Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-05-01

Artykuł opublikowany w numerze 05.2019 na stronie nr. 16.

Tekst i zdjęcia: Alicja Kubiak i Jan Kurzela, Zdjęcia: shutterstock,

W krainie hobbitów


Żaden scenariusz science fiction nie oddałby niezwykłości tego miejsca. Klimat nieziemski i zupełnie niepodobny do jakiegokolwiek innego miejsca w Etiopii. Odwiedziliśmy wiele rdzennych plemion i każde zapadło nam w pamięć – jako barwne, fascynujące, z niezwykłymi zwyczajami. Jednak żadne z nich nie zadziwiło nas tak jak Konso...

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Kierowca zatrzymał samochód pod drzewem, na polance, gdzie kończyła się droga, a zaczynała wąska ścieżynka. Dalej, chcąc nie chcąc, trzeba było iść pieszo. Kiedy zbliżaliśmy się do wioski, byliśmy bacznie obserwowani przez miejscowe dzieci, które najpierw przyglądały się nam zza drzew, a później zaczęły podbiegać i przekrzykiwać się jedno przez drugie. Potem było już tylko lepiej.

 

NIEDALEKO DO ŁOWICZA

Kobiety w tradycyjnych wzorzystych, kolorowych spódnicach, przypominających trochę nasze łowickie.

ACH, TEN STYL

Kamienny mur otaczający wioskę dochodzi do wysokości 4 m. Oprócz tego każde z gospodarstw jest otoczone płotem z pni lub większych gałęzi. U szczytu dachów są umieszczane dzbany, które zespalają strzechy. Całość wygląda nadzwyczajnie.

KAŻDY KLAN MA SWÓJ SŁUP

Nazywa się on pokoleniowy. Ma też kamień małżeński, również zwany pokoleniowym. Pełnią one ważną funkcję w kulturze plemienia. Dzięki liczbie bali ustawionych przy słupie można np. stwierdzić, ilu dorosłych mężczyzn liczy dany klan.

 

ROLNIK SZUKA PLONU

 

Populacja Konso jest znaczna, liczy około 300 tys. osób. Żyją w górach, na 230 km2 i zajmują się rolnictwem. Zamieszkują tereny wyjątkowo mu niesprzyjające, dlatego muszą się mocno natrudzić, żeby osiągnąć zadowalające plony. Przede wszystkim stosują tarasowy system uprawy ziemi, co pozwala na odpowiednie nawodnienie terenu oraz daje możliwość magazynowania wody. Do tego praktykują płodozmian, który dodatkowo użyźnia glebę.

Rolnictwo wymaga tutaj bardzo dużego nakładu pracy. Konso, niczym sumienni hobbici, nie mogą sobie pozwolić na brak systematyczności lub dłuższe przerwy na odpoczynek. W takich warunkach ich umiejętności rozwinęły się i są uważani za najlepszych rolników w Etiopii. Uprawiają sorgo, kawę, kukurydzę, mango, papaję czy bawełnę. W polu pracują kobiety i mężczyźni, z tym że kobiety są głównie odpowiedzialne za pielenie, zbieranie plonów i odstraszanie z pól ptactwa. Kolejnym ich zajęciem jest tkactwo.

Wyrabiają bajecznie kolorowe tkaniny, zarówno na użytek własny, jak i dla przybywających turystów. Na płotach często można zobaczyć różnokolorowe płachty, powiewające na wietrze niczym flagi. Konso zajmują się również hodowlą zwierząt, zwłaszcza kur, owiec i kóz. Zwierzęta są trzymane w obrębie gospodarstwa, nie wypuszcza się ich na wypas, aby chronić obsiane pola. Nie to jednak przyciąga tutaj turystów.

 

W KAMIENNYCH KRĘGACH

 

Wioski Konso są prawdziwymi perełkami – o niespotykanej nigdzie indziej, nietypowej zabudowie. Każda wieś jest zbudowana na planie koła. W centrum znajduje się główny plac, wokół którego są stawiane domy. Teren jest otoczony wysokim, kamiennym murem, który dochodzi do czterech metrów. Z czasem, gdy osada się rozrasta, domy są lokowane poza tym murem, ale nadal na planie koła. Potem jest budowany kolejny mur, który otacza te nowe domy. Na każde gospodarstwo składa się kilka zabudowań: dom, w którym mieszkają ludzie, mniejsze pomieszczenie służące jako magazyn żywności oraz domek, gdzie są trzymane zwierzęta.

W każdej wiosce znajduje się także budynek, do którego nie mają wstępu ani kobiety, ani dziewczynki. Mogą przebywać w nim tylko mężczyźni i chłopcy, którzy spędzają czas na grach, zabawach oraz rozmowach. Taki dom – bardzo popularny wśród mieszkańców – nazywa się mora.

