Jak to jest żyć na dachu świata? Dech w piersiach zapierają Himalaje i stolica Tybetańczyków – Lhasa. 3600 m n.p.m. daje się we znaki podczas wysiłku fizycznego. Na boliwijskim lotnisku w El Alto potrzeba chwili na złapanie oddechu na 4100 m n.p.m. Jak w takim razie radzą sobie ludzie w miejscu położonym jeszcze wyżej? Żeby się przekonać, trzeba odwiedzić peruwiańską La Rinconadę – najwyżej położone miasto na świecie. Wysokość: 5100 m n.p.m.
To nie jest miejsce dla turystów, nie ma tu żadnej atrakcji, jeśli nie liczyć powalającego widoku lodowca zwanego La Bella Durmiente (Śpiąca Piękność), widocznego z każdego punktu miasta. Droga do La Rinconady ciągnie się przez peruwiańskie Andy. Wokół pusto. Za wysoko na drzewa, za zimno na roślinność inną niż kępy trawy. Pozbawioną asfaltu drogą prawie nie jeżdżą samochody osobowe, tylko lokalne minibusy oraz ciężarówki, które dowożą wodę i jedzenie. Wyprawa do najbliższego miasta może być nie lada wyzwaniem, jeśli akurat stopniał śnieg i droga zamieniła się w rzekę błota.
Dostępny PDF
FORTUNA W KIESZENIACH
Według oficjalnych danych w La Rinconadzie mieszka ponad 70 tys. osób. Pomimo dość pokaźnej liczby mieszkańców w mieście nie ma bieżącej wody. Nie ma pryszniców, wanien, czasami umywalką jest beczka z wodą. Nie ma kanalizacji ani wodociągów. Pije się wodę dowożoną przez cysternę, a myje (w zasadzie tylko ręce i naczynia) w deszczówce i rozpuszczonym lodowcu. Pomimo zimna nie ma w domach ogrzewania. Są za to koce. Nikogo nie dziwi pokój hotelowy, w którym jest łóżko, 5–6 koców i... nic więcej.
Większość „domów” to chaty bez okien wykonane prawie w całości z blachy falistej. Przy głównej ulicy znajduje się kilka betonowych budynków, w których mieszczą się hotele, restauracje, sklepy i... skupy jednego z najbardziej pożądanych na świecie kruszców. To dla tego ostatniego ludzie znoszą ciężkie warunki, brak wody i zimno. La Rinconada to kopalnia złota.
Niekontrolowane przez rząd, nienależące do spółek lub mówiąc wprost – nielegalne. Najczęściej jak dziury w ziemi; daleko im do wyglądu Wieliczki z oświetlonymi i przestronnymi korytarzami. Peruwiańskie kopalnie, podobnie jak narzędzia w nich używane, są bardzo prymitywne. Właściciele zatrudniają górników na zasadzie bezpłatnej pracy przez określoną liczbę dni i jednego dnia, w którym górnik może wziąć sobie całe wydobyte złoto. Oczywiście nie da się kontrolować wynoszenia drobnych kawałków kruszcu, które górnicy codziennie chowają w kieszeniach. W taki właśnie sposób wielu z nich dorobiło się znacznych sum, po kilka tysięcy dolarów miesięcznie.
Do kopalni mają wstęp tylko mężczyźni. Oficjalny powód zakazu pracy dla kobiet to zbyt duże obciążenie fizyczne. Tak naprawdę wiąże się z ogólnym brakiem równouprawnienia oraz zabobonami, według których obecność kobiety w kopalni przynosi pecha. Kobiety całymi dniami za pomocą młotków wyszukują okruszyn złota w oczyszczonych już skałach, które wydobyto z kopalni.
POD ŚPIĄCĄ PIĘKNOŚCIĄ
Główna ulica w La Rinconadzie. Restauracje, kantory, kilka hoteli i górnicy, którzy nieustannie wracają z pracy lub do niej idą. W tle lodowiec Śpiąca Piękność.
PŁODNY BIZNES
Napis na kartce głosi: „Płody lamy. Ofiara dla Ziemi”. Można je kupić na każdym większym targu. Zakopywanie ich w fundamentach domów i przy wejściu do kopalni to dla zabobonnych Peruwiańczyków ochrona przed nieszczęściami.
Z PRZYBORNIKA GÓRNIKA
Pomnik górnika na głównym placu w La Rinconadzie. Obok znajduje się targ, na którym można kupić niezbędne wyposażenie każdego górnika: liście koki, wysokoprocentowy alkohol czy laski dynamitu.
GORĄCZKA NIE SPADA
Peruwiańczycy to niezwykle sympatyczny i przyjazny naród. Zawsze chętni do rozmowy i pomocy, szczególnie turystom. Wyjątkiem jest La Rinconada. Tam ludzie są powściągliwi, patrzą spode łba na przybyszów z innego miasta, a co dopiero z innego kraju. Nie wdają się w rozmowy, nie ma też miłych pozdrowień i uśmiechów. Nie bez powodu. Miasto jest uważane za jedno z najniebezpieczniejszych w Peru. Napady, zabójstwa, handel żywym towarem, zaginięcia – to wszystko ma miejsce w La Rinconadzie i jest efektem gorączki złota.
Prawie wszyscy mieszkańcy to przybysze z innych rejonów Peru. Ludzie sprowadzają się tu i mieszkają, ponieważ uważają, że to najlepsze miejsce na zarobienie więcej i szybciej niż w jakimkolwiek innym mieście w Peru. Niestety często robią to za wszelką cenę, niemalże po trupach. Stąd naturalna podejrzliwość mieszkańców, którzy w każdym obcym widzą potencjalną konkurencję. Niczym niezwykłym nie jest okradanie się nawzajem, przede wszystkim przez osoby, które na pierwszy rzut oka wydają się sympatyczne. Znanym sposobem jest wspólne wyjście do baru (a alkohol jest tam spożywany w sporych ilościach) i upicie potencjalnej ofiary. Jako że w La Rinconadzie nie ma zbyt wielu rozrywek, ludzie po pracy przeważnie lądują w jednej z wielu pijalni lub korzystają z usług prostytutek. Te ostatnie też mają swój udział w złodziejskim procederze.
