Naukowcy do dziś spierają się, w jakim celu preinkaska kultura Nazca stworzyła ogromne linie i rysunki na wulkanicznej pustyni w zachodniej części Peru. Czy chcieli przekazać coś przybyszom z innych galaktyk? Czy może w taki sposób opracowali własny kalendarz? Czy linie były miejscem religijnego kultu? Tego nie wie nikt.
Dostępny PDF
Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów do peruwiańskiego miasta Nazca upłynęło mi w ogromnym stresie. Przemierzyłam setki zakrętów, zza których raz po raz wyłaniały się inne pojazdy, niestety czasem na moim pasie. Jeździ się tu szybko i byle jak. Manewry wyprzedzania wykańcza się długo i niechlujnie, a najbardziej widowiskowe jest chyba wchodzenie ciężarówek w zakręty – po sąsiednim pasie. I taka wielka ciężarówka wynurzyła się nagle zza zakrętu. Oczywiście była po mojej stronie. Po lewej skała, po prawej przepaść. Zjechałam na prawo i musiałam się zatrzymać. Wielki pysk zakręcił w ostatniej chwili tuż przed zdziwionym okiem mojego motocykla. Gdybym jechała trochę szybciej, to trzeba by mnie z tej ciężarówki odklejać.
U schyłku dnia, po kilkuset kilometrach w chłodzie i kolejnych w skwarze, miasto Nazca wreszcie zamajaczyło na horyzoncie. Ale zanim rozpoczęliśmy szukanie noclegu, pojechaliśmy na lotnisko – linie Nazca można zobaczyć tylko z powietrza.
MAŁY SAMOLOT, WIELKI WIDOK
Autorka tekstu i niepozorny samolocik, który daje jedyną możliwość obejrzenia obrazów, jakie tworzą linie Nazca. Codziennie z lotniska startuje kilkanaście takich maszyn.
SAMO ŻYCIE I ŻYCIA ŚLADY
Pejzaż płaskowyżu Nazca to zielone doliny, gdzie toczy się życie, i suche zbocza z tajemniczymi znakami umarłej cywilizacji.
TAK POWSTAŁY LINIE
Gdy odgarnie się leżące na pustyni kamienie, ujawni się jaśniejszy grunt pod nimi. Postępując w ten sposób, można stworzyć dowolne rysunki.
LOTNISKO, ŚWIĄTYNIA, BOISKO?
Linie mierzą od kilku metrów do nawet trzydziestu kilometrów długości. Figury mają wielkość nawet 200 metrów. Powstawały między 300 rokiem p.n.e. a 800 rokiem n.e. i do dziś pozostają zagadką. Na płaskowyżu Nazca, na wulkanicznej pustyni, gmatwanina linii i kształtów tworzy przedziwną mapę. Badacze od lat głowią się, po co je stworzono. Jak dotąd nie ma jednoznacznej odpowiedzi, mnożą się za to teorie – mniej lub bardziej naukowe.
Samo miasto Nazca nie jest ciekawe. Niewysokie zabudowania, ulice o chaotycznym ruchu, skwar i pył z kamienistej pustyni. Linie zaczynają się zaledwie kilka kilometrów za obszarem zabudowanym i są jedną z największych turystycznych atrakcji Peru.
Geoglify Nazca były nazywane szlakami Inków lub świętymi drogami. Znali je okoliczni mieszkańcy, wiedzieli o nich podróżnicy, ale „oficjalne odkrycie” nastąpiło dopiero w 1926 roku, kiedy po raz pierwszy opublikowano wyniki badań archeologicznych nad liniami. Prawdziwy rozgłos i zainteresowanie nastąpiły jednak piętnaście lat później, gdy amerykański uczony Paul Kosok zaobserwował, że w czasie zimowego przesilenia na południowej półkuli, czyli 22 czerwca, słońce zachodzi dokładnie nad jedną z linii. Kosok uznał ją za linię przesilenia słonecznego, która mogła być przydatna przy opracowywaniu planów rolniczych przez kulturę Nazca.
Kolejne badania przyniosły informacje, że linie pochodzą sprzed czasów Imperium Inków i są wykonane w różnych technikach (wypukłorzeźby, płaskorzeźby) oraz że często na siebie nachodzą. Oznacza to, że były tworzone w różnym czasie przez wiele pokoleń.
Rysowanie linii na płaskowyżu jest możliwe i dziś – z Panamericany zjeżdżam na bok, zatrzymuję się przy gruntowej drodze, schodzę z motocykla i butem przejeżdżam po ziemi. Wierzchnia warstwa kamieni łatwo ustępuje, obnażając jasny kolor gruntu. Jak więc rysowano? Ręcznie usuwano warstwę ciemnych kamieni – w przypadku cieńszych linii. Grubsze linie to głębokie na ok. 30 cm rowy, umocnione i obrysowane na brzegach wydłubanymi ze środka kamieniami. Proste. Ale zapewne pracochłonne.
