Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2012 na stronie nr. 90.

Tekst i zdjęcia: Maria Giedz,

Zanim ochrzczono Rzym


Z okien mieszkania widzę szczyt świętej góry Ormian. Moi przyjaciele i gospodarze tłumaczą, że to właśnie na Araracie odrodziło się życie po potopie. Według Ormian, również i koniec świata nastąpi w Armenii – tutaj rozegra się ostatnia bitwa kończąca nasze życie.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Jesteśmy chrześcijanami takimi samymi, jak wy, Polacy, ale my zaliczamy się do najstarszych. To u nas wszystko się zaczęło, kiedy Arka spoczęła na tej górze – mówi Wartui. – Przestało padać, wody opadły, a Noe wraz z rodziną oraz zgromadzonymi zwierzętami rozpoczął nowe życie w żyznej dolinie Araratu, zwanej Artaszat. Może dlatego, wiele wieków później, to my Ormianie – jako pierwsi na świecie – uznaliśmy chrześcijaństwo za religię państwową. To było w roku 301, dwanaście lat przed Rzymianami…

 

KOŚCIÓŁ ŚWIĘTYCH APOSTOŁÓW

Jedna z dwóch świątyń w Sevan, powstała w II połowie IX wieku.

KOŚCIÓŁ MATKI BOSKIEJ

Świątynia w Chor Wirap, miejsce uwięzienia świętego Grzegorza Oświeciciela.

CHACZKARY W HAJRAWANK

Kamienne cmentarzysko przy kościele św. Grzegorza Oświeciciela.

 

GRZEGORZ OŚWIECICIEL I PRAWDA W INTERNECIE

 

Ormianie, nawet ci niepraktykujący, mocno identyfikują się ze swoim Kościołem. Tylko nielicznych Persowie i Turcy zmusili do przejścia na islam. Większość przynależy do Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego, nazywanego potocznie katolikos – od tytułu jego zwierzchnika. Niektórzy mówią, że to Kościół gregoriański, gdyż do jego powstania najbardziej przyczynił się św. Grzegorz Oświeciciel, patron Ormian.
Prawdopodobnie pierwszym chrześcijaninem w Armenii był apostoł św. Juda Tadeusz, który przybył tutaj w 43 roku n.e. Po nim w 60 roku dotarł tu św. Bartłomiej. Ale to nie oni, lecz właśnie Grzegorz Oświeciciel, żyjący w latach 257-326, krewny króla Armenii Chosroesa I, został patronem Ormian. Jego życiorys ściśle wiąże się z położonym u podnóża Araratu klasztorem Chor Wirap. Wcześniej w tym właśnie miejscu znajdowała się świątynia przedchrześcijańska. Legenda mówi, że ówczesny władca Armenii, Tyrydates III, zażądał w tejże świątyni, aby św. Grzegorz złożył ofiary pogańskim bóstwom. Ten odmówił i na 13 lat trafił do lochu znajdującego się pod ołtarzem. Tymczasem król, rezydujący w niedalekim Artaszat, ciężko zachorował – święty nie tylko go wyleczył, ale również przekonał do chrześcijaństwa.
Kilkadziesiąt lat później wybudowano w tym miejscu kościół, a potem klasztor. Obecną świątynię p.w. Matki Boskiej, stojącą nad maleńką, wykutą w skale kaplicą poświęconą św. Grzegorzowi, wzniesiono w roku 1669. Kiedy razem z Wartui dotarłyśmy do jej rodziny w Artaszat, uznano gremialnie, że muszę zobaczyć Chor Wirap i w miejscu uwięzienia św. Grzegorza Oświeciciela postawić świeczkę.
Znałam ten klasztor m.in. z fotografii zamieszczonych w internecie – na tle białego Araratu prezentował się imponująco. Dla Ormian klasztor i góra to symbol narodowej tożsamości. Postanowiłam zrobić podobne ujęcie, ale okazało się, że latem wznoszący się na 5137 metrów n.p.m. Ararat jest prawie niewidoczny. Błękitne niebo i przejrzystość powietrza występują bowiem tylko zimą. Jednak nie to stanowiło problem. Góra za nic nie chciała się przesunąć w lewo – tak, aby po prawej stronie był klasztor, a na pierwszym planie kilka gałązek z zielonymi liśćmi. Mimo obejścia budowli ze wszystkich stron nie udało mi się zakomponować ujęcia „internetowego”. Czyżby sztandarowe zdjęcie Armenii, umieszczone w sieci, było po prostu fotomontażem?
Jeszcze za życia św. Grzegorza władca Armenii postanowił przenieść stolicę z Artaszat do starego, antycznego miasta Dvin. Stojącą w centrum Dvin świątynię zamienił na kościół chrześcijański. Zgodził się też, aby obok królewskich pałaców usytuowano siedzibę katolikosa, czyli głównego biskupa Armenii. Dopiero po najeździe Mongołów w roku 1236 i doszczętnym zniszczeniu miasta, katolikos przeniósł się do Eczmiadzynu, pod Erywań.

