Kumple od pędzla mówią, że Borys Anatolijewicz to ma historię Moskwy w małym palcu. Bo jak inaczej wytłumaczyć współczesny wygląd ulic przeplatający się z wydarzeniami z przeszłości. Wielu turystów kupowało jego obrazy, aby później biegać po mieście w poszukiwaniu tego, co uwiecznił swoim pędzlem.
Dostępny PDF
Borka wiódł podwójne życie. Jedni znali go jako malarza sprzedającego obrazy na Arbacie. Dla innych był biznesmenem prowadzącym tajemnicze interesy. Borka – artysta przychodził na Arbat nie wiadomo skąd. Rozwieszał swoje płótna na drewnianych stelażach. Siadał na wędkarskim krzesełku i ołówkiem kreślił kontury kamienic. Czasami można było go zobaczyć w grupce podobnych mu, jak gra w karty albo pociąga piwo z butelki. W odróżnieniu od kolegów nie sprzedawał swoich obrazów codziennie. Pojawiał się w soboty i niedziele. Rzadziej w piątki. W pozostałe dni tygodnia jego stałe miejsce przy Kriwoarbackim Zaułku było puste. Gdzie wtedy był i co robił?
Wujek Borka upodobał sobie malowanie gołębi, kotów i psów spacerujących ulicami Moskwy. Na jego płótnach były: kamienice, cerkwie, stacje metra i pomniki, ale zawsze najważniejszy był jakiś mały przyjaciel człowieka. A to gołąbek siedzący na gzymsie domu przy Czeremuszkach, a to pies łaszący się do nóg spiżowego Puszkina albo kot przeciągający grzbiet na schodach cerkwi Chrystusa Zbawiciela. Ci, co mieli już kilka prac moskiewskiego malarza, mogli, na własny użytek, tworzyć wirtualne szlaki turystyczne. I tak – zaczynając od miejsca gdzie kupili pierwsze dzieło, czyli Starego Arbatu – poznawali historię Moskwy.
ULICA ARTYSTÓW
O Arbacie pisali Michaił Bułhakow i Anatolij Rybakow. Śpiewał o nim Bułat Okudżawa. Przy tej ulicy mieszkał Aleksander Puszkin. Dziś swoje dzieła wystawia tu wielu ulicznych artystów.
OKUDŻAWA NA WIEKI
Bułat Szałwowicz Okudżawa (1924-1997) był bardem, poetą, prozaikiem, kompozytorem ballad, pieśni lirycznych i satyrycznych oraz dramaturgiem.
ECH ARBAT, MÓJ ARBAT, MOJE POWOŁANIE…
W XIV wieku na zachód od Kremla rozciągała się posiadłość potocznie nazywana „Orbatem”. Niektórzy przekonują, że słowo to wywodzi się z arabskiego „arbad” i oznacza podgrodzie. W XV wieku wiódł tędy główny szlak z Moskwy do Smoleńska i dalej na zachód. Sto lat później Orbat znalazł się w granicach miasta i, już jako jedna z najmodniejszych ulic, zmienił swoją nazwę na Arbat. W XVIII wieku osiedlali się tu zamożni kupcy i wysocy rangą urzędnicy, a u stóp ich kamienic świetnie prosperowały restauracje, teatry i pracownie malarskie. Muzykanci, aktorzy, rzeźbiarze i malarze tak się tu zadomowili, że z czasem wyparli poprzednich lokatorów. Niestety, z architektury tamtego okresu nic nie pozostało. W 1812 roku, gdy wojska Napoleona wkraczały do Moskwy, na rozkaz władz carskich większość domów podpalono. Obecna zabudowa to dzieło architektów z początku XX wieku. Po Wielkiej Rewolucji Październikowej wyburzono średniowieczne kapliczki i cerkwie. W ich miejsce wzniesiono pałac w stylu socrealistycznym, będący dziś siedzibą Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
W drugiej połowie lat 1980. Arbat zamknięto dla ruchu kołowego i od tej pory zaczyna się nowy rozdział w historii ulicy. Na deptak oprócz artystów zaczynają przychodzić dysydenci. Najpierw, popijając herbatkę, dyskutują o konieczności zmian w Związku Radzieckim, a z czasem organizują wiece i demonstracje. Jednak związki Arbatu z polityką były chwilowe. Do dziś pozostaje on w świadomości Rosjan i zagranicznych gości ulicą artystów. Spacerowali po nim i nawet mieszkali w pobliżu: Aleksander Puszkin, Andriej Bieły, Anatolij Rybakow. Na rogu Kriwoarbackiego Zaułku stoi ściana pamięci najpopularniejszego radzieckiego muzyka rockowego, Wiktora Coja. Z cokołów spoglądają rzeźby Puszkina i Okudżawy. Ten ostatni w jednej ze swoich pieśni wyznał – „Ech Arbat, mój Arbat, moje powołanie. Jesteś moją radością i moim nieszczęściem”. Na Arbacie mieszkał tytułowy Mistrz z powieści Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”. Czarny kot, często pojawiający się na obrazach wujka Borki, to podobno sam demoniczny Behemot.
