Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2011-10-01

Artykuł opublikowany w numerze 10.2011 na stronie nr. 94.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Zakrzewski,

Na szlaku kondorów


Na południowym krańcu Peru znajduje się kanion Colca, który należy do najgłębszych na świecie. Jego strome rozpadliny dają schronienie kondorom. To właśnie tu najłatwiej spotkać te ptaki, które są symbolem Andów. Do odkrycia kanionu przyczynili się Polacy. Gdyby nie ich spektakularny wyczyn, być może nikt by dziś o nim nie słyszał.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Kanion Colca jeszcze niedawno był uznawany za najgłębszy na świecie. Choć ostatnio spadł na drugą lokatę, to ciągle są tacy, którzy się z tym nie zgadzają i wciąż przyznają mu absolutny prym w tej kategorii. Kryteria, według których mierzy się głębokość kanionów, są dyskusyjne. Jeśli na przykład lewe zbocza są wyższe od prawych, to czy można przyjąć średnią głębokość. Którą górę można uznać za przynależącą do kanionu, a którą już nie. Takie pytania można by mnożyć. Dla mnie nie ma to szczególnego znaczenia. Kanion Cotahuasi może i jest najgłębszy na świecie, jednak na pewno nie tak piękny jak kanion Colca, który ma 120 km długości i jest dwa razy głębszy od Wielkiego Kanionu Kolorado w Stanach Zjednoczonych. Ściany Colki po lewej stronie wznoszą się na wysokość 3200 m, a po prawej 4200 m n.p.m. Jego dno jest pozbawione roślinności, usłane wielkimi głazami, więc wędrówka jest niezwykle trudna.

 

WIELKA COLCA

Choć rokrocznie odwiedzana przez dziesiątki turystów, zachowała liczne, niemal niedostępne miejsca.

AIR SHOW W CRUZ DEL CONDOR

Owalna półka skalna zawieszona tuż nad kanionem to najlepszy punkt widokowy. Po kupieniu biletu za 4 dolary powinny nadlecieć kondory.

LOT KONDORA

Olbrzymie kondory czasem nadlatują tak blisko, że można mieć obawę, że ptak zechce pochwycić kogoś pazurami i porwać wysoko w górę. Bez obaw. Te ptaki żywią się padliną i jajami ptaków morskich.

 

POLSKIE REKORDY W PERU

 

Dla mnie najważniejsza jest historia kanionu, związana z Polakami, którzy jako pierwsi zeszli na jego dno, jako pierwsi nim spłynęli i przede wszystkim, jako pierwsi ukazali go całemu światu. Dziś jest to jedno z najpopularniejszych miejsc w Peru. Codziennie przyjeżdżają tu setki turystów, a wszystko to za sprawą naszych rodaków, którzy postawili sobie za cel spłynięcie najdzikszymi rzekami Ameryki Południowej. W 1979 r. grupa kilkunastu zapaleńców zorganizowała wyprawę Canoandes’79. W ciągu dwóch lat spłynęli kilkudziesięcioma górskimi rzekami w Ameryce Południowej, w tym trzynastoma jako pierwsi w historii. Jednym z największych sukcesów wyprawy było spłynięcie rzeką Colca, która stawiła im zaciekły opór.
Do najważniejszych przywilejów odkrywcy należy prawo nadawania nazw nowoodkrytym miejscom. Dzięki temu, na rzece jest kilka miejsc, które już na zawsze kojarzone będą z Polską, jak Kanion Polaków czy Wodospad Jana Pawła II. Wyczyn był na tyle niebywały, że śmiałkowie zostali zaproszeni przez prezydenta Peru, aby osobiście zdać relację z wyprawy. W kilka lat później ich osiągnięcia zostały wpisane do Księgi Rekordów Guinessa, a Canoandes ‘79 jest uznawana za jedną z dziesięciu najistotniejszych wypraw eksploracyjnych XX wieku.
W cztery lata po tej wyprawie, dwóch z jej uczestników – Piotr Chmieliński i Zbigniew Bzdak, wróciło do Peru w międzynarodowym towarzystwie. Tym razem, ich celem było spłynięcie od źródła do ujścia najdłuższej rzeki świata, Amazonki. Jednak tylko Piotr Chmieliński, jako jedyny z kilkunastoosobowej wyprawy, spłynął rzeką od początku do końca. Ten wyczyn również został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa.