Niewątpliwie La Rinconada jest miejscem, w którym można się dorobić w znacznie szybszy, ale za to bardzo niebezpieczny sposób. Gdzie zatem jest to całe bogactwo zamieniane z drobinek złota na walutę? Jeśli popatrzymy na blaszaki, błotniste ulice i liczne wysypiska śmieci, na pewno go nie dostrzeżemy. Dla niektórych bowiem La Rinconada to przykrywka dla prawdziwego życia w innych miastach.
Wielu górników ma okazały dom (lub kilka) w Juliaca – najbliższym dużym mieście, które jest także lokalnym centrum ekonomicznym. Ci, którzy w La Rindonada na co dzień chodzą w brudnych kombinezonach i kąpią się raz na tydzień (kiedy jadą do innego miasta), to tak naprawdę posiadacze wielkich majątków i nieruchomości. Jednak obnoszenie się z bogactwem w La Rinconada to niepotrzebne szukanie kłopotów.
Dla tych, którym nie dopisało szczęście, każdy dzień to walka o przetrwanie. Z braku perspektyw oraz możliwości zmiany trafiają do błędnego koła zdobywania pieniędzy i natychmiastowego ich wydawania w barach i nocnych klubach. Dla wielu dzieci urodzonych w La Rinconadzie praca w kopalni to jedyna przyszłość. Nielicznym udaje się przełamać schemat i wyrwać się z tego miejsca nieprzyjaznego mieszkańcom.
MIASTO Z BLACHY
Główną zabudową są nieocieplane blaszaki i kilka murowanych budynków w centrum. Minivany pełnią funkcję autobusów. Pomimo lata temperatura nie przekracza tu kilku stopni, a w nocy spada poniżej zera.
OFIARY PACHA MAMY
Utrzymanie stałych zysków i niewyczerpalność kruszca to z pewnością problem spędzający sen z powiek każdemu właścicielowi kopalni. Jak zatem zagwarantować prosperowanie kopalni i nie dać się zniszczyć konkurencji? Według lokalnych wierzeń najlepszym sposobem jest składanie ofiar. Peru, Ekwador i Boliwia są krajami latynoamerykańskimi o największym odsetku rdzennej ludności wśród ogólnej populacji. Dlatego też wciąż jest popularna wiara w rytuały, zabobony i bóstwa.
Znanym zwierzęciem Peru i Boliwii jest lama, która dostarcza wełnę, mleko i mięso. Wykorzystywany jest nawet jej płód, którego składa się jako ofiarę dla Pacha Mamy (Matki Ziemi). Zasuszony płód jest umieszczany w fundamentach budowanych domów, co ma ochraniać przed nieszczęściem. Podobnie w kopalniach – ofiara z lamy przed wejściem do szybu ma gwarantować bezpieczeństwo (w boliwijskich kopalniach Potosi oprócz lamy składa się również ofiary tzw. „wujom”, posągom diabłów umieszczonym wewnątrz kopalni, którym ofiarowuje się liście koki, papierosy i 96-procentowy alkohol, spożywane także przez samych górników). Poza tym nieodłączne w ekwipunku każdego górnika liście koki, które dają energię, blokują uczucie głodu i senność oraz niwelują skutki dużej wysokości, również służą za ofiarę dla Pacha Mamy.
Jest jeszcze jeden rodzaj zaskarbienia sobie pomyślności i szczęścia w wydobyciu złota. To bardzo stara andyjska tradycja z oczywistych względów zakazana i praktycznie nieistniejąca. Rzadko, ale jednak, do dziś słyszy się o pojedynczych jej przypadkach (oficjalnie niepotwierdzonych). Sacrificio humano, czyli ofiara ludzka. Choć może się to wydawać nieprawdopodobne w XXI wieku, to ofiary z ludzi są wciąż praktykowane przez najbardziej zabobonnych właścicieli kopalń. Powszechnie wierzy się, że proces chemiczny, podczas którego góra wchłania mózg ludzki, wyciąga minerały na powierzchnię, co skutkuje łatwiejszym ich wydobyciem. Z pewnością nie jest to temat, o którym głośno się mówi, jednak wszyscy zdają sobie sprawę, co może stać za wieloma zdjęciami zaginionych osób porozklejanymi na ulicach miasta. Ostrzeżenia przed samotnym wychodzeniem po zmroku i zadawaniem się z obcymi można usłyszeć jeszcze na długo przed dotarciem do La Rinconady.
Oprócz poszukiwaczy złota do miasta ściągają również ekipy filmowe, które próbują dokumentować trudne i niebezpieczne życie w najwyżej położonym zamieszkanym miejscu na świecie. Powstało wiele materiałów oraz wywiadów z mieszkańcami. Ostatnim szerzej znanym dokumentem, wyświetlanym na festiwalu Berlinale w 2016 r., jest „El Dorado XXI”. Portugalsko-francuska produkcja wyreżyserowana przez Salome Lamas. W internecie jest dostępnych wiele innych amatorskich i profesjonalnych dokumentów. Złoto, góry, tajemniczość i niedostępność tego miejsca – to wszystko wabi kolejnych przybyszów, którzy wierzą, że w La Rinconadzie znajdą szczęście. Chociażby jego odrobinę, małą jak okruch uwięzionego wśród skał złota...