Ogrodzenie w postaci kamiennego muru pełniło kiedyś funkcję ochronną – miało uniemożliwiać dzikim zwierzętom przedostawanie się na teren wioski. W Etiopii, podobnie jak obecnie w sąsiedniej Kenii czy Tanzanii, żyło dużo groźnych zwierząt, takich jak lwy, lamparty czy słonie. Miejscowi polowali na nie z wielu powodów, choć głównie chodziło o pożywienie. Ale na początku lat 80. XX w., kiedy podczas klęski wielkiego głodu w Etiopii zmarło ponad milion osób, dzikie zwierzęta stawały się jedynym źródłem pożywienia i praktycznie wyginęły.

Etiopia nadal należy do najbiedniejszych krajów kontynentu, często nękanych klęskami suszy i nieurodzajów, a co za tym idzie – głodem. Obecnie tworzy się więc parki narodowe, gdzie krytycznie zagrożona fauna jest pod ścisłą ochroną i rzeczywiście powoli się odradza. Poza parkami zwierząt praktycznie już nie ma, jednak Konso nie rezygnują z budowy swoich murów. Każda wioska składa się średnio z czterech okręgów, przy czym ten znajdujący się w samym jej centrum jest oczywiście najstarszy i najmniejszy.

Okalające mury są robione z kamienia, natomiast płoty otaczające poszczególne gospodarstwa buduje się z większych lub mniejszych bali, gałęzi i traw, kamieniami zaś umacnia tylko dół takiej konstrukcji. W każdym płocie jest brama, która nie ma drzwi. Jest to najzwyklejsza dziura, którą tworzą specjalnie ułożone pnie drzew. Domy i pomieszczenia dla zwierząt są okrągłe, budowane z kamienia i drzew, a dachy są pokryte strzechą. Na szczycie każdego dachu znajduje się gliniany dzbanek. Na początku myśleliśmy, że jest on zwykłą ozdobą, jednak okazało się, że takie zwieńczenie ma zadanie nad wyraz praktyczne. Otóż dzban ściąga i przytrzymuje razem snopy, nie pozwalając im się rozłączyć. Wszystko to wygląda niezwykle malowniczo i tajemniczo.

 

SCHLUDNY KONSO

Mieszkaniec wioski przed swoim domem. Obejścia Konso są zawsze czyste i zadbane.

W DOLINIE HOBBITÓW

Dachy wioski ukrytej wśród zieleni i w górzystym terenie przypominają siedzibę tolkienowskich niziołków.

TAKI TOTEM

Wykonana w drewnie podobizna zmarłego wodza – zawsze znajduje się on w centralnej części rzeźby, otoczony członkami rodziny. Taki totem nazywa się waka i jest ustawiany w lesie, w miejscu pochówku.

 

JAK ZOSTAĆ MĘŻCZYZNĄ

 

Takich wiosek jest tutaj 41, z czego UNESCO objęło swoim programem 12. Każda ma po kilka tysięcy mieszkańców pochodzących z 9 klanów, każdy ze swoim wodzem. W centralnym miejscu wioski, czyli w obrębie pierwszego, najstarszego okręgu, znajduje się plac, na którym możemy zobaczyć wysoką i stosunkowo cienką konstrukcję. Jest to tzw. słup pokoleniowy (olahita), bardzo ważny element kultury tutejszego ludu. Chłopak, który ukończy 18 rok życia, musi ściąć wysoki bal i oprzeć go o ten słup. Każdy klan ma swój osobny słup, dzięki czemu można m.in. zorientować się, ilu chłopców weszło już w pełnoletniość.

Obok słupa znajduje się duży kamień. Nie leży tu przypadkowo i także pełni bardzo ważną funkcję. Jest to kamień pokoleniowy, nazywany też małżeńskim. Otóż ten sam chłopak, któremu uda się już ściąć bal i oprzeć o słup, musi następnie podejść do tego kamienia – ważącego 50 kg – podnieść go i rzucić za siebie. Jeżeli kamień zostanie przerzucony w odpowiedni sposób i wystarczająco daleko do tyłu, uznaje się, że chłopak jest już dorosły i może zakładać rodzinę. Nie jest to bynajmniej zadanie łatwe, dlatego dorastający chłopcy przygotowują się do niego dużo wcześniej. Jeszcze jako małe dzieci ćwiczą podrzucanie kamieni mniejszych i lżejszych – tak by później nie ośmieszyć się przed klanem i przejść pomyślnie przez całą uroczystość.

Mężczyźni mogą mieć więcej niż jedną żonę, jednak mało kto pozwala sobie na utrzymanie kilku. Z powodów ekonomicznych poligamia nie jest zbyt popularna. Co zamożniejsi mają 2–3 żony, a rodzina liczy około ośmiorga dzieci.

