Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2016-06-01

Artykuł opublikowany w numerze 06.2016 na stronie nr. 74.

Tekst i zdjęcia: Maria Giedz,

Corpus Christi w Cuzco


Nie ma czytania fragmentów Ewangelii, za to odmawia się różaniec. Procesja z monstrancją to tylko preludium do świętowania. Trzonem uroczystości święta Corpus Christi są procesje świętych i Matek Boskich, a raczej tańce z owymi świętymi. Kulminacją jest spożywanie chiriuchu, specjalnej „bożocielnej” potrawy sprzedawanej głównie na Placu Franciszkańskim w Cuzco.

Większość świąt katolickich na całym świecie obchodzi się dość podobnie. Tak samo powinno być z Bożym Ciałem, jednym z głównych świąt Kościoła katolickiego, którego data jest ruchoma, obliczana na 60 dni po Wielkanocy. Wypada zawsze w czwartek, po uroczystości Trójcy Świętej. Jednak w każdej regule pojawia się wyjątek. Takim wyjątkiem jest Peru, gdzie jeśli w ogóle świętuje się Boże Ciało, to w niedzielę. Chyba że jesteśmy w Cuzco – jedynym miejscu w Peru, gdzie Boże Ciało obchodzi się w czwartek. Pomimo nazwy tego święta – Corpus Christi – czyli Ciało Chrystusa, jest to uroczystość bardziej maryjna, a przede wszystkim oddająca hołd kilkunastu świętym.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

 

MIĘSNA WIGILIA

 

Cuzco jest zarówno miastem, jak i prowincją usytuowaną w południowym Peru. Leży na wysokości 3?399 m n.p.m. Uznawane jest za stolicę zabytków archeologicznych obu Ameryk i centrum turystyczne kraju. Jest też najstarszym zamieszkanym miastem w Ameryce (od ok. 3 tys. lat temu), gdzie w poł. XIII w. pojawili się Inkowie i ustanowili je swoją stolicą (lata 1438–1533). Dzisiaj w Cuzco mieszka 420 tys. osób. Jednak podczas święta liczba mieszkańców co najmniej się podwaja. Przybyszami na Corpus Christi nie są europejscy czy amerykańscy turyści, lecz miejscowi z piętnastu dekanatów prowincji Cuzco, a także przyjezdni z innych regionów Peru oraz ościennych krajów latynoskich – czyli swoi.
Świętowanie rozpoczyna się w wigilię Corpus Christi. Wtedy to do miasta docierają pielgrzymi w towarzystwie swoich patronów – dużych, ciężkich drewnianych rzeźb, na co dzień stojących w kościołach parafialnych. Po ustawieniu owych figur przed katedrą, wznoszącą się przy Plaza de Armas (główny plac miasta), udają się w rejony kościoła św. Franciszka, gdzie serwowane jest chiriuchu.
Jedzą to wszyscy. Na talerzu lądują: cuy, czyli świnka morska (ponoć znakomicie zapobiega zachorowalności na raka), algi morskie, kawałek kury, coś pikantnego, ikra rybia, ciasto nasączone olejem, ser, kiełbasa, flaki, prażona kukurydza, kiszka i papryka. Z każdego produktu należy ułamać niewielki kawałek i wszystko razem włożyć do ust, rozgryźć, przeżuć i dopiero potem połknąć. Smak jest nietypowy i dla Europejczyków trudny do zaakceptowania, ale w połączeniu z piwem nie powoduje sensacji żołądkowych. Spożywanie chiriuchu powtarza się w poranek Bożego Ciała i po tygodniu, czyli w kolejny czwartek.
Jeszcze tego samego dnia, a raczej nocą, w wielu miejscach starego Cuzco zbierają się grupki tancerzy i muzyków, przygotowujących się do występów procesyjnych. Przed katedrą oraz przed kościołem jezuitów wznoszone są po dwa barwne ołtarze, pełne świecidełek i innych ozdóbek, które stawia się pro forma, bo tak nakazuje zwyczaj.