Czas płynie, ale moskiewscy malarze mają sposoby, żeby zamknąć go w klatce kresek i kolorów. Wujek Borka zna takiego „łapacza czasu”. Wołają na niego chromy Paszka, bo utyka na lewą nogę. Paszka raz się zawziął, żeby czas uwięzić, i przez tydzień pędzla z rąk nie wypuszczał. Zamknął się w domu, pił i malował. Kiedy dozorca wyważył drzwi, znaleźli Paszkę prawie martwego. Leżał na podłodze. W jednym ręku trzymał pędzel, w drugim butelkę i tępo patrzył na swoje dzieło. Płótno miało ze trzy metry na półtora. Paszka podzielił je na równiutkie prostokąciki, a w każdym maleńki obrazek umieścił. Było ich chyba ze sto. Na każdym cienka brzózka. Niby ta sama, ale jakaś inna. Brzózka w różnych porach roku i brzózka w różnych porach dnia. Mnóstwo brzózek. – Ciut chłopisko nie umarł, ale czas złapał, w klatce zamknął i na pokaz wystawił – podsumował Borka.
ALE KINO
Wujek Borka zażartował kiedyś z filozoficznych wywodów Paszki. W „Małym Księciu” bohater, nie potrafiąc narysować baranka, naszkicował pudełko. Później wytłumaczył, że baranek jest w środku. Borys Anatolijewicz podobnie. Namalował kino i oznajmił, że złapał czas w podwójną pułapkę – zatrzymał go na swoim obrazie i jeszcze uwięził w kinie na taśmie. A kino, które namalował, to nie byle jakie kino. Pamiętające: cara, rewolucję i Związek Radziecki.
– Gdzie to cudo? – pytają turyści, więc artysta pokazuje ręką najpierw na jeden koniec Arbatu, gdzie stoi wielkie gmaszysko MSZ, a później na drugi. Jak się popatrzy przez Arbackie Wrota w stronę Kremla, to widać mały budyneczek oklejony plakatami. W filmowej historii Rosji kino Chudożestwiennyj zajmuje wyjątkowe miejsce. Otwarto je 10 listopada 1909. Ale sławę zyskało dopiero po rewolucji komunistycznej, gdy Lenin przeniósł stolicę państwa do Moskwy. To właśnie w tym małym budynku, obok stacji metra Arbacka, w styczniu 1926 roku odbył się pokaz słynnego obrazu Eisensteina „Pancernik Potiomkin”. Ta wymyślona przez reżysera historia buntu załogi okrętu wojennego przeciwko carskiemu dowódcy miała być produkcją propagandową, a stała się jednym z największych osiągnięć światowej kinematografii. W kolejnych latach kino było świadkiem znaczących wydarzeń w historii radzieckiego filmu. Widzowie mogli obejrzeć tu pierwszy obraz udźwiękowiony i pierwszy film w kolorze.
Pod koniec lat 1990. okazało się, że kino przy Arbacie jest jedynym, które przetrwało wszystkie zawieruchy mijającego stulecia. Postanowiono więc, że w tym zasłużonym budyneczku będą się odbywać pokazy premierowe wszystkich rosyjskich produkcji. Od 2006 roku Chudożestwiennyj nosi więc miano Centrum Rosyjskich Premier.
PRZODOWNIK RADZIECKIEJ KINEMATOGRAFII
Tutaj swoje premiery miały: w 1926 słynny film Siergieja Eisensteina „Pancernik Potiomkin”; w 1931 pierwszy rosyjski film dźwiękowy – „Bezdomni”; w 1936 – pierwszy film w kolorze „Grunia Kornakowa”.
275 KILOMETRÓW BIBLIOTECZNYCH PÓŁEK
Księgozbiór Rosyjskiej Biblioteki Państwowej liczy ponad 3,8 mln egzemplarzy.
