Borysa Anatolijewicza większość zna jako malarza wystawiającego obrazy na Arbacie. W świecie artystów nazywany jest „wujkiem Borką”. Dzięki jego obrazom turyści mogą poznawać najciekawsze zakątki rosyjskiej stolicy. „Poznaj Świat” wraz Borką odwiedził już Stary Arbat, kino Chudożestwiennyj i Wozdwiżenkę. Teraz czas na carski ogród.
Dostępny PDF
Wujek Borka nic nie mówi o swoim drugim życiu, w którym tkwi jakaś tajemnica. Skrywa ją skrzętnie, tak jak i to, że mieszka w jednej z bogatszych dzielnic Moskwy. Rzadko też odzywa się, gdy rozmowa schodzi na tematy polityczne. Najczęściej wypowiada jedno zdanie poprzedzone krótkim „hm” i zakończone równie krótkim „heh”. W środku jest pięć słów: „wszystkie drogi prowadzą na Kreml”.
Biały gołąbek NAD warownią
Obiekt dumy wszystkich Rosjan również i w jego pracach zajmuje ważne miejsce. Kreml w słońcu i w deszczu. Zasypany śniegiem i rozdeptywany butami defilującego wojska. Do wyboru, do koloru. Co się komu podoba. Tylko jedno nigdy nie zmienia się w obrazach Borysa. Nad warownią krąży biały gołąbek. Ptaszek wygląda, jakby szukał miejsca do lądowania, ale coś, co jest tam, za murami, odstrasza go. Cóż tam jest takiego strasznego? – tego autor nigdy nikomu nie wyjaśnił. Tym, którzy natarczywie się dopytują, odwarkuje: – Idź i zobacz sam! I nie ma przesady w jego słowach, bo od budynku Biblioteki im. Lenina do murów Kremla droga jest prosta. Z Wozdwiżenki na Mochowoj i już.
Na ulicy Mochowoj kiedyś był targ. Sprzedawano tu suchy mech, którym uszczelniano na zimę szpary w drewnianych konstrukcjach domów. Jej nazwę uwiecznił w wierszu radziecki poeta Jewgienij Winokurow. Później dopisano nuty i tak powstała piosenka o moskiewskich chłopakach, którzy nie powrócili z wojennej tułaczki. „Na polach za Wisłą senną, w wilgotnej leżą ziemi, Sieriożka z Małej Bronnej i Witka z Mochowoj” – te słowa w czasach Związku Radzieckiego rozbrzmiewały podczas akademii szkolnych od Warszawy po Moskwę.
Obok gmachu biblioteki jest podziemne przejście. Tunel, wyłożony jasnym marmurem, prowadzi w zupełnie inny świat. Za plecami zostają kamienice, asfalt i pędzące auta. Przed oczami pojawiają się drzewa, schowane w objęciach murów Kremla. Na jednym ze swoich obrazów wujek Borka uwiecznił srokę, dumnie prężącą się na oparciu drewnianej ławeczki. Na pień starego drzewa wspina się wiewiórka, a stadko wróbli walczy o kruszyny chleba, które rozsypała na trawniku mała dziewczynka. Jakaż sielanka.
W OGRODZIE ALEKSANDROWSKIM
Park został tak nazwany na cześć Aleksandra I, cara, który wiódł życie wśród żołnierzy.
TWIERDZA WŁADZY
Ekipy telewizyjne mają swoje ulubione miejsca, z których relacjonują wydarzenia z Moskwy. Kreml musi być w tle. Szkoda, że sprawozdawcy nie ustawiają się w tym miejscu.
ZAWSZE CZUJNE
Gdy rosyjscy opozycjoniści na znak protestu organizują „spacery” pod nosem władzy, stojąca przed wejściem policja zamyka Ogród Aleksandrowski, nie informując o przyczynie.
W ogrodach historii
Po spacerze Arbatem ma się zawroty głowy. Jakby tego było mało, słuch przytępiają natarczywe dźwięki bałałajek, harmonii i gitar. W oczy kłują barwne malowidła, złote samowary i setki reklam. Na Wozdwiżence też nie zaznamy spokoju. Hałas przejeżdżających aut nie pozwala wstąpić w głębiny czasu, by usłyszeć syk dawno nieistniejących gazowych latarni i stukot dorożek. Dopiero gdy zgiełk Mochowoj cichnie w podziemnym przejściu, a zmęczone źrenice uspokaja zieleń drzew, można powoli zanurzyć się w rzece historii.