 

PRZEPRAWA ZE ŚW. KRZYSZTOFEM

Rzeźba św. Krzysztofa jest bardzo ciężka, bo składa się nie tylko z postaci świętego trzymającego na ramieniu Pana Jezusa, ale także kawałka rzeki z rybkami, żabkami i kaczkami, przez którą przechodzi.

SZTANDAR ŚW. SEBASTIANA

W procesji niesie się również sztandary i chorągwie. Ten pochodzi z parafii p.w. św. Sebastiana.

TAŃCZĄ W IMIĘ BOŻE

Każda parafia w diecezji Cuzco ma swoje regionalne stroje i swoje tańce, które prezentuje przed własnym świętym podczas procesji Bożego Ciała lub w jej oktawie.

 

WSZYSCY ŚWIĘCI

 

Procesja rozpoczyna się o godzinie dziesiątej, na schodach katedry, typową mszą kreolską koncelebrowaną przez kilkunastu duchownych. Niektóre modlitwy śpiewa się w języku keczua. Fragmenty tych śpiewów, wykonywane przez stare kobiety, przypominają popiskiwanie chaina, małych lokalnych ptaszków żyjących stadami. We mszy nie bierze udziału zbyt wiele osób. Główny plac miasta jest zaludniony tylko wokół katedry.
Kiedy msza się kończy, wytacza się przed katedrę wielki pojazd zwany La Custodia, czyli monstrancja. W rzeczywistości jest to srebrny, wielki baldachim przypominający kabriolet z wysoką sygnaturką, do której wstawia się monstrancję. Pojazd ten kierowany jest przez człowieka, ale poruszany na tzw. pych przez kilku mężczyzn. Monstrancja rusza w towarzystwie śpiewów, okadzania i obsypywania jej kwiatkami przez nobliwe doñas (uprzejmościowy zwrot do kobiety, której rodowód wywodzi się z Hiszpanii). Przed nią majestatycznie kroczą: poczty sztandarowe, księża i ministranci. Ich celem jest okrążenie Plaza de Armas i powrót do katedry.
Po kilku minutach wędrówki rozpoczyna się odmawianie różańca bez informowania wiernych, która to tajemnica. Nie ma przystanków przy ołtarzach. Zresztą zaraz po dotarciu do skrętu w drugi bok placu tłum wiernych powiększa się, bowiem z katedralnych schodów w rytm wygrywanej na bębnach i trąbkach muzyki schodzi pierwszy święty. To Antonii Abad, po naszemu Wielki, żyjący w III w. w Egipcie, twórca ruchu monastycznego. Najpierw młodzi chłopcy znoszą podstawę, a dopiero potem idzie rzeźba. Prowadzi ją proboszcz, burmistrz i grono lokalnych notabli.
Po św. Antonim schodzi św. Hieronim, św. Krzysztof, św. Sebastian, św. Barbara, św. Anna, św. Jakub, św. Błażej, św. Piotr i św. Józef. Na koniec pojawiają się Matki Boskie. Jest ich pięć: Matka Boska Uzdrowicielka, od Narodzin, Oczyszczona, z Betlejem i Niepokalanego Poczęcia. Za każdym razem obowiązuje ten sam porządek, ci sami święci. Kiedy jeden z nich dochodzi do zakrętu, pojawia się nowy. I tak jest od lat.

 

 

TAŃCZĄCE POSĄGI

 

