Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2012 na stronie nr. 70.

Tekst i zdjęcia: Marek H. Kotlarz,

Wznieść się na Gdańskie Wyżyny


Można tu znaleźć krajobraz Kaszub, bo to w istocie, geograficznie i historycznie, Kaszuby. Jednak Kaszubów mieszka tu niewielu, a i ci w zdecydowanej większości nie są rdzennymi mieszkańcami tych okolic. Nawet wśród mieszkańców Trójmiasta są one mniej znane niż Kartuzy i Kościerzyna, choć położone tuż za gdańską obwodnicą.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Przynależność etniczna Gdańskich Wyżyn jest równie skomplikowana, jak ich historia. Niektórzy twierdzą, że stanowią one południowe rubieże Kaszub – inni, że północne rubieże Kociewia. Jednak dziś równie trudno tu spotkać zarówno Kaszubów, jak i Kociewiaków.

 

JEZIORO MARYI

Mariensee – taką nazwę nosiło do 1945 roku Jezioro Przywidzkie i sam Przywidz. Nazwał je tak w XIV wieku ku czci patronki zakonu wielki mistrz krzyżacki Henryk von Dusemer.

 

ŻYCIE NA POGRANICZU

 

Okolice miejscowości Kolbudy, Przywidz i Trąbki Wielkie decyzją Traktatu Wersalskiego, jako część dawnego pruskiego powiatu Gdańskie Wyżyny, zostały włączone w 1920 roku do obszaru Wolnego Miasta Gdańska. Najprościej byłoby uznać, że właśnie to wydarzenie zaważyło na zerwaniu więzi regionu z historycznym dziedzictwem Kaszub, ale sprawa nie jest taka prosta. Proces odrywania się jego rdzennych mieszkańców od polskości zaczął się już w XIV wieku, gdy Pomorze Wschodnie dostało się pod panowanie Krzyżaków. Wówczas rozpoczął się napływ niemieckich osadników, a jednocześnie przejmowanie przez część dotychczasowych mieszkańców ich zwyczajów i języka. Proces ten pogłębiać się zaczął, gdy w Gdańsku i jego najbliższym sąsiedztwie szerzyły się nauki Marcina Lutra. Czas rozbiorów dokonał reszty.
Według pruskich szacunków, na początku XX wieku nie więcej niż kilka procent tutejszych mieszkańców deklarowało język polski lub kaszubski jako ojczysty. Przypuszczać należy, że dane te nieco zaniżono. Andrzej Drzycimski, historyk i badacz regionu, oceniał, że na terenach Gdańskich Wyżyn ludność polska w 1923 roku stanowiła w niektórych miejscach nawet do trzydziestu procent.
Bez względu na statystyki, niewątpliwym jest fakt, że na tych terenach, tak bliskich Gdańskowi, doszło do typowego dla rejonów pogranicza wymieszania wiary i kultur. Region nabrał swoistego kolorytu, co nauczyło mieszkańców tolerancji i szacunku dla odmiennych obyczajów. Dziś świadectwem tej przeszłości jest fakt, że w tutejszych wsiach znajdują się dwa kościoły, z których jeden służył kiedyś luteranom, a drugi katolikom.

 

 

ZŁOTE CZASY MAŁEGO SOPOTU

 

