Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-10-01

Artykuł opublikowany w numerze 10.2012 na stronie nr. 88.

Tekst i zdjęcia: Mirosław Olszycki, Zdjęcia: Julia Michalczewska,

Miasto pomyślnego wiatru


W Buenos Aires wszystko jest wielkie: ulice, budynki, stadiony, place i port. To istny trzynastomilionowy potwór… jakże fascynujący.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Różni moi rozmówcy, w tym Polacy, którzy mieszkają w Buenos Aires od wielu lat, nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, co ich tutaj zatrzymało. Sprzyjający klimat, dobra kuchnia, praca, której gdzie indziej brakuje, dogodne położenie? A może szansa zatańczenia tanga na ulicy, w centrum pięknego miasta?

 

 

Querandies, twardy orzech do zgryzienia

 

Prawdopodobnie pierwszymi osadnikami na obszarze Buenos Aires byli indiańscy Querandies, wywodzący się od Indian Guarani z terenów obecnego Paragwaju. Querandies oznaczało ludzi doskonale biegających, wysokich i wojowniczych; potrafiących też zwinnie upolować nawet guanaco, czyli lamę. Spośród ludów Ameryki Południowej wyróżniali się m.in. tym, że opanowali umiejętność szycia ubrań ze skóry, w tym tzw. quillango – rodzaju sukni okrywającej ciało od głowy aż po kolana. Znali też metodę budowania namiotów ze skór. Wierzyli w dobrego boga, zwanego Soychu, którego zadaniem była walka z duchem zła, czyli Gualichu.
Kiedy w roku 1516 hiszpański wódz Juan Solís zszedł z okrętu w pobliżu ujścia La Platy do oceanu, krajowcy przeciwstawili się obcym z wrodzonym impetem i niesłychaną determinacją, zmuszając ich do odwrotu. Podobne zdarzenie kilka lat później spotkało słynnego portugalskiego żeglarza, Magellana. Dopiero w 1536 udało się pierwszemu Europejczykowi, Pedro Mendozie, zejść na ląd i na nim dłużej pozostać. Mendoza, popierany przez króla Hiszpanii Karola, zbudował w pobliżu ujścia La Platy (zwanej wówczas Río del Solís) miasto-twierdzę. Na krótko, bo Indianie Querandies jeszcze tego samego roku pokonali Hiszpanów w okrutnej bitwie i zburzyli wszystko, co zdołali oni wznieść.
Mieszkańcy Starego Kontynentu zostali wygnani z ziem Argentyny, a pojawili się w tym samym miejscu dopiero czterdzieści cztery lata później. W 1580 hiszpański konkwistador, Juan de Garay, wspierany przez dobrze zorganizowaną i uzbrojoną grupę walecznych przyjaciół, rozpoczął drugie zakładanie Buenos Aires. Hiszpan zdawał sobie sprawę z dobrego, strategicznego położenia miasta, które mogło stać się w przyszłości portem – oknem na świat dla całego wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej.

 

NOWY ŚWIAT PO HORYZONT

W trzynastomilionowej metropolii mieszka blisko jedna trzecia ludności Argentyny.

NIE TYLKO DLA PAŃ

Puente de la Mujer, czyli Most Kobiet, zaprojektował hiszpański architekt Santiago Calatrava. Jest mostem dla pieszych, obojga płci.

HARMONIA KONTRASTÓW

Dziewiętnastowieczne zabytki Buenos łączą się ze szklano-aluminiową architekturą miasta. Na tym zdjęciu za pomocą drabiny.

 

Miasto Ciężkiego Powietrza

 

Hiszpanie zbudowali miasto, opierając jego plany na założeniach, które od wieków stosowali w swojej ojczyźnie. Zaczęli od wyznaczenia wolnej przestrzeni dla placu głównego, wokół którego rozmieścili najważniejsze budowle, czyli gmach kościoła, siedzibę gubernatora, ratusz, budynek straży miejskiej, spichlerze i oczywiście budynki mieszkalne. Nie zapomnieli o architektonicznym i artystycznym wymiarze stawianych budowli. Stąd, widoczna do dziś, bujna, dekoracyjna sztuka hiszpańskiego baroku, skompilowana twórczo z potrzebami rodzącego się Nowego Świata.
Styl ten, nazywany niekiedy kolonialnym, rozwinął się i spełnił między innymi w postaci bogatych frontowych elewacji wznoszonych budynków. Charakteryzuje się wybujałą ornamentyką, eliptycznymi medalionami, festonami, kręconymi słupami z girlandami i pilastrami. Dochodzi do tego monumentalność rzeźby oraz bogactwo malarstwa o motywach religijnych i historycznych. To tylko niektóre elementy architektury Buenos rozwijającej się od końca XVI wieku.
Juan de Garay nazwał założone przez siebie miasto Ciudad de La Santísima Trinidad y Puerto de Santa María del Buen Ayre, czyli Miasto Przenajświętszej Trójcy i Port Maryi Panny Pomyślnego Wiatru. Ostatnie dwa wyrazy tej przydługiej nazwy pozostały do dziś. Niektórzy tłumaczą je inaczej, jako Buenos Aires, czyli Dobre (Czyste) Powietrze. W żaden sposób nie pasuje to jednak do współczesnych realiów stolicy Argentyny.
Podekscytowany i w pełni gotowy do filmowo-fotograficznej ekspedycji wyruszyłem rano z hotelu do miasta, ale mój pierwszy zapał szybko przygasł pod wpływem zaduchu nie do wytrzymania. W powietrzu brakowało tlenu. Panował niemiłosierny upał, a przez centrum ośmioma pasami ruchu w jedną stronę płynęła rzeka samochodów. To właśnie w Buenos Aires – obok powodzi aut – spaceruje się chodnikiem najszerszej ulicy świata. Avenida 9 Julio w najszerszym miejscu mierzy 200 metrów. W 1936 roku wzniesiono przy niej imponujący, 70-metrowy obelisk, upamiętniający pierwszą nieudaną próbę założenia miasta w roku 1516. Równie ważna jest Avenida de Mayo, która z przylegającymi do niej ulicami (Calle Lavalle i Calle Florida) oraz dzielnicą Santa Fe tworzy Microcentro, biznesowe centrum tego olbrzymiego miasta.