Każdą rzeźbę, ubraną w bogate szaty, niesie kilkudziesięciu mężczyzn. Właściwie to nie jest zwykłe niesienie. To jest kunsztowny taniec w rytm muzyki wygrywanej przez orkiestrę towarzyszącą konkretnemu świętemu. Każdy ma swoją. Po strojach owych mężczyzn i wiernych wędrujących ze swoim świętym widać, czy dana parafia jest kreolska, czy indiańska.
Peruwiańczycy są sztucznym narodem, utworzonym od nazwy państwa. Są podzieleni na dwie duże społeczności. Pierwsza to kreolska – są to potomkowie Hiszpanów, Portugalczyków czy też innych nacji, które do Nowego Świata dotarły z Europy. Druga, ogólnie mówiąc indiańska, złożona jest z najróżniejszych plemion ludności rdzennie amerykańskiej.
Obie grupy są bardzo bogobojne, ale obie różnie podchodzą do świąt przywiezionych z Europy. Dla tych pierwszych, wyedukowanych, piastujących wysokie stanowiska i głównie mieszkających w dużych miastach, najważniejsze jest przeżywanie święta zgodnie z obowiązującym kanonem. Dla tych drugich – rzeszy biedoty, rolników, rzemieślników, a nawet jeśli wykształconych, to pracujących na podrzędnych stanowiskach, zamieszkujących ubogie dzielnice miast, prowincjonalne miasteczka, wioski i górskie osady – istotą święta jest jego oprawa zewnętrzna, a przede wszystkim jej bogactwo. Dlatego taniec, kolorowy strój, wygrywanie specyficznej muzyki na morskich muszlach ma dla nich ogromne znaczenie.
Fantastyczny jest taniec z podstawą pod rzeźbę. Wykonują go młodzi chłopcy, którzy przyuczają się do noszenia rzeźby świętego. Raz jedna noga, raz druga, to w prawo, to w lewo, krok do tyłu, dwa do przodu. Jak w wojsku! Ileż pracy trzeba włożyć, aby 30–40 mężczyzn, którzy trzymają na ramionach świętego ważącego do około tony, potrafiło z gracją, wykonując taneczne ewolucje, pokonać kilkaset metrów bez potknięcia. Nierzadko tańcowi rzeźby towarzyszą grupy tancerek wirujące przed swoim patronem. Jest głośno. W powietrzu unosi się nastrój wielkiej, wspaniałej zabawy, jakby transu, w który wpada kilkusettysięczny tłum barwnych postaci, klaszczących dzieci i gapiów przyglądających się niemal bez ruchu temu widowisku.

 

BELLO CAPPELLO

Indianki z parafii św. Barbary. Kobiety noszą kapelusze, chodzą w szerokich spódnicach z kilkoma halkami, a na ramiona zarzucają kolorowe chusty (mantela), w których noszą najróżniejsze rzeczy. Bez nich ani kobiety ani mężczyźni nie wychodzą z domu.

FIESTA POD TĘCZOWĄ FLAGĄ

 

Procesja trwa do późnych godzin wieczornych. Im więcej świętych w niej uczestniczy, tym więcej wiernych gromadzi się na placu. Między nimi przeciskają się sprzedawcy z chichą (napój alkoholizowany z kukurydzy), orzeszkami, słodyczami, parasolkami i innymi najróżniejszymi gadżetami.
Kiedy prezentacja świętych i ich parafii się kończy, zapada zmierzch. Nikt jednak, poza europejskimi turystami, nie rezygnuje z zabawy. Fiesta dopiero się zaczęła. Skończy się za tydzień, w kolejny czwartek, kiedy to po uroczystej mszy przed katedrą święci wraz z mieszkańcami swojej parafii zaczną rozchodzić się do domów. Do tego czasu Cuzco tętni życiem. Wszędzie można spotkać setki, a nawet tysiące sprzedawców kokosów, trzciny cukrowej, limonek, kilkunastu gatunków chichy (najlepsza jest morada, czyli z czarnej kukurydzy) i słynnych churro, długich tłustych ciastek obsypywanych cukrem, a w Hiszpanii oblewanych czekoladą.
Na ulicach odbywają się taneczne parady. Pojawia się brujo, czyli czarownik, są Inkowie i wiele innych ciekawych postaci. Rzeźby świętych trafiają do wnętrza katedry, gdzie można je za specjalną opłatą obejrzeć z bliska. Widać wówczas, że św. Krzysztof stoi na wodzie, w której pływają rybki, kaczki, a nawet żabki. Wszędzie powiewają inkaskie flagi w tęczowych barwach. Jest to również flaga Cuzco, którą bezprawnie przyjęły za swoją najróżniejsze grupy promujące performatywność płci. Po ośmiu dniach miasto cichnie, wymiera, aby w kolejnym tygodniu odrodzić się do nowej fiesty, ale to już inna historia.