W latach międzywojennych Gdańskie Wyżyny – jedyna cząstka Kaszub dostępna obywatelom Wolnego Miasta Gdańska bez przekraczania granicy – przeżywały swój kulturalny i turystyczny rozkwit. Gdańsk miał nadmorskie kąpieliska w Brzeźnie, Jelitkowie i w pobliskim Sopocie, ale jego mieszkańcy szukali odmiany właśnie nad jeziorami, w okolicach Kolbud i Przywidza. O popularności Przywidza jako letniego miejsca wypoczynku gdańszczan świadczy, że w okresie międzywojennym zyskał on miano „Małego Sopotu” czy „Luftkurortu”.
Przyznać trzeba, że nawet na tle niezwykle urokliwych Kaszub ta okolica zachwyca pejzażami. Natura, jakby świadoma politycznej izolacji tego miejsca od Polski, na niewielkiej przestrzeni stworzyła coś na kształt soczewki kaszubskiego krajobrazu. Zachwycają niezliczone wzgórza, malownicze doliny, lasy pocięte głębokimi jarami, na dnie których wiosną i jesienią strumienie zbierają wodę, zasilając nią liczne jeziora i stawy.
Najłatwiej dotrzeć tu samochodem. Przed wojną głównym środkiem transportu była kolej. Już w 1886 roku otwarto linię wiodącą z Pruszcza Gdańskiego do Kartuz. Ze stacji w Kolbudach do „Małego Sopotu” dotrzeć trzeba było wynajętą bryczką. Piętnastokilometrowa podróż, wijącą się wśród lasów i wzgórz drogą, stanowiła wspaniałą atrakcję. W okresie międzywojennym, gdy nabierał tempa rozwój motoryzacji, między Gdańskiem a Przywidzem kursowało jedenaście autobusów. Kurort witał śmietankę towarzyską Gdańska nie tylko gościnnymi pensjonatami i kawiarniami, ale i sklepami oferującymi wyszukane zagraniczne towary: francuskie perfumy, chiński jedwab i angielskie materiały, nie wspominając o egzotycznych owocach i przyprawach. Przy drodze znajdował się też zajazd dla koni, parking dla samochodów, a nawet stacja benzynowa.
Miejscowość stała się na tyle znana, że przybywali tu nie tylko gdańszczanie, ale i wczasowicze z głębi Polski, w tym młodzież, dla której otwarto nad brzegiem jeziora specjalne schroniska. Można tu było wypocząć i nabrać sił, rozkoszując się nieskażoną naturą, a jednocześnie uczestniczyć w życiu gdańskiej elity. Nie tylko wytchnienia, lecz także zdrowia szukano w tym zakątku – ceniono sobie szczególny mikroklimat, mający zbawienny wpływ dla osób cierpiących na choroby dróg oddechowych. W pobliskim Bielkowie, w tzw. Pałacyku na Wyspie, mieściło się nawet prewentorium przeciwgruźlicze, zaś w Kolbudach powstał ekskluzywny pensjonat dla niemieckich oficerów.

 

BIAŁA ENERGIA

Elektrownia wodna w Straszynie jest jednym z kilkunastu działających zabytków techniki rozmieszczonych na rzece Radunia.

KATOLICY I LUTERANIE

W Mierzeszynie o współistnieniu dwóch narodów i religii przypominają dwie świątynie: widoczna na zdjęciu, poewangelicka z początków XX w. i katolicki kościół powstały w XIV wieku.

ŚWIĄTEK PO KASZUBSKU

Niejeden ludowy twórca znalazł tu natchnienie.

 

KONIEC IDYLLI

 

Huk wystrzałów nad Westerplatte zakończył idyllę i rozpoczął mroczną historię tych okolic. Już 10 września 1939 roku w Granicznej Wsi założono Zivilgefangenenlager Grenzdorf, obóz dla jeńców cywilnych. W bardzo ciężkich warunkach przetrzymywano i zmuszano do pracy w kamieniołomach i żwirowni Polaków z Gdańska i okolic. To w nim rozstrzelano między innymi zasłużonego dla polskości gdańskiego działacza polonijnego, harcmistrza Alfa Liczmańskiego i wyniesionego przez Jana Pawła II do grona błogosławionych ks. Mariana Góreckiego, prefekta Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej w Gdańsku. Łącznie dokonano tu egzekucji ponad dwustu osób, w tym czterdziestu Żydów.
Wielu mieszkańców, czujących się Niemcami jeszcze przed wybuchem wojny, wsparło idee narodowego socjalizmu. Już w latach trzydziestych w regionie, w którym od stuleci w symbiozie współżyli ze sobą niemiecko– i polskojęzyczni mieszkańcy, zaczęło dochodzić do konfliktów i prześladowań ludności polskiej. Na tym tle szczególnie szlachetną postawą wykazał się katolicki proboszcz parafii Mierzeszyn-Przywidz, Jan Aeltermann, który, chociaż był Niemcem, w latach nasilającego się nazizmu przeciwstawiał się prześladowaniom Polaków. Zapłacił za to cenę najwyższą – aresztowano go w pierwszym dniu wojny, a dwa miesiące później rozstrzelano.