– Aleksandrowski Sad na wszystkich tak działa – mówi wujek Borka. Niby zwyczajny park w centrum światowej metropolii, a jednak skrywa wiele tajemnic. Przez wieki, tu gdzie dziś szumią drzewa, płynęła mała rzeczka – Nieglinka. Jej wody karmiły rybami okolicznych mieszkańców, chroniły przed obcymi wojskami i poruszały koła kremlowskich młynów. Żywot Nieglinki, zwanej też Samotiokiem, zakończył dekret cara Aleksandra I. Rzeczkę zamknięto w kamiennym tunelu, a nad jej wodami usypano wały ziemne. Tak oto na początku XIX wieku powstały trzy ogrody: górny, średni i niski. Na cześć imperatora nazwano je aleksandrowskimi.
Car Aleksander I wiódł życie żołnierza. Wojował z Brytyjczykami, Turkami i Francuzami. Podbił wschodnią Gruzję, Finlandię i Besarabię. To za jego rządów Napoleon zdobył Moskwę, ale też i został z niej wygnany. Wojaczka tak zmęczyła władcę, że w rozmowach ze swoimi ministrami często wspominał o zrzeczeniu się tronu. Gdy niespodziewanie, w 1825 roku, imperator zmarł w Taganrogu na tyfus, pojawiła się w Rosji legenda o Fiodorze Kuźmiczu. Niektórzy dworzanie twierdzili, że Aleksander upozorował swoją śmierć i oddał się praktykom religijnym w klasztorach Krymu i na Syberii. Niezwykle podobny do cara miał być mnich nazywany Fiodorem Kuźmiczem. W XX wieku Rosyjska Cerkiew Prawosławna ogłosiła go świętym. Otóż święty Fiodor był nie tylko fizycznie podobny do imperatora Aleksandra I, ale jeszcze doskonale orientował się w szczegółach kampanii prowadzonych przez cara.
Tak zrodziła się legenda o monarsze, który został mnichem i przeżył prawie 40 lat po swojej upozorowanej śmierci. Na obrazach wujka Borki pojawia się tajemniczy cień. Postać w koronie i z berłem, przemykająca między drzewami Aleksandrowskiego Sadu. Może rzeczywiście dusza cara pokutuje za to, że nie obronił miasta przed Francuzami. A może monarcha – mnich, tęskniąc za dawnym życiem, odwiedza potajemnie ogrody swojego imienia.
Niektórzy twierdzą, że Aleksander najczęściej bywa w kamiennej grocie nazywanej „Ruinami”. Grotę wybudowano u stóp głównego muru obronnego. Jako budulca użyto kamieni i cegieł pochodzących z domów zniszczonych w czasie najazdu Napoleona. Okres ten Rosjanie nazywają Pierwszą Wojną Ojczyźnianą. Są też i w Aleksandrowskim Sadzie pamiątki po Drugiej Wojnie Ojczyźnianej, w której Armia Czerwona walczyła z hitlerowskimi Niemcami. Liczne sukcesy rosyjskiej i radzieckiej armii przedstawiono na wykutych z żelaza „Głównych Wrotach” prowadzących do Sadu. Kaskadowo układające się fontanny, klomby i wijące się alejki to ulubione miejsca spacerowe moskwian i gości stolicy. Tak było przed 200 laty, gdy zakładano carskie ogrody. Tak jest i dziś.
