Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2012 na stronie nr. 18.

Ho Chi Minh to dawny Sajgon. Czeka tu kilka nietypowych atrakcji i ciekawych miejsc, a wśród nich drążone pod ziemią tunele Wietkongu, bazarowe zakupy i przygody z kierowcami tuk-tuków, którzy proponują nielegalne w tym kraju używki i inne „uciechy”.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Ho Chi Minh City jest największym miastem w Wietnamie, liczącym niemal 7,5 miliona mieszkańców. Pod względem liczby ludności przewyższa nawet stolicę – Hanoi, z jej 6,5 milionami obywateli. Nazwa Sajgon przestała obowiązywać w 1976 roku, gdy zwycięskie wojska Wietnamu Północnego nazwały miasto na cześć wielkiego prezydenta Demokratycznej Republiki Wietnamu – Ho Chi Minha, określanego często przez samych Wietnamczyków jako „wujek Ho”.

 

 

KULTUROWE KONTROWERSJE

 

Po całej nocy spędzonej w trasie jestem piekielnie głodny. Zaczynam dzień od śniadania, na które w lokalnej knajpce dostaję porcję psiego mięsa. W kulturze regionu pies jest takim samym „produktem hodowlanym”, jak kaczki, kury czy świnie. Kucharz oburza się, gdy słyszy, że handel psim mięsem budzi sprzeciw przedstawicieli cywilizacji zachodniej. Od razu przechodzi do ataku, twierdząc, że przecież krowy, świnie czy barany też są istotami czującymi i świadomymi swego losu przed ubojem. Wytyka mi europejską dwulicowość, mówiąc to, co słyszałem potem jeszcze wielokrotnie: że krowa w europejskiej rzeźni przecież też nie ginie ze śmiechu. I że jadane przez Europejczyków hot dogi pierwotnie były robione z parówek ze zmielonego psiego mięsa i bynajmniej nie Wietnamczycy byli pomysłodawcami tego fast foodu. Zadziwia mnie wiedza pana Nguyena. Widać nie jestem pierwszym turystą w jego lokalu, poruszonym widokiem serwowanych w tym miejscu dań.
Psy w wielu krajach azjatyckich, w tym przede wszystkim w Wietnamie, przeżywają gehennę. Transportowane są czasami setki kilometrów w ciasnych klatkach, stłoczone tak, że nie mają nawet możliwości zmiany pozycji.

 

W SIECI

Cały Wietnam jest okablowany. Przewody telefoniczne, telewizyjne i elektryczne gęsto wiszą nad ulicami miast.

SZTUKA MIĘSA

Na bazarze dostaniemy każdy rodzaj mięsa, także to, które w kulturze europejskiej uważa się za niejadalne.

UŚMIECH MIMO WSZYSTKO

W Wietnamie ludzie zaczynają pracować, będąc dziećmi i nie przestają nawet w bardzo podeszłym wieku. Kobieta na zdjęciu wciąż zajmuje się drobnym handlem.

 

DZIWNE STANY PANA FASOLI

 

W jednym z setek lokalnych biur podróży wykupuję wycieczkę do Cu Chi – głównego celu mojej podróży w regionie dawnego Wietnamu Południowego. Klimatyzowanym minibusem jadę do oddalonej o 70 km od Ho Chi Minh miejscowości. To w lokalnych warunkach dwie godziny drogi. Wystarczy, by wysłuchać opowieści przewodnika, który każe do siebie mówić „Mr. Bean”. Był podobno kompanem z pola walki obecnego senatora amerykańskiego Boba Kerreya. Pan Bean wie niesamowicie dużo na temat tego miejsca, ale zdaje się mieć lekko nierówno pod sufitem. Na przemian to podnosi głos, to ledwo go słychać. Mówi, że jest złym człowiekiem, a za chwilę zwierza się, że nas wszystkich kocha. Twierdzi, że został zdradzony przez USA, ale i komuniści wietnamscy nie są lepsi. Przybiera kamienną minę, rzuca złowrogim spojrzeniem, po czym opowiada żart, a kończy wypowiedź zdaniem, że jest pogrążony w głębokim smutku. Bez dwóch zdań jednak, będąc weteranem wojny wietnamskiej i jednym z tych, którzy zwalczali podziemne oddziały komunistycznych wojsk Wietkongu, wie, o czym mówi.

 

ZABÓJCZY BAMBUS

Komunistyczne wojska Wietkongu przygotowywały zmyślne, proste w konstrukcji i śmiertelnie niebezpieczne pułapki. Najczęściej używanym materiałem były pnie bambusa.

JAK ŻYWY

Popiersie przewodniczącego Ho Chi Minha. Jego zabalsamowane zwłoki wystawione są w mauzoleum w Hanoi.

IZBA PAMIĘCI

W sali historii „wojny amerykańskiej” można zapoznać się z wietnamską wersją wydarzeń.

 

HISTORIA KRWAWYCH PODCHODÓW

 

Wojska Wietminu rozpoczęły drążenie tuneli w 1948, w celu ukrycia się przed bombardowaniami. W czasie drugiej wojny indochińskiej, nazywanej w Wietnamie wojną amerykańską, z wydrążonych pod ziemią tuneli zaczęły korzystać partyzanckie komunistyczne wojska Wietkongu. Przed wejściem do tunelu oglądamy czarno-biały film dokumentalny obrazujący krwawą historię konfliktu wietnamskiego oraz samych tuneli. Dowiadujemy się także, że zostały one wydrążone na trzech głębokościach: 3, 6 i 10 metrów pod powierzchnią ziemi. To ciąg niemal 260 km korytarzy. Zaczynają się już na granicy kambodżańsko-wietnamskiej. Nimi przenoszono broń i ekwipunek. W nich także mieszkano w ciągu dnia, zaś nocą przeprawiano się na tyły wroga. Były domem dla wielu walczących, szpitalem dla rannych, gotowano w nich i składowano broń. Życie w nich było bardzo trudne, ale dużo bezpieczniejsze niż na powierzchni.
Straty w ludziach były jednak ogromne po obu stronach. Żołnierze Wietkongu wychodzili z tuneli nocą na tyły wroga i zadawali niespodziewane uderzenia. Innym razem sami ginęli, gdy Amerykanie zlokalizowali któryś z odcinków tuneli. Zalewali go wtedy wodą lub wpuszczali duszący gaz, by zmusić żołnierzy do wyjścia na powierzchnię, gdzie ich rozstrzeliwano. Obszar ten regularnie bombardowano 20- czy nawet 30-tonowymi bombami. To jednak nie wystarczało. W teren ruszały też amerykańskie oddziały tropiące z psami. Kryjący się w tunelach żołnierze Wietkongu musieli uważać, by nie zostać wyśledzonymi przez wroga. Gdy tak się działo, do tunelu wchodziły tzw. szczury, czyli specjalne oddziały żołnierzy tropiących, i robiły prawdziwą rzeź pod ziemią. Czasami wystarczyło do sieci korytarzy wrzucić kilka granatów lub inny materiał wybuchowy, by spowodować śmierć dziesiątek ukrywających się w nich żołnierzy partyzantki antyamerykańskiej. Z drugiej strony, amerykańscy tropiciele ryzykowali równie wiele, schodząc pod ziemię. Przeczołgując się przez ciemne tunele, natrafiali na różnego rodzaju ładunki wybuchowe i szereg zabójczych pułapek. Były one zmyślnie i kunsztownie przygotowane, choć w zakresie użytych materiałów bardzo proste. Nie musiały zabijać wroga, wystarczyło, że go mocno raniły. W warunkach bojowych na obszarze dżungli głębokie rany kończyły się wykrwawieniem, gangreną bądź innymi śmiertelnymi powikłaniami. Innym zagrożeniem były dotkliwie kąsające mrówki, boleśnie kłujące i niebezpieczne wije, jadowite pająki i węże, skorpiony i wiele różnego rodzaju insektów, w tym komary roznoszące malarię.

 

KRECIA ROBOTA

Tunele Cu chi miały bardzo ciasne korytarze. Dla drobnych Wietnamczyków nie stanowiło to problemu. Dziś na potrzeby turystów kilka z nich zostało powiększonych.

BYŁ SOBIE SAJGON

W stolicy dawnego Wietnamu Południowego  zachowała się jeszcze architektura w stylu kolonialnym.

 

AMERYKANIE UTKNĘLI W WIETNAMIE

 

Do dziś zachowało się jedynie niespełna 50 procent tuneli, reszta uległa zniszczeniu. Tunele w Cu Chi są tak popularne, bo zostały poszerzone, by mogli się w nich zmieścić turyści, często dwukrotnie więksi od niewysokich i szczuplutkich Wietnamczyków. Dlatego też nie wszystkie odcinki są udostępniane turystom. Na kilka tygodni przed moim zejściem do tuneli wydarzył się wypadek, na szczęście niegroźny w skutkach. Do tunelu weszła amerykańska turystka, żądna mocnych wrażeń. Niestety, nie zwrócono uwagi na jej pokaźną masę i wyjątkowo okrągłe kształty. Przechodząc przez jedno ze zwężeń, kobieta utknęła. Trzeba było wycofać wszystkich turystów spod ziemi i rozpocząć akcję ratunkową. Turystka opuszczała tunel naga – by ją wydostać, zerwano z niej wszystkie ubrania.
Na miejscu można skorzystać także z innej atrakcji. Płacąc ok. 1 USD za nabój, można sobie postrzelać z AK-47 czy M-16, zaś za 2 USD za nabój, użyć potężniejszego M-30 czy nawet M-60, z którego korzystał Sylvester Stallone w kultowej serii filmów o Rambo.

 

REWOLUCJA BEZ KOŃCA

Wietnamskie flagi powiewają w całym kraju, nie tylko z okazji świąt państwowych. Kolor czerwony oznacza rewolucję, złota gwiazda –partię komunistyczną, a jej pięć ramion symbolizuje: robotników, chłopów, żołnierzy, młodzież oraz na końcu... inteligencję.

KSIĄŻKI, KTÓRE ZA MNĄ CHODZĄ

Od ulicznych sprzedawców można kupić kopie najnowszych światowych bestsellerów.

U WRÓT KAPITALIZMU

 

W związku z niskimi zarobkami, także ceny w kraju pozostają na relatywnie niskim poziomie. Po powrocie z wycieczki, za sycącą obiadokolację z napojami płacę około 6-7 USD. Także tekstylia i inne produkty kuszą nabywców niezwykle niskimi cenami, co zazwyczaj przekłada się na równie niską jakość towaru. Podrabia się wszystko, od ubrań poczynając, poprzez reprodukcje dzieł sztuki, cenne kruszce, programy komputerowe, a na lekarstwach skończywszy. Na bazarze znaleźć można wszystkie światowe marki odzieżowe, od Nike po Dolce Gabana. W księgarniach są dostępne nawet skserowane przewodniki. Charakterystyczne nawoływania kierowców tuk-tuków towarzyszą turystom na wielu azjatyckich ulicach, jednak w Wietnamie usiłują oni sprzedać nie tylko przejazd. Choć posiadanie narkotyków jest zabronione i surowo karane (włącznie z karą śmierci), to bez większych problemów można wejść w ich posiadanie. Taksówkarze bez skrępowania, acz obniżonym głosem, proponują swoim klientom najczęściej opium i marihuanę. Warto jednak pamiętać, że część z nich może być prowokatorami współpracującymi z policją.
Zdecydowanie bardziej kłopotliwym problemem dla władz jest powszechnie spotykane zjawisko prostytucji, w tym także z wykorzystaniem nieletnich. Niemal równie często, jak zachęty do przejażdżki rikszą czy zakupu substancji odurzających, padają propozycje skorzystania z usług seksualnych lokalnych dziewcząt i chłopców.
To, co się mocno rzuca w oczy w Ho Chi Minh, oprócz wielkiego ruchu ulicznego i setek tysięcy skuterów, to niesamowite zakrzątanie ludzi. Praca, praca i jeszcze raz praca – tym żyje się w HCMC i całym Wietnamie. Od niej zaczyna się dzień przeciętnego Wietnamczyka i na niej dzień ów kończy. Pracują wszyscy i na różne sposoby. Nawet dzieci i młodzież rozpoczynają naukę czasami już około 6 rano, by po szkole pomóc rodzicom. Zaharowują się także osoby w mocno zaawansowanym wieku. W zamian uzyskuje się głodową pensję. Większość żyje w głębokiej biedzie i w niej też umiera.