Jak dotąd żadna z powstałych teorii dotyczących zbioru geoglifów na płaskowyżu Nazca nie została udowodniona w sposób pewny. Najbardziej odważna głosi, że były lotniskiem dla przybyszów z innych planet. Owszem, szerokie i długie linie wyglądają jak pasy startowe, na płaskowyżu jest też figura istoty z grubsza przypominającej astronautę. A może kosmitę?
Inni badacze, jak Hans Horkheimer czy Tony Morrison, sugerują, że szerokie linie były placami o charakterze religijnym, na których odbywały się ceremonie. Jakie? Może związane z kultem przodków, oddające cześć bóstwom? Jeszcze inni uznali linie za wielką mapę jeziora Titicaca, które położone jest na granicy Boliwii i Peru. Albo za boisko do rozgrywania zawodów sportowych lub wojskowych szkoleń.
Ludzie Nazca mieszkający na pustyni w ekstremalnych warunkach musieli walczyć o przetrwanie. Według Johana Reinharda budowa linii miała na celu inwokację wody – na ich obszarze rzekomo odbywały się rytuały związane z płodnością, która dla Nazca miała kluczowe znaczenie. Do tej teorii Marlene Dobkin dorzuca swoje trzy gorsze – może rytuały odbywały się pod wpływem jakichś halucynogennych roślin?
Najbardziej znaną badaczką linii Nazca była Maria Reiche i to jej teoria przez lata wydawała się być najbardziej prawdopodobną.
PANNA Z MIOTŁĄ I GARBUSEM
Na zdjęciach jest drobną, zasuszoną kobietą, w niemodnych okularach. Ubrana skromnie: prosta spódnica za kolano i jasna, luźna koszula. To Maria Reiche, Niemka, która ponad pięćdziesiąt lat swojego długiego życia poświęciła badaniom nad liniami Nazca.
Maria Reiche wyjechała do Peru z opanowanych przez faszyzm Niemiec w początkach lat 1930. Władała pięcioma językami, studiowała fizykę i geografię, znała się na astronomii i matematyce. W mieście Cusco została guwernantką w peruwiańsko-niemieckiej rodzinie. Pracę z wychowankami łączyła z pasją poznawania kultur południowoamerykańskich. Zafascynowali ją Inkowie oraz dorobek innych społeczności preinkaskich. Badała przede wszystkim dokonania astronomiczne tych kultur. Po dwóch latach w Cusco pojechała do Limy, gdzie pracowała w niemieckiej szkole. Nieustannie jednak pogłębiała swoją wiedzę o prekolumbijskiej Ameryce.
Przełomowym momentem dla Marii Reiche było spotkanie z Paulem Kosokiem. To on opowiedział jej o dziwnych liniach na pustyni. Kosok szukał kogoś, kto mógłby kontynuować badania płaskowyżu Nazca. Reiche nadawała się do tego wprost idealnie – dobrze wykształcona, zdolna, pełna pasji i zaangażowania. Prace badawcze całkowicie zawładnęły jej życiem. Mieszkała w skromnym domku w pustelniczych warunkach, 30 kilometrów na północ od miasta Nazca. Aby móc zbadać jak największy obszar, poruszała się samochodem – volkswagen „garbus” był nie tylko pojazdem służącym do przemieszczania się, ale i tymczasowym domem. Do dachu mocowała specjalną konstrukcję z materiału i stelaża, i tak powstawał prowizoryczny namiot.
Reiche zamiatała linie miotłą i sporządzała dokładną dokumentację fotograficzną. Robiła pomiary i obliczenia. Opracowała publikację naukową, a za zarobione pieniądze sfinansowała budowę wieży obserwacyjnej. Zależało jej, aby teren wulkaniczny z geoglifami był chroniony, a ludzie mogli obserwować linie z wysoka (faktycznie z wieży widać dwa wzory – drzewo i ręce oraz fragment jaszczurki, której ogon przecina Autostrada Panamerykańska). Reiche wynegocjowała z peruwiańskim rządem ochronę linii – dziś to obszar, po którym nie wolno ani chodzić, ani jeździć.
Pracowała do końca życia. Na podstawie zgromadzonych materiałów stworzyła teorię, że geoglify są kalendarzem astronomicznym ludu Nazca, który był im niezbędny do pogłębiania wiedzy o wszechświecie i jego przemianach. Pełnił też funkcję kalendarza rolniczego i być może religijnego. Maria Reiche uznała, że lud Nazca znał i rozumiał zjawiska związane z niebem. „Notatki” z tych zdarzeń „zapisali” sobie na płaskowyżu w celu utrwalenia i przekazania ich dalej. Nazca obserwowali niebo – podobnie jak inne dawne kultury – i czerpali z niego podstawową wiedzę związaną z czasem zasiewów. Patrzyli w niebo i oddawali cześć temu, co na górze. A na górze są konstelacje gwiazd. Według Reiche i Kosoka linie były zarówno miejscem kultu, jak i astronomicznym kalendarzem. Oboje uznali, że linie zostały narysowane tak, aby zaznaczyć te miejsca, w których pojawiają się gwiazdy kalendarzowe.
