Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2011-03-01

Artykuł opublikowany w numerze 03.2011 na stronie nr. 72.

Tekst i zdjęcia: Izabela Stachowicz, Zdjęcia: Agnieszka Nosal,

Catatumbo!

Nocny spektakl burz czerwonych

Komary jak gołębie, gołębie jak orły, burze jak Catatumbo! Tak, to tropiki. Już samo brzmienie słowa „Catatumbo” zapowiada emocje.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Europejski turysta, przybywając do Wenezueli, zmierza zwykle w kierunku najwyższego wodospadu świata – Salto Angel, położonego w Parku Narodowym Canaima, dostępnego tylko z wody lub powietrza. Ewentualnie – na 2810-metrowe tepui – Roraima, uznawane przez Indian za miejsce pochówku bogów.
Tymczasem, na północno-zachodnim krańcu ogromnie zróżnicowanego biogeograficznie kraju, leży jezioro Maracaibo. Geomorfologicznie jest ono częścią morza, ponieważ 55-kilometrowa cieśnina łączy je z Zatoką Wenezuelską, a tym samym – z Morzem Karaibskim. Jednak, w dużej części, wody tego ogromnego zbiornika są wysłodzone, między innymi dzięki wpływającej do niego Rio Catatumbo.

 

ZŁAPAĆ KOMARA

Po skończonym nocnym spektaklu wszyscy odpoczywają w hamakach, koniecznie z moskitierami! Chmary komarów wykorzystują każdy centymetr kwadratowy ciała, by się opić. W obszarze Jeziora Maracaibo nie ma jednak zagrożenia malarią.

KONGO, JAK WENECJA

Miasteczko Kongo w regionie Zuliana o zachodzie słońca.

ROZCIĘTA CISZA

Jedynie dźwięk silnika przerywa ciszę nad wodami jeziora Maracaibo. Ludzie przemierzają parędziesiąt kilometrów dziennie, aby dostać się do cywilizacji.

 

DZIWNE MIEJSCE

 

Co też niezwykłego dzieje się nad tym jeziorem? Wyobraźcie sobie największą burzę swojego życia, pomnóżcie razy trzy i ściszcie głos prawie do minimum: Oto Catatumbo, zwane też Relámpago de Catatumbo – zjawisko meteorologiczne, którego największe nasilenie występuje właśnie w okolicach ujścia rzeki w Parku Narodowym o tej samej nazwie. Leżąc w hamaku, w ciepłe zimowe noce (największe nasilenie zjawiska występuje w okresie od maja do września, czyli podczas wenezuelskiej zimy) możemy czytać książki przy „burzowym” świetle. Catatumbo to największy na świecie agregat ozonu, powstającego podczas wyładowań atmosferycznych.

 

 

ZDERZENIA ŻYWIOŁÓW

 

Istnieją różne hipotezy tłumaczące fenomen Catatumbo. Najbardziej prawdopodobna z nich wskazuje jako przyczynę niezwykłe ukształtowanie terenu. Otóż, ogromną powierzchnię 14 343 km2 wody otaczają Andy Wenezuelskie. Od zachodu – łańcuch górski Sierra de Perija, zaś od południa i wschodu – Cordillera de Merida.
W wyniku różnicy nagrzewania się mas powietrza nad wysokimi górami i taflą jeziora – podczas dnia w górach panuje niż, natomiast nad wodą – wyż. W nocy sytuacja drastycznie się zmienia: wyż i niż zamieniają się miejscami, ze względu na różnice w szybkości oddawania ciepła przez ląd (szybko) i wodę (wolno). Wówczas ogromne masy powietrza spływają po stokach górskich, a w wyniku ich zderzenia z ciepłym powietrzem nad wodą – dochodzi do spektakularnych wyładowań.
Często pułap chmur jest tak wysoki lub są one tak daleko, że nie słyszymy nad głową dźwięku rozdzieranego prześcieradła, a tylko jakby ciche burczenie w brzuchu. To jednak nie umniejsza skali zjawiska!
Miejscowi Indianie mówią o czerwonych burzach, które poprzedzają pojawienie się „normalnych” wyładowań. Czerwony kolor pioruny zawdzięczają ponoć metanowi, który w ogromnych ilościach wytwarzany jest przez gnijącą materię organiczną z podmokłych lasów i bagien Parku Narodowego Ciénagas del Catatumbo. Pioruny wskazywały niegdyś żeglarzom południe. Jednak w ostatnim czasie, z niewiadomych przyczyn, nie robią tego już tak dokładnie.