 

 

CHACZKARY BRONIĄ ORMIAN

 

Po pobycie u kurdyjskich jezydów w górzystym Ałagazie (po ormiańsku Aragat), gdzie było pięknie, gościnnie, ale padał deszcz i temperatura nie przekraczała 15 stopni, wyjechaliśmy nad Sewan. To największe jezioro Kaukazu, położone na wysokości 1900 m n.p.m. Ale pływanie łódką, opalanie się i przyrządzanie szaszłyków szybko nam się znudziło. Karen, geolog i specjalista od rytów naskalnych, których w Armenii jest sporo, zaproponował wycieczkę na południe jeziora, do cmentarzyska chaczkarów.
Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscowości Sewan, gdzie na wzgórzu, wyrastającym niemal prosto z wody, stoją dwa maleńkie kościoły zbudowane z wulkanicznego tufu. Jeden poświęcony Świętym Apostołom, drugi Matce Boskiej. Oba (kiedyś stał tam jeszcze trzeci) wzniesiono w II połowie IX wieku. Starszy i mniejszy, św. Apostołów – to pierwszy kościół wzniesiony po 200 latach islamskiej dominacji i włączenia Armenii do arabskiego kalifatu. Oba wzorowane są na architekturze wczesnochrześcijańskiej. Większość kościołów w Armenii, niezależnie od okresu ich budowania, to niewielkie budowle, stawiane na planie krzyża łacińskiego, ale tak krótkiego, że czasem mylonego z krzyżem greckim.
Dwadzieścia kilometrów na południe, w dawnym kurorcie Hajrawank, znajduje się kolejny klasztor p.w. Grzegorza Oświeciciela, stojący na wysokiej skarpie nad jeziorem, skąd rozciąga się piękny widok. Jego ściany zewnętrzne w wielu miejscach zdobione są znakami krzyża. Podobnie jest z kolumnami wewnątrz. Przed głównym portalem leży kamienna płyta z rytym, prymitywnym rysunkiem ukazującym kontury ludzkiej postaci. To sylwetka biskupa, który był „wielkim i bardzo dobrym człowiekiem”. Kto po płycie przejdzie, zostanie objęty nadzwyczajną opieką zmarłego. Kościółek otoczony jest starym cmentarzem z chaczkarami, czyli wyrytymi w kamiennych blokach, bogato zdobionymi krzyżami. Chaczkary, pojedynczo czy grupowo, występują przy każdym ormiańskim kościele. Są symbolem wyznania wiary i znakiem jedności z narodem ormiańskim. Stawia się je w intencji, pełnią m.in. rolę podobną do katolickich wotów, ofiarowanych Bogu.
Wreszcie dotarliśmy w okolice Noratus, gdzie znajduje się ogromne, kamienne cmentarzysko. Całe rzędy chaczkarów, wyglądających jak wojsko. I rzeczywiście, wedle starych opowieści, w tym miejscu, w połowie V w., udało się zatrzymać perską armię, do czego przyczyniło się to chaczkarowe wojsko. Co prawda główna rozprawa pomiędzy Ormianami i Persami toczyła się wiele kilometrów na południe, w okolicach Awarajr nad rzeką Thmut, ale perscy zwiadowcy zapuszczali się w głąb Armenii. Pewnej nocy dotarli i tutaj, do pola chaczkarów. Ujrzeli je w ciemności niczym setki stojących w szyku żołnierzy i przestraszyli się. Odjechali, głosząc, że ormiańskie wojsko jest bardzo liczne. Podobnie w X w. zachowali się Arabowie, odstępując od napaści na okoliczną ludność.
Wojna z Persją toczyła się w roku 451, dokładnie w tym samym czasie, kiedy w Chalcedonie obradował sobór Kościoła powszechnego. Była to pierwsza w historii wojna w obronie chrześcijaństwa, i z powodu tej właśnie przeszkody ormiańscy biskupi do Chalcedonu nie dojechali. Konsekwencją stało się rozdzielenie Kościoła ormiańskiego od Kościoła powszechnego, co oficjalnie nastąpiło sto lat później, w roku 554. Dzisiaj różnica pomiędzy Kościołem ormiańskim a katolickim jest taka, że Ormianie uznają głównie postanowienia trzech pierwszych soborów. Różnic jest sporo, zwłaszcza w liturgii, która jest też inna niż bizantyjska czy prawosławna. W Kościele ormiańskim nie obowiązuje celibat.

