Ten taniec inscenizuje władzę mężczyzny nad kobietą oraz naturą. On jest pierwiastkiem aktywnym i decyduje o następnym kroku. Jej rola ogranicza się do zręcznego wykonywania zamysłów partnera oraz jego ozdoby – ma być pełna delikatności i elegancji. I to, co wzburzyłoby feministki, w praktyce wygląda pięknie. Stanowi też ciekawy przykład transformacji tradycji oraz społecznych reguł w sztukę.
Joropo jest tańczony w parach. Uchwyt partnera jest silny, dający możliwość kontroli prowadzenia partnerki. Taniec charakteryzuje się szybkim ruchem nóg. W przypadku mężczyzn to tzw. zapateo, czyli przytupywanie na wzór konia w galopie. Kobiety wykonują escobillado, podczas którego unoszą do przodu wyprostowane nogi, przeplatając to ruchem stóp i naśladując dostojnie maszerującego konia. Oprócz tego występuje długa lista ?gur, w zależności od regionu oraz inwencji tancerzy.
Dostępny PDF
TAŃCZYĆ KAŻDY MOŻE
Uliczny festiwal tańca joropo w kolumbijskim Villavicencio. Tutaj pląsają wszyscy – dzieci, młodzież i seniorzy, amatorzy i profesjonaliści. Łączy ich taniec oraz miłość do tradycji. I wcale nie zraża gorący klimat czy długi wysiłek fizyczny.
W RYTMIE COTIZAS
Zarówno mężczyźni, jak i kobiety, mają na stopach specjalne obuwie cotizas, wykonane z krowiej skóry. Podeszwy pozwalają na głośne przytupywanie i wybijanie rytmu.
Z Półwyspu Arabskiego, poprzez hiszpańską Andaluzję, zaczątki joropo dotarły w połowie XVIII wieku do rozległych sawann, stanowiących dziś część Kolumbii i Wenezueli. Owymi zaczątkami było wówczas fandango, czyli taniec ludowy podbitej przez Arabów Hiszpanii, który dał również podstawy ?amenco. (Fandango to także określenie radosnego, tanecznego świętowania Kolumbijczyków). Porzuciwszy jego sztywną elegancję, kształtujący się z czasem nowy taniec joropo zapożyczył trzymanie tułowia, rąk i głowy, a także metrum oraz obroty od… walca. Do tego doszła szczypta rytmu afrykańskich niewolników, siła charakteru białych hodowców bydła oraz naturalizm rdzennych mieszkańców.
Przytupywanie, zwroty i obroty splatają się w grę kokieterii, siły i wdzięku. Tańcu towarzyszy też odpowiedni strój i śpiew. Mężczyzna jest ubrany w ciemne spodnie i najczęściej białą koszulę. W razie chłodu zakłada marynarkę ze stójką, a przed słońcem chroni go nieodłączny kapelusz. Kobieta ma na sobie białą bluzkę z wysokim kołnierzem oraz kolorową spódnicę, przy czym współcześnie nierzadko zakłada też zdobne sukienki. Całość dopełnia perfekcyjna fryzura i makijaż. Oboje tańczą w cotizas, zabudowanych sandałach z krowiej skóry z odpowiednio głośną podeszwą.
Choć możliwe są różne kombinacje, najczęściej używanymi instrumentami bywają: harfa, gitara czterostrunowa, marakasy i bandżola. Solista wyśpiewuje historie typowe dla realiów tutejszej kultury, często opowiada o miłości, ojczyźnie i tradycjach. Tym, co tutaj istotne, jest również improwizacja oraz narastające tempo. Ten taniec to swego rodzaju walka. Nie tylko w ?gurach, lecz także w muzyce i śpiewie ważna jest kreatywność twórców. Ukierunkowana jest ona na przełamanie granic tego, co tradycyjne, ale bez prób naruszania fundamentów tradycji.
TWARZE JOROPO
Tancerze i tancerki – na głowach czarne kapelusze, we włosach kwiaty.
Najważniejszy festiwal joropo – Torneo Internacional de Joropo – od prawie pięćdziesięciu lat odbywa się w Villavicencio. To kolumbijskie miasto przemysłowe zamienia się wtedy na kilka dni w taneczny festiwal, którego kulminację stanowi tzw. joropodromo, czyli korowód grup tanecznych, przemierzających kilometry w celu zaprezentowania widowni oraz jurorom swoich choreogra?i. Najmłodsi uczestnicy festiwalu mają po kilka lat, a najstarsi są niekiedy w bardzo podeszłym wieku. Oglądając pokaz joropo, ma się wrażenie, że najważniejsze jest to, co płynie z wnętrza każdego tancerza. Nikt naprawdę nie może odmówić im, że wykonują to, co czują.