Dziewczynki uważa się za pełnoletnie w wieku 16 lat, wtedy mogą wychodzić za mąż. Konso bardzo pilnują, aby żenić się z kobietami spoza klanu, ci zaś, którzy łamią tę zasadę, są wyrzucani ze społeczności za „kazirodczy związek z siostrą”. U Konso istnieją trzy typy małżeństw: z własnego wyboru, narzucone przez rodzinę oraz z konieczności. To ostatnie ma miejsce wtedy, gdy umiera starszy brat i zostawia wdowę z dziećmi. Wtedy młodszy musi pojąć bratową za żonę i opiekować się nią i jej potomstwem.

Gdy mężczyzna chce prosić o rękę kobiety, przychodzi do jej domu z podarkami. Są to na przykład ubrania, koce, pieniądze lub miód, ale nigdy zwierzęta czy broń, jak to jest np. w przypadku plemienia Mursi, zamieszkującego Park Narodowy Mago w dolinie Omo.

 

NIEBOSZCZYK W MIODZIE

 

O ile w Etiopii głównym pożywieniem jest słynna injera, placek robiony na zakwasie z mąki teff, to Konso żywią się głównie kurkufą, czymś w rodzaju naszej owsianki powstającej na bazie kukurydzy i sorgo, podawanej z kapustą. Do picia jest cheka, lokalny napój, również robiony z kukurydzy i sorgo. Cheka może być napojem alkoholowym lub nie, tak aby mogły go pić dzieci.

Jak dla większości ludzi w Etiopii, także dla Konso, jednym z większych zmartwień jest malaria, gorączka czy grypa. Najbliższy ośrodek zdrowia znajduje się 17 km od nich, a dotrzeć tam mogą głównie pieszo. Jest to nie lada problem, dlatego często leczą się sami. Otaczają ich bujne lasy, w których odprawiają praktyki lecznicze i rozmaite rytuały mające pomóc choremu. Czasami się to udaje, bo organizm sam jest w stanie pokonać chorobę, a czasami niestety nie.

Konso w trochę bulwersujący sposób chowają swoich zmarłych wodzów. Zwłoki są mumifikowane. Przedtem jednak ciało zostaje otwarte, wnętrzności wyjęte i – razem z oczami – włożone do garnka. Otoczone miodem są trzymane tam przez 9 lat, 9 miesięcy, 9 tygodni i 9 dni. Podobnie dzieje się z zaszytym już ciałem – również jest mumifikowane miodem i także musi minąć 9 lat, 9 miesięcy, 9 tygodni i 9 dni, aby mogło zostać pochowane. Liczba 9 jest dla Konso magiczna. Przez ten czas zwłoki są od czasu do czasu myte i czesane. Wtedy wioską rządzi rada starszych, a wszyscy mieszkańcy utrzymują, że wódz jest... po prostu chory. Dopiero w dniu pogrzebu nowym wodzem staje się najstarszy syn zmarłego.

Sama ceremonia pogrzebowa nie jest już aż tak intrygująca. Przedstawiciele wszystkich klanów w obrębie jednej wioski zbierają się razem, piją piwo i tańczą. Następnie ciało wodza jest zakopywane w pobliskim lesie i nigdy potem nie jest już odwiedzane. Wódz, który specjalnie zasłużył się dla wioski, otrzymuje totem, czyli swoją podobiznę wyrzeźbioną w drewnie. Jest przedstawiany na niej zazwyczaj jako postać w centralnym miejscu, otoczona członkami rodziny. Często również rzeźbi się zabite przez niego dzikie zwierzę. Totem nazywa się waka i jest stawiany w miejscu pochówku. Dlatego w lasach na terenach Konso często można się natknąć na takie rzeźby.

Obecnie Konso w większości są protestantami i opisane wcześniej traktowanie zwłok oraz ceremoniał samego pogrzebu są surowo zakazane. Obowiązująca religia nakazuje pochować zmarłych od razu i tylko w przypadku osób starszych można odczekać jeden dzień, a następnie owinąć zmarłego w skórę krowy i zakopać. Jednak ci, którzy pozostali animistami, nadal propagują dawny sposób pochówku.

Konso jest niezwykle ciekawym ludem, który warto odwiedzić podczas pobytu w Etiopii. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany mroczniejszą stroną ich obyczajów, czyli pogrzebami, mumiami i... miodem, może skupić się choćby na niepowtarzalnej zabudowie wiosek, wczuwając się w niezwykły klimat tego miejsca. Nie będzie żałował.

Najczęściej odwiedzane przez turystów wioski to Mecheke, Dokatu, Gamole i Buso. Ich mieszkańcy są pozytywnie nastawieni do przyjezdnych. Jest tam zupełnie bezpiecznie i spokojnie. Każdy może przyjechać i poczuć się jak w krainie hobbitów. Dokładnie tak jak my.