 

M-5 NA PALACH

W takich domach mieszkają liczne rodziny. Gdy burza nie przyjdzie w nocy, to o poranku pojawia się huragan…

…wtedy warto być pod dachem.

MOTYL W KOLORZE METALIC

Zestawienie kolorów wielkiego motyla z rodzaju Morpho mógłby zainspirować niejednego samochodowego designera.

 

MIĘDZY MORPHO A CALIGO

 

Dostępny tylko drogą wodną Park Narodowy Ciénagas del Catatumbo ma wiele do zaoferowania. Nie jest on popularny i trudno tu znaleźć łódkę pełną turystów.
Tropikalna przyroda podmokłych lasów jest wyjątkowa: ogromne, metalicznie niebieskie motyle Morpho, do spółki z wielkimi Caligo – szybko i zwinnie przelatują nad głowami. Wtopione w bujną zieleń ptaki – czaple, orły, sępy i papugi – z trudem dają się zauważyć. Nie mówiąc już o prawie niewidocznych kajmanach i zawsze się maskujących ogromnych, zielonych legwanach.
Płynąc, można poczuć zapach prawdziwego lasu galeriowego i… rozkładającego się mięsa. Skąd ten odór? Otóż, tutejsza ludność trudni się głównie połowem krabów, co nikogo nie dziwi w sąsiedztwie wielkiego, obfitego przyrodniczo jeziora. Metoda jest jednak niezwykła, gdyż do rozwieszanej – zamiast sieci – liny przywiązywane są… głowy kurczaków, będące przysmakiem krabów.
Niewykorzystane przynęty – tysiące kurzych głów – trafiają do lasu.
Mieszkańcy tego rejonu do najbliższego miasta mają około 50 km drogą wodną. Nie dziwi więc fakt, że dzieci kończą edukację już na podstawówce, a potem zajmują się połowami.
Pierwsi Europejczycy zobaczyli w tych stronach całe miasta domów na palach – palafitos. Życie w palafitos nie jest łatwe. Do sklepu, do sąsiada czy po suszące się pranie ludzie wypływają łódkami. Małe, blaszane baraki mieszczą całe rodziny i tak np. w miasteczku Kongo jest ok. 300 osób mieszkających w 50 „domach”. Ale, jak to wyluzowani Latynosi, niewidzący problemu w stresujących nas zwykle sytuacjach – chętnie pogadają o wszystkim i… zawsze o pogodzie. Prorokowanie, jak mocne będą dziś wyładowania – jest ulubionym zajęciem podczas leniwych popołudni.

 

A TE OCZY MOGĄ KŁAMAĆ

Motyl z rodzaju Caligo udaje sowę, by uchronić się przed atakiem drapieżników.

KTÓRĘDY DO CATATUMBO

 

Aby dostać się do południowej części jeziora, gdzie skala zjawiska jest największa, najlepiej rozpocząć podróż w Meridzie, wenezuelskim centrum fiest wszelakich. Podczas mojej podróży dotarliśmy do miasteczka Concha. Po przebyciu 57 km łódką na północny-zachód, początkowo przez sztucznie wykopany kanał, a potem przez jezioro, dotarliśmy do małej miejscowości Ologa. Można spędzić noc tam lub w sąsiednim Kongo. Możliwe jest wykupienie zorganizowanej wycieczki już w Meridzie lub – tradycyjnie – można próbować wynająć łódź w którejś z miejscowości nad jeziorem. Jednak nie jest to popularne miejsce (co jest jego niewątpliwą zaletą), więc na rozbudowaną infrastrukturę turystyczną nie ma co liczyć.