Reiche przyporządkowała poszczególne figury gwiazdozbiorom na niebie, uznając, że są one po prostu ich przerysowaniem w takiej właśnie interpretacji – ptaków, małpy, psa. Przeciwnicy tej teorii uznali ją za naukowo niedorzeczną. Konstelacje, planety i gwiazdy są w ruchu, jakie mają być relacje między nimi a liniami na ziemi? I dlaczego figury obrazują zwierzęta, z którymi lud Nazca nie mógł się zetknąć nigdy, jak małpa czy ptak z rodziny fregatowatych?
Maria Reiche zmarła w 1998 roku w Limie, w wieku 95 lat. Dziś w Peru wiele szkół, muzeów i instytucji nosi jej imię. Dorobek jej życia to doskonale opisane i zmierzone linie oraz teoria, równie prawdopodobna, co podważana.
Po kulturze Nazca, która podobnie jak inne mądre ludy Ameryki Południowej, po prostu pewnego dnia zniknęła, została także kolorowa ceramika (używali aż 11 kolorów), podziemne akwedukty, stroje zrobione z piór, wzorzyste tkaniny, głowy – trofea czy odporna na zniszczenia cegła adobe. I tajemnica.
KOSMONAUTA CZY KOSMITA?
Sylwetka na zboczu góry przypomina astronautę. Opisuje się ją również jako człowieka sowę lub kosmitę, co pozwala snuć śmiałe domysły związane z przeznaczeniem linii.
ZAKRĘCONE STUDNIE
Spiralne studnie zwężające się w głąb ziemi to odpowietrzenia akweduktów. Podziemne wodociągi są dziełem kultury Nazca i w niezmienionej postaci służą do dziś.
TAKŻE W 3D
Kultura Nazca stworzyła też wspaniałą ceramikę. Indianie operowali jedenastoma kolorami i bogatą ornamentyką.
GIGANTYCZNA MENAŻERIA
Sześcioosobowa cessna linii Alas Peruanas pędzi po pasie startowym i w mgnieniu oka wzbija się w górę. Od kilkunastu lat można oglądać linie Nazca z powietrza, a najlepiej robić to rano. Na lotnisku byliśmy po siódmej. Dzień wcześniej nas zważono, aby zbalansować samolot. Oprócz naszej dwójki jest jeszcze starszy pan z dorosłą córką i dwoje pilotów. Mężczyzna siedzi za sterami, a młoda adeptka lotniczej sztuki pełni rolę przewodnika. W słuchawkach słyszymy jej głos, który co chwilę objaśnia nam, nad którą figurą się właśnie znajdujemy. Samolot przechyla się na prawe skrzydło i kręci korbkę. Potem to samo, tylko że w lewą stronę. Żołądek jest już niebezpiecznie blisko przełyku. Stosuję starą zasadę z samochodu – patrzę nieruchomo za szybę, nie spoglądam w kierunku przeciwnym do okna, przy którym siedzę. Jest lepiej.
Najpierw pojawia się wieloryb (65 m długości). Niesamowite, jaki jest wyraźny! Pod nami trapezoidy i trójkąty (65 m). Potem na zboczu wzniesienia astronauta, zwany też człowiekiem sową (35 m). Wygląda raczej jak przybysz z obcej planety. Potem pies (50 m) i małpa (90 m) z zakręconym w ślimaka ogonem – jest bardzo precyzyjnie wykonana. Następnie mój ulubiony wzór na płaskowyżu – kondor (135 m). Strzelista sylwetka ptaka wyróżnia się pośród pozostałych figur. Potem koliber (93 m), drzewo (70 m), pająk (46 m), ręce (50 m), rozjechana przez asfaltówkę jaszczurka (187 m), papuga (230 m), kaczka przypominająca dinozaura i setki linii grubszych i cieńszych, rozkładających się we wszystkich kierunkach, nakładających się na siebie.
Samolot kieruje się jeszcze nad akwedukty z punktowymi odpowietrzeniami w kształcie spiralnych studni, zwężających się w głąb gruntu. Z lotu ptaka wyglądają jak powalone na bok wielkie ślimaki. Lud Nazca stworzył ponad 40 takich studni i ludzie korzystają z nich do dziś.
Czterdzieści minut lotu minęło jak krótka chwila. Samolot na ziemię sprowadza młoda pilotka. Zamieniła się z kolegą sterami. Wysiadam przepełniona wrażeniami i chwiejnym krokiem wracam do motocykla.