 

 

KRWAWE WYZWOLENIE

 

Wkroczenie na Pomorze Armii Czerwonej w początkach 1945 roku rozpoczęło kolejny tragiczny epizod Gdańskich Wyżyn – rozpoczęły się prześladowania i wysiedlanie ludności. Nieliczni już dzisiaj mieszkańcy pamiętający te czasy wspominają zachowanie nowych najeźdźców. Klara Kohnke, mieszkanka Mierzeszyna, tak opisuje ówczesne wydarzenia: „Mężczyźni i młodzież zostali przez Rosjan wysłani na Ural. Starsi mogli zostać, a my nasz dom musieliśmy opuścić. Udaliśmy się do naszych sąsiadów, rodziny Schonwald i tam zaczął się prawdziwy koszmar. Rosjanie gwałcili wszystkie kobiety, nawet w obecności ich mężów, nie patrząc na wiek. Mieliśmy przybraną dwudziestoletnią córkę. Po trzech dniach poniżania odebrała sobie życie, wieszając się. Rodzina Muellerów – sąsiad, jego żona oraz dwoje dzieci w wieku 15 i 16 lat – też się powiesili. Paul Zube został przez Rosjan zabity w ogrodzie. Zabity został także Fritz Kronke z synem. Jego żona leżała zamordowana w stodole, przywiązana do drabiny”. Tak na początku 1945 roku dokonało się ostateczne zerwanie dziejów Gdańskich Wyżyn z przeszłością.
Skarb Państwa przejął tutejsze ziemie, na terenach dawnych folwarków utworzono PGR-y, a opuszczone siedliska przejmować zaczęli przybysze z innych regionów Polski, również ci zza Buga. Chociaż okolica nie uległa zniszczeniu w trakcie działań wojennych, lata socjalistycznej gospodarki doprowadziły do ruiny wiele uroczych wsi, folwarków i chłopskich gospodarstw. Tylko nieliczne zachowane w niezmienionym stanie domy lub wysadzane starymi dębami aleje, niegdyś prowadzące do folwarcznych zabudowań, przypominają o dawnej świetności. Znaczna ich część uległa jednak dewastacji bądź całkowitemu zniszczeniu, a krajobraz zeszpeciły pegeerowskie bloki mieszkalne.

 

CAŁY TEN JAZ

Jaz na Kanale Raduni w Kolbudach jest częścią całego systemu kaskady regulującej rzekę.

POWRÓT NA WYŻYNY

 

Na szczęście, ostatnie lata przyczyniły się do ożywienia gospodarczego i turystycznego tych okolic. Można tu korzystać z darów natury, jakie obficie rodzą lasy, łąki i jeziora – grzybiarze i wędkarze znajdą tu prawdziwy raj. Coraz liczniejsze pensjonaty i hotele oferują nie tylko nocleg, ale i wyśmienite, tradycyjne jadło.
Można podziwiać liczne zabytki bądź szukać pamiątek z nie tak odległych, burzliwych dziejów tych ziem. Zachwycają okoliczne świątynie, jak powstały na początku XIV wieku kościół w Pręgowie czy kościół z 1349 roku, wzniesiony przez Krzyżaków w Lublewie, rozbudowany w stylu barokowym. W Mierzeszynie podziwiać można dwa urocze kościoły – pierwszy powstały w XIV wieku, drugi wzniesiony w 1901 roku przez ewangelików. W Czapielsku znajduje się barokowy kościół o bardzo interesującej, nietypowej, szachulcowej konstrukcji. Nie tak reprezentacyjny, ale ciekawy, bo wybudowany jak rodzaj domu, jest kościół w Jodłowinie z 1936 roku.
Dla miłośników techniki i zielonej energii unikalny będzie szlak wiodący wzdłuż przedwojennych elektrowni wodnych na rzece Raduni – wszystkie obiekty nadal spełniają swe funkcje, a co najważniejsze – są udostępnione zwiedzającym. Między Łapinem a Pruszczem Gdańskim siedem siłowni z malowniczymi jazami wytwarza prąd. Nadal pracują w nich stuletnie turbiny i generatory wyprodukowane w zakładach Schichau, Maschinen Fabrik Eisslingen, Voith, Escher-Wyss czy Siemens. Każda z tych elektrowni przypomina budowlę wzniesioną z kolorowych klocków. Znajdą też coś dla siebie miłośnicy zimowych rozrywek – w Przywidzu i Trzepowie coraz większą popularnością cieszą się zadbane stoki narciarskie, wyposażone w wyciągi.
Jeśli szukającym wrażeń przybyszom z głębi Polski zamarzy się coś więcej, w zasięgu ręki mają liczne atrakcje: pobliskie Kaszuby (Kościerzyna, Wieżyca, Szymbark, Kartuzy), krzyżackie zamki w Malborku czy Gniewie, a przede wszystkim Gdańsk, Sopot i Gdynię. Jednak największym skarbem Gdańskich Wyżyn pozostaje przyroda.