 

 

EL CONDOR PASA

 

Kanion Colca położony jest w odległości około stu kilometrów od Arequipy. Najpierw trzeba dostać się do niewielkiej miejscowości Chivay, w której można zatrzymać się na noc. Na miejscu jest dość zimno, bo miasteczko leży na wysokości 3600 m n.p.m. Niedaleko znajdują się ciepłe źródła, a kąpiel w nich z pewnością łagodzi dyskomfort spowodowany surowym klimatem i dużą wysokością. Największą atrakcją regionu są kondory. Te gigantyczne ptaki żyją wysoko w górach, prawie na całej linii Andów. Można je spotkać od Wenezueli aż po najdalej na południe wysunięty chilijski przylądek Horn. Rozpiętość ich skrzydeł przekracza trzy metry. Można je oglądać wysoko w górach, choć nie jest to łatwe. Chyba że właśnie jesteśmy w pobliżu miasteczka Chivay. W okolicach kanionu powstało klika punktów widokowych, wybudowanych specjalnie po to, aby można było obserwować kondory. Najbardziej znana pośród platform obserwacyjnych nich znajduje się na drodze łączącej Chivay z Cabanaconde. Miejsce to nazywa się Cruz del Condor. Rozpościera się stąd piękny widok na kanion, który właśnie tu osiąga swoją największą głębokość, czyli prawie 3400 m. Kondory zlatują się tu między godziną ósmą a dziewiątą. Wydaje mi się, że miejscowi specjalnie je dokarmiają i ptaki przyzwyczaiły się do tych regularnych posiłków, bo rzeczywiście pojawiają się punktualnie, jak na umówioną wizytę. Aby je obejrzeć, codziennie przyjeżdża tutaj około dwustu osób.
Przybyliśmy pięć minut przed ósmą. Czekaliśmy ponad godzinę i już myślałem, że z tymi kondorami to spora przesada, bo w międzyczasie widzieliśmy tylko jednego, i to z daleka. Jednak dosłownie minutę przed dziewiątą nadleciały i rozpoczął się prawdziwy spektakl. Niektóre kondory podlatywały naprawdę blisko, jakby chciały z dumą zamanifestować swoją wielkość, albo jakby były ciekawe, co ci wszyscy ludzie tutaj robią.
Droga, którą tu przejechaliśmy wije się wysoko w Andach. Na trasie nie ma asfaltu. W jednym miejscu przejeżdża się przez tunel, który jest dość długi i nieoświetlony. Pierwszy raz w życiu jechałem przez coś takiego.

 

ZAWSZE W CIENIU

Dno kanionu, niczym studnia, wiecznie pogrążone jest w cieniu.

TREKKING W ANDACH

Nawet jeśli odbędziemy go na grzbiecie muła, warto pamiętać, że duża wysokość i upał wymagają picia wielkiej ilości płynów.

TU ROZPOCZYNA SIĘ WYZWANIE

 

Cabanaconde to małe miasteczko, z którego w 1981 r. nasi dzielni rodacy rozpoczynali podbój Colci. Dziś również eksplorację kanionu najlepiej jest rozpocząć właśnie z tego miejsca. W dół prowadzi kilka szlaków. W zależności od długości obranej trasy, należy rozważyć, czy warto wynajmować muły, czy też radzić sobie bez nich. Są one w tej okolicy bardzo drogie, nawet kilka razy droższe niż w innych miejscach kraju. Przy dobrej kondycji fizycznej i doświadczeniu w chodzeniu po górach można sobie darować ten luksus. Na drogę trzeba zabrać trochę jedzenia i jak najwięcej wody. Po drodze rozlokowane są specjalne turystyczne oazy, w których można nie tylko zatrzymać się na noc, ale również zamówić kolację, czy napić się piwa. Woda jest jednym z droższych towarów.
Najbardziej optymalnym rozwiązaniem jest trzydniowy trekking, zaczynający się od zejścia do obozowiska Llahuar, gdzie można zatrzymać się na noc. Kolejnego dnia podchodzi się do Llatici, a potem do pięknego wodospadu, leżącego w górnej części kanionu. Stamtąd warto przejść do Malata, gdzie można przenocować. Trzeciego dnia, w zależności od tego ile ma się jeszcze sił, można wracać do Cabanaconde albo przez Oasis, albo dłuższą drogą przez Tapay. Dla tych, którzy nie mają tyle czasu a chcieliby zejść na sam dół kanionu, najlepszym rozwiązaniem jest zejście do Oasis, które zajmuje maksymalnie trzy godziny. Miejsce jest malowniczo położone, można tu przenocować w chatkach zbudowanych z palmowych liści i łodyg. Do dyspozycji gości jest kilka basenów z wodą z ciepłych źródeł. Droga powrotna w górę kanionu nie należy do łatwych, trzeba się trochę napocić na podejściu.