 

POD WEZWANIEM PATRONA ORMIAN

Kościół św. Grzegorza Oświeciciela w Hajrawank.

U PODNÓŻA ŚWIĘTEJ GÓRY

Erywań, widok na Ararat.

DLA TYCH, KTÓRZY LUBIĄ ZAGADKI

 

Współczesny Erywań, stolica Armenii, nie należy do miast szczególnie interesujących, chociaż jest ładnie położony. Co prawda istniał już w VIII w. p.n.e. i jest starszy od Rzymu, ale zabytków prawie nie ma, poza wspaniałą twierdzą Erebuni wzniesioną w 782 r. p.n.e. Centrum miasta to w większości architektura socrealistyczna. Dzielnice mieszkalne składają się z brzydkich, od lat nieremontowanych, klockowatych bloków z nieczynnymi windami. Wszędzie widać pozostałości sowieckich porządków. Atrakcję miasta stanowią dwa dobre muzea: Matenadaran, gromadzące znakomite manuskrypty, oraz Historyczne, z ciekawymi zbiorami dotyczącymi miasta i kraju.
W okolicy Erywania znajduje się kilka miejsc, których nie wolno przegapić. Najważniejszym jest Eczmiadzyn, kilkudziesięciotysięczne miasto z siedzibą patriarchy Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. Kompleks sakralny, na który składają się katedra i kilka mniejszych kościołów wraz z ruinami świątyni w Zwartnoc, zostały wpisane na Listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Niesamowita jest tamtejsza katedra, wielkością przypominająca nieduży kościół parafialny w Polsce. Wzniesiono ją na planie krzyża ormiańskiego, formy pośredniej między krzyżem greckim i łacińskim, a przekształcano przez wiele stuleci, począwszy od IV w. Jest piękna, a najciekawsze są jej detale architektoniczne umieszczone na zewnętrznych ścianach. Można ją porównywać z inną, jeszcze bardziej wyjątkową katedrą p.w. Świętego Krzyża, wzniesioną w X w. na wyspie Akdamar, na jeziorze Wan. Niestety, dzisiaj to miejsce znajduje się w granicach Turcji, chociaż ściśle wiąże się z kulturą i religią narodu ormiańskiego.
O tym niewielkim, dziesięć razy mniejszym od Polski kraju, można mówić bez końca. Wspomnę tylko o jeszcze jednym miejscu – również wpisanym na listę UNESCO. Klasztorze Geghard, wykutym w skale i pochodzącym z VII w. Jego fantastyczna, wczesnochrześcijańska ikonografia w formie rytych w skale przedstawień po prostu zachwyca. Jest tam niedokończona skalna kaplica, a obok dostawiony kościół. Trochę dalej – miejsce do składania krwawych ofiar, głównie z ptactwa – jak ze starotestamentowych czasów. Piękne, tajemnicze miejsce dla tych, którzy lubią zagadki.