JEST ULICA, CERKWI NIE MA
Mając po prawej stronie budynek kina, a za plecami szybko mknący po Nowym Arbacie sznur samochodów, zobaczymy przed sobą ulicę Wozdwiżenkę. Zaraz po rewolucji nazywała się Kominternu – na cześć, założonej przez Lenina, komunistycznej międzynarodówki. Później przemianowano ją na prospekt Kalinina, a do starej nazwy powróciła już po rozpadzie ZSRR w 1991 r. Pierwsze wzmianki o uliczce prowadzącej w kierunku Kremla odnaleźć można w zapiskach z XV wieku. Początkowo stanowiła jeden ciąg z ulicą Arbacką. Później moskwianie zaczęli nazywać tę część Arbatu Wozdwiżenką, od cerkwi pod wezwaniem „Wozdwiżenia Kriesta”, czyli Podniesienia Krzyża Pańskiego. Jako że przylegała do siedziby carów, budowali przy niej swoje siedziby najznamienitsi rosyjscy książęta. W XVI wieku mieszkały tu rody: Pożarskich, Kaszinów i Czerkassów. Przez pewien czas nawet Iwan Groźny był lokatorem jednego z pałaców.
Po wojnie napoleońskiej odrestaurowano spalone kamienice, postawiono gazowe latarnie. Potem ułożono tory tramwajowe. Kolejne zmiany przyniosła rewolucja komunistyczna. Na polecenie władz Związku Radzieckiego rozebrano torowisko, kostkę brukową przykryto asfaltem, zaś gazowe oświetlenie zastąpiły żarówki. Oczywiście rozebrano cerkiew, stawiając w tym miejscu miasteczko budowniczych metra.
ANIOŁ W NIEBIE, A WRÓBEL NA DACHU
W 1930 roku rozpoczęto budowę Biblioteki im. Lenina. Jej gmaszysko wujek Borka też uwiecznił. Każdemu, kto kupuje takie malowidło, radzi, aby skoro już dotrze do tej „świątyni książki”, zatrzymał się na chwilę. Właśnie tu, gdzie stoi dziś biblioteka, w 1566 roku wybudował swoją rezydencję car Iwan IV Groźny. „Opricznyj Dwor”, jak potocznie nazywano carską rezydencję, stał się siedzibą specjalnej policji utworzonej do walki z wrogami imperium. Oprycznicy wsławili się masakrami miejscowej ludności i grabieżami dokonywanymi w imieniu monarchy. W lochach „Opricznego Dworu” życie miało stracić kilka tysięcy wrogów despoty. Budowniczowie moskiewskiego metra natrafili na pozostałości tych kazamatów.
Rosyjska Biblioteka Państwowa to kilka milionów woluminów w 367 językach. Tysiące map, planów, rękopisów, gazet i zapisów audio-wideo. Łączna długość bibliotecznych półek to 275 kilometrów. Najstarsze księgi mają prawie 1000 lat. Dmitrij Głuchowski w książce „Metro – 2033” przypisał Bibliotece im. Lenina rolę ostatniej świątyni wiedzy i skarbnicy ludzkiej mądrości. Gdy po atomowej katastrofie świat pustoszeje, jedynie mieszkańcom Moskwy udaje się przeżyć w tunelach stołecznego metra. Ratunku przed mutantami, mieszkającymi na powierzchni, szukają w zbiorach biblioteki. Tam właśnie ma się znajdować tajemnicza księga, mogąca wskazać ludzkości drogę do odrodzenia.
Na jednym z obrazów wujka Borki znalazł się podobny motyw. Anioł zstępujący z nieba składa tajemniczą księgę na schodach Rosyjskiej Biblioteki Państwowej, ale mały wróbelek okazuje się szybszy od bibliotekarza. Ptaszyna porywa bezcenne dzieło, unosząc je jak najdalej od ludzi niegodnych wiedzy. Borys Anatolijewicz namalował tę scenkę na początku lat 1990. Chciał w niej pokazać, że po upadku Związku Radzieckiego jego rodacy nie potrafią korzystać z wolności. Zamiast budować demokratyczne państwo, zajmują się rozkradaniem tego, co pozostało po imperium.
WIDAĆ SERCE
Ulica Mochowaja, ciągnąca się równolegle do murów Kremla, stanowi fragment pierwszego miejskiego pierścienia. Układ urbanistyczny tworzą cztery takie pierścienie ulic. Na tym zdjęciu widać więcej Moskwy niż Kremla – będącego sercem miasta.
Obraz wujka Borki ma przeszło 20 lat, ale jego przekaz wciąż odpowiada rzeczywistości. Eksperci z rosyjskiego Klubu Gospodarczego, podsumowując cztery lata rządów prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, orzekli, że zostawia on Rosję „niezreformowaną, zacofaną gospodarczo, z upadającą armią i w intelektualnej stagnacji”. Zapewne anioł, który przyniósł Rosjanom „księgę mądrości”, już dawno wrócił do nieba, a wróbelka, który ją ukradł, nikt do tej pory nie złapał. – I nie złapie tak szybko – mówi z rozżaleniem artysta, wskazując na plakat z wizerunkiem „nowo – starego” prezydenta – Władimira Putina.