 

 

Płatki metalowej róży

 

Oglądając najwspanialsze miejsca i zabytki Buenos Aires, z Teatrem Kolumba na czele, z jedną z największych sal operowych świata czy pałacem prezydenckim Casa Rosada, docenić można ogrom i architektoniczny rozmach tego miasta. Oprócz dwóch wymienionych gmachów a szczególną uwagę zasługują też: katedra pw. Trójcy Przenajświętszej, z grobowcem Joségo de San Martín, argentyńskiego bohatera walk o niepodległość, bazylika Nuestra Señora de La Merced z roku 1602, będąca perłą sztuki barokowej, oraz Narodowe Muzeum Sztuk Pięknych z dziełami Moneta i Van Gogha.
Nowoczesność i przeszłość przenikają się tutaj jak nigdzie indziej na świecie. W przeszklonych, współcześnie wzniesionych budynkach, niczym w zwierciadle czasu, odbijają się kopuły starych kościołów, gzymsy XIX-wiecznych pałaców, a także wybujała roślinność. Wysokie na kilkadziesiąt metrów palmy sięgają najwyższych pięter, stanowiąc o urodzie miasta, w którym, oprócz wspaniałych budowli, prawie wszędzie znajdują się przestronne i dobrze utrzymane parki. Miejsca wypoczynku o jakich my, Europejczycy, możemy tylko pomarzyć.
W pobliżu Muzeum Sztuki obejrzeć można najdziwniejszy pomnik w mieście – Fontana Floralis Generica, dzieło zaprojektowane przez argentyńskiego architekta Eduardo Catalano. Płatki metalowej róży otwierają się w dzień i zamykają w nocy, niczym prawdziwa roślina. Dzieło świadczy nie tylko o wrażliwości artysty, ale przede wszystkim o wyczuleniu Argentyńczyków z Buenos Aires na świat, który właśnie odchodzi. To świat pięknej, tropikalnej, ale jednocześnie degradowanej przez cywilizację, bogatej roślinności – żywego symbolu Ameryki Południowej.

 

W SERCACH I NA MURACH

W La Boca, jednej z najstarszych dzielnic Buenos Aires, urodził się Diego Maradona. Tu właśnie znajduje się słynny stadion Boca Juniors.

DUSZA TANGA

Tango to magiczna mieszanka wielu brzmień. Słychać w nim ból samotności gaucho i tęsknotę imigrantów, ruch miasta i drżenie wiatru argentyńskiej pampy.

Mistyka futbolu, mistyka tańca

 

Od początków XIX wieku fala europejskiej emigracji zalewała argentyńską ziemię. Oprócz Włochów, Hiszpanów, Niemców, Irlandczyków, Greków, Ukraińców i innych narodów z Europy uczestniczyli w niej również mieszkańcy ziem polskich, objętych wówczas zaborami, a później emigranci z odrodzonej, lecz niezamożnej II Rzeczypospolitej.
Docierali do Argentyny statkami i zwykle kierowali się do stolicy państwa, skąd albo udawali się w dalszą podróż, albo tutaj pozostawali. Większość osiedlała się w portowej dzielnicy La Boca, położonej na południowy wschód od centrum miasta. Przyjmuje się, że położenie La Boca odpowiada miejscu, w którym Pedro de Mendoza założył pierwszą osadę w roku 1536. W tym miejscu marynarze-kolonizatorzy budowali swoje pierwsze domy, ubarwiane farbami używanymi do malowania statków – każdy w innym kolorze.
La Boca to prawdziwe miasto w mieście, a nawet coś więcej, albowiem ma tutaj swą siedzibę najbardziej znany piłkarski klub Argentyny Boca Juniors, w którym kontynuował swą wielką przygodę z futbolem słynny Diego Maradona. W całym mieście pełno jest jego portretów – na ulicach, w hotelach i sklepach. Sam genialny Messi, najbardziej rozpoznawalny dziś w Europie Argentyńczyk, nie dorównuje mu jeszcze popularnością.
Ściskając w dłoni moje futbolowe zakupy dla syna, jeszcze tego samego dnia znalazłem się w najstarszej dzielnicy Buenos Aires – San Telmo. To raptem kilka ulic od piłkarskiej Republica La Boca i zarazem całkiem odmienna rzeczywistość – kawiarnie, restauracje, sklepy z antykami, place i parki, wypełnione kramami ze starociami.
Właśnie w San Telmo można bez skrępowania zatańczyć na ulicy – choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć we wspomnieniach o czymś, co utracone. Tango to prawdziwa mistyka. Trochę jak futbol, chociaż jednak inna…
Tym emocjom poddałem się i ja, przybysz z odległego kontynentu, którego wysłannicy próbowali przed wiekami stworzyć tutaj Nowy Świat. Więc zatańczyłem tango w Buenos Aires – z rodaczką, Polką, emigrantką z solidarnościowych lat osiemdziesiątych. Ona już dobrze znała rytm tego wyjątkowego tańca. A ja? Ja się starałem.