometrów.

 

 

MIASTO JAK Z FILMU

 

Toronto jest największym miastem Kanady, centrum finansowym i ekonomiczną stolicą kraju. Jest też dużym ośrodkiem kultury. Jedno z najważniejszych wydarzeń to Toronto International Film Festival. TIFF organizowany jest od 1976 roku, ale dopiero w roku 2010 doczekał się otwarcia swojej siedziby – TIFF Bell Lightbox & Festival Tower. Teraz budynek o przeszkolonych ścianach, znajdujący się w centrum Toronto, jest miejscem projekcji, wystaw, wykładów i wszelkich wydarzeń związanych z filmem, a podczas dwóch wrześniowych tygodni jest festiwalowym centrum, pełnym ludzi i gwaru.
Festiwal filmowy w Toronto jest uważany, wraz z festiwalami w Cannes, Wenecji i Berlinie, za jeden z najważniejszych na świecie, ale to o nim mówi się, że to „festiwal dla ludzi”, czego najlepszym dowodem jest brak jury. Nie ma również nagród dla najlepszego aktora, aktorki czy reżysera. Publiczność głosuje na jeden „najlepszy film festiwalu” (People’s Choice Award). Projekcje odbywają się w kilku salach kinowych, znajdujących się w budynkach położonych w centrum miasta. Moim ulubionym miejscem projekcji stał się Elgin and Winter Garden Theatres. To niemal stuletni, ostatni tego typu teatr na świecie. Dwie sale położone są jedna nad drugą. Tak budowano teatry na przełomie wieków XIX i XX w dużych miastach, gdzie działki były bardzo drogie. Z czasem dolną salę przekształcono w kino, a sam teatr nieco podupadł. Pod koniec lat 1980. budynek przeszedł gruntowną renowację i teraz można podziwiać odnowione oryginalne wnętrza, sztukaterie i złocenia na ścianach oraz bogato zdobione loże i foyer. Ale emocje związane z projekcjami i spotkaniami z twórcami filmów są takie same w Elgin, jak i w nowoczesnym multipleksie przy Dundas Square.
Nieodłącznym elementem festiwalu są oczywiście gwiazdy. Najważniejsze gale i najefektowniejsze czerwone dywany „odbywają się” w Roy Thompson Hall – sali koncertowej położonej w centrum niedaleko Bell Lightbox. Rangę zapowiedzianych znakomitości można poznać po wielkości tłumu zgromadzonego wzdłuż barierek odgradzających wejście do RTH. Niektórzy fani stawiają się na miejscu kilka lub nawet kilkanaście godzin przed galą, żeby zobaczyć swoją ulubioną gwiazdę. Z ciekawością obserwuję pracę akredytowanych fotoreporterów, którzy robią wszystko, by zdobyć to jedno najlepsze, wyjątkowe ujęcie – the money shot – które obiegnie świat i powielane będzie na setkach stron w internecie i w prasie papierowej.
Toronto jest bardzo przyjaznym miejscem dla filmowców. Przychylność władz miasta, a także różnorodna architektura, która umożliwia przekształcenie Toronto w praktycznie dowolne miasto, sprawiają, że kręci się tutaj coraz więcej filmów. Później oglądamy na ekranie akcję na ulicach Nowego Jorku, która w rzeczywistości kręcona była w Toronto. Ponadto, od kilku lat funkcjonuje tutaj Pinewood Studios Toronto. Powstają tu nie tylko plenery, ale możliwa jest cała produkcja wielkich kinowych hitów. Kilka tygodni przed festiwalem zamknięto na dwa dni odcinek jednej z głównych arterii miasta, Lake Shore Boulevard, żeby umożliwić realizację scen akcji do remake’u Total Recall (Pamięć absolutna), hitu sprzed dwudziestu lat. To największa do tej pory produkcja filmowa realizowana w Toronto. Teraz będę wypatrywać w filmach znajomych miejsc, może uda mi się dostrzec coś, czego producentom nie udało się ukryć. Może nawet gdzieś w tle mignie CN Tower.

 

PANORAMA SPOD ANTENY

Widok na centrum Toronto z CN Tower. Charakterystyczne zaokrąglone budynki to nowy ratusz. Nieopodal widoczne są światła Dundas Square, jedynego miejsca w Toronto, z krzykliwymi reklamami w tak dużym natężeniu.

ZOBACZYĆ GWIAZDY

Najwytrwalsza publiczność festiwalowa jest w stanie czekać wiele godzin przed Roy Thompson Hall na rozpoczęcie gali.

MIASTO POD PODŁOGĄ

 

CN Tower jest najbardziej rozpoznawalnym budynkiem w Toronto. Ta wieża, widoczna z każdego miejsca w mieście, stała się jego symbolem i największą atrakcją. Wznosi się na wysokość 553 metrów. Od powstania w 1976 roku była najwyższą wolno stojącą budowlą na świecie aż do września 2007 roku, kiedy to otwarty został wieżowiec Burdż Dubaj. CN Tower działa jako wieża telewizyjna, ale dostępna jest też dla zwiedzających. Na górę kursuje sześć szybkobieżnych wind poruszających się z prędkością 6 m/s. Wjazd na wysokość 346 m trwa około minuty. Część szybu windy jest przeszklona, zatem już w czasie jazdy można podziwiać widoki. Obok wind biegną też najdłuższe stalowe schody świata. Wykorzystuje się je w corocznym charytatywnym biegu. Rekordzista pokonał 1769 stopni w niespełna 8 minut; zazwyczaj zajmuje to uczestnikom około pół godziny.
Na pierwszym poziomie obserwacyjnym znajduje się obrotowa restauracja, a poniżej oszklony taras widokowy oraz kawiarnia, zaś jeszcze niżej, na wysokości 342 metrów, zewnętrzny taras widokowy oraz od 2008 roku kolejna atrakcja: szklana podłoga – 24 metry kwadratowe wzmocnionego materiału o wytrzymałości pięciokrotnie przekraczającej normy. Można też wjechać kolejną windą wyżej, na wysokość 446,5 metra, gdzie znajduje się Sky Pod, mniejszy pokład obserwacyjny, tuż pod anteną.
Rozglądam się na cztery strony świata, które podobno z wieży widać na odległość ponad 100 kilometrów. Dostrzegam podmiejskie dzielnice Toronto, a w oddali zarys wieżowców w śródmieściu miasta Mississauga, sąsiadującego z Toronto. Na południu rozpościera się jezioro Ontario. Podobno w bardzo pogodne dni widać stąd wodospad Niagara. Mnie się nie udaje go dostrzec, przyglądam się za to Toronto Islands, wyspom będącym terenami rekreacyjnymi. To największa w Ameryce Północnej miejska strefa wolna od samochodów. Wyspy nie mają stałego połączenia z lądem, dostać się tam można jedynie promami kursującymi regularnie przez cały dzień. Jest słoneczne późne popołudnie, doskonała pogoda na EdgeWalk, czyli przechadzkę po krawędzi. Patrzę prosto w dół i dostrzegam sylwetki w czerwonych kombinezonach. To śmiałkowie, którzy odważyli się uczestniczyć w najnowszej atrakcji CN Tower. Od 1 sierpnia 2011 roku można przespacerować się po dachu restauracji, na wysokości 356 metrów. Uczestnicy przypięci są do prowadnicy na dachu przy pomocy specjalnej uprzęży. Spacer trwa pół godziny i, jak zapewniają organizatorzy, pozwala przekroczyć granice własnego strachu. Może kiedyś udam się na tę przechadzkę, pokonam swój strach, a na pamiątkę dostanę DVD (wliczone w cenę).
Słońce chyli się ku zachodowi, powoli zapada zmrok, zapalają się światła miasta. Daleko ponad jeziorem, na horyzoncie, dostrzegam migoczące punkciki. To Rochester w stanie Nowy Jork, położone 150 km od Toronto. Myślę, że może przy sprzyjającej pogodzie faktycznie widać stąd Niagarę.
Zjeżdżam na dół. Światła miasta migoczą wielobarwnie podczas jazdy windą. Sama wieża zmienia kolory dzięki oświetleniu LED: raz jest pomarańczowa, to znów zielona albo niebieska.

 

 

ZOSTANĄ SŁODKIE WSPOMNIENIA

 

W drodze do samolotu odczytuję zawieszone na ścianach lotniska tablice informacyjne z fotografiami i ciekawostkami o Kanadzie, które oznajmiają, że żyje się tutaj zdrowo, dostatnio i bezpiecznie. Mam przeczucie, że to prawda, a nie podkolorowana propaganda. A w domu zrobię naleśniki z syropem klonowym.