Mer Łużkow jak Neron
Ogrody Aleksandrowskie bezpośrednio przylegają do moskiewskiego Maneżu. Prawie dwustuletnia konstrukcja o powierzchni 6,5 tys. metrów, spełniająca rolę zadaszonego placu defilad, jest dziś jednym z największych w Moskwie centrów wystawowych. Maneż wybudowano w 1817 na polecenie Aleksandra I. Prace trwały niespełna pół roku. Na placu, gdzie wcześniej miejscowi kupcy rozstawiali swoje kramy, mieli teraz maszerować żołnierze. Pomysł zrodził się wiosną 1817 roku, gdy planowano w Moskwie obchody piątej rocznicy zwycięstwa nad wojskami Napoleona. Na uroczystości przybył z Sankt Petersburga pułk carskich weteranów. Car wręczył odznaczenia i odjechał. Pozostawiony na utrzymaniu moskiewskich władz Maneż stopniowo zamieniał się w centrum wystawowe. W drugiej połowie XIX wieku zaczęto go też wykorzystywać do organizowania koncertów. W 1867 r. przed 12 tysiącami widzów wystąpili dwaj znakomici muzycy: Hektor Berlioz i Nikołaj Rubinstein.
Po rewolucji komunistycznej lud pracujący znalazł inne zastosowanie dla tej budowli. Przez wiele lat Maneż służył jako garaż dla służbowych samochodów radzieckich urzędników. Dopiero po śmierci Stalina odzyskał dawne znaczenie, stając się Centralną Salą Wystawową Moskwy.
14 marca 2004 roku, w dniu wyborów prezydenckich, w budynku wybuchł pożar. Jeszcze tego samego dnia ówczesny mer rosyjskiej stolicy, Jurij Łużkow, oświadczył, że przyczyny nieszczęścia nie są znane. Winnych nie wskazano do dziś. Moskwianie plotkowali, że to „Łużkow podpalił Maneż jak Neron Rzym”. Rekonstrukcja historycznego budynku kosztowała prawie 25 milionów euro. Czerwone języki ognia zjadające carski plac defilad uwiecznił na jednym ze swoich obrazów Borys Anatolijewicz. Tylko dwa kolory. Czerń trawionych ogniem murów i czerwień płomieni. Żadnych postaci, żadnych zwierząt. Tylko siła żywiołu.
Dziś wokół Maneżu spacerują turyści, a bogate Rosjanki odwiedzają coroczne targi futer.
GROTOŁAZY
Grota w ogrodzie nazywana „Ruinami” to pamiątka z wojny w 1812 roku i obiekt „eksploracji” przez Rosjan zwiedzających okolice Kremla. Obudowę groty wykonano z fragmentów budynków w Moskwie, które zostały zniszczone przez wojska napoleońskie.
WRÓG NIE ŚPI
Amatorzy fotografii muszą pamiętać, że wykonywanie zdjęć lustrzanką jest tu możliwe dopiero po uzyskaniu specjalnego zezwolenia.
Rubinowe oczy Kremla
Wujek Borka rzadko odwiedza tę część Ogrodów Aleksandrowskich. Woli skryć się przed zgiełkiem na ławeczce wśród krzewów i obserwować wiewiórki. Już samo słowo Kreml, wypowiedziane w jego obecności, zamyka mu usta, a roześmiane oczy Borki zasnuwają się mgiełką smutku… Kremlowskie mury widziały wiele. Gigantyczne ceremonie, huczne bale i bohaterskie czyny. Więcej jednak jest tutaj, zaklętych w kamieniu, wspomnień „dokonań” tyranów, ich spisków oraz innych sekretów, od których włos jeży się na głowie. Czy Borys Anatolijewicz wie coś na ten temat? On sam mawia, że „klucza szukać trzeba pod ziemią”.
Takie stwierdzenia w odniesieniu do Moskwy mogą mieć zarówno alegoryczne, jak i dosłowne znaczenie. W przenośni mogą znaczyć tyle, co odpowiedź filmowego Bonda, który na pytanie o to, kim jest, mawiał „jeśli powiem, będę musiał cię zabić”. Rzeczywiście, w Rosji od dziesiątków lat ludzie wiedzą, iż zbytnia ciekawość może prowadzić do śmierci. Ktoś kiedyś powiedział, że rubinowe gwiazdy na wieżach Kremla przypominają oczy tajemniczych istot. Dmitrij Głuchowski w książce „Metro – 2033” dał do zrozumienia, że ich blask hipnotyzuje i przyciąga, a ci, którzy skuszeni weszli do środka